Dyskontowanie, czyli strzał we własne kolano #26

7 komponentów skutecznych przeprosin #25
14 sierpnia 2018
Poczucie własnej wartości: złoty środek #27
14 sierpnia 2018

Transkrypcja tekstu:

Czy zdarzyło ci się kiedyś, że udzieliłeś komuś komplementu, powiedziałeś coś pozytywnego na jego temat, a ten zamiast się ucieszyć i ci podziękować, zaczął obniżać wartość tego, co powiedziałeś? W komunikacji interpersonalnej takie zachowanie nazywamy dyskontowaniem i uznajemy je za błąd komunikacyjny, który prowadzi do zniechęcenia interlokutora do dalszej rozmowy, a w konsekwencji w ogóle do wywołania u niego niechęci do kontynuowaniu relacji. Ale dyskontowanie ma dużo większe konsekwencje i do dla samego dyskontującego. Przyjrzymy się temu mechanizmowi bliżej i przez chwilę wcielmy się w jego rolę: oto ktoś nas za coś chwali, a my umniejszamy naszą zasługę obniżając dostrzeżoną w nas wartość czy jakikolwiek pozytyw. Ktoś mówi na przykład: „ładna fryzura”, a ty odpowiadasz: „Weź przestań, przecież nie umyłam dzisiaj włosów”. Ktoś mówi: „Ładnie dziś wyglądasz” a ty odpowiadasz „eee… tylko tak mówisz”. Ktoś cię chwali: „Świetnie to rozegrałeś”, a ty odpowiadasz: „a tam, to tylko przypadek, trafiło się ślepej kurze ziarno”. Ktoś wskazuje na twój sukces: „fantastycznie sobie radzisz”, a ty na to: „to nic wielkiego, byle kto zrobiłby to lepiej niż ja”. Ktoś dostrzega: „super wystąpienie”, a ty odpowiadasz: „nawet nie wiesz jak się stresowałem i bałem wygłupić, pewnie żal było na to patrzeć”. I tak dalej i tym podobnie. To tylko wierzchołek góry lodowej dyskontowania, które tysiące ludzi uprawia każdego dnia. Umniejszanie swoje własnej wartości, czy też wartości tego co się zrobiło, osiągnęło czy dokonało, prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji. Po pierwsze w ten sposób na dłuższą metę zrażamy do siebie innych. Rozmowa z kimś kto, wiecznie siebie dyskontuje po jakimś czasie przestaje być przyjemna. Bo cokolwiek byśmy takiemu komuś nie powiedzieli, on zawsze znajdzie powód, by zaprzeczyć naszym słowom i zmniejszyć wartość tego, do czego się odnosimy. Co się wówczas dzieje w tym, który udziela komplementu? Ano mówi sobie, że po pierwsze nie warto, bo to nie odnosi żadnego skutku, po drugie nie warto, bo osoba, którą chwali i tak tego nie potrafi docenić, a po trzecie nie warto, bo w ten sposób wyłącznie odbiera się przyjemność temu, który komplementu udziela. To przecież prosta zasada: mówienie ludziom pozytywnych rzeczy jest po prostu przyjemne, nawet jeśli wzorzec kulturowo społeczny karze nam się tego wystrzegać. Nie wierzysz – to wyobraź sobie, że czekają cię dwie rozmowy z twoimi pracownikami – w jednej masz kogoś pochwalić i przyznać mu awans. W drugiej innego kogoś masz zganić i obniżyć mu pensję. Która w tych dwóch rozmów budzi w tobie większą niechęć? Jeśli nie jesteś czerpiącą satysfakcję z pracowniczego mobingu hieną, to z pewnością druga. A dzieje się tak ponieważ mówienie ludziom przykrych rzeczy jest po prostu przykre, zaś przyjemnych przyjemne. Kiedy zaś obdzielamy kogoś komplementem, pozytywną uwagą, czy też pochwałą, a ten ktoś dyskontuje to co usłyszał obniżając w ten sposób tego wartość, to jednocześnie odbiera tym przyjemność, która z naszym komplementem jest dla nas związana. A zatem kiedy nasz rozmówca odbiera nam sens naszej wypowiedzi poprzez nie czerpania z tego nauki, docenienie tego, że go uznajemy oraz przyjemność, którą czerpiemy z naszej wypowiedzi, to zaczynamy coraz rzadziej używać jakichkolwiek komplementów wobec tej osoby. Po prostu zaczynamy unikać przy niej powiedzenia czegokolwiek dobrego na jej temat, bo przecież wiemy jak to się znowu skończy. