7 zasad prawdziwej zmiany! #10

Pomiędzy “mogę wszystko” a “nie mogę nic”! #9
12 sierpnia 2018
Jak sobie radzić z problemami? #11
12 sierpnia 2018

Transkrypcja tekstu:

Postanowienia noworoczne: robisz to źle, czyli 7 zasad prawdziwej zmiany!

Według Instytutu Badań Rynkowych aż 80% Polaków wchodzi w Nowy Rok z noworocznymi postanowieniami i tylko jedna dziesiąta z tej liczby swoich noworocznych postanowień dotrzymuje. Podobno tylko co dziesiątemu udaje się rzeczywiście zrzucić kilogramy, zmniejszyć ilość używek czy rozpocząć zdrowy, aktywny sportowo tryb życia. Hm… to moim zdaniem przeszacowane dane. Gdyby zapytać tych ludzi po roku od postanowienia, czy dalej w nim trwają, ta liczba pewnie zmniejszyła by się do jednego procenta. Dlaczego tak się dzieje? Gdzie popełniamy błąd? Otóż w samym założeniu, że jakaś graniczna data, jak właśnie rozpoczęcie nowego roku, czy też nasze urodziny, ułatwią nam dokonanie zmiany. A dzieje się dokładnie odwrotnie. Otóż próbując zmotywować się do zmiany podpierając się jakąkolwiek datą utrudniamy sobie zadanie. Z góry skazujemy się na niepowodzenie i pytanie co dalej nie dotyczy potem kwestii, czy wytrzymasz, ale do kiedy wytrzymasz? I w ten sposób data rozpoczęcia zmiany, w której upatrujemy naszego przyjaciela staje się naszym największym wrogiem. Ta data bowiem tworzy wyłącznie iluzję łatwiejszego podjęcia decyzji i trudniejszej rezygnacji z konsekwentnych działań. Tłumaczymy sobie to najczęściej w taki sposób, że określona data ułatwi nam decyzję podjęcia zmiany (na przykład „od nowego roku nie piję piwa”) i utrudni rezygnację ze zmiany (na przykład: „skoro mi się udało tyle wytrzymać, to szkoda by było to zaprzepaścić”). I w obydwu wypadkach rzeczywistość obraca się przeciwko nam. Błąd bowiem tkwi w założeniu „już tyle udało się wytrzymać”. To kiepskie założenie, bo odlicza jedynie dni, a nie jest oparte na tym na czym powinno, czyli na pytaniu „po co chcesz dokonać tej zmiany”, „jaki jest rzeczywisty jej powód?”, „co ta zmiana ma ci dać?” Samo odliczanie dni nie skutkuje niczym poza samym odliczaniem – motywacja oparta jest tutaj nie o zmianę, ale o koncept „jak długo to wytrzymam”, który z góry zakłada, że kiedyś tego „nie wytrzymam”. Co więcej, to założenie ze swej natury osadzone jest w czasie, a to oznacza, że oprócz samego odliczania dotyczy celu, który ma się wydarzyć w przyszłości a nie tego co jest ważne tu i teraz. Przyjrzyjmy się temu bliżej – ktoś postanawia schudnąć do wakacji, bo fajnie by było wyjść na plażę bez obawy, że aktywiści Greenpeace uznają nas za zabłąkanego morsa, którego trzeba wepchnąć z powrotem do morza . Problem jednak w tym, że noworoczne postanowienie schudnięcia do wakacji odsuwa profit zamierzonej zmiany aż o pół roku. I wówczas trzeba rzeczywiście żelaznej konsekwencji, by wytrwać ten czas, by zaciskając zęby przez pół roku odmawiać sobie ulubionych potraw, piwa i