Niewidzialna armia

Zgorzkniałość
25 listopada 2022
Efekt jo-jo w relacjach
9 grudnia 2022

Transkrypcja tekstu:

„Jak ja mogłam tego wcześniej nie widzieć – mówi Zosia na psychoterapeutycznej kozetce – czemu wcześniej się nie zorientowałam, że mam do czynienia z manipulantem?”. „Okazała się taką manipulantką, że Makiaweli mógłby się u niej szkolić – mówi Rysiek do kumpla przy kuflu piwa – gdzie ja miałem wcześniej oczy, że się nie zorientowałem?” Ten schemat pojawia się dosyć często – dopiero po zakończeniu konkretnej relacji – niekoniecznie romantycznej, ale też na przykład zawodowej, czy towarzyskiej, ludzie się orientują, że była to relacja z osobą, która do osiągnięcia swoich celów nie cofała się przed manipulacją. A tego typu odkrycie zawsze bywa bolesne, bo orientujemy się, jak naiwni byliśmy w wielu sytuacjach, jak zostaliśmy wykorzystani kiedy z sercem na dłoni bez mrugnięcia okiem wierzyliśmy we wszystko co nam się mówi i jak ktoś na tym perfidnie korzystał. W efekcie czujemy się jak koń po westernie – nie dość że wycieńczeni fizycznie i energetycznie oraz dodatkowo bez rekompensującego krzywdę honorarium. Wtedy też pojawiają się dwa pytania – pierwsze dotyczy przeszłości i brzmi „jak mogłem tego nie zauważyć?” a drugie osadzone jest w przyszłości i brzmi: „jak mogę się nie dać manipulować na przyszłość?”. Odpowiedź na drugie pytanie niestety zależy od tego w jaki sposób udzielimy odpowiedzi na pytanie pierwsze, a dokładnie mówiąc, czy z zaistniałej sytuacji wydało się nam wyciągnąć odpowiednią lekcję na przyszłość. Jednak o ile jesteśmy w stanie przypomnieć sobie ewidentne oznaki prób manipulacji mających miejsce w już zakończonej relacji, o tyle wciąż mogą nam umykać te oznaki, które są na tyle wydawało by się niewinne, że w naturalny sposób umykają naszej uwadze. A do tego dochodzi jeszcze jeden efekt: otóż z manipulacją, jest jak z zachowaniami psychopatycznymi – dużo łatwiej jest nam je dostrzec, nawet kiedy nie są zbyt okazałe u innych, ale już dużo trudniej u samych siebie. Bo niestety – my też czasem stosujemy manipulacyjne strategie i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dzisiaj spróbujemy się przyjrzeć jednej z nich – nie tylko po to, by po jej odkryciu móc się zorientować czy mamy do czynienia z osobą wykazująca tendencję do stosowania manipulacji ale też, by wykluczyć stosowanie tej strategii przez samych siebie, o ile to my nie chcemy zostać rozpoznani jako manipulatorzy. Ta wydawało by się niewinna strategia pojawia się w naszych rozmowach częściej niż sądzimy, a już w komunikacji u progu konfliktu potrafi jej być naprawdę sporo. Żeby ją pokazać posłużmy się przykładem. Oto mamy dwóch dowódców wrogich armii szykujących się do potyczki swoich wojsk. Stoją na wzgórzu i przez lornetkę oglądają dwie stojące na przeciwko siebie dywizje szykujące się do zwarcia. Jeden z dowódców mówi do drugiego: „Wiesz, mamy wyrównane siły. Twoja dywizja jest tak samo liczna i uzbrojona jak moja. Może więc uznamy, że każdy z nas w tym konflikcie ma rację i po prostu zabierzemy sobie te swoje racje ze sobą, oszczędziwszy tym samym życia naszym żołnierzom. Bo przecież twoi żołnierze podzielają twoje poglądy, a moi moje. Nikt nie ma przewagi, więc i tak nie dojdziemy do tego, kto ma bardziej rację. Więc po co się tłuc?” Na to drugi dowódca odpowiada: „Widzisz to wzgórze po lewej. Tam za wzgórzem mam jeszcze trzy dywizje, których żołnierze podzielają moje poglądy. Więc racja jest po mojej stronie, bo mam za sobą większość opinii. Poddaj się, bo to za mną stoi silniejsza armia”. Wzrok pierwszego dowódcy niestety nie sięga za wzgórze, więc nie jest w stanie zweryfikować, czy rzeczywiście skrywają się tam dodatkowe siły wroga czy to tylko ściema. Tym samym od tego momentu potyczki rozejm staje się już o wiele trudniejszy, a często po prostu niemożliwy. Powyższa strategia nazywa się „niewidzialna armia” i by zobaczyć jak działa już bez militarnych metafor przełóżmy ją na naszą relacyjną codzienność.
