Transkrypcja tekstu:
Kiedyś, na jednym ze społecznościowych portali zauważyłem jakie negatywne emocje wzbudziło czyjeś ogłoszenie o organizowanym szkoleniu o japońskich świeczkach. Posypały się hejterskie opinie jak grzyby po deszczu, których leitmotivem było stwierdzenie, jakim że trzeba być frajerem, by komuś płacić za naukę o świeczkach. To może jeszcze niech ten ktoś zorganizuje szkolenie o innych przedmiotach domowego użytku, bo jak się okazuje są ludzie, którzy nie potrafią nawet zapalić świeczki. I w ten sposób internetowe, dobrze ubawione towarzystwo używało sobie ile wlezie na organizatorach szkolenia. Nikomu zaś z tej gromadki nie przyszło do głowy sprawdzić, że szkolenie nie dotyczy „obsługi” świeczek, ale jest poświęcone strategii inwestycyjnej z wykorzystaniem wykresów świecowych, stworzonej przez Japończyka Munehisę Homma w osiemnastym wieku. Teoria japońskich świec jest wykorzystywana do dzisiaj w strategiach zarabiania na rynkach walutowych. I wystarczyła jedna poświęcona minuta w wyszukiwarce Google, żeby się tego dowiedzieć, zamiast się kompromitować czym? No właśnie: ignorancją. Niestety ignorancja staje się dzisiaj coraz to bardziej powszechnym zjawiskiem – znamy ją pod wieloma przejawami: „nie znam się to się wypowiem”, „ale to bezsensu”, czy „wszyscy (tutaj wstawmy sobie dowolny zawód) to oszuści, oszołomy i naciągacze frajerów”. Ignorancja powstaje, kiedy ludzie kierują się albo błędnym wnioskowaniem albo też wnioskowaniem powstałym na skutek błędu dostępności, czyli takim, w którym ocena powstaje na podstawie zbyt małej ilości danych. Ktoś czegoś nie wie, nie rozumie, nie sprawdził ale wydaje ocenę, że to jest jakieś. Mierzy to bowiem swym własnym systemem pomiarowym nie bacząc na to, że ten jego własny system nie dość że nie jest doskonały, to jeszcze w wielu przypadkach kompletnie zawodny.
Ignorancja jest groźnym demonem, który toczy społeczeństwo jak najgorsza choroba. To z niej bowiem wyrastają najgroźniejsze zjawiska – niechęć do inności, brak otwartości, generalizowanie czy też fałszywe, nie oparte na faktach oskarżenia. Ignorancja często też zamienia się w arogancję – czyli takie zachowanie, które wraz z przesadną, wręcz zuchwałą pewnością siebie jest jednocześnie połączone z kompletnym lekceważeniem innych. Te dwie połączone ze sobą cechy – ignorancja i arogancja stanowią już istną mieszankę wybuchową. Jeśli przejmują władzę na ludzkim systemem, to stają się nie tylko destrukcyjne dla otoczenia, ale też dla swojego nosiciela. Posługiwanie się ignorancją połączone z arogancją, to sytuacja, w której ćma leci wprost do płomienia świecy i kompletnie ignoruje okrzyki innych: „uważaj, zaraz sobie zrobisz krzywdę!”. Zresztą spójrzmy na te wszystkie filmiki wideo przestawiające ludzi, którzy w finale swojej zabawy, czy też innej aktywności robią sobie krzywdę. Wszystkie te przypadki są czystą i prostą konsekwencją własnej ignorancji. Wystarczy przyjrzeć się temu, jakie wyzwanie stawia przed sobą dany filmowy śmiałek: przeskok przez zbyt dużą odległość między dachami, próba cięcia belek dachu, na którym samemu się stoi, czy też próbowanie aerobiku w zbyt ciasnym, zastawionym meblami mieszkaniu. Przecież nie trzeba być jasnowidzem by z dużą dozą pewności móc przewidzieć jak takie próby się skończą. I aż dziw bierze, że tego samego nie chcą dostrzec bohaterowie filmików. A kiedy już dostrzegają swoją ignorancję, to zazwyczaj jest zbyt późno i bardzo boli. Podobnie rzecz ma się, kiedy przyjrzymy się wyczynom kierowców na polskich drogach – olbrzymia ich liczba powodowana jest wyłącznie ignorancją. Bo czyż brak umiejętności przewidzenia skutków swoich działań, nie jest właśnie ignorancją? A co się dzieje kiedy ignorancja uzupełniana jest jeszcze arogancją, czyli kompletnym lekceważeniem, że z tej samej drogi korzystają inni użytkownicy? Zazwyczaj efekt jest wówczas wielokrotnie gorszy.
