Zdrada przyjaciela #71

Syndrom oszusta? #70
12 września 2018
Sposób na efekt wyczerpania #72
12 września 2018

Transkrypcja tekstu:

Wyobraźmy sobie taką oto scenę. Wybrałeś, czy też wybrałaś się na przyjęcie ze swoim przyjacielem Wiktorem. Dobrze się ze sobą czujecie, macie wiele wspólnych tematów do rozmowy, wspólnie też nawiązujecie rozmowę z sympatycznymi, nowo poznanymi osobami. Generalnie – całkiem udana impreza, ciekawi nowi ludzie i dużo dobrej, pozytywnej energii. Nagle słyszysz dzwonek do drzwi, a ponieważ akurat tak się złożyło, że znajdujesz się najbliżej gospodarz imprezy prosi cię o wpuszczenie kolejnych gości. Wychodzisz więc z pomieszczenia, w którym znajduje się Wiktor i rozbawiona grupa uczestników imprezy, żeby otworzyć drzwi. Gdy ogarniasz sytuację, a nowi goście ruszają po drinki, ty wracasz na swoje miejsce. I kiedy jesteś w drzwiach słyszysz, jak ktoś z zebranych pyta Wiktora skąd i jak długo się znacie. Wiktor macha ręką i mówi: „To raczej jakiś żart, a nie żadna znajomość. To zupełnie bez znaczenia – przyszedłem tutaj żeby poznać kogoś naprawdę fajnego!”. I w momencie kiedy wypowiada te słowa, nazywając się żartem dostrzega, że jego odpowiedź nie uszła twojej uwadze. Wasze oczy się spotykają i Wiktor stara się jakoś wybrnąć z sytuacji. Zaczyna się kajać i przepraszać: „Wybacz – mówi do ciebie – nie chciałem tego powiedzieć. Tak jakoś głupio wyszło. Przepraszam!”. Co się w tej sytuacji dzieje w twojej głowie? Jak zareagujesz na to co się stało? Co pomyślisz teraz o twojej przyjaźni z Wiktorem? Przecież z jednej strony przy tych wszystkich ludziach nazwał cię żartem. Powiedział, że wasza znajomość nie tylko nie jest oparta na przyjaźni, ale że tak naprawdę nie ma dla niego większego znaczenia. Że przyszedł tu z tobą, bo pewnie nie miał z kim przyjść, a prawdziwy cel jego obecności na tym przyjęciu jest taki, by wreszcie poznać kogoś istotnego A to oznacza, że Wiktor ciebie za taką osobę nie uważa. Z drugiej jednak strony Wiktor cię przeprosił za swoje zachowanie. Wprawdzie zachował się okropnie w stosunku do ciebie, ale to przecież twój przyjaciel. Przecież do tej pory mówiąc o Wiktorze zawsze używałeś lub używałaś właśnie tego słowa. Co teraz stanie się według ciebie z waszą przyjaźnią? Czy przetrwa tę próbę? Czy zmieni się jej jakość?
Zanim odpowiesz na powyższe pytania zróbmy chwilę przerwy by przyjrzeć się pewnym badaniom, bo statystycznie rzecz ujmując większość z nas w takiej sytuacji zachowała by się tak samo. Jak? Otóż to właśnie wyjaśnia Glen Geher – profesor psychologii z uniwersytetu stanowego w Nowym Yorku. Badania, które przeprowadził są świeżutkie, a ich wyniki opublikowano już w 2018 r. Celowo na początku użyłem przykładu przyjęcia i przyjaźni z Wiktorem, bo dokładnie tak samo wyglądał badany przypadek. W jednym ze scenariuszy badani mieli przepracować właśnie taką scenę – udział w przyjęciu z przyjacielem o imieniu Wiktor, chwilowe oddalenie się od grupy i przypadkowe podsłuchanie, jak Wiktor ich przyjaźń nazywa żartem, po czym – przyłapany na swej wypowiedzi, zaczyna za nią przepraszać. Uczestnicy zapytani o pojawiające się po tym eksperymencie uczucia wobec Wiktora deklarowali gniew, chęć zemsty, brak chęci do wybaczenia i generalnie odczucie, że zostali zdradzeni. Jednak najciekawszy wynik przyniosło pytanie o deklarację chęci kontynuowania przyjaźni z Wiktorem. W grupie, która ćwiczyła scenariusz zawierający przeprosiny Wiktora, uczestnicy badania zadeklarowali pozostanie przyjaciółmi. A to oznacza, że z jakiegoś powodu wolimy nie rezygnować ze znajomości, które traktowaliśmy jako przyjacielskie. Nie chcemy ich odcinać, mimo, iż pojawił się w nich spory zgrzyt. Profesor Geher uważa, że robimy tak, ponieważ atawistyczne i społeczne koszty odcięcia przyjaźni uznajemy za zbyt duże i raczej niechętnie je ponosimy. Bo przecież zerwanie przyjaźni nie oznacza wstrzymania kontaktów z jednym tylko człowiekiem. Co zrobić z całą grupą wspólnych znajomych? Na przykład z tymi, których poznaliśmy dzięki relacji z naszym Wikorem? To musiałoby nie tylko nadwyrężyć naszą dotychczasową sieć kontaktów, ale mieć też znaczący wpływ na jakość naszego społecznego życia. Jeśli zerwiemy znajomość z jednym dotychczasowym przyjacielem, a potem przytrafi nam się zerwanie znajomości z kolejnym, to w społecznym towarzyskim postrzeganiu zaczynamy wychodzić na kogoś, kto ma problem z budowaniem relacji. Podejrzewamy, że zaczynamy się kojarzyć z kimś, kto jest emocjonalnie niestabilny, niepewny, nieobliczalny, bo