Zaprogramowane moralne znieczulenie

Przypadek Oskara
17 października 2024

Transkrypcja tekstu:
Kiedy myślimy o rzeczach budzących w nas negatywne reakcje – jak na przykład doniesienia medialne o ludzkiej krzywdzie, niesprawiedliwości czy czyimś haniebnym zachowaniu – uznajemy, że raz wydana negatywna ocena takich treści nie ulega zmianie. No bo jeśli dla przykładu czytamy w mediach historię oszusta, który wyłudził od nieświadomych starszych osób ich oszczędności życia przekonując, że bez jego pomocy ich oszczędności są zagrożone, to raczej nie mamy wątpliwości, że to czyn obrzydliwy, a jego sprawcę powinna za coś tak okropnego spotkać sprawiedliwa i jednocześnie odstraszająca kara. Teraz oceńmy nasze oburzenie takim czynem i to jak silnie negatywne reakcje w nas budzi na skali od 0 do 10, gdzie zero oznaczałoby kompletną obojętność, a 10 maksymalną możliwą negatywną reakcję. Załóżmy – jedynie do celu naszego przykładu – że nasz wynik to 8, czyli wysoka nota na skali naszego emocjonalnego sprzeciwu. Mamy więc silną ósemkę i przekonanie, że raczej nic tej oceny nie może już zmienić. Niestety mylimy się i to bardzo. Wystarczy, że przeglądając internety przeczytamy informacje o kilku innych identycznych sprawach i sprawcach, a nasza ocena najprawdopodobniej zachwieje się w swoim nieporuszeniu i finalnie ta niby niewzruszona ósemka zacznie się zbliżać do siódemki, a potem być może ten proces pójdzie jeszcze dalej. Pojawia się efekt odczulenia na zło, rodzaj postępującego moralnego znieczulenia, w którego konsekwencji coś co zrazu wydawało nam się oburzające, naganne i ohydne, nie zbiera już aż tak drastycznych ocen. Oczywiście nie chodzi tutaj o to, że epatowani informacjami o tego typu przestępstwach zaczniemy w końcu uznawać, je za zachowania właściwe, ale jedynie o to, że nasza ewidentnie negatywna ocena tego typu zachowań wobec częstszej ekspozycji na informacje z nimi związane, najprawdopodobniej z czasem nieco złagodnieje.
Powyższe wydaje się nieprawdopodobne i nieuzasadnione, bo przecież jesteśmy przekonani, co do tego, że nasz kościec moralny jest niewzruszony. Jednak badania przeprowadzone w 2023 roku przez naukowców z Uniwersytetu Vanderbilta nie pozostawiają złudzeń – nasza moralność jest bardziej plastyczna niż sądzimy i im więcej na przykład codziennie przeglądamy nagłówków zawierających negatywne informacje tym szybciej się moralnie znieczulamy. W eksperymencie przeprowadzonym z udziałem 607 osób naukowcy przez 15 dni wysyłali na telefony komórkowe badanych spreparowane, fikcyjne wiadomości tekstowe z nagłówkami opisującymi wykroczenia korporacyjne. Na przykład takimi, które ujawniały, że dana firma kosmetyczna została przyłapana na krzywdzeniu zwierząt w swoich laboratoriach. Kiedy porównano wyniki etycznych ocen działań ujawnianych w wiadomościach tekstowych przed i po eksperymencie, okazało się, że po dwóch tygodniach spadały zarówno oceny moralne wydawane przez badanych, jak i ich wrażliwość. Mówiąc wprost – co badacze zawarli we wnioskach z badań – im więcej razy słyszymy o jakimś wykroczeniu, tym mniej nas to obchodzi i tym mniejsze wrażenie w nas wywołuje obniżając jednocześnie wysokość naszej pierwotnej negatywnej oceny danego wydarzenia. Naukowcy wiążą wielokrotne powtarzanie negatywnych informacji ze zmniejszeniem się gniewu wobec ich ekspozycji, a zmniejszenie się gniewu oznacza również wydawanie mniej surowych osądów moralnych. Przy okazji jednak pojawił się jeszcze jeden wniosek – bo jak pamiętamy te wysyłane badanym wiadomości były fałszywe – okazało się, że ich wielokrotna wysyłka, w więc powtarzająca się u badanych ekspozycja na nie spowodowała, że badani zaczęli w dużo większym stopniu uznawać je za prawdziwe niż miało to miejsce na początku badania. A to oznacza, że efekt wielokrotnego powtarzania w konsekwencji czego ludzie oceniają daną treść za mniej nieetyczną niż przy jednorazowej ekspozycji idzie w parze z efektem iluzorycznej prawdy, w którym powtarzanie fałszywej informacji prowadzi do jej uwiarygodnienia i sprawia, że ludzie zaczynają ją postrzegać jako prawdziwą. Naukowcy zwracają też uwagę na to, że celowo wykorzystali w badaniach przekaz bezpośredni na telefony komórkowe badanych ponieważ to smartfony najczęściej – tu zacytujemy raport z badań – przerywają nasze życie wiadomościami o wykroczeniach dokonywanych przez innych ludzi oraz innych negatywnych zjawiskach. Smartfony stały się dzisiaj podstawowym nośnikiem informacji, które są regularnie dostarczane odbiorcy i to nie raz dziennie, ale wiele razy przez cały dzień. Nasze kompulsywne sprawdzanie mediów społecznościowych sprawia zaś, że sami się niejako wystawiamy na ekspozycję takich treści, a co za tym idzie w efekcie tego mechanizmu zaczynamy oceniać konkretne wykroczenia za bardziej prawdziwe (nawet jeśli część ich opisu to wyssane z palca konfabulacje) oraz jako mniej złe. A stąd już tylko krok, by ludzie uznający dane wykroczenia za mniej złe, sami sobie dawali coraz większe przyzwolenie do ich popełniania.
