Kłamstwo, którego nie było

Motywacja. Co robimy nie tak?
Motywacja
13 sierpnia 2021
Pułapka oczekiwania
26 sierpnia 2021

Transkrypcja tekstu:

„Jeśli okłamujesz mnie nawet w najmniejszych drobiazgach, to jak mam ci zaufać i wierzyć, że nie okłamujesz mnie w sprawach istotnych?”. Czy powyższe zdanie wydaje się nam bliskie? Na przykład dlatego, że wypowiedzieliśmy je już kilkukrotnie do bliskiej nam osoby, kogoś z rodziny, współpracownika, czy dobrego znajomego? Albo – co również musimy wziąć pod uwagę – to my byliśmy osobą, do której wypowiedziano powyższą formułę. Jeśli tak, to spróbujmy sobie przypomnieć co się działo później? Jakie były konsekwencje tego, że taki komunikat pojawił się pomiędzy nami, a jakąś konkretną osobą, niezależnie od tego kto był jego nadawcą a kto odbiorcą? Otóż w większości przypadków ta relacja nie była już tak udana, jak do tego momentu. Nadwyrężone zaufanie w najlżejszym scenariuszu budzi ostrożność, czujność i niepewność, a w najcięższym zerwanie danej relacji: koniec przyjaźni, utratę pracy, czy rozpad rodzinnej bliskości. A teraz wyobraźmy sobie czysto hipotetyczną sytuację, w której to my jesteśmy oskarżycielem a oskarżonym o małe kłamstwo jest bliska nam osoba, co w konsekwencji prowadzi do zerwania naszej relacji, po czym po czasie, po którym nie da się już posklejać zerwanych połączeń, okazuje się, że nasze oskarżenie było błędne. Że się pomyliliśmy, a oskarżona o kłamstwo osoba wcale go nie popełniła. Kiedy sobie to uzmysłowimy, to pojawia się to okropne uczucie wyrządzenia komuś krzywdy i natychmiast tymi samymi drzwiami wchodzi poczucie winy i potężny kopniak żalu wymierzony w nasze własne cztery litery. I niestety – całkiem uzasadniony, słuszny i chciałoby się powiedzieć solidnie wypracowany. Albo rozważmy inny scenariusz, w którym ktoś bliski kłamie i jednocześnie jest przekonany że mówi prawdę? Nie dlatego że ją zmyślił i swoje zmyślenie wyparł z pamięci, by po jakimś czasie samemu uwierzyć w to co zmyślił – co jest domeną osobowości konfabulacyjnej. Ale dlatego, że jest przekonany, że nieprawdziwe zdarzenia i sytuacje naprawdę miały miejsce ?
Pokażmy to na przykładach. Oto sala sądowych rozpraw, na której oskarżony pytany jest przez sędziego o alibi, w trakcie popełnienia kradzieży, o której dokonanie oskarżony jest posądzany. Oskarżony mówi, że pamięta, że dokładnie o tej godzinie w tym dniu był w sąsiednim mieście, co łatwo sprawdzić, bo tankował paliwo do swojego samochodu na jednej ze stacji benzynowych. „Czy może pan wskazać – dopytuje sędzia – jaka to była stacja?” „Tak, to była stacja koncernu X na rogu ulic Y i Z”. Po tych słowach oskarżonego sędzie zleca sprawdzenie nagrań z monitoringu stacji koncernu X znajdujących się w mieście z zeznań oskarżonego. Niestety okazuje się, co wynika z nagrań z kamer wskazanej stacji o tej godzinie, oskarżony na tejże stacji się nie pojawił. Co więcej nie pojawił się również na żadnej innej stacji tej sieci o tej porze w tym mieście, co również przy okazji sprawdzono. Teraz oskarżycielski palec systemu sprawiedliwości zostaje wymierzony w oskarżonego z okrzykiem „kłamca”, a skoro mamy kłamcę, to przecież mamy rownież winnego.
Drugi przykład: „Gdzie byłaś w zeszły wtorek po południu?” pyta mąż żonę skręcony z zazdrości, o tego nowego asystenta w jej firmie, bo przecież gdyby był nią, to z pewnością by sam siebie z tym przystojniakiem zdradził. „W zeszły wtorek… hm…” tu żona zaczyna się zastanawiać i stara sobie przypomnieć ten dzień. „No, teraz obmyśla jak mnie oszukać – myśli z pełną nieskrywaną satysfakcją mąż – przyłapałem ją, jak by nie chciała niczego ukryć, to przecież by pamiętała, bo to zaledwie kilka dni temu.” „A… – przypomina sobie żona – byłam u Aśki”. „Ach tak – triumfuje mąż – to zadzwońmy do Aśki żeby sprawdzić”. Po czym chwyta za telefon i tu wybaczcie że posłużę się scenariuszem suchara z długą brodą: „Cześć Aśka – wykrzykuje mąż do słuchawki – czy w zeszły wtorek była u ciebie moja żona?” „Tak – bez wachania odpowiada Aśka – dzisiaj też jest, tylko nie mogę ci jej dać do telefonu, bo jest w łazience i myje głowę”. „Tyle mi wystarczy – mówi wściekły mąż odkładając słuchawkę – zawsze wiedziałem, że ty i ta twoja Aśka jesteście po jednych pieniądzach i zdradzacie swoich facetów na prawo i lewo”.