Ignorancja i arogancja stają się groźnę, coraz groźniejsze, bo otaczają nas ze wszystkich stron: ze świata mediów, polityki i oczywiście innych – bliższych lub dalszych znajomych. Jednak najgorsze nie jest to, że te demoniczna para ignorancji i arogancji zbiera swoje żniwo zazwyczaj przynosząc karmę instant swoim twórcom. Najgorsze jest to, że wraz z powszechnością tych dwóch zjawisk pojawia się społeczna atmosfera przyzwolenia na to, by na stale gościły w naszej publicznej przestrzeni. Stają się środowiskową normą, a wtedy zbierają swe negatywne żniwo wyjątkowo szybko i sprawnie. Ich pojawienie się w przestrzeni zdaje się podnosić ogólny poziom tolerancji. Zaczynają przybierać takie natężenie, że dzisiaj tolerujemy te ich przejawy, które jeszcze dziesięć lat temu były by nie do pomyślenia. W poziom głupoty dzisiejszych odcinków, co poniektórych talk show, jeszcze kilka lat temu trudno by nam było uwierzyć. Nie bez powodu w przedbuddyjskiej tradycji Bon ignorancja jest uważana za jedną z trzech największych trucizn, zaś w buddyjskim kole samsary ignorancja dominuje w jednym z trzech dolnych światów – świecie zwierząt, a z tego poziomu drzwi do duchowości pozostają zamknięte. Zresztą gdybyśmy się przyjrzeli nie tylko systemom religijnym, ale całej historii świata, to musielibyśmy dojść do wniosku, że to właśnie ignorancja połączona z arogancją leżała u podstaw wojen, wzajemnego wyżynania się plemion i wyznawców oraz większości decyzji, których skutki okazywały się tragiczne. Ignorancja zamienia świat w piekło niechęci, internet w ocean hejtu, a wzajemne ludzkie relacje we wrogość, niezrozumienie i nienawiść. To ignorancja powoduje, że jedna demonstracja od drugiej musi być odgradzana barierkami, żeby ich uczestnicy nawzajem się nie pozabijali.
Co zatem zrobić, by nie zostać zainfekowanym wirusem ignorancji i arogancji? Jak się przed nimi obronić? Po pierwsze być ich świadomym. Zwracać uwagę zawsze wtedy, kiedy usiłują zapukać do naszych drzwi. Kiedy je bowiem pozostawimy samym sobie urosną w szybkim tempie tak bardzo, że później trudno je będzie opanować. Szczególnie zaś w przypadkach, kiedy to pukanie do drzwi wcale nie dobywa się z zewnątrz, ale też z naszego własnego wnętrza. Bo walkę z ignorancją należy zawsze zaczynać od samego siebie. To zadawanie sobie pytania, jakie podłoże najlepiej jej służy i jakie sygnały wskazują na to że może się za chwilę pojawić? Najważniejszym zaś sygnałem jest niechęć przyznania się przed innymi i samym sobą, że się czegoś nie wie. A przecież nie ma ludzi wiedzących wszystko, jeśli zaś niektórzy taką wiedzę deklarują, to powinniśmy od nich czym prędzej uciekać, bo z pewnością niczego się już od nich nie nauczymy. W niewiedzy nie ma niczego złego. W deklarowaniu wiedzy już siedzi wyłącznie samo zło. Dlaczego? Bo niewiedza otwiera możliwość do jej uzupełnienia, zaś deklaracja „wiedzy na każdy temat” zamyka drogę do jakiejkolwiek nauki. Ludzie, którzy deklarują, że wiedzą, nie czują już potrzeby nauki, sprawdzania, dowiadywania