Czy wyniki cytowanych badań oznaczają, że znaleźliśmy solidny fundament, na którym z roku na rok coraz to bardziej zakwita społeczna znieczulica, która pozwala przechodzić coraz obojętniej wobec ludzkiej krzywdy, niesprawiedliwości czy też stwarzać przestępcom i innym cwaniakom coraz większe możliwości operacyjne dzięki powstawaniu coraz bardziej przyjaznego i pobłażliwego środowiska do ich niecnych procederów? Możliwe że tak, skoro tak często uznajemy – co widać na przykład po internetowych komentarzach – że ci, którzy oddają się nieuczciwej, czy nielegalnej działaności stają się w swych poczynaniach coraz bardziej śmiali i bezczelni? Być może trudno nam będzie uwierzyć, że to my sami hodujemy ich bezczelność za każdym razem kiedy kompulsywnie przewijamy ekrany swoich smartfonów i czy nam się to podoba czy też nie w tym przewijaniu rejestrujemy nagłówki wiadomości sączące przekaz, zgodnie z którym jesteśmy dosłownie otoczeni złem. Przekaz ten zaś nie musi i zazwyczaj nie jest prawdziwy, bo często negatywne zabarwienie danej informacji jest do niej celowo dodawane żeby się lepiej klikała czy sprzedawała. Stąd często neutralne wydarzenia są pokazywane w świetle skandalu, poszukiwania szwindlu czy niecnych zamiarów. Nawet w plotkarskich serwisach trudno już znaleźć samą informację, że znana pani celebrytka A rozstała się ze znanym panem celebrytą B. Teraz czytamy jeszcze wymiennie, że się rozstali, bo to zła kobieta była, albo że on to łotr szubrawcem podszyty. Bo takie info sprzeda się lepiej niż obiektywne. A to że ma mało wspólnego z prawdą nie ma znaczenia, bo wystarczy je powtórzyć, by zaczęło się jawić jako bardziej prawdziwe. Tutaj oczywiście przychodzi na myśl słynna wypowiedź ministra propagandy Trzeciej Rzeszy o kłamstwie powtarzanym tysiąc razy, które w ten sposób staje się prawdą. Problem w tym, że te prorocze słowa już dawno straciły swoją aktualność. Kłamstwo staje się prawdą dużo szybciej i nie wymaga tysiąca powtórzeń. Jak potwierdzili w 2021 roku naukowcy z Wydziałów psychologii Uniwersytetów San Francisko oraz Georgia efekt uznawania za prawdziwe pojawia się już nawet po drugim powtórzeniu, co oznacza, że proces uznawania fake’u za prawdę przybiera kształt logarytmiczny. Najszybciej rośnie zaraz po drugim powtórzeniu, a później już tylko umacnia przekonanie co do prawdziwości przekazu. Zdaje się, że manipulacja tym, w jaki sposób postrzegamy świat i to co się w nim dzieje jeszcze nigdy nie była tak łatwa do osiągnięcia, Wystarczy dać nam smartfon i wykorzystać to, że gapimy się w niego jak zaczarowani wielokrotnie każdego dnia. W efekcie tego będziemy skłonni uwierzyć w rzeczy wyssane z palca, najbardziej się zaintrygujemy informacjami o negatywnym markerze przekazu i z każdym powtórzeniem danej informacji będziemy coraz bardziej skłonni do obniżenia naszych ocen uznając, że to co odebraliśmy za absolutne zło na samym początku z biegiem czasu zacznie się nam wydawać coraz mniej złe. Zmniejszy się więc nie tylko sama wrażliwość na zło, które przestanie nami tak potrząsać jak powinno, ale zaczniemy dużo łagodniej je oceniać.
Ostatnio miałem okazję rozmawiać właśnie o tym z pewnym dziennikarzem, który przyznał, że chyba jest już uzależniony od smartfona, poprzez który sprawdza wszelkie newsy z okolicy i świata i to wielokrotnie w ciągu dnia począwszy od samego poranka. „A pan – zapytał mnie dziennikarz – jak zaczyna dzień”. „Od szklanki wody” – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. „Ale przed sprawdzeniem newsów – dopytywał dziennikarz – czy po?”. Zamiast.
Pozdrawiam