Dziwne sny w pandemii

Totem
2 stycznia 2021
Psychopata
18 stycznia 2021

Transkrypcja tekstu:

Czy śnią wam się ostatnio dziwne rzeczy? Trochę horroru, trochę absurdu, a może trochę tak pokręconych historii, że kiedy budzisz się rano chcesz o tym zapomnieć, bo gdyby o tym komuś opowiedzieć, to mógłby cię uznać za porządnie walniętego? I nie chodzi tutaj o sny, w których przemierzasz średniowieczne zamczysko pełne potworów w poszukiwaniu toalety, po czym wybudzasz się, korzystasz z łazienki i już wiesz, o co tak naprawdę chodziło. Tutaj chodzi o sny, które są tak zakręcone, jakby scenariusz do nich pisali Stefan ze szwagrem, po sporej dawce psychotropów. Jeśli miewasz więc takie dziwne sny, zaś ich pojawienie się, czy też natężenie to sprawka ostatniego roku, to wiedz że nie jesteś sam.
Badacze z Uniwersytetu w Toronto przeprowadzili badania na studentach z 22 krajów świata by potwierdzić lub zaprzeczyć tezie pochodzącej z teorii wg której jednym z aspektów ewolucji rodzaju ludzkiego jest sprzężenie pomiędzy rodzajem sennych koszmarów a rzeczywistym zagrożeniem, którego można się spodziewać już w realnym życiu. Wprawdzie prace nad tą teorią trwają od lat ale obecnie mogły znacznie przyśpieszyć, bo pojawił się globalny bodziec afektywny – czyli światowe zagrożenie zakażenia wirusem – który może dać nam obraz czy reakcje senne w obliczu tego zagrożenia będą się pojawiały u osób różnych kultur oraz nacji. Naukowcy objęli swoim badaniem standardowy zestaw brany pod uwagę w analizie snów, czyli tzw wielką piątkę, na którą składają się pojawiające się w snach postacie, interakcje społeczne, zmienne środowiskowe, czyli otoczenie, emocje oraz ostatni czynnik, który odpowiada za wydarzenia negatywne, jakieś pojawiające się w snach doznania nieszczęść, katastrof, czy ogólnie mówiąc nieprzyjemnych zdarzeń. Okazało się, że istnieje wspólny mianownik dla snów badanych w ciągu ostatniego roku, czyli właśnie w okresie pandemii. Tym mianownikiem są dwa faktory: strach oraz zmieszanie, czyli z jednej strony w snach pojawia się jakiś rodzaj lęku a z drugiej rodzaj zakłopotania, które moglibyśmy scharakteryzować reakcją „ale o co tu chodzi?” Natomiast, co dosyć istotne, tylko jedna trzecia badanych uznała, że istnieje bezpośredni, dający się wytłumaczyć pomost pomiędzy scenariuszem snu a covidem, czyli sny w których na przykład rolę odgrywał dystans społeczny, czy lęk o osobiste bezpieczeństwo. Spora część snów wydawała się nie mieć takiego bezpośredniego związku, jak na przykład sen studenta, w którym otrzymuje on w restauracji rachunek na 8200 dolarów, co jest sumą całego jego rocznego czesnego. Albo sen, w którym śniący widzi siebie unieruchomionego na plaży, w którą uderza potężna, kilkudziesięciometrowa fala oceanu. Po szczegółowej analizie wszystkich przypadków badacze odkryli nawet pewne różnice płciowe, w których kobiety dużo częściej śnią o aktach agresji skierowanych przeciwko nim, co jest tłumaczone jako płciowe różnice w postrzeganiu zagrożeń, z których wynika, że kobiety postrzegają je jako bardziej intensywne czy bardziej prawdopodobne niż mężczyźni. Wystąpiły też ciekawe różnice kulturowe – np u osób z kręgu kultury hinduskiej częściej w snach pojawiały się węże, bo w ten sposób jest identyfikowane zagrożenie. Ale to co najistotniejsze w kontekście świadomości kolektywnej – dziwne sny, w których pojawiają się zagrożenia występują obecnie dużo częściej niż na przykład przed rokiem i do tego ta ogólna tendencja nie jest zależna od czynników płciowych, kulturowych czy środowiskowych i wystąpiła u wszystkich badanych mimo niewielkich różnic.
Co to dla nas oznacza? Po pierwsze to, że jeśli doświadczasz obecnie dziwnych snów, to wiedz że nie jesteś w tej przypadłości sama czy sam, bo podzielają ją ludzie z różnych kultur i społeczności. Po drugie pojawienie się tych snów, nie jest niczym dziwnym, ponieważ takie tendencje śnienia w pojedynczych przypadkach odnotowywali naukowcy już od wielu lat, a dokładnie od początków badań nad snami. Istnieje bowiem zbadana zależność pomiędzy prawdopodobieństwem pojawienia się w naszym życiu zagrożeń, a zatem tego, czego się w istocie lękamy, a rodzajem marzeń sennych, których scenariusz będzie również zawierał elementy zagrożeń. Tę zaś zależność stara się wyjaśnić teoria antropologa Davida Samsona, która mówi, że sny pomagały naszym jaskiniowym przodkom przećwiczyć niejako na sucho swoje reakcje na zagrożenia pojawiające się w realnym życiu, co zwiększało prawdopodobieństwo zarówno przeżycia, jak i reprodukcji. Samson uważa, że z punktu widzenia historii naturalnej sny są istotnym elementem naszego sukcesu