się więcej, bo przecież wiedzą i sądzą, że skoro sam ten fakt im wystarcza, to powinien też wystarczać wszystkim innym. To niestety droga donikąd, szczególnie jeśli rzeczywistość zechce boleśnie zweryfikować ich opinię. Deklaratywna „wiedza” nie ma nic wspólnego ze świadomością. To nieświadomość. To iluzja wiedzy, a więc halucynacja. Świadomość pojawia się dopiero wówczas, kiedy potrafimy powiedzieć, że czegoś nie wiemy. Taka deklaracja uruchamia świadomość, a wraz z nią – o ile uznajemy, że zdobycie brakującej wiedzy byłoby dla nas przydatne – uruchamiana jest potrzeba uzupełnienia wiedzy. Za każdym wiec razem człowiek który mówi: „już wiem” musi przegrać z ignorancją, bo wydaje tym samym sądy o dużym prawdopodobieństwie błędu. Deklaracja „już wiem” jest bowiem jednoznaczna z ideą „już niczego więcej nie muszę się dowiadywać”. A tej idei wyjątkowo bliska staje się inna: „nikt już nie jest w stanie mnie niczego nauczyć, a zatem mogę zupełnie zignorować wiedzę innych”. W taki właśnie sposób rodząca się ignorancja zostaje uzupełniona arogancją. I o ile deklaracja „już to wiem” zamyka potrzebę dalszego rozwoju, o tyle deklaracja „nie wiem jeszcze wszystkiego” taką potrzebę otwiera. Bo głupota nigdy nie ma wątpliwości. Ma je wyłącznie mądrość. Zaś kiedy pojawiają się wątpliwości, to wraz z nimi pojawiają się bardzo ostrożne osądy. Kiedy nie ma wątpliwości to osądy stają się jednoznaczne, wartościujące, pewne siebie i w końcu aroganckie. Zatem żeby zwalczyć najmniejsze ziarno ignorancji w sobie samym zawsze zapalaj w sobie czerwone światełko ostrożności, kiedy pomyślisz, że coś już na pewno wiesz, co do czego na pewno jesteś przekonany i co nigdy nie budzi żadnych twoich wątpliwości. I takie samo czerwone światełko powinno się w nas zapalać, kiedy stykamy się z ignorancją u innych. Kiedy się pojawia powinniśmy być szczególnie czujni, by nie zarazić się jej wpływem. Zaś najgorszą rzeczą, którą możemy wtedy zrobić, to odpuścić, przymykać oczy, wycofywać się chyłkiem i pozwalać by powszechna głupota coraz ciaśniej zataczała swe kręgi. Dzisiejszy świat tak wygląda, właśnie dlatego, że to mądrzejsi ustępują głupszym. Że mądrzejsi tolerują ignorancję i arogancję, bo jak mówią: „nie chcą się zniżać do czyjegoś poziomu”. Problem w tym, że wówczas ogólnoludzki poziom głupoty będzie się podnosił i prędzej czy później już nie pozwoli wokół siebie przejść obojętnie. Jedynym sposobem na to są głośno zgłaszane wątpliwości. Zarówno w stosunku do tego co podpowiada nam nasza własna wewnętrzna wiedza, jak i w stosunku do tego co słyszymy wokół. Wątpić to największy nasz przywilej, z którego nigdy nie powinniśmy rezygnować. Dopiero wtedy stawiamy opór głupocie i dopiero wtedy możemy się rozwijać. Elon Musk ma rację: jeśli pozwolimy na to, byśmy stawali się coraz to głupsi, w końcu jakaś sztuczna inteligencja uzna nas za groźny wirus, który czyni szkodę swojej własnej planecie i będzie przekonana, że najlepszym wyjściem, jest wyplenienie tej ludzkiej głupoty raz na zawsze!
Pozdrawiam