Transkrypcja tekstu:
Oto rodzinny obiad, na który po raz pierwszy zostaje zaproszony potencjalny kandydat na przyszłego męża. Przy stole siedzą więc razem przyszli młodzi i rodzice przyszłej panny młodej. Kandydat na męża jest pilnie obserwowany przez mamę, która nie potrafi ukryć, że nie spełnia jej nadziei na przyszłość córki. Wymarzyła sobie statecznego biznesmena w nienagannym garniaku, a tu przylazł taki w koszulce z Mettalicą i wystającym spod rękawka tatuażem. No cóż. Pora na rosół. Zaproszony gość nabiera pierwszą łyżkę zupy, po czym odkłada ją i grzecznie zwraca się do pani domu z prośbą o sól. Ta wstaje i bez słowa wychodzi do kuchni. Mija spora chwila, gospodyni nie wraca i w końcu zaczyna się robić trochę dziwnie. Zaskoczony całą sytuacją przyszły teść wychodzi do kuchni i zastaje tam wściekłą żonę. – O co ci chodzi? – pyta. – Od razu wiedziałam, co to za ziółko – odpowiada roztrzęsiona gospodyni, nawet nie potrafił ukryć że zupa mu nie smakuje!”
Albo inny przykład: jesteście w sklepie, gdzie twoja dziewczyna przymierza jakiś ciuch. W końcu wychodzi z przymierzalni, zakręca się dookoła w nowej sukience i czeka na twoją opinię. I ledwie kiedy zaczynasz mówić: „no wiesz, w sumie…” ona strzela focha i wybucha: „nawet teraz nie potrafisz powstrzymać się od wytknięcia mi, że jestem za gruba!” Takich przykładów można by mnożyć umieszczając w nich po równo obydwie płcie – ponieważ mechanizm który tutaj działa ich nie rozróżnia. Podlegamy mu w mniejszym czy większym stopniu niestety wszyscy. To błąd konfirmacji, czyli dokonywanie selektywnej oceny rzeczywistości, by znajdować potwierdzenie dla naszych wcześniejszych przekonań. Jak zauważył już Lew Tołstoj w swoim „Królestwie Boga w tobie”: „Najtrudniejsze tematy mogą być wytłumaczone najgłupszemu człowiekowi, o ile nie uformował sobie wcześniej na ich temat żadnej opinii. Ale najprostsze rzeczy nie mogą być wyjaśnione najinteligentniejszemu człowiekowi, jeśli jest mocno przeświadczony, że już wie, bez cienia wątpliwości, o co w nich chodzi”. Niestety wykazujemy tendencję do preferowania tych informacji, które potwierdzają nasze wcześniejsze osądy, przekonania, czy hipotezy i to zupełnie niezależnie od tego, czy mają one jakikolwiek związek z prawdą. Odrzucamy więc wszystko to co nie potwierdza naszych wcześniejszych założeń i jednocześnie koncentrujemy się wyłącznie na tych informacjach której je potwierdzają. W ten sposób – jak pisze profesor Shahram Heshmat stajemy się „więźniami własnych założeń”. Przyjrzymy się ekstremalnej konfirmacji – oto zapisałeś się na jogę. Przychodzisz na zajęcia i już w szatni widzisz wiele szczupłych osób. Potem przy pierwszym ćwiczeniu zauważasz, że większość osób jest o wiele bardziej rozciągnięta i nie sprawia im większych kłopotów to, z czym ty sobie nie jesteś w stanie poradzić. Jaka myśl zaczyna się pojawiać w twojej głowie? „Na pewno widzą jaki ze mnie łamaga i na pewno w duchu się ze mnie śmieją. Cholera po co ja wybrałem to miejsce. Tu mnie widać ze wszystkich stron. Trzeba było wybrać to miejsce w rogu sali.” W końcu widzisz jak jedna z osób odwraca się w twoją stronę i uśmiecha. „No tak – myślisz sobie – na pewno zauważyła te fałdki na brzuchu i to jak się nie mogę ruszyć i teraz rży ze mnie, cieszy się, że zobaczyła przetłuszczoną łamagę” I tak dalej i tym podobne i w końcu wychodzisz z zajęć jogi, ocierasz pot z czoła i mówisz: „Nie, nigdy więcej takich upokorzeń, to nie dla mnie!” Co się tak naprawdę stało? Oto poddałeś się błędowi konfirmacji i to na wszystkich trzech jego szczeblach. Po pierwsze dokonałeś selekcji informacji odrzucając wszystkie te, które nie potwierdzały twoich pierwotnych przekonań i kiepskiej samooceny i jednocześnie zogniskowałeś swą uwagę jedynie na tych, które twoim zdaniem były najlepszymi kandydatami by potwierdzać twoje negatywne przekonanie o sobie. To tak, jakbyś skanował rzeczywistość w poszukiwaniu wyłącznie potwierdzeń tego, że nie nadajesz się na jogina. Po drugie zacząłeś interpretować napływające do ciebie informacje w taki sposób, by potwierdzały twoje wcześniejsze założenia. Uśmiech dziewczyny z sąsiedniej maty zinterpretowałeś wyłącznie w kategoriach złośliwego potwierdzenia twoich niedoskonałości ciała i braku odpowiedniej kondycji oraz możliwości poprawnego wykonania asan. W ten sposób z zupełnie neutralnego, przyjaznego uśmiechu, który najprawdopodobniej oznaczał: „hej, ale ta pozycja daje w kość, co nie?” zrobiłeś potwierdzenie tego, że to zajęcia nie dla ciebie i tego, że budzisz powszechne rozbawienie, niesmak i żenadę. I