cywilizacyjnego, bo pomagały nam się przygotować do przetrwania. Obecnie sny pełne zagrożeń czy scenariuszy z pod znaku „ale o co tu chodzi” pełnią tę samą funkcję – pozwalają się nam przygotować do tego, co nas może czekać i czego się obawiamy. Pamiętajmy jednak, że to wcale nie musi być trafione proroctwo, bo lęk kolektywny jest dzisiaj tworzony nie przez samo realne zagrożenie dla naszego zdrowia czy życia, ale głównie przez narrację, którą jesteśmy karmieni przez na przykład media. Nie oznacza to, że nie ma zagrożenia, a jedynie to, że głównym generatorem naszego lęku jest ta właśnie narracja i gdyby jej nie było, lub gdyby była zdroworozsądkowa a nie histeryczna, to nasze sny przybierały by zupełnie inne scenariusze.
Jednak pojawienie się snów – niezależnie od tego co jest tak naprawdę ich dominującym źródłem może być dla nas nie tylko i wyłącznie utrapieniem, ale też szansą z której możemy skorzystać. A możemy z niej skorzystać w dwójnasób. Po pierwsze pojawienie się takich snów pozwala nam na przeanalizowanie naszej reakcji w śnie na pojawiające się w nim prawdopodobieństwo zagrożeń i wyciagnięcie z tego reakcyjnego modelu wniosków, dzięki którym możemy nie tylko ocenić ich adekwatność ale też skorygować nasz reakcyjny mechanizm już w realnym świecie. A to z kolei może być świetną nauką adekwatności naszych reakcji. Korekta tej adekwatności w realnym życiu jest zawsze kosztowna, bo przecież nasze reakcje mają swoje konkretne konsekwencje. Reagowanie w śnie jest bezpłatne – jeśli reagujesz nieadekwatnie czy wręcz irracjonalnie, to może to być rodzaj poligonu działań, który daje ci możliwość przećwiczenia zasadności swoich reakcji na sucho, a więc bez konsekwencji. Jest jeszcze drugi profit, który dostajemy na tacy i wystarczy tylko z niego skorzystać. Żeby to było jednak możliwe – jak przekonuje dr David Richo w swej książce o sile zbiegu okoliczności – musimy najpierw zmienić swoją perspektywę postrzegania czasu w przekazach sennych. Przekonuje on, że w komunikacji sennej nie istnieje tzw czas sekwencyjny, jak go postrzegamy na jawie, czyli czas w którym najpierw pojawia się przeszłość, potem teraźniejszość, a po niej przyszłość. W snach cały czas jest jednoczesny i nierozłączny w nieograniczonej ponadczasowej teraźniejszości. A takie postrzeganie czasu wykracza poza koncepcyjne granice racjonalnego umysłu, dla którego czas może być jedynie następstwem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Richo proponuje tutaj by raczej posłużyć się koncepcją starożytnego chińskiego systemu I Ching, gdzie czas jest jedynie ideą aktualizowania Tao, a to oznacza, że zarówno przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są potencjałami aktywności, a nie niezmienną zabetonowaną formułą. I dokładnie taki sam porządek dotyczy snów. Z tego więc punktu widzenia nie są one przepowiednią tego co się wydarzy, ale jedynie potencjałem układu ścieżek, które pod pewnymi warunkami prowadzą do konkretnego wydarzenia, a pod innymi warunkami blokują doń drogę. Zatem żeby skorzystać z możliwości jakie podsuwają nam nasze sny musimy posłużyć się dokładnie tą samą ideą, którą odnajdziemy w chińskim I Chingu, w którym podstawę naszej perspektywy widzenia tego co nas spotyka stanowią dwa heksagramy. Pierwszy informuje nas o tym co stanowi nasz obecny potencjał – zarówno pod względem pozytywnych, jak i negatywnych zasobów i od nas jedynie zależy, w jaki sposób możemy skorzystać z tej podpowiedzi czyli chronić się przed tym co zagraża i jednocześnie skorzystać z tego co stanowi szansę. Drugi heksagram nie tyle wskazuje przyszłość, co możliwą ścieżkę, która może nas do niej zaprowadzić. I tutaj również istnieją elementy, których wykorzystanie nam tą drogę może ułatwić i zapewnić dotarcie do miejsca, w których chcielibyśmy się znaleźć, jak i elementy, które mogą tę podróż opóźnić, utrudnić, czy w ogóle uniemożliwić. Wszystko bowiem wg I Chingu znajduje się w naszych rękach – nie tylko konkretne podejmowane działanie, ale przede wszystkim to czy na takie systemowe podpowiedzi, które otrzymujemy od intuicji, przeczuć czy snów będziemy odpowiednio wrażliwi, by móc w pełni z nich skorzystać.
Dlatego warto baczniej przyjrzeć się snom – skoro pojawiają się w określonych okolicznościach u tak wielu osób, to najwidoczniej jest w tym jakiś cel. Więc zamiast bezradnie rozkładać ręce z równie bezradnym pytaniem „ale o co chodzi?” i ruszać w dzień, by jak najszybciej zapomnieć o dziwnym śnie, może warto zadać sobie to samo pytanie „ale o co tu chodzi” i przyjrzeć się temu bliżej. Na pewno sobie tym nie zaszkodzimy, a możemy czasem po prostu pomóc. Pozdrawiam