Oto Joanna szefowa działu mówi do podwładnego Zdziśka: „Wiem, że to nie należy do twoich obowiązków, ale musisz zostać dzisiaj dłużej i dokończyć za mnie ten raport, bo ja mam dzisiaj inne ważne sprawy”. „Ale naprawdę dzisiaj nie mogę – odpowiada Zdzisiek – ja też mam dzisiaj ważne sprawy, których nie mogę odwołać.” „Widzę, że jesteś trudny we współpracy – odpowiada nadąsana Joanna – i powiem ci że inni też to zauważyli. Zresztą byłam wielokrotnie uprzedzana, że jak przyjdzie co do czego to nie będzie można na ciebie liczyć”. Przykład numer dwa: Widziałem jak na niego patrzysz i jak się do niego uśmiechasz – mówi Maciek do swojej dziewczyny Agnieszki kiedy oboje wracają z przyjęcia – widać było, że ci się podoba i się do niego ślinisz”. „Co ty wygadujesz? – odpowiada Agnieszka – przecież starałam się być tylko uprzejma, by nie wypaść na mruka przy twoich znajomych i generalnie byłam życzliwie nastawiona i uśmiechnięta do wszystkich i to jednakowo”. ”Przestań kłamać – mówi wzburzony Maciek – myślisz że te twoje umizgi tylko ja zauważyłem? Wszyscy to widzieli”. Przykład numer trzy: „Jak ty wyglądasz? Nie potrafisz się porządnie ubrać?” – mówi Andrzej do Piotrka, kiedy wracają z biznesowego spotkania, na którym odmówiono im finansowania ich start-upu. „Ja nie wiem, wszyscy jakoś mogą dobrze wyglądać w garniturach, aż miło na nich spojrzeć, a jak się patrzy na ciebie, to się odechciewa. I nawet nic nie mów, przecież widziałem jak inni na ciebie patrzą i jaki niesmak budzisz. Nie raz słyszałem jak się zastanawiają, co mnie łączy w ogóle z kimś takim jak ty?” No dobrze – zdaje się że już wystarczy tych przykładów, byśmy mogli się zorientować na czym polega strategia manipulacyjna spod znaku niewidzialnej armii. To wprowadzenie do rozmowy bliżej nieokreślonych innych, którzy mają podzielać przekonanie osoby, która stosuje ten zabieg, przez co wzmacniać jej argumenty wytaczane przeciwko naszym. To odwołanie się do sprzymierzeńców, którzy swoją ilością mają nie pozostawiać wątpliwości co do tego, że racja jest po stronie osoby, za którą ci sprzymierzeńcy stoją i powodują, że tym samym posiadanie racji staje się niekwestionowane i niedyskutowalne. To manewr odwołujący się do znanego w psychologi społecznej oraz socjologii tzw. społecznego dowodu słuszności, który na arenie nauk społecznych pojawił się za sprawą eksperymentu turecko amerykańskiego badacza Muzafera Sherifa z 1935 roku. W tym eksperymencie ludzie uznawali, że nieruchoma plamka światła porusza się jeśli jej ruch był potwierdzany przez innych uczestników eksperymentu. Później, już w 1984 r., efekt wzmocnienia naszej oceny sytuacji na podstawie informacji o reakcjach innych został wskazany jako jedna z sześciu głównych strategii perswazyjnych w książce Roberta Cialdiniego o wywieraniu wpływu, która do dzisiaj w psychologi społecznej jest jedną z podstawowych lektur. Jednak w przypadku strategii o nazwie „niewidzialna armia” mamy tutaj i owszem odwołanie do społecznego dowodu słuszności, tyle, że w jego wyłącznie domniemanej wersji, która jest tak skonstruowana, by nie dało się jej udowodnić. Bo zwróćmy uwagę, że ludzie stosujący niewidzialną armię nigdy nie odnoszą się do konkretnych przykładów opinii, czy postaw innych ludzi, a jedynie do ich