Pożądanie: paradoks kontrastu

Niewidzialny żal
5 sierpnia 2021
Motywacja. Co robimy nie tak?
Motywacja
13 sierpnia 2021

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładu. Oto Stefan, obecnie przetrenowany singiel, dostrzega na Facebooku szwagra zdjęcie atrakcyjnej znajomej. ”Ała – wzdycha Stefan i dzwoni do szwagra by się dowiedzieć co to za anioł. „O stary – odpowiada szwagier – górna półka bracie. Aktywny tryb życia, zdrowe żywienie – normalnie wychuchane cudo. Zero plastiku – wszystko trening i markowe smarowidła.” „Ała – ponownie wzdycha Stefan i postanawia spróbować swych sił. Przywdziewa kolorowe rajty, pakuje do torby rakietę do squasha, wodę niegazowaną, żeby było światowo i jedzie na siłownię wskazaną przez szwagra by się przyczaić na cel swoich zalotów. I jest, przyszła, nawet nie zadzierała nosa kiedy zasugerował wspólną partyjkę squasha, gdyż jest tylko jeden tylko wolny kort i tak się składa że to akurat Stefanowy. Nazajutrz ciekawski szwagier mówi: „coś taki nie w sosie, wyglądasz, jakby cię ktoś obił”. „Bo wiesz – odpowiada Stefan – ona mnie zmiażdżyła na tym korcie, wdeptała w ziemię resztki mojej godności i jeszcze chciała iść potem popływać”. „Ała – tym razem westchnął współczująco szwagier”. Przykład drugi: oto Arek zobaczył na firmowej prezentacji koleżankę z innego działu, która opowiadała o francuskiej firmowej fuzji prezentując partnerom z Bordeaux nową produktową linię. „Jak ona wymawia to „Bon Jour” to można zwariować – zachwyca się Arek i po dokonaniu wywiadu i upewnieniu się, że pani od francuskiego jest singielką staje na głowę, żeby go przeniesiono do jej oddziału firmy. W końcu udaje mu się ją poznać, a nawet dołączyć do wspólnego zespołu, by już po pierwszym dniu prosić szefa o możliwość powrotu na stare śmieci. Czy to dlatego, że wymarzona partnerka Arka okazała się mniej atrakcyjna w rzeczywistości niż na ekranie w trakcie wideokonferencji. Nie, dlatego, że było dokładnie odwrotnie – okazało się, że zna jeszcze biegle inne języki, ma olbrzymią merytoryczną wiedzę i błyskotliwy intelekt, więc Arek w jej towarzystwie poczuł się po prostu gorzej.
Ciekawy fenomen, prawda? Wydaje się, że atrakcyjność potencjalnej partnerki jest największa wówczas, kiedy znajduje się ona w odpowiednio dużej odległości. Czyżby jednak, kiedy ta odległość zaczyna się zmniejszać, sama atrakcyjność zaczynała znikać. To co było na horyzoncie nęciło swoją cudownością, kiedy jednak horyzont zmienia się w krzesło obok, jednocześnie z tą zmianą znika cała cudowność. To klasyczny i dość charakterystyczny element damsko męskich interakcji – zwany czasem „straszącą panią prezes”, w którym kobieta o wyższym statusie od mężczyzny staje się dla niego bardzo atrakcyjna i pociągająca ale tylko i wyłącznie do momentu, do którego nie jest zmuszony się z jej wyższym statusem osobiście skonfrontować. I co najciekawsze termin ”wyższy status” nie dotyczy tutaj tylko i wyłącznie stanu posiadania czy pozycji społecznej. Jest reprezentowany w każdym obszarze – atrakcyjności fizycznej rozumianej nie tylko jako ocenę piękna, ale również kondycji, sylwetki, czy poziomu wytrenowania. Jest też obecny w kontekście wiedzy i umiejętności, wszędzie tam gdzie zasoby są oceniane wyżej od tych, którymi dysponuje oceniający. I w końcu jest również obecny w kontekstach sprawności intelektualnej. We wszystkich tych obszarach wyższa pozycja zajmowana przez kobietę czyni ją bardziej atrakcyjną dla mężczyzny, który dokonuje porównania tak reprezentowanego statusu pomiędzy podmiotem oceny a samym sobą. Pod warunkiem jednak, że oceniany i porównywany w ten sposób podmiot znajduje się w dużej odległości. Ta niezwykła męska przypadłość stała się przedmiotem badań, którym wynikom warto się przyjrzeć, bo mogą nam wyjaśnić jakie są mechanizmy tego zjawiska i gdzie tak naprawdę leży jego źródło.
