Transkrypcja tekstu:
Po raz pierwszy termin „infodemic” pojawił się w jednym z raportów Światowej Organizacji Zdrowia, w którym to raporcie wyrażono zaniepokojenie skutkami otaczającego nas nadmiaru informacji i sporą – tak naprawdę rosnącą z tygodnia na tydzień – trudnością odseparowania informacji rzetelnych od tych, które są albo naciągane – albo też wprowadzają nas w błąd. To zaniepokojenie specjalistów głównie bierze się z tego, co stwierdzono w wielu badaniach, że istnieje olbrzymi związek pomiędzy naszą ekspozycją na negatywne czy wprowadzające w błąd informacje a naszym stanem psychicznego zdrowia. Im bardziej więc stajemy się zainfekowani nadmiarem negatywnych informacji, tym wiekszą wykazujemy tendencję do niepokoju czy stanów lękowych, stresu, depresji a także osłabienia naszego układu odpornościowego. Jedno z najważniejszych w tym zakresie badań przeprowadziło Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne w latach 2016 – 2017. W badaniach tych, nazywanych „Stress in America” aż 95 procent z prawie czterech tysięcy badanych dorosłych zadeklarowało, że regularnie śledzą wiadomości i informacje bieżące z wielu źródeł, przy czym 56% uznaje, że właśnie to śledzeni wiadomości jest najpoważniejszym źródeł ich stresu, zaś aż 76% uznało, że większość informacji pochodzących z mediów czy portali społecznościowych wyolbrzymia prezentowany problem. Okazuje się również, że nasza odporność na stres pochodzący z negatywnych informacji medialnych jest zróżnicowana pokoleniowo. Spodziewalibyśmy się przecież że młode pokolenia – ci ludzie, którzy wychowali się już przy wszechobecnym internecie będą bardziej uodpornione na negatywny psychologiczny efekt sieciowych czy medialnych wiadomości. A jest dokładnie odwrotnie: w Generacji Zet aż połowa badanych utożsamia żródło swojego codziennego silnego stresu w czytaniu wiadomości, podczas gdy osoby starsze np. Boomersi czy przedstawiciele generacji X deklarowali ten sam problem już tyko na poziomie 30%.
Fakt pozostaje jednak bezsporny – codzienna ekspozycja na negatywne informacje, ich nadmiar płynący do nas zewsząd oraz coraz większa trudność w oddzieleniu wiadomości prawdziwych od fałszywych, czy też przesadzonych, wyolbrzymionych od rzetelnych powoduje wzrost naszego codziennego stresu i cały wachlarz równie negatywnych emocjonalno psychologicznych skutków. Świat zachodniej psychologii już na tyle się tym zjawiskiem zaniepokoił, że powstaje coraz więcej tekstów mających na celu zatrzymać ten proces, czy też wyposażyć ludzi w odpowiednie narzędzia, które mają temu zaradzić. Oczywiście podstawą tych kłopotów jest to jak media czy portale społecznościowe relacjonują wiadomości dotyczące pandemii, ale moim zdaniem problem jest daleko szerszy. Przecież dokładnie taką samą sieczką nieprawdziwych lub przesadzonych, wyolbrzymionych negatywnych informacji jesteśmy atakowani zewsząd nie tylko w kwestiach statystyk zdrowotnych. Do tego otrzymujemy co dzień na dokładkę całą paletę takich informacji o gospodarce, finansach, przedsiębiorczości, polityce i wyborach, ustawach, podatkach, regulacjach prawnych, klimacie i pogodzie. Co rusz dowiadujemy się o suszy która spowoduje wzrost cen żywności. Albo dla odmiany o ulewach, burzach i podtopieniach. Z jednej strony mówią nam, że za chwilę będą rosły za oknem palmy, a średnia temperatura będzie wynosiła trzydzieści parę stopni, by na drugi dzień przestrzegać nas przed chłodem i tym, że za oknem mamy tak naprawdę październik w pierwszych dniach lata. Im więcej komentatorów tym więcej wzajemnie sobie przeczących wieści, im więcej źródeł takich informacji, tym trudniej dzięki nim oszacować jak jest naprawdę. Do tego dochodzą rozemocjonowani telewizyjni reporterzy i reporterki, którzy już nie wygłaszają swoich reportaży z miejsca jakiegoś zajścia czy zdarzenia, ale je wykrzykują i nawet nie starają się ukryć swoich emocjonalnych poruszeń. Zwróćcie uwagę na to, o co przez tych reporterów są pytani świadkowie relacjonowanych sytuacji czy zdarzeń. Już mniejsze ma znaczenie to co się dokładnie wydarzyło i dlaczego, bo główne zogniskowanie naszej uwagi ma być poświęcone temu, co pytany