Transkrypcja tekstu:
Z badań Carol Dweck wiemy, że na planie naszego życia zmieniają się nasze cechy charakteru. Idąc zaś tropem psychologii zdrowego rozsądku Fritza Heidera, moglibyśmy powiedzieć, że zjawisko zmiany charakteru nie jest niczym szczególnym wobec tego, że przecież im jesteśmy starsi tym zdobywamy więcej doświadczeń, wiedzy i umiejętności – czyli coraz lepiej wiemy co robić, a czego nie robić – więc w efekcie tego po prostu się rozwijamy, a wraz z tym rozwojem charakter powinien nam się raczej kształtować, ulepszać porzucając cechy negatywne i zdobywając z biegiem czasu te coraz bardziej pozytywne. Jednak wystarczy się rozejrzeć wokół po naszej uroczej bieżącej zbiorowości ludzkiej, by się zorientować, że i owszem ludzie się zmieniają, ale te zmiany nie zawsze idą w dobrym kierunku. Bo są przecież i tacy, u których charakter wydaje się zmieniać na gorsze. Są tacy o których do pewnego czasu mówimy „o popatrz na Heńka co to za dobry człowiek” a od pewnego czasu zaczynamy już mówić „ta wredna menda Heniek”, co zdaje się dosyć dosadnie obrazować, że zaobserwowana zmiana cech charakteru Heńka raczej nie poszła w dobrym kierunku. W firmie dawna stażystka Hela, którą pamiętasz jako anioła spod znaku „do rany przyłóż” obecnie złowieszczo popyla po „openoffisie” szukając ofiar, którym można by pojechać po premii i która w kuluarach nazywana jest „Krwawą Helgą”, a jej karykatury zalewają firmowy intranet. Oglądasz dawny album ze szkolnymi zdjęciami a tam Edzio, szkolna fajtłapa i zgrywus z którym można było konie kraść, który po latach zostaje wielmożnym panem prezesem Edwardem Plugawym, który skutecznie eliminuje z otoczenia wszystkich choć o drobinę mądrzejszych od niego nie biorąc jeńców. W końcu przejeżdżając obok postanawiasz odwiedzić swoją starą szkołę i rozglądasz się za swoją ulubioną nauczycielką, w której się przez lata podkochiwałeś i kiedy pytasz obecnych uczniów co u niej słychać, dowiadujesz się, że właśnie zapytałeś o największy postrach szkoły, megierę i furię, która toczy krew licealistów i startuje w zawodach żonglowania piłami łańcuchowymi. Dobra, starczy tych przykładów, których każdy z nas znalazłby ich pewnie całkiem sporo. Dlaczego zatem u jednych i owszem charakter z biegiem kat się krystalizuje w dobrą stronę i z mniej fajnych stają się naprawdę fajni, a u innych ten proces przebiega dokładnie w przeciwnym kierunku? Wciąż w tym temacie nie znajdziemy stuprocentowo celnych, jak i przebadanych wyjaśnień, więc póki co musimy się wesprzeć jedynie teoretyzowaniem i sami ocenić, czy nam się to odpowiednio klei czy też nie. Jedną z takich teorii znajdziemy w książce emerytowanego pułkownika armii amerykańskiej psychologa Jacka Beacha. To twórca Wydziału Nauk Behawioralnych i Przywództwa w Akademii Wojskowej w West Point. I późniejszy konsultant przywództwa w IBM, który swoje doświadczenia z Wietnamu opisał w bestsellerowej książce: „Przywództwo w lusterku wstecznym” z 2012 r. Dr Beach zawarł tam teorię, zgodnie z którą wyznaczył pięć fundamentalnych czynników mających jego zdaniem największy wpływ na ewentualne pogorszenie charakteru danej osoby na przestrzeni lat jej aktywności. Przyjrzyjmy się im po kolei, bo wydają się całkiem sprawnie odpowiadać na pytanie od czego może zależeć to, czy z biegiem naszego życia nasz charakter może się pogorszyć przenosząc nas z jasnej, na ciemną stronę mocy. Pierwszy czynnik Beach nazwał niezrównoważonym życiem, w którym dominuje skupienie na pracy, karierze czy osiąganiu celów kosztem innych obszarów życia – na przykład budowania zdrowych relacji, osiągania harmonii czy zbalansowanego rozwoju. W efekcie czego rośnie izolacja społeczna, bo praca i zdobywanie dóbr wygrywają z tworzeniem społecznych więzi, przez co dana osoba traci dawnych znajomych i przyjaciół a ci ludzie, którzy pojawiają się w jej kręgu zazwyczaj również są skupieni na karierze i parciu do wyznaczonych celów co powoduje, że te nowe relacje są raczej płytkie, nietrwałe i oparte bardziej na rywalizacji niż zaufaniu. Na drugim miejscu Beach wymienia trend, w którym z biegiem czasu pojawia się coraz to większa koncentracja na zadowalaniu samego siebie kosztem rozmywania granicy pomiędzy dobrem i złem. To sytuacja w której podążanie za zaspokojeniem zarówno swoich potrzeb, jak i zapewnieniem przyjemności egzystencji stawiane jest z czasem wyżej od potrzeby rozróżnienia dobra i zła, na przykład w sensie zdobywania korzyści własnych kosztem straty innych. Wówczas z każdym kolejnym rokiem wrażliwość na ten aspekt wydaje mocniej zacierać, aż w końcu dochodzi do sytuacji, w której ewentualna strata czy krzywda innych