Transkrypcja tekstu:
Wyobraźmy sobie przez chwilę, jak zmieniłoby się nasze życie, gdybyśmy mogli zupełnie bez wysiłku zmieniać w sobie takie zachowania, które nam albo niespecjalnie odpowiadają, albo też wprost są dla nas destrukcyjne? Odkrywasz coś, co ci przeszkadza w życiu: jakieś swoje zachowanie, rodzaj myślenia, przekonanie, czy też przyzwyczajenie i ot tak, bez najmniejszego wysiłku dokonujesz zmiany tego co uznajesz za nieodpowiednie. Kusząca wizja, prawda? Bo przecież tysiące, jak nie miliony ludzi wokół nas próbują zmienić to, co im w nich nie pasuje, co stwarza im problemy i wkładają w te próby olbrzymi wysiłek, a efektu często jak nie było tak nie ma. Co więcej – zdaje się, że im większy wysiłek wkładają w zmianę, tym mniejsza szansa na to, że zmiana będzie trwała. Spróbujmy przyjrzeć się zatem pewnej metodzie, która uznaje, że żeby dokonać dowolnej zmiany w nas samych nie potrzebujemy wcale wysiłku, wystarczy wyłącznie… Ale zanim odpowiem co, przyjrzymy się pewnemu przykładowi. Otóż wyobraź sobie kogoś, kto często używa tej samej ulubionej zbitki wyrazowej. Niech to będzie zwrot „po prostu!”. Zatem w co drugim, trzecim zdaniu, człowiek ten używa swojego ulubionego „po prostu” jak przecinka. Cokolwiek opowiada co chwila wyrywa mu się te jego „po prostu” z gardła i nic na to nie może poradzić. To nawyk silniejszy od niego. Co więcej – on sam na tyle już ten nawykowy zwrot zaimplementował w swój narracyjny system, że w ogóle go nie zauważa. Tak, jakby „po prostu” wtryniało mu się w każdą wypowiedź poza jego świadomością. Jaki jest najłatwiejszy sposób by się pozbyć tego uciążliwego zwyczaju? Ano wystarczy poprosić zaufaną osobę o dużej dozie cierpliwości, by konsekwentnie zwracała temu komuś uwagę, na każde jego „po prostu”, kiedy tylko się pojawi. Mamy zatem taką oto scenę: nasz delikwent opowiada jakąś historię, a życzliwa mu i cierpliwa osoba, z każdym wypowiedzianym przez niego „po prostu” mówi: „teraz znowu to powiedziałeś”. Nie gani go ani nie upomina, nie prosi by przestał, nie naciska też by mówił tę swoją ulubioną frazę częściej. Jedyne co robi to delikatnie wskazuje na każde pojawienie się słów „po prostu” w jego wypowiedzi. Co się stanie po pewnym czasie? Otóż nasz delikwent zacznie używać swojego ulubionego terminu coraz rzadziej, aż w końcu na dobre się od niego odczepi. Co się tak naprawdę wydarzyło w powyższym przykładzie? Otóż bohater naszej historii zobaczył jak często to robi. Uświadomił sobie wszystkie padające z jego ust „po prostu”, w tym przede wszystkim te które umykały jego uwadze. I sama świadomość tych zdarzeń dokonała cudu. Ich częstotliwość zmalała, by w końcu zniknąć zupełnie. W ten sposób świadomość dokonała bezwysiłkowej anihilacji niechcianych zachowań. I tu dochodzimy do sedna – by rozwiązać problem często wystarczy sama świadomość i żaden wysiłek nie jest potrzebny. Jeśli nawet bohater powyższej historii zaparł by się w sobie, by nie mówić „po prostu” to musi w tym celu wykonać spory wysiłek i dodatkowo uważnie śledzić każde wypowiadane zdanie by zlokalizować swoją językową naleciałość. A zatem również potrzebuje w tym celu świadomości. Bez niej dokonanie zmiany nie jest możliwe, zaś z nią zmiana dokonuje się często sama.