świadek jakiegoś zdarzenia czuł kiedy to się wydarzało i czy zetknął się z tym wcześniej. W efekcie zamiast konkretnej rzetelnej informacji dostajemy zazwyczaj bezwartościową informacyjną papkę złożoną z tych samych, jak mantra powtarzanych zdań – kluczy: „nigdy czegoś takiego wcześniej nie widziałem” lub „to było okropne, byłam cała rozstrzęsiona, do teraz mam gęsią skórkę”. Niestety ani informacja o zmianie emocjonalnego stanu świadka zdarzenia ani o tym, czy już coś takiego wcześniej widział informacyjnie nie wnosi żadnej wartości. I też nie taki jest jej cel – to sensacja ma sprzedać materiał, a to co się naprawdę wydarzyło i dlaczego – ma mniejsze, często już znikome znaczenie. I niestety nie jest to tak, że wraz z pokonaniem pandemii, czy powrotem gospodarczej równowagi ten informacyjny jazgot zniknie z naszego życia. Moim zdaniem to zjawisko będzie się nasilać. Skoro zaś tak, to musimy się jakoś przed tym bronić, zanim poddamy się tej stresowej infekcji na dobre. W tym celu przygotowałem zestaw kilku istotnych punktów – na podstawie wiedzy własnej ale również na podstawie teg,o co w tym zakresie proponują dzisiaj światowi specjaliści w branżowych periodykach.
Świadome rozłączenie.
Ta operacja nazywana jest „consciously unplugging” i polega na tym, by w pełni świadomie i zaplanowanie wyciągać naszą informacyjną wtyczkę z dostarczającego nam informacji gniazdka. Problem bowiem polega również na tym, że zazwyczaj do tego przysłowiowego informacyjnego gniazdka jesteśmy podpięci przez cały czas. Mamy w telefonie włączone powiadomienia o postach innych, dostajemy informacje smsami, mamy powiadomienia o mailach, czy na bieżąco śledzimy doniesienia mediów, sprawdzając kilkanaście razy w ciągu dnia, co też pojawia się na konkretnych informacyjnych portalach. Consciously unplugging polega na podjęciu decyzji, w których momentach dnia chcemy otrzymywać informacje i ścisłe przestrzeganie tego, by inne momenty nie były na to przeznaczone. To na przykład decyzja, że z tym co się dzieje w świecie zapoznajesz się wyłącznie dwa razy w ciągu dnia – przeglądając portale informacyjne przy porannej kawie i oglądając wieczorem jakiś wybrany informacyjny program telewizyjny. Całą resztę czasu przeznaczasz już na inne zajęcia celowo odłączając się od strumienia informacji. W tym miejscu wielu specjalistów jest zgodnych – ograniczenie ilości źródeł stresu po prostu zmniejszy jego poziom, więc warto spróbować.
Synchronizacja z wzorcami rytmicznymi
To punkt ściśle związany z poprzednim. Chodzi w nim o to, by dopasować czas absorpcji informacyjnej do własnych wzorców rytmicznych i rytuałów wydajnościowych, a mówiąc prościej dostosowanie czasu pobierania informacji z zewnątrz w taki sposób, by dzięki temu obniżyć ich stresogenne działanie. Tutaj niestety nie ma jednego najlepszego sposobu, który sprawdzał by się tak samo u wszystkich, bo to wysoce indywidualna kwestia. Żeby skorzystać z tego punktu musisz najpierw poobserwować siebie i ustalić te momenty, kiedy negatywne informacje w ciągu twojego dnia mają najgorszy negatywny impakt. Jeśli na przykład czytasz czy oglądasz takie wiadomości wieczorem, na krótko przed pójściem spać, dzięki czemu twój sen traci swoją jakość, bo gorzej się wysypiasz, czy też musisz w nocy toczyć walkę z durnymi czy też męczącymi snami, to najlepszy znak, że powinieneś, czy powinnaś przenieś strumień wiadomości, z którego korzystasz na inną porę dnia. Kiedy zaś dla odmiany ktoś ma taką oto przypadłość, że po przeczytaniu porannej dozy wiadomości ze świata, z gazet, portali czy sieci społecznościowych ma od razu gorszy dzień, bo obniża mu się samopoczucie, traci energię zanim się jeszcze dzień zacznie, czy też odczuwa później przez większość dnia rodzaj psychicznego dyskomfortu, to również powinien rozważyć, czy poranny strumień informacyjny w jego przypadku to na pewno dobre rozwiązanie. Punkt drugi dotyczy więc tego, by po uważnej obserwacji własnych nawyków, zachowań czy sposobu aktywności w pełni świadomie przenieść pozyskiwanie informacji, newsów i wiedzy ze świata na taki moment dnia, kiedy ten strumień wiadomości wyrządza nam najmniej psychicznej szkody.
