Transkrypcja tekstu:
Mniej więcej rok temu opublikowałem odcinek 270, w którego tytule pojawił się akronim FOMO mający swe źródło w koncepcji opublikowanej przed ośmiu laty w artykule Patricka James McGinnisa z Harvard Business School. Chodziło o dostrzeżone przez McGinnisa zjawiska lęku przed utratą, jednak nie tyle samego lęku przed utratą tego co się posiada, ale raczej tego, że inni mogą mieć jakieś satysfakcjonujące doświadczenia, podczas których jest się nieobecnym. Zilustrowałem wówczas to zjawisko przykładem Kazika, który spróbujmy ponownie przywołać: oto Kazik zauważa w mediach społecznościowych posty znajomych podekscytowanych udziałem we wspólnej imprezie, co jest dla Kazika również sugestią tego, że w zapowiadanym wydarzeniu wezmą udział wszyscy ci, którzy się towarzysko liczą. Ba…., Kazik jest przekonany, że będzie to jedna z tych imprez, po której na profilach społecznościowych jego znajomych pojawią się dziesiątki zdjęć dokumentujących, jak zarąbiście tam było. Problem w tym, że Kazika nie zaproszono i nie specjalnie mu wypada się tam wkręcać, a przecież aż go nosi, bo z pewnością kiedy tam nie pójdzie, to w jego towarzyskim życiu utraci coś ważnego. Z każdym więc kolejnym publikowanym postem, który gloryfikuje udział w tym wydarzeniu, Kazik zacznie odczuwać coraz silniejsze uczucie niepokoju, w końcu przeradzające się w dosyć destrukcyjny lęk. Tak m. in. działa FOMO, czyli właśnie strach przed utratą, który to mechanizm od pewnego czasu jest coraz częściej obserwowany nie tylko wśród młodych ludzi. Potwierdziły to też badania przeprowadzone w 2021 roku przez naukowców z Uniwersytetu Florenckiego, w których wykazano, że zjawisko to jest ściśle związane z częstotliwością korzystania z mediów społecznościowych, zaś najbardziej podatne na ten rodzaj lęku są osoby niespokojne i neurotyczne, zmagające się z lękiem przed negatywną oceną oraz takie, które wykazują tendencje do popadania w przygnębienie.
Teraz na chwilę zatrzymajmy pochylanie się nad FOMO i powróciwszy pamięcią do wczesno szkolnej edukacji przypomnijmy sobie epoki literackie, bo w ten sposób będzie nam najłatwiej złapać to, co jest m. in. przedmiotem zainteresowań socjologii wiedzy. Otóż zwróćmy uwagę, że epoki literackie zmieniały się w dość specyficzny sposób – tak jakby tymi zmianami zarządzało jakieś magiczne wahadło. Kiedy wahadło jest w górnym wychyleniu po jednej stronie mamy średniowiecze, z dość zamkniętym światopoglądem utytłanym w dogmatyczne prawdy wyższe. Jednak wahadło w końcu zaczyna swój ruch w drugą stronę, by w końcu pojawić się w kolejnym maksimum swojego wychylenia przynosząc pełny rozkwit renesansu, ze swoim humanizme i powrotem do idei antycznych. Następnie wahadło znowu rusza w drugą stronę, by mógł pojawić się barok, ze swoim mistycyzmem, a potem znowu z powrotem by pojawiło się oświecenie i racjonalizm. Ten mechanizm pokazuje, że żaden ekstremizm nie jest wieczny i jak uczymy się z prawa rytmu, które opisałem w Księdze ukrytych praw, każdy wychył wahadła w jedną stronę w końcu zostanie zrównoważony wychyłem w drugą. Czy to prawo może mieć zastosowanie do omówionego wcześniej mechanizmu FOMO? Czy zatem lęk przed przegapieniem to jedynie jedna strona wychyłu wahadła i w końcu możemy się spodziewać pojawienia się czegoś odwrotnego? Spróbujmy to pokazać na przykładzie zderzywszy wspomnianego wcześniej Kazika z – mam nadzieję naszym ulubionym Stefanem. „To na pewno będzie super impreza, na której będą wszyscy fajni ludzie, a jak mnie tam nie będzie, to o fajności będę mógł sobie pomarzyć przeglądając ich foty na insta” – wzdycha Kazik siedząc w knajpce na przeciwko Stefana. „Jakaś impra się szykuje?” – pyta Stefan raczej z grzeczności, niż zainteresowania. „No nie ściemniaj, że nie wiesz, bo przecież ja z kolei wiem – ekscytuje się Kazik – że cię zaprosili”. „Nic mi nie jest wiadomo w tym względzie” – odpowiada Stefan. „No weź telefon i sprawdź – Kazik nie daje spokoju – to Anka organizuje. Na pewno ci napisała priva.” Stefan bierze do ręki telefon, bo widzi, że Kazik się raczej nie odczepi i sprawdza wiadomości. „O widzisz – Kazik wyrywa Stefanowi telefon – jest. To Anka napisała. Mogę przeczytać?” „A czytaj se” – wzdycha zrezygnowany Stefan chcąc mieć już ten incydent za sobą. Kazik czyta wiec wiadomość: „Stefanku, błagam musisz tam być. Będzie super. Trzy serduszka. Słodziaku przyjdźcie z Grażynką. Pięć serduszek i aniołek. Kocham was. Znowu trzy serduszka. Buziaki. I na koniec balonik”. Kazik kończy czytać wiadomość i podsuwa Stefanowi telefon – no weź sam zobacz!” „Daj spokój gościu – odpowiada Stefan – przecież tego nie da się potem odzobaczyć!” „Czy to znaczy – kipi ze zdziwienia Kazik – że się tam nie wybierasz?” „Nie, nie wybieram się, i odczuwam olbrzymią radość na myśl o tym, że ta wspaniała impreza mnie ominie” – opowiada Stefan nawet nie zaglądając do telefonu.
