Gaslighting, czyli perfidna manipulacja #53

Efekt reflektora #52
11 września 2018
Medytacja a automatyzacja, ruminacja i dystrakcja #54
11 września 2018

Transkrypcja tekstu:

Dzisiaj przyjrzymy się jednemu z najbardziej niebezpiecznych i destrukcyjnych mechanizmów manipulacyjnych, który jest wykorzystywany w naszym życiu częściej niż moglibyśmy się spodziewać. Żeby go zobrazować użyjmy pewnego przykładu. Wyobraźmy sobie związek, w którym jedna ze stron nie zachowuje się do końca w porządku w stosunku do drugiej. Na przykład ją w jakiejś kwestii okłamuje. Kiedy któreś z kłamstw wychodzi na jaw kłamca wykręca się tak zwanym sianem, a całość wydźwięku tego zdarzenia obraca w taki sposób, by udowodnić okłamywanej stronie, że kłamstwo było mniejsze niż w w rzeczywistości, a cały jego odbiór złożyć na karb przewrażliwienia drugiej strony. „Ja bym nigdy nie skłamał – mówi kłamca, a poza tym, przecież wszyscy wiemy, że jesteś przewrażliwiona”. Teraz w interesie kłamcy jest to, by ofiara manipulacji uwierzyła w swoje własne przewrażliwienie, czyli zwątpiła w to, co się wydarzyło. W jaki sposób do tego doprowadzić? Należy w ofierze tej manipulacji podważyć wiarę w swoją własną racjonalną percepcję. Manipulator wygrywa, kiedy w jego ofierze pojawia się schemat myślowy „może rzeczywiście jestem przewrażliwiona, robię z igły widły, a może też tak naprawdę źle usłyszałam, to co powiedział, źle zrozumiałam, źle zapamiętałam”. Wtedy uwaga ofiary zaczyna się ogniskować nie wokół tego co robi manipulator, ale wokół własnych wątpliwości. W ten sposób wektor znaczenia zostaje odwrócony o sto osiemdziesiąt stopni. Byłaś, czy byłeś może kiedyś w takiej sytuacji lub też taka sytuacja coś ci przypomina? Jeśli tak, to najprawdopodobniej stałaś lub stałeś się ofiarą gaslightingu: wyjątkowo perfidnej formy manipulacji. Sam termin wziął się z tytułu sztuki Patryka Hamiltona „Lampa gazowa” z 1938 roku zekranizowanej sześć lat później ze sławetną rolą Ingrid Bergman. W tej historii mąż za pomocą drobnych, ale konsekwentnych przekłamań usiłuje wmówić swojej żonie chorobę psychiczną i czyni to na tyle skutecznie, że ta zaczyna w to wierzyć. W jednej ze scen widzimy migające lampy gazowe – oczywiście efekt skrupulatnie przygotowany przez męża. Odpowiednio zmanipulowana żona wierzy, że wyłącznie ona widzi to migotanie, co ma dowodzić, że to coś z nią jest nie tak.
Gaslighting jest wykorzystywany częściej niż nam się wydaje – to sytuacja, w której szef w pracy na osobności chwali twoją robotę, a później przy wszystkich na ogólnym zebraniu wypiera się tego co powiedział stawiając twoją wiarygodność przed resztą zespołu pod znakiem zapytania. „Jak to słyszałeś, że cię chwaliłem? Na pewno ci się to nie przyśniło? Ja bym czegoś takiego na pewno nie powiedział!” Chamska zagrywa? No a jakże! Albo inny przykład – twój znajomy wielokrotnie mówił przy tobie, że jakiś polityk jest naprawdę w porządku, po czym – na wspólnym przyjęciu – wiesza na tym polityku ostatnie psy, a kiedy próbujesz mu przypomnieć, że przecież chwalił się że na niego głosował on idzie w zaparte i bezczelnie wmawia wszystkim, że nic takiego nigdy nie miało miejsca, a ty jesteś przecież powszechnie znana, czy też znany ze swojej skłonności do konfabulacji. Albo jeszcze inny przykład: wyraźnie pamiętasz jak umawialiście się ze współpracownikiem co do tego, kto ma wykonać określone zadanie. I nie dość, że on przypisanego mu zadania nie wykonał, to jeszcze przekonuje cię i wszystkich dookoła że takich ustaleń nie było, a ty po prostu wszystko zawsze potrafisz przeinaczyć. Radzi byś popracował czy popracowała nad sobą, bo ta twoja cecha przeinaczania rzeczywistości staje się powoli nie do zniesienia. Mówi to zaś tak przekonująco, że ty sama czy sam zaczynasz się zastanawiać, czy czasem z twoją pamięcią coś rzeczywiście jest nie tak.