przecież nie potrafi utrzymać przez dłuższy czas bliskiej, przyjacielskiej więzi. Ludzie zaś nie muszą znać prawdziwych przesłanek (przecież nie byli świadkami zdrady Wiktora) więc dorobią sobie własną ideologię do tego, by wytłumaczyć sobie nasze zachowanie, prawda? Ale na powyższych społeczno towarzyskich uwarunkowaniach takiej decyzji nie koniec. Dochodzi jeszcze atawistyczny strach o utratę przynależności do własnej społecznej sieci, która przed erą social media, czyli dla naszych przodków sięgała maksymalnie 150 osób. A to zbyt mała grupa, by ryzykować ostracyzm mogący nastąpić w efekcie zerwania jednej przyjaźni, które to zerwanie może pociągnąć za sobą osłabienie relacji z dziesiątkami innych.
Co zatem robimy w takiej sytuacji i co zadeklarowała większość uczestników tego trochę jednak przerażającego badania? Otóż większość z nas najprawdopodobniej w relacjach oficjalnych będzie robiła dobrą minę do złej gry nie pozbywając się kontaktów z kimś, kto nas zdradził, czy zawiódł, ale jednocześnie zepchniemy taką osobę do naszej wewnętrznej, tylko nam wiadomej kategorii przyjacielo-wrogów. Na zewnątrz wszystko będzie wyglądało jak dawniej, jednak w środku będziemy zawsze już traktować Wiktora, jak cichego wroga, a nasze uczucia wobec niego podzielimy na te oficjalne zaświadczające o kontynuowaniu relacji i nieoficjalne pełne zdystansowanej niechęci, a na pewno już nie tak gorące jak kiedyś. Profesor Geher używa tutaj nawet specjalnego terminu określającego ten nowy rodzaj pseudo przyjaźni: frenemy. Który to termin z jednej strony jest oxymoronem powstałym z połączenia dwóch słów: przyjaciel (friend) oraz wróg (enemy) a z drugiej strony oznacza osobę, z którą pozostaje się w przyjaźni, mimo iż tak naprawdę odczuwamy do niej niechęć.
Czy taka sytuacja, takie rozwiązanie, które znaleźliśmy po akcji z Wiktorem załatwia problem? Mimo, iż stosujemy je powszechnie jest dla nas wyjątkowo destrukcyjne, ponieważ wraz z nim zaczynamy budować w sobie przekonanie, że prawdziwa przyjaźń najprawdopodobniej nie istnieje, a większość naszych relacji prędzej czy później może okazać się równie wątpliwych. Tracimy nie tylko wiarę w ludzi i czujemy się coraz bardziej osamotnieni, ale też miast tworzyć zdrowe i zharmonizowane relacje zaczynamy brnąć coraz to głębiej w świat relacyjnych pozorów, podchodów, lęku przed kolejną zdradą, nieufności i wycofania. A cały ten mechanizm fundujemy sobie wyłącznie dlatego, że posiłkujemy się pewną iluzją i błędem, na które w toku naszego rozumowania nie zwróciliśmy uwagi. Rachunek straty, który czynimy we własnej głowie obawiając się, że zakończenie relacji ze zdrajcą narazi nas na zmniejszenie naszej sieci kontaktów i innych znajomości przesłania nam trzeźwy i zdystansowany obraz rzeczywistości. Jeśli nasze sieci społecznych, towarzyskich kontaktów są wyłącznie zależne od jednej osoby, to oznacza, że je przeceniamy. W rzeczywistości są niewiele warte, bo prawdziwe wartościowe kontakty nigdy nie są pośrednie. Są bezpośrednio zależne od nas samych, a nie od tego czy z kimś się znamy, czy też nie. Jeśli tak jest to nie warto ich kontynuować, bo mamią nas jedynie iluzją relacji, a nie prawdziwymi relacjami. Po za tym istnieje kolejny faktor, który umyka naszemu urażonemu zdradą rozumowaniu. Otóż jeśli Wiktor zachował się w taki sposób w stosunku do nas to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że zachowa się tak też w stosunku do innych kolejnych osób, bo w jego typie osobowości, zawsze znajdzie się miejsce na motywację gradacyjną, zgodnie z którą znajomość z jednymi będzie przedkładał nad znajomość z innymi. To typ, który przyjaźni się wtedy, jeśli ta przyjaźń mu się z jakiegoś powodu opłaca. Na przyjęcie z tobą wybrał się nie dlatego, że ceni twoje towarzystwo, ale że dzięki niemu chciał uzyskać dostęp do kolejnych, dużo bardziej dla niego znaczących znajomości. Jeśli zrobił tak z tobą, to zrobi tak jeszcze wielokrotnie, a to oznacza, że prędzej czy później ludzie się zorientują co do jego rzeczywistej wartości. Zatem zakończenie relacji z kimś takim wcale nie oznacza towarzyskiego ostracyzmu. Wręcz odwrotnie – w ten sposób zdobywasz towarzyskie punkty w grze, a jedyny problem polega na tym, że gratyfikacja za ich zdobycie jest odroczona w czasie. Prędzej czy później przekonasz się, że twoja decyzja o zerwaniu takiej znajomości była słuszna. Bo jak mówi pewna stara zasada: jeśli pożyczyłeś komuś pieniądze i nigdy potem go nie widziałeś, to rozważ czy nie było warto! Pozdrawiam!