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą rzadko kiedy w takich wypadkach bierzemy pod uwagę, a którą i tak za każdym razem w niezaprzeczalny sposób czujemy, To obniżenie energii. Kiedy ktoś dyskontuje nasze komplementy w stosunku do samego siebie, to przy okazji obniża nie tylko energetykę całej rozmowy, ale też powoduje, że my sami tracimy energię. Możesz łatwo zauważyć ten efekt: mówisz komuś coś miłego, ten w odpowiedzi dyskontuje to, co powiedziałeś na jego temat, po czym w twojej głowie pojawia się myśl: „no i znowu to zrobił… normalnie ręce i nogi się uginają!” I właśnie to co nazywasz efektem uginających się rąk i nóg jest najprostszym wskaźnikiem opadającej energii. Ile razy ci się zdarzyło rozmawiać z kimś zaledwie pięć minut i czuć się po tej rozmowie tak wyczerpanym, tak pozbawionym energii, jakby całe spotkanie trwało co najmniej kilka godzin. Dyskontowanie to jeden z elementów odpowiedzialnych za takie zassanie energii, które towarzyszy czasem rozmowie z drugim człowiekiem. Problem jednak w tym, że ten, który dyskontuje najczęściej kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego co czyni. A czyni to między innymi dlatego, że kieruje się wzorcem kulturowym, zgodnie z którym przyzwolenie na komplement wobec siebie jest jednoznaczne z przechwalaniem się, byciem nieskromnym, czy też zarozumiałym. Wzorzec ten zaimplikował nam fałszywą ideę skromności. Idę, która przekonuje nas do tego, że nie wychylając się możemy osiągnąć więcej tylko dlatego, że wówczas nikomu się nie narażamy, a przede wszystkim nie narażamy się na to, że ktoś nam może zarzucić iż się wywyższamy. W tej idei komplement jest narzędziem takiego wywyższenia, przed którym należy się bronić rękami i nogami. Ale to nie jedyny powód dyskontowania. Równie silnie działa potrzeba rozładowania napięcia. Tych napięć oczywiście powstaje bez liku, ale warto w tym miejscu wskazać dwa, które pojawiają się najczęściej. Pierwsze z nich powstaje na skutek różnicy pomiędzy tym, co na swój temat sądzi dyskontujący, a tym co na swój temat słyszy z ust osoby, która mu udziela komplementu. Tutaj do głosu dochodzi niskie poczucie wartości, które słysząc komplement krzyczy z całej siły, że to przecież nie może być prawda, a zatem należy temu jak najszybciej zaprzeczyć. Kiedy to się uczyni, kiedy umniejszy się wagę komplementu, zaprzeczy jego prawdziwości czyli go zdyskontuje, to wówczas napięcie znajdzie ujście i system wróci do równowagi usuwając dyskomfort, który to poprzednie napięcie wywoływało. W ten sposób zaburzenie pola zostaje oczyszczone i niskie poczucie wartości (ulubiona strawa ego) znowu czuje się świetnie w przestrzeni potwierdzającej, że nic nie może go wyprowadzić z równowagi i zaburzyć jego niską własną ocenę. Drugie napięcie powstaje pomiędzy tym, co osoba komplementowana słyszy od komplementującego, a tym co sobie wyobraża na temat tego, co naprawdę myśli komplementujący. Napięcie zawsze przecież wynika z różnicy potencjałów, a w tym przypadku mamy do czynienia z jednej strony z przekonaniem komplementowanego na temat tego co o nim naprawdę myśli ten, który go komplementuje, a tym co słyszy o sobie pod postacią komplementu. Żeby zaś rozładować to napięcie istnieje wyłącznie jeden sposób – trzeba uznać, że komplementujący kłamie. Że nie mówi on tego, co naprawdę myśli. To jedyny sposób na pozbycie się napięcia, bo jest to jedyne wytłumaczenie dla komplementowanego tej różnicy, którą się zadręcza. Zatem powiedzenie sobie i przy okazji na głos, że teza komplementującego jest fałszywa wiąże się z określonym rodzajem ulgi. Uff – powiedziałem, że to kłamstwo więc znowu spokojnie mogę się pławić w myśleniu o sobie we właściwy, deprecjonujący sposób. Innym, również czasem występującym, powodem dyskontowania jest próba wywarcia wpływu na komplementującego i takiego zmanipulowania nim, by móc usłyszeć albo zapewnienie że komplement jest prawdziwy, albo też by usłyszeć w najbliższym czasie tych komplementów więcej. To sytuacja, w której komplementując kogoś słyszymy w odpowiedzi: „a tam… tylko tak mówisz”, co ma wymusić na nas wzmocnienie i poszerzenie komplementu: „no naprawdę uważam że jesteś świetny i do tego jeszcze śliczny!” Ale omawianie takich przypadków sobie odpuśćmy, bo szkoda na nie naszego czasu.