19 lipca 2012 roku, czyli w osiem lat po sformułowaniu terminu FOMO przez Ginnisa, amerykański bloger i przedsiębiorca Anil Dash na swoim blogu umieścił tekst, w którym napisał: „czasem nie idziesz na to niesamowite wydarzenie, ponieważ po prostu zostajesz w domu i poczytasz książkę zdając sobie sprawę że przegapiłeś moment. I to jest radość z przegapienia.” I te właśnie słowa oraz oczywiście koncepcja Dasha zaczęły robić coraz większą karierę wpisując się w szerszą filozofię życia, którą określa się terminem slow life. W 2023 roku ujrzały światło dzienne wyniki badań naukowców z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Waszyngtońskiego, w których ustalono, że wprawdzie efekt JOMO jest wciąż rzadkością – a badano ludzi w wieku od 18 do 59 lat, ale kiedy już się pojawia to jego pojawienie się wiąże się z wysokimi ocenami satysfakcji z życia oraz osiąganiem stanu pozytywnego postrzegania siebie. Jednak zjawisko JOMO w ciągu ostatniej dekady znacznie rozszerzyło swój operacyjny zasięg. Dzisiaj już nie oznacza wyłącznie rezygnacji z uczestnictwa w popularnych, czy reklamowanych w mediach społecznościowych towarzyskich wydarzeniach ale w ogóle rezygnacji z używania mediów społecznościowych, scrolowania ekranów telefonów oraz ich wyłączania, by celowo być poza zasięgiem informacyjnym i komunikacyjnym. Autorzy raportu opublikowanego w 2019 przez serwis Wattpad wnioskują że efekt JOMO jest coraz bardziej powszechny w tzw pokoleniu Z, czyli ludziach, którzy zupełnie niedawno pojawili się na rynku pracy. To właśnie za pomocą JOMO wielu z nich reguluje właściwe proporcje pomiędzy zaangażowaniem społecznym, a czasem dla siebie. I właśnie ten rodzaj regulacji staje się u nich mechanizmem obronnym przed natłokiem informacyjnych bodźców zewnętrznego świata. I nawet nie chodzi oto, by się izolować od wszystkich wydarzeń czy całego społecznościowego świata ale o to, by pozostawić sobie uczestnictwo w tym, co nas uszczęśliwia i jednocześnie zrezygnować z tego, co nas przede wszystkim stresuje. Uznaje się dzisiaj, że radość z przegapiania może mieć dużo więcej do zaoferowania niż by się mogło wydawać. Pozwala odpocząć i naładować społeczne baterie, nabrać dystansu do codziennego biegu spraw i własnego życia. Umożliwia zablokowanie dystraktorów, które odwodzą nas od naszych głównych zamierzeń i dążeń. Sprawia, że w naszej codziennej aktywności pojawia się więcej czasu, bo nie jest on tracony na bezproduktywne śledzenie tego co robią, czy co komunikują inni. Pozwala się wyciszyć, skoncentrować na sobie i odzyskać utraconą w zgiełku rzeczywistości energię. I generalnie czyni nas szczęśliwszymi ludźmi. Jest tylko jeden problem – JOMO to zgodnie z prawem rytmu przeciwieństwo FOMO, co oznacza, że jest to zjawisko, w którym upatruje się zastąpienia wciąż toczącego ogrom ludzi strachu przed przegapieniem. Problem jednak w tym, że FOMO wcale tak łatwo nie chce odpuścić. W badaniach nad korzystaniem z mediów społecznościowych, smartfonów czy innych pożeraczy czasu wykryto, że wciąż większość badanych odczuwa niepokój, kiedy wymusi się na nich wyłączenie smartfona czy kiedy celowo odetnie się im dostęp do sieci. A to oznacza, że FOMO zaciekle walczy o to by nie stracić swojej pozycji i to nie tylko wśród młodych ludzi, ale i całej populacji. Oczywiście większość z ludzi nie chce się przyznać ani przed światem ani też przed samymi sobą, jak bardzo smartfon i obsługiwane przezeń media społecznościowe organizują im czas i życie. Więc kiedy pojawia się temat radości z przegapiania większość ludzi chętnie deklaruje, że od dawna to robią. Jednak rzeczywistość jest zgoła inna – JOMO to wciąż malutka wysepka na oceanie FOMO. Ale za to spokojna, zdrowa i pełna bujnej zieloności. Wspaniałe miejsce do rekonwalescencji naszej psychiki i jeśli nawet miała by się pojawić w naszym życiu tylko z powodu mody, nowego trendu czy innego temporalnego zachłyśnięcia to warto ją propagować, by stała się coraz częstszym nawykiem w naszej aktywności. Bo akurat nie każda moda jest mało warta. Moda na JOMO jest tego najlepszym przykładem. By z niej skorzystać wystarczy chociaż na krótko wyłączyć telefon, choć raz przegapić to się nam wciska jako „niedoprzegapienia”, choć na kilka godzin odciąć się od napływających ze świata bodźców. I poczuć radość zanurzenia się w chwili dnia, który w naszym życiu już się przecież nie powtórzy.
Pozdrawiam