Dr Robin Stern, autor książki „Efekt gasnącego światła” wykazuje, że po długotrwałej, czy też częstej manipulacji w tym mechanizmie powstają konkretne zmiany w naszym systemie psychicznym. Im bardziej ktoś nami w ten sposób manipuluje, tym mniej odporni na tego typu manipulację się stajemy. I niestety te zmiany drążą system jak kropla skałę i dzieje się to właściwie niezauważenie. Żeby wykryć, czy taka sytuacja ma również miejsce w naszym życiu trzeba uwrażliwić się na wskazywane przez Sterna znaki ostrzegawcze. Po pierwsze zwróć uwagę jak często powątpiewasz w swoje własne sądy. Ile razy w ciągu tygodnia, czy też dnia zdarza ci się zastanawiać się nad własnymi wątpliwościami i próbować dociec, czy było tak jak zapamiętałeś, czy zaś tak, jak ci to jest przedstawiane przez inną osobę. Kiedy tracisz pewność co do własnych osądów najprawdopodobniej masz do czynienia z jakimś zewnętrznym czynnikiem, który je kwestionuje. Przyjrzyj się zatem, czy ten kwestionujący czynnik, to zdarzenie, które bez cienia wątpliwości wskazuje, że się myliłeś, czy jedynie cudza opinia. Czy twoje wątpliwości biorą się z odkrycia dowodu na to że się mylisz, czy jedynie stąd, że ktoś w twojej obecności tak twierdzi. Kolejnym ważnym wskaźnikiem jest tak zwana lista kontrolna. Tutaj muszę posłużyć się kolejnym przykładem: oto mąż, który czeka, aż jego żona wróci z pracy i czekając powtarza sobie w myślach czy na pewno zrobił wszystko co do niego należało, by nie narazić się na jej negatywną uwagę, czy też czy na pewno przewidział wszystko co trzeba by nie narazić się na jej brak aprobaty. Tutaj oczywiście pod słowa mąż i żona możemy wstawić słowa pracownik i szef, wspólnik i wspólnik itd itp. Tworzenie w głowie czy na papierze listy kontrolnej by zabezpieczyć się przed czyimiś uwagami, czy niezadowoleniem wskazuje na to, że przewidujemy konsekwencje gaslightingu, udowadniania nam, że jesteśmy w czymś niedostatecznie dobrzy, poukładani, porządni i wartościowi. Zaś samo to udowadnianie może być narzędziem manipulacji efektu gasnącego światła.
Kolejnym znakiem ostrzegawczym może być to czy się zastanawiasz czy rozpocząć jakiś, nawet błahy, temat rozmowy, bojąc się narazić na przykre konsekwencje wytknięcia ci jakichś błędów, czy nieścisłości, czy w ogóle tego, że ta, niby niewinna rozmowa, może być dla ciebie niekomfortowa, bo miast kontynuować temat prędzej czy później zejdzie na wytknięcie ci jakichś niepożądanych zachowań. Łapiesz się więc na przybieraniu postawy przepraszającej. Za wszystko i tak na wszelki wypadek, byle tylko nie sprowokować partnera, wspólnika, czy szefa do przykrych dla ciebie uwag. Innym znakiem ostrzegawczym jest złapanie się na tym, że zaczynasz kłamać – najpierw w drobnych, potem coraz grubszych kwestiach tylko dlatego by uniknąć niezadowolenia po drugiej stronie, bo oszacowałeś, czy też oszacowałaś, że kłamstwo jest mniej destrukcyjne od powiedzenia prawdy. Prawda wydaje się wówczas tak niechciana, że wolisz ją ukryć w zamian za święty spokój. Co więcej orientujesz się jak wielka w tobie zaszła zmiana. Kiedy potrafiłaś, potrafiłeś dzielić się naokoło swoimi spostrzeżeniami, a teraz wolisz je zostawić wyłącznie dla siebie. Co więcej dawną wesołość i luz zastąpiły ostrożność i nieustanne powątpiewanie w to, czy aby na pewno nie jesteś przewrażliwiona czy też przewrażliwiony. Nie mówisz już co naprawdę czujesz, bo i po co, skoro ta druga osoba wie co czujesz lepiej od ciebie, prawda?
Zresztą tą listę Sterna można by przecież rozszerzyć, bo każdy kto kiedykolwiek znajdował się w sytuacji ofiary gaslightingu mógłby ją uzupełnić o niekończącą się listę uczuć. Jak się zatem wyzwolić z tego manipulacyjnego, relacyjnego piekła? Istnieje wątłe, ale jednak światełko w tunelu. Okazuje się bowiem, że nie wszystkie zachowania spod znaku gaslightingu są wyrachowaną manipulacją obliczoną na niszczenie psychiki ofiary. Wiele z tych mechanizmów i technik to zachowania nawykowe, z których czasem sam manipulator nie zdaje sobie nawet sprawy. Wówczas szczera, głęboka i odważna rozmowa o własnych uczuciach może wiele zmienić. Na początku oczywiście podjęcie takiej próby wywoła niechęć po drugiej stronie, a w skrajnych wypadkach złość i agresję. Warto jednak konsekwentnie drążyć skałę, aż w końcu, a na to zawsze potrzeba czasu, sam manipulator zda sobie sprawę z tego, jak wiele szkody czyni takim zachowaniem w związku. Kluczowym jednak tutaj elementem jest odwaga, dzięki której możemy wyjść z cyklu ofiary. Wiele razy pracowałem z przypadkami, w których ludzie bali się postawić swoim manipulatorom w obawie, że to spowoduje koniec relacji i w wielu przypadkach tak się nie stało. Trzeba się po prostu umieć postawić i konsekwentnie bronić swojego prawa do samostanowienia, do osądów i własnych przekonań. Co zaś jeśli dana relacja nie przetrwa tej próby. Nic. Po prostu oznacza, to że ta relacja nie była warta włożonej weń energii. Nie wszystkie związki są na cale życie. Na całe życie są związki wyłącznie szczęśliwe. Pozdrawiam