Pamiętasz może z dawnych lat ten przebój Elektrycznych gitar: (pauza na wklejenie piosenki i słowa Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie, nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie). Wyobraźmy sobie tę scenę: siedzi w autobusie gość z liściem na głowie. Co się musi stać, jaki musi zostać spełniony warunek, by sięgnął ręką i zdjął ten liść z własnej głowy? Otóż musi najpierw wiedzieć, że ten liść tam jest! Jeśli nie wie, że siedzi z liściem na głowie, to nie sięga ręką po to, by go zdjąć. Zatem najpierw musi się pojawić świadomość, jeśli chcemy cokolwiek zmienić. Ale David Hawkins, znakomity psychiatra i badacz ludzkich zachowań, a szczególnie poziomów świadomości idzie jeszcze dalej. Mówi, że już samo pojawienie się świadomości powoduje zmianę. Hawkins podaje przykład kogoś, kto ma problem z jedzenie zbyt dużej ilości ciastek. Ilekroć ten ktoś obiecuje sobie że przestanie, tylekroć przegrywa sam ze sobą, bo nawyk oraz ochota na ciasteczka są silniejsze od jego postanowienia. Jednak Hawkins proponuje inne rozwiązanie – mówi że wystarczy liczyć zjedzone ciastka. I nic więcej. Żadnego wysiłku. Żadnej chęci zmiany. Żadnych prób wyzwolenia się spod tyranii ciasteczek. Wyłącznie samo liczenie. Co się wówczas dzieje. Otóż pojawia się świadomość ilości wchłanianych ciastek, a wraz z nią z biegiem czasu ta ilość zacznie maleć. Zostawmy jednak na chwilę Hawkinsa i przyjrzyjmy się pewnemu mechanizmowi, który może nam pomóc zrozumieć w jaki sposób ten model działa. Otóż swego czasu w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych emitowano program z udziałem ludzi walczących z otyłością. Dedykowano im osobistego trenera i dietetyka, którzy mieli zmienić ich żywieniowe i sportowe zwyczaje, by efekcie mogli się pozbyć zbędnych kilogramów. Jednak zanim rozpoczęto proces odchudzania przez dwa tygodnie śledzono życie uczestników programu. Zainstalowano kamery w ich mieszkaniach, pracy i najczęściej odwiedzanych pubach. Zatrudniono też prywatnych detektywów, których zadaniem było nie tylko śledzenie bohaterów programu, ale też grzebanie w ich śmieciach, a wszystko po to, by w miarę precyzyjnie ustalić ich dotychczasowe zwyczaje żywieniowe. Po tych dwóch tygodniach zadano uczestnikom pytanie o to, ile ich zdanie wchłaniają średnio kalorii dziennie. Wszyscy podawali liczby poniżej trzech tysięcy kalorii. A jaka była rzeczywistość? Otóż tak naprawdę średnio pochłaniali od pięciu do sześciu tysięcy kalorii dziennie. Skąd ta różnica? Decyduje o niej świadomość, bo okazuje się, że większość naszych zachowań żywieniowych w ciągu dnia, to aktywność nawykowa, której sobie nie uświadamiamy. Niektóre badania mówią, że w ciągu jednego dnia aż sześćdziesiąt procent naszych kulinarnych decyzji, to decyzje nieświadome. Nie wierzysz? Zaproś kumpli na wspólne oglądanie meczu przed telewizorem i wyłącznie donoś czipsy. Zdziwisz się ile ci zejdzie opakowań! A kiedy po meczu zapytasz kumpli ile wciągnęli chipsów spodziewaj się odpowiedzi wskazujących na dużą mniejszą ilość niż w rzeczywistości.
Co zatem powoduje sama świadomość? Dokonuje magicznej zmiany w naszych zwyczajach, która odbywa się bez naszego udziału. Wystarczy świadomość: zliczanie wszystkich występujących faktów zachowań, by te zachowania zaczęły się zmieniać. Ta teoria jest czystym przeniesieniem do psychologii zachowań zasady Heisenberga, znanej z fizyki kwantowej. Cóż takiego odkrył niemiecki fizyk, współtwórca fizyki kwantowej Werner Heisenberg? Otóż udowodnił, że w przypadku cząstek o rozmiarach mniejszych niż średnica atomu nie da się jednocześnie precyzyjnie zmierzyć tego gdzie się znajdują oraz ich pędu – stąd Heisenberg sformułował zasadę nazwaną później zasadą nieoznaczoności. Związany jest z nią również „efekt obserwatora”, w którym sam fakt obserwacji wpływa na zachowanie obserwowanego obiektu. I dokładnie na tę samą zasadę zwraca uwagę Hawkins. Utrzymuje, że sama obserwacja układu czyli tak naprawdę świadomość, dokonuje zmiany w układzie.