Jednak to z jakich powodów ludzie dyskontują wartość pozytywnych opinii na ich temat ma mniejsze znaczenie niż to, co tak naprawdę tym dyskontowaniem sami sobie czynią. Działa tu bowiem reguła samospełniającej się przepowiedni – jeśli podłożem dyskontowania jest niskie poczucie własnej wartości, to w efekcie tej czynności nie tylko zostaje ono potwierdzone, ale też na przestrzeni czasu dodatkowo obniżone. Jeśli bowiem ktoś dyskontuje, czyli obniża wartość pozytywnych treści, które słyszy od innych na swój własny temat, to jednocześnie tworzy w ten sposób rzeczywistość, w której te treści będą się pojawiały coraz rzadziej, aż w końcu sam fakt ich rzadkiego pojawiania się będzie powodował, że niskie poczucie własnej wartości będzie się z biegiem czasu stawało jeszcze niższe. To proste – jeśli dyskontujesz, jeśli obniżasz czy też przeczysz pozytywnym informacjom na swój temat, to tworzysz świat, w którym ich więcej możesz już nie usłyszeć, a wówczas rzeczywiście będziesz musiał uznać, że na nie nie zasługujesz! Zatem w ten sposób sam sobie strzelasz w kolano i strzał ten będzie miał wpływ na wszystkie inne rzeczy powiązane z własnym poczuciem wartości, takie na przykład jak pewność siebie, potrzeba akceptacji i wiele innych. Zatem uważaj do kogo i w co strzelasz, bo możesz naprawdę najbardziej tym strzelaniem uszkodzić samego siebie.

Jak się zatem bronić przed tym autodestrukcyjnym mechanizmem? Pamiętasz te dwa napięcia, o których mówiłem wcześniej? Dla przypomnienia: jedno pochodziło z różnicy pomiędzy tym co myślisz na swój temat, a tym co słyszysz, a drugie z różnicy pomiędzy tym, co słyszysz, a tym co wyobrażasz sobie, że komplementujący w rzeczywistości na twój temat myśli. Otóż jedną z najskuteczniejszych metod poradzenia sobie z dyskontowaniem, jest uświadomienie sobie prostego faktu, że wyżej wspomniane napięcia powstały wyłącznie w tobie. Ci, którzy cię komplementują robią to z zupełnie innych powodów: jedni, bo rzeczywiście mają ci coś dobrego do powiedzenia, inni, bo chcą w ten manipulacyjny sposób coś od ciebie dostać, coś ugrać, coś uzyskać. Zakładanie, że wszyscy są nieuczciwi, więc trzeba zdyskontować wartość którą ci ofiarują jest takim samym błędem, jak zakładanie, że obracasz się wyłącznie w towarzystwie samych aniołów i wszystkie komplementy powinieneś łykać jak pelikan. Nie w tym rzecz. Czymś innym jest bowiem samo dyskontowanie komplementów, a czymś innych świadomość tego po co tak naprawdę je otrzymujesz i jaka jest motywacja komplementującego. Jeśli jest negatywna, to samo dyskontowanie i tak nie rozwiązuje sprawy, a jedynie odciąga twoją uwagę od właściwej oceny sytuacji, zaś jeśli jest pozytywna, to tym bardziej sam sobie szkodzisz. Warto o tym zawsze pamiętać. Pozdrawiam