nie są w ogóle brane pod uwagę. W ten sposób hodowane są bezduszność i obojętność i przestaje mieć znaczenie czy gromadzone dobra zdobywane są w niesprawiedliwy dla innych sposób. Granica pomiędzy dobrem a złem zostaje zatarta przez granicę pomiędzy mniejszym i większym zyskiem oczywiście na korzyść poszukiwania tego drugiego. Trzecie miejsce na liście czynników dr Beacha zajmuje konstruowanie uprzywilejowanego dostępu do zasobów i informacji. Kwestia, która pozwala posiadać większą wiedzę od innych czy też władzę nad innymi, które można wykorzystać do swoich celów, by tych innych przy tym korzystaniu pominąć lub wyprzedzić. Im zaś większy i szybszy dostęp do określonych zasobów czy informacji, tym z biegiem czasu coraz większy rozwój koncepcji korzystania z okazji przed innymi wbrew ich interesowi, a ku interesowi wyłącznie własnemu, w czego konsekwencji często powstaje czwarty czynnik czyli przerost ego połączony ze zwiększonym poczuciem uprawnień. To przekonanie bycia lepszym od innych, wraz z którym utrwala się koncepcja „mi się należy więcej”, czy „mi wolno więcej”. I nie chodzi tutaj wyłącznie o dostęp do dóbr materialnych ale również o domaganie się przywilejów, a czasem też poklasku i podziwu. A stąd już blisko do koncepcji: „jestem od was mądrzejszy i lepszy, więc to ja rządzę wami, a nie wy mną”. Ostatni, piąty czynnik jest naturalną konsekwencją czwartego i wiąże się z fałszywym poczuciem władzy oraz równie fałszywym rozumieniem dyskrecji. Ten pierwszy element polega na uzurpowaniu sobie prawa do posiadania władzy w każdej sytuacji i niezależnie od okoliczności jako czegoś naturalnego, co nie podlega ani dyskusji ani zwrotowi. Kiedy zaś taka osoba ma już władzę, to oczywiście pozwala sobie na jej maksymalne wykorzystywanie nie bacząc ani na reguły i zasady czy też na konsekwencje. Jeśli jednak tę władzę utraci, to stanie pierwsza w szeregu protestujących przeciwko łamaniu zasad i reguł tego, który tę władzę obecnie przejął. Bo fałszywe poczucie władzy wg dr Beacha oznacza przykładanie innej do niej miary kiedy się ją dzierży samemu i zupełnie innej, kiedy się takiej władzy podlega. Drugi element piątego czynnika mówi o fałszywej dyskrecji i wskazuje, że tak jak wcześniej do władzy tak również do dyskrecji przykłada się inną miarę. A to oznacza, że wrażliwymi informacjami na temat innych szasta się na lewo i prawo nie uznając za zasadne, by miały być objęte jakąkolwiek dyskrecją i jednocześnie, kiedy te wrażliwe informacje mają dotyczyć samego zainteresowanego to się ich chroni jak największej świętości grożąc ukamieniowaniem wszystkim tym, którzy mogliby tak rozumianej dyskrecji nie dochować.
Mamy zatem pięć czynników, które wg byłego wojskowego z WestPoint i psychologa w jednym stanowią fundament do zmiany cech charakteru na gorsze. I w tym miejscu oczywiście spodziewamy się głosów zgłaszających swoje wątpliwości. Bo przecież dr Beach ustalił te czynniki na podstawie swoich doświadczeń w armii, z wojskowymi i to nie tylko w koszarach w czasie pokoju, ale również na froncie – bo przecież ma za sobą służbę w Wietnamie. A wojsko to dosyć specyficzne środowisko, a do tego, kiedy to wojsko wysłać na front to już w ogóle mogą się w wojskowych głowach odpalać niepojęte rzeczy. Ale kiedy przyjrzymy się tym pięciu czynnikom bliżej, to czy aby na pewno możemy je przypisać wyłącznie środowisku wojskowemu? Czy aby na pewno nie widzimy tam wzorców zachowań ludzi, których kojarzymy z naszych prywatnych znajomości, ze środowisk korporacyjno biznesowych a nawet z pierwszych stron gazet?
Czy jednak badania i tezy dr Beacha oznaczają, że kiedy w życiu danej jednostki przydarzy się któryś z wymienionych czynników, to taka osoba jest z góry skazana na charakterologiczną porażkę i na to, by krąg jej znajomych w końcu odnotował jej podróż z dobra ku złu? I tutaj warto oddać głos innemu badaczowi. To profesor psychologii Michael Matthews, autor ponad 250 opracowań naukowych i kilkunastu książek, który przekonuje, by spojrzeć na czynniki dr Beacha jak na pułapki, a nie rzeczy, przed którymi nie da się uchronić. Przekonuje on że niezależnie od środowiska, w którym jesteśmy życiowo zanurzeni oraz od tego, jak silne mamy parcie na realizację celów zawodowych czy zdobywanie dóbr możemy nie dać się zwieść tym podstępnym pokusom i nie pozwolić na to, by nasz charakter zawiódł finalnie nasze otoczenie oraz nas samych. Bo to wyłącznie od nas zależy, czy startując z pozycji słodka Helcia wylądujemy na pozycji Krwawa Helga, lub startując z pozycji rozkoszny Edzio wylądujemy zapisując się na kartach historii jako Edward Plugawy. Powodzenia zatem i pozdrawiam!