W jaki sposób możemy z tego skorzystać, by poradzić sobie z pozbyciem się naszych własnych niechcianych zachowań na poziomie psychologicznym. Myśli, które nam przeszkadzają w życiu, przekonań czy idei siejących w nim zamęt czy też nawykowych emocji utrudniających egzystencję. Ja, na swoich szkoleniach czy sesjach indywidualnych wykorzystuję klicker. Proste zliczające mechaniczne urządzenie, które można kupić za kilka złotych. Spróbuję ci pokazać jego działanie na prostym przykładzie. Załóżmy że pojawia się w twojej głowie pewna dręcząca myśl, niech to będzie dowolna myśl, która ci przeszkadza. Coś czego chcesz się pozbyć, bo wiesz, że ci nie służy. Żeby tę myśl poskromić i żeby wreszcie dała ci spokój i nie blokowała aktywności spróbuj zrobić dwie rzeczy. Najpierw precyzyjnie zdefiniuj wszystkie sytuacje, w których się pojawia. Spróbuj dokładnie przyjrzeć się sobie i odpowiedz rzetelnie na pytanie – co tę myśl przywołuje? Jakie zdarzenia, jacy ludzie, jakie słowa czy zdania? Kiedy się pojawia? W jakich okolicznościach? Jakie warunki muszą być spełnione by się pojawiła? Jakie bodźce ją uruchamiają? Kiedy to zrobisz spisz wszystkie te zdarzenia, słowa, sytuacje, ludzi – wszystko to co ci w tym kontekście przyjdzie na myśl na kartce papieru. Zrób uczciwą i wyczerpującą listę tego, co w twoim życiu generuje ten rodzaj myślenia, wszystkiego w czego efekcie taka myśl się pojawia. Ta część jest niezwykle istotna, bo w ten sposób poznajesz siebie i sprawiasz, że dużo łatwiej ci będzie obudzić uważność właśnie w tych, spisanych na liście momentach. Kiedy lista jest gotowa przeczytaj ją na głos każdego poranka przez pierwsze kilka lub kilkanaście dni. Rób to tak długo, aż będziesz znał już tę listę na pamięć i czytanie przestanie być potrzebne. Już pierwszego dnia, po pierwszym przeczytaniu listy noś stale przy sobie klicker i bądź wyczulony na wszystkie opisane na liście zdarzenia – wtedy będzie ci łatwiej wychwycić pojawienie się tej właśnie myśli. Kiedy to się stanie po prostu kliknij w klicker. Nie staraj się nic dodatkowego z tym robić. Nie oceniaj, nie mniej pretensji że znowu tak pomyślałeś, nie chciej tego zmieniać. Nie miej intencji ingerowania w te myślenie w jakikolwiek sposób. Wyłącznie beznamiętnie obserwuj siebie i rejestruj każdym kliknięciem moment, w którym ta myśl się pojawi. I rób tak przez cały dzień – klicker mieści się w kieszeni, więc nikt nie musi wiedzieć co robisz. Jedyną zaś rzeczą na koniec dnia tuż przed zaśnięciem jest to byś spojrzał na wynik danego dnia. Żebyś zapoznał się z liczbą kliknięć. Kolejnego dnia z rana przeczytaj ponownie listę i wyzeruj klicker, byś mógł tego dnia zacząć zliczać od nowa. Wykonuj to zadanie przez dwa, trzy tygodnie. Jeśli go nie zaniedbasz i rzetelnie będziesz to co dzień robił efekt przejdzie twoje najśmielsze oczekiwania. A tak przynajmniej się stało we wszystkich przypadkach, w których pracowałem z osobami walczącymi z własnymi niechcianymi zachowaniami. Bezwysiłkowa, klickerowa anihilacja naprawdę działa. Spróbuj. Pozdrawiam