Obydwie powyższe historie – zgodnie z naszym pierwotnym założeniem – de facto kasują zaufanie do ich bohaterów. Bo przecież – na co wskazuje Simon Dennis, profesor psychologii Uniwersytetu w Melbourne – mamy wszyscy tendencję do osądzania osób podających dane sprzeczne z rzeczywistością o kłamstwo. A stąd już prosta droga do uznania, że takim osobom niepowinniśmy ufać. Jednak problem z fałszywymi zeznaniami lub wspomnieniami może leżeć w zupełnie czymś innym, czego w ogóle nie bierzemy pod uwagę, a mianowicie w specyficznej charakterystyce naszych zdolności zapamiętywania. I to właśnie naukowy zespół profesora Dennisa przeprowadził – jak utrzymują sami naukowcy – pierwsze w historii badania pokazujące ten fenomen. W badaniach tych monitorowano aktywność 51 ochotników przez pełne trzydzieści dni za pomocą zainstalowanej w ich smartfonach aplikacji, która rejestrowała dokładne dane z GPS oraz nagrywała dźwięki otoczenia w sekwencjach co dziesięć minut. Na koniec uczestników przebadano specjalnym testem pamięci, w którym mieli wskazać wybrany z sugerowanych czterech, konkretny znacznik z Google Maps, by wskazać gdzie znajdowali się w określonym dniu i określonej godzinie. Warto zaznaczyć, że to sami uczestnicy badania wybierali znacznik, a więc kierowali się najwyższym dostępnym poziomem pewności co do zapamiętania własnego miejsca pobytu. Okazało się, że aż w trzydziestu sześciu procentach przypadków uczestnicy badań wskazywali miejsca pobytu niezgodne ze wskazaniami GPS. Nie tylko mylili się co do konkretnych dni tygodnia czy godzin, ale ich pomyłki obejmowały również wskazywane przez nich miejsca, które były wyłącznie podobne do innych, dobrze przez nich znanych czy często odwiedzanych. Nieprawidłowe wskazania miejsc pobytu najczęściej przytrafiały się uczestnikom, którzy w ciągu badawczego miesiąca mieli podobne doświadczenia związane zarówno z lokalizacją, jak i wykonywaną czynnością. Na przykład kiedy kilkukrotnie tankowali paliwo na różnych stacjach benzynowych efekt fałszywej pamięci miejsca tankowania był wzmacniany poprzez pamięć wykonywania podobnej czynności. Co więcej, dzięki funkcji nagrywania odgłosów otoczenia naukowcy stwierdzili również, że wskazywanie nieprawdziwych faktów dotyczy nie tylko i wyłącznie samych miejsc pobytu, ale również wykonywanych czynności. I tutaj do testu sprawdzającego pamięć dodano faktor aktywności, dzięki któremu okazało się, że ludzie są wstanie nawet źle zapamiętać jakiej muzyki słuchali podczas spaceru oraz pomylić się co do konkretnych aktywności wykonywanych w danym miejscu i czasie. Wniosek z badań nie pozostawia złudzeń – w mniej więcej jednej trzeciej przypadków po upływie zaledwie kilku czy kilkunastu dni mylimy miejsca naszego pobytu, mylimy własne wzorce ruchowe oraz doznania sensoryczne, na przykład rejestracje dźwięków.
To póki co pierwsze badania, które wskazują na istnienie tego problemu, jednak nie udzielają one odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje. Może mieć na to wpływ zarówno charakterystyka funkcjonowania naszych ośrodków pamięci – zarówno długo, jak i krótkotrwałej, jak i poziom deficytów uważności, o których opowiadałem w mini-wykładzie poświęconym halucynacji odwrotnej. Jednak co najważniejsze – wynika z tych badań, że nam ludziom nie ma co wierzyć. Ba, nawet sami sobie nie mamy co ufać, bo jak się okazuje możemy się mylić będąc nawet święcie przekonani co do tego, że mamy rację. Te pomyłki – a przecież 36% to już poważny udział w całości obszarów pamięci – mają niestety wpływ na nasze życie. Nie tylko w ich efekcie możemy stać się ofiarami niesłusznych oskarżeń, ale też tracić zaufanie najbliższych nam osób, czy też reputację w szerszym tego słowa znaczeniu: w pracy, w środowisku czy wszędzie tam, gdzie stawia się znak równości pomiędzy prawidłową odpowiedzią na zadane pytanie czy też opinią, za jak wiarygodnych jesteśmy uważani. Czy powyższe oznacza, że odtąd mamy ufać bezgranicznie każdemu nawet jak podaje nieprawdziwe informacje? A może nie ufać nikomu i w nic, bo przecież nawet sam delikwent może nie wiedzieć że kłamie? Myślę że rozwiązanie, jak zawsze znajduje się po środku: jeśli już musimy kogoś oceniać to najlepiej robić to na podstawie jego czynów na nie wyłącznie słów, ale co najważniejsze – po prostu mniej ufajmy naszemu umysłowi, który potrafi płatać nie takie figle i zamieniać w rzeczywistość to co nigdy nią nie było. Najprostszą zaś drogą znacznie zmniejszającą efekt takiego umysłowego oszustwa zarówno w naszym przypadku, jak i przypadku innych ludzi jest po prostu uważność oznaczająca większą obecność w teraźniejszości i dużo mniejsze przywiązanie do projekcji przeszłości, jak i antycypacji przyszłości. Bo kiedy dochodzi do głosu wyłącznie umysł wędrujący po zakamarkach przeszłości i wyobrażeniach przyszłości to lepiej z góry nań brać odpowiednią poprawkę.
Pozdrawiam