Badanie to przeprowadzili w 2015 roku naukowcy z trzech amerykańskich uniwersytetów i składało się ono z kilku elementów. W pierwszym grupę badawczą złożoną ze stu pięciu mężczyzn objęto testami sprawdzającymi ich poziom umiejętności i wiedzy matematycznej oraz poziom ich umiejętności językowych z języka angielskiego. Następnie po ujawnieniu wyników testów (dzięki czemu dany badany znał ocenę swojego poziomu zarówno w obszarze wiedzy matematycznej, jak i językowej) badani byli proszeni o ocenę umiejętności społecznych oraz potencjalnej atrakcyjności pozostałych członków badanej grupy na podstawie dostępnych wyników testów pozostałych uczestników badań. Tutaj użyto również zmanipulowanych testów o zawyżonych wynikach, których autorkami miały być kobiety. Okazało się, że te fikcyjne autorki testów o zawyżonych wynikach zostały wskazane przez badanych jako bardziej atrakcyjne od pozostałych. W kolejnej odsłonię tego badania uczestników postawiono przed możliwością bezpośredniej interakcji z kobietami, które miały się znajdować w innych pomieszczeniach na końcu korytarza. Chodziło o wskazanie przez uczestników z którą z kobiet chciałby porozmawiać, gdyby istniała taka możliwość w sąsiednim pokoju. I tu również badani wykazywali chęć rozmowy wyłącznie z tymi kobietami, które w testach osiągnęły lepsze wyniki od samych badanych. Do kolejnego badania tej samej grupy mężczyzn wprowadzono już prawdziwe a nie jedynie zmyślone kobiety – oczywiście postawione przez badaczy panie o wysokim ilorazie inteligencji grające rolę zwykłych uczestniczek badania. Najpierw na wszystkich uczestnikach przeprowadzono testy inteligencji których wynik był dla badaczy wcześniej znany – wiadomo było że podstawione kobiety uzyskają wysoką punktację. Następnie uczestnicy mogli dokonać wyboru w parze z którą uczestniczką chcą kontynuować badania, będąc przekonanymi o tym, że biorą udział w eksperymencie badającym ocenę skali pierwszego wrażenia. Oczywiście, co już wiemy z pierwszego badania, uczestnicy wybrali te kobiety, które zdobyły w teście inteligencji wyższy wynik od nich samych. Następnie proszono uczestników by przygotowali pokój do wspólnej pracy ustawiając w nim krzesła dla siebie oraz dla wybranej kobiety. Pierwszy etap badania trwał piętnaście minut, w którym poinstruowana kobieta w trakcie wypełniania kolejnych testów prowadziła z uczestnikiem badania otwartą i przyjazną pogawędkę. Kiedy to badanie dobiegło końca proszono uczestników o przygotowanie kolejnego pomieszczenia do następnego etapu badania i między innymi ustawienia w nim przyniesionych z korytarza krzeseł dla siebie i swojej badawczej partnerki. I tutaj niespodzianka – w tym drugim zadaniu uczestnicy ustawiali krzesła w większej odległości od siebie niż za pierwszy razem. Zaskakujące? Niedorzeczne, nieprawdopodobne i – tutaj dodajmy dla socjologa – niezwykle fascynujące. Kiedy mężczyźni dokonywali wyboru partnerki do wspólnej badawczej pracy kierując się jej wyższym statusem niż własny (w tym wypadku intelektem) przygotowując się do interakcji ustawiali krzesła w miarę blisko siebie, by siedzieć jak najbliżej swojej wybranki. Kiedy jednak przez kolejne piętnaście minut w atmosferze przyjaznej i otwartej rozmowy doświadczyli bliskiego interakcyjnego kontaktu z wybraną kobietą i mieli przygotować krzesła do kolejnego etapu wspólnych badań ustawili je dalej niż wcześniej, co jest wręcz klasyczną miarą klasyfikacji atrakcyjności i jej wpływu na chęć doświadczenia kolejnej interakcji. Skoro tak, to co się wydarzyło w męskiej głowie w ciągu tych wcześniejszych piętnastu minut rozmowy, że początkowa miara atrakcyjności wybranej kobiety tak drastycznie się zmniejszyła? Kluczem do odpowiedzi jest jeden szczegół tych badań, o którym dotąd nie wspomniałem, ale który rzuca zupełnie inne światło na ich wyniki. Otóż najbardziej zainteresowani interakcjami z kobietami o wyższym statusie byli ci mężczyźni, których status w testach – zarówno obiektywnie jak i przez ich samych był oceniany jako niższy. Ci faceci, których status okazywał się odpowiednio wysoki, wykazywali dużo mniejsze tendencje do oceny kobiet o wyższym statusie jako atrakcyjnych. A oto oznacza, że i owszem kobiety, które oceniamy wysoko pod różnymi względami uznajemy za dużo bardziej atrakcyjne pod warunkiem, że sami siebie oceniamy nisko. To ci niespodzianka, prawda? I właśnie dlatego tak silną zmienną okazało się te piętnaście minut, w którym nastąpił moment konfrontacji tego co zostało zbudowane jako atrakcyjne w głowie z tym, co rzeczywiste siedzące na krześle tuż obok. Wówczas – nawet w otwartej i przyjaznej rozmowie to zderzenie marzeń z rzeczywistością nie wytrzymuje próby i jak wskazują badacze mężczyźni poczuli się gorzej niż sądzili na skutek obniżenia poczucia męskości w obliczu – i tu cytuję: „pojawienia się poczucia zagrożenia oraz obaw związanych z autoprezentacją.” To z kolei wpłynęło na zmniejszenie poczucia męskości i tutaj znowu zacytuję badaczy: „które odpowiadało za zmniejszony pociąg mężczyzn do kobiet, które przewyższały ich w kontekście interakcji na żywo”.
Myślę że wyniki tych badań nie tylko studzą atmosferę hipergamicznych oskarżeń mężczyzn wobec kobiet, bo okazuje się, że obydwie płcie posługują się tym mechanizmem, niezależnie od tego czy chcą się do tego przyznać czy też nie. Ale co więcej – wyniki tych badań pokazują niezwykle istotną zależność, w której widzimy jak wielką rolę w naszych zachowaniach pełni nasza własna samoocena. Im jest niższa, z tym większym zapałem chcemy sięgać gwiazd – nie tylko tych na niebie, ale także tych, nad których zdjęciem w internetach słychać Stefanowe wzdychanie „Ała”. Im zaś wyższa, tym mniej pociągające stają się gwiazdy i tym mniej skłonni jesteśmy – i dotyczy to w równej mierze obu płci – popełniać ten jakże podstawowy błąd w naszych społecznych interakcjach, polegający na tak częstym myleniu pragnień z potrzebą.
Pozdrawiam