ogólnego, niedoprecyzowanego a więc rozmytego wzorca. Ci inni w „niewidzialnej armii” nigdy nie są wskazywani z imienia i nazwiska. To zawsze jacyś nie do końca wiadomo jacy inni i stąd właśnie nazwa „niewidzialni”. A im bardziej ci inni są niewidzialni, tym bardziej manipulacyjne cechy ma ta właśnie strategia. Co więcej, kiedy byśmy próbowali zapytać a jakich konkretnie innych chodzi, czyli wydobyć ich z otchłani niewidzialności na światło dzienne to zawsze w odpowiedzi usłyszymy jakiś wykręt, który ma nas zniechęcić do takiego dociekania. Tutaj istnieje kilka wzorów na przykład „no tak z głowy, to ci teraz nie powiem”, ale chyba najsmaczniejszy jest ten, który z lubością stosowany jest w polityce, kiedy słyszymy formułę „o tych nazwiskach, to akurat nie chciałbym tu teraz mówić” albo „tych, o których mowa to nie chciałbym tu teraz wymieniać”. A smaczny jest dlatego, że ilekroć słyszymy takie słowa możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że ci „inni”, na których się właśnie pan polityk powołuje po prostu nie istnieją.
Dr Gail Golden specjalizująca się w psychologii biznesu przekonuje, że „niewidzialna armia” jako strategia manipulacyjna pojawia się wtedy, kiedy rozmówcy brakuje odpowiedniej pewności siebie, czy też sam nie jest pewien że sądy, które wygłasza są stuprocentowo prawdziwe. Jednak stosuje „niewidzialną armię” bo wówczas w rozmowie następuje trudny do pokonania zwrot akcji. Oto bowiem wymiana zdań pomiędzy dwiema osobami nagle zamienia się w potyczkę, w której jedna osoba już nie mierzy się z jednym przeciwnikiem, ale całą niewidzialną armią ludzi, która nagle stanęła a po jego stronie. Co więcej armii tej nie tylko nie da się zobaczyć, ale też nie da się zarówno udowodnić jej istnienia, jaki temu istnieniu zaprzeczyć, co ma za zadanie zbić przeciwnika z tropu i odebrać mu moc argumentów. I jak mówi dr Golden – nie da się obronić przed tłumem ludzi, których nie ma w pomieszczeniu, w którym toczy się dyskusja i których się w tej dyskusji używa. Są niepokonani nie dlatego, że mają rację, ale dlatego, że są chronieni przed wymianą argumentów poprzez własną nieobecność. A w takiej sytuacji nie da się toczyć uczciwej walki, bo przeciwnik nagle zdobywa wielokrotnie większe siły i tylko on wie czy są prawdziwe, a my nawet jak podejrzewamy ściemę to i tak nie jesteśmy jej w stanie udowodnić. W takich przypadkach zostajemy przyparci do muru i pozostawieni bez możliwości ruchu. Czyż to nie definicja sprytnej manipulacji?
Kiedy więc w rozmowie z jakąś osobą zostajesz postawiony czy postawiona na przeciw niewidzialnej armii to powinna w twojej głowie zapalić się czerwona ostrzegawcza lampka. Wskaźnik informujący, że osoba, z którą właśnie rozmawiasz wykazuje tendencje do stosowania technik manipulacyjnych. I mniejsze znaczenie ma to, czy robi to świadomie czy też nie. Bo to co naprawdę istotne, to to, że skoro sięga do manipulacyjnych kapiszonów, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedyś kapiszonowy pistolecik zamieni na potężne manipulacyjne działo, bo to wyłącznie kwestia skali. Kiedy zaś właśnie odkryłeś czy odkryłaś, że tobie też się zdarza stosować niewidzianą armię, to istnieje jedno skuteczne rozwiązanie tego problemu. Po prostu więcej tego nie rób.
Pozdrawiam