w końcu po trzecie zapamiętałeś te zajęcia wyłącznie w kategoriach nieprzyjemnych przeżyć. Bo w twej pamięci zostały jedynie negatywne wspomnienia związane z negatywnymi emocjami, których doświadczyłeś w trakcie ćwiczeń. To powoduje, że ten percepcyjny negatywizm rzutowany jest teraz na całość. Podobnie jak to się stało w pewnym eksperymencie z 1951 roku dokonanym w trakcie i po meczu piłkarskim pomiędzy drużynami Dartmouth Indians i Princeton Tigers. Mecz był pełen fauli i niesportowych zachowań, kiedy zaś po jego zakończeniu zbadano zawodników obydwu drużyn okazało się, że ci z Princeton zapamiętali, że za większość fauli odpowiadają Indianie, zaś zawodnicy z Darmouth zapamiętali dokładnie odwrotnie: za większość fauli przecież odpowiedzialni byli wyłącznie Tygrysi z Princeton. To właśnie klasyczna kolekcja trzech zasad, którymi się poddajemy w błędzie konfirmacji: inaczej selekcjonujemy informacje, inaczej je interpretujemy i inaczej je zapamiętujemy. A teraz – biorąc powyższy mechanizm pod uwagę zostawmy lekcję jogi i przenieśmy go na dużo poważniejsze dziedziny naszego życia. Na takie, od których zależy nasze spełnienie, pomyślność, samopoczucie czy wręcz szczęście. Czy na pewno nie popełniamy błędu konfirmacji w pracy, kiedy mamy wygłosić przemówienie do zebranej grupy współpracowników? Czy na pewno nie konfirmujemy, kiedy nie układają się nam należycie relacje? Kiedy nie idzie nam w biznesach, czy też kiedy nie robimy zawodowej kariery w zakładanym wcześniej tempie? Albo kiedy nie udaje nam się zrealizować jakichś istotnych zamierzeń: zdobyć dyplomu, majątku, czy czyjegoś zainteresowania? Lub kiedy mamy niskie poczucie własnej wartości i szukamy w otaczającej nas rzeczywistości wyłącznie potwierdzeń co do tego, że inni nas ignorują, by tym samym sobie udowodnić, że rzeczywiście nie jesteśmy wiele warci? Przecież konfirmacja jest łatwa i co więcej w pełni zadowala nasze ego, które tą drogą dostaje swoją ulubioną rozrywkę w postaci samobiczowania.
Co zatem zrobić? W jaki sposób poradzić sobie z błędami konfirmacji i konstruowaniem naszej wizji świata w ten sposób. Spróbujmy zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze postaraj się zamienić przekonanie na ciekawość. Kolejnym razem znajdując się w dowolnej nowej sytuacji nie szukaj potwierdzeń twoich wcześniejszych założeń, ale poddaj się ciekawości. Zamiast przed zajęciami jogi mówić: „przecież nie dam rady” zadaj sobie pytanie: „ciekawe jak trudne to dla nie będzie?”. Zamiast doszukiwać się w czyimś uśmiechu podtekstu, drugiego dna i potwierdzenia tego o czym myślisz, powiedz sobie: „to że się do mnie uśmiecha to fascynujące, przecież za tym uśmiechem może się kryć tak wiele rzeczy, ciekawe jakich?” Próba potwierdzenia tego co wcześniej zakładamy zawęża pole widzenia, ciekawość to sprytna sztuczka, za pomocą której to samo pole widzenia zostaje znacznie rozszerzone!
Po drugie zamiast szukać tego co potwierdza, celowo szukaj tego co zaprzecza. Jeśli organizujesz firmowe zebranie nie zapraszaj wyłącznie tych, którzy potwierdzą twoją wizję rozwiązania problemu. Zaproś przede wszystkich tych, którzy mają inne zdanie. Dopiero wtedy zaczniesz się wraz z całym swoim zespołem rozwijać. Szukaj tego co nieprzyjemne, co cię zrazu odrzuca. Za tym co przyjemne stoi ego, za tym co nieprzyjemne mogą kryć się rewelacyjne rozwiązania. Dostrzeżenie i zrozumienie innych od twojego punktów widzenia rozszerza twoją perspektywę oglądu sytuacji. To nieskończone źródło nowych możliwości, rozwiązań i sposobów na poradzenie sobie z dowolnym problemem. To bezcenna nauka.
Po trzecie uruchom system alarmowy. Stwórz w sobie nawyk wątpliwości, które pojawiają się zawsze, ilekroć rzeczywistość potwierdza twoje poprzednie przekonania. Jeśli wszystko zgadza się z tym co zakładałeś, czy zakładałaś, to w twojej głowie powinna się zaświecić czerwona lampka. Ilość zgodności powinna zacząć stanowić dla ciebie ostrzeżenie, w efekcie którego należy sprawdzić, czy czasem nie poddajesz się iluzji konfirmacji. Czy informacje otrzymywane z zewnątrz, są rzeczywiste i rzetelne, czy też jedynie ty je selekcjonujesz by potwierdzały twoje założenie. Gruntowne, ponowne sprawdzenie funkcjonowania twojego wewnętrznego informacyjnego systemu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a może się okazać, że odnajdziesz wiele istotnych informacji, które wcześniej zostały przez ciebie odrzucone tylko dlatego, że nie potwierdzały twoich przekonań. Naucz się wątpić – głównie w swoje przekonania – to niezwykle oczyszczające doświadczenie. Pozdrawiam