Selekcja źródeł
Ta technika ma na celu z jednej strony ograniczenie źródeł informacji do tych, które uznajesz za najbardziej rzetelne i pozostanie przy nich dopóki, dopóty ta ich rzetelność nie zostanie podważona. Z drugiej strony najlepsze, a więc najmniej szkodliwe dla naszego psychicznego systemu są te źródła, które podają informację przy zerowym lub minimalnym markerze emocjonalnym. Bo nawet jeśli informacja jest prawdziwa, sprawdzona i rzetelna to sam emocjonalny sposób jej podania będzie wywierał na odbiorcę równie silny emocjonalny wpływ. Skutek jest taki, że boimy się tego, co na nasz strach nie zasługuje, albo niepokoimy się czymś, co takiego niepokoju nie jest warte. Selekcja źródła informacji ma zatem po pierwsze na celu wyeliminowanie źródeł informacji niepełnych, zmanipulowanych czy wyolbrzymionych, a z drugiej pozbycie się tych źródeł informacji, które posługują się wyraźnym czynnikiem emocjonalnym. Zresztą w tym celu można zrobić prosty eksperyment – zobacz jednego wieczoru maksymalną ilość telewizyjnych serwisów w różnych stacjach, a zobaczysz, jak ta sama informacja jest podawana z dramatycznie różnymi zabarwieniami emocjonalnymi. Wiem, że bezemocjonalne podawanie informacji może być w odbiorze nudne, ale warto zapłacić tę cenę za ochronę własnej kondycji psychicznej.
Media społecznościowe.
Nigdy nie traktuj jakichkolwiek mediów społecznościowych, szczególnie w ich wymiarze dyskusyjnym jako źródeł informacji. Informacje zawarte w postach zawsze zawierają silny faktor interpretacyjny, bo zazwyczaj poznajemy je wraz z określonym komentarzem tego, kto taką informację umieścił. Nawet wówczas, kiedy taka informacja jest rzetelna sam fakt nadania jej znaczenia przez osobę, która ją zamieszcza będzie wprowadzał w błąd jej odbiorców. Bo przecież wystarczy zmienić kontekst wypowiedzi, by szybko się okazało jak dana informacja może zmieniać efekt swojego przekazu w odbiorcach. Informacje krążące w społecznościówkach mają efekt wysokiego przetworzenia. Są jak potrawa, która była wielokrotnie mrożona, odmrażania, gotowana, smażona, pieczona i ponownie zamrożona i tak wielokrotnie. Tak przyrządzona potrawa może przynieść nam wyłącznie negatywne efekty zdrowotne.
Wyciszenie nośników
Zwróć uwagę na to jaki rodzaj informacji czy opinii jest publikowany przez twoich społecznościowych znajomych – dalszych i bliższych, czy też takie osoby, które jedynie obserwujesz. Okazuje się, że są wśród nich osoby, które wykazują silniejszą tendencję od innych do siania strachu, przerażania, siania paniki, czy narzekania. Są też takie, które lubują się w podchwytywaniu nawet najgłupszych newsów i puszczaniu ich w świat. Publikują zdjęcia mające udowodnić jakąś okropną tezę, a później się okazuje, że te zdjęcia zrobiono kilka czy kilkadziesiąt lat wcześniej, w innej części świata i dotyczyły czegoś zupełnie innego, niż teraz nam się wciska. Jeśli odkryjesz w swoim sieciowym otoczeniu takie osoby, to najlepszą rzeczą którą możesz zrobić, to przestać je obserwować, a jak się nie da, to po prostu usunąć je ze znajomych, by nie narażać się na zamęt który w sieci sieją. Pamiętaj, że czynisz to po to, by się samemu czy samej chronić, więc nie miej niezdrowych wyrzutów sumienia czy poczucia winy, że się od kogoś w ten sposób separujesz. Obniżenie twojego życiowego stresu, a więc profilaktyka przeciwko wielu potencjalnym problemom i chorobom jest ważniejsze niż czyjaś satysfakcja z tego, że nabrał ileś kolejnych osób na fake’owego newsa.
Weryfikacja
Jeśli mimo wszystkich powyższych zabiegów jakaś informacja spowodowała u ciebie silną reakcję lękową, coś cię przejęło, czy przygnębiło to zawsze, ale to zawsze staraj się zweryfikować prawdziwość i rzetelność takiej informacji. Czasem weryfikacja jest prostsza niż nam się wydaje, a nie dokonujemy jej właśnie z tego powodu, że uznajemy, że znalezienie źródeł to długi i męczący proces. Po pierwsze używaj wyszukiwania obrazów – to proste narzędzie oferowane już chyba w każdej przeglądarce internetowej – wystarczy wgrać zdjęcie, które ktoś rozpowszechnia jako dowód na jakąś negatywną informację i sprawdzić, czy aby na pewno ono tego dotyczy. Całość zajmuje zaledwie minuty, a można się szybko zorientować w przekłamaniu czy manipulacji. Weryfikuj również niepokojące informacje. Często tutaj najlepszym sposobem jest przetłumaczenie nagłówka informacji czy też najważniejszego jej fragmentu na język angielski i poszukanie tego samego w anglojęzycznej sieci, bo jej zasoby siłą rzeczy są wielokrotnie większe od treści polskich, dzięki czemu można zazwyczaj szybko sprawdzić prawdziwość poszukiwanej informacji. Ja robię tak za każdym razem w kontekście jakichś z euforią w mediach ogłaszanych psychologicznych badań. Wystarczy już sam serwis Research Gate, by się okazało czy euforia autora tekstu była uzasadniona.
Zafasadowość
Tutaj zawsze przyjmujemy założenie i akceptację co do tego, że jednym z nieodłącznych elementów naszej rzeczywistości są tzw. sieci nieformalne, czyli powiązania których nie widać na pierwszy rzut oka i które jednocześnie mają wpływ na naszą rzeczywistość. Ich natężenie oczywiście nie zawsze dominuje wszystko to co nas otacza, ale z drugiej strony ich występowanie jest powszechne i to na każdych skalach i poziomach społecznego czy medialnego funkcjonowania. Można wytłumaczyć ten mechanizm przywołując lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku i popularną wówczas w amerykańskim dziennikarstwie śledczym frazę „follow the money”. Co oznaczało, że jeśli nie potrafisz rozwikłać jakiejś zagadki, to wystarczy podążać śladem pieniędzy i dowiedzieć się kto najwięcej na czymś zyskał, a wtedy wiele się może wyjaśnić. O tym systemie sieci nieformalnych pisał także znakomity socjolog Peter Berger, który używał tutaj terminu „zafasadowość” rozumianego jako umiejętność dostrzeżenia tego co się dzieje za fasadą. Dzisiaj możemy powiedzieć, że jest to umiejętność właściwego kojarzenia faktów i wyciągania z nich właściwych wniosków. Dopiero na tym poziomie pojawia się umiejętność właściwego rozumienia rzeczywistości, która nas otacza. Nie chodzi tu oczywiście o to, żeby wszędzie wietrzyć spisek, a jedynie o to, by niekoniecznie brać wszystko tak, jak to z pozoru wygląda lub jak inni nas do tego przekonują. Pod spodem może być bowiem coś jeszcze, czego odkrycie znacznie zmienia nasz wstępny osąd.
Czy zastosowanie tego siedmiokrokowego systemu jest w stanie nas ustrzec przed stresem będącym efektem informacyjnej ekspozycji negatywnych treści. Pewnie nie, bo przecież zawsze będziemy na nie narażeni, a nie da się przecież utrzymywać całkowitej izolacji od wiedzy dotyczącej tego co się wokół nas dzieje. Jednak system ten może w znacznym stopniu obniżyć negatywne skutki otaczającej nas rzeczywistości informacyjnej – nadmiaru wiadomości negatywnych, przekoloryzowanych, wyolbrzymionych, nierzetelnych czy też po prostu nieprawdziwych. Jeśli zaś nasz codzienny związany z nim stres może się dzięki temu obniżyć, to naprawdę warto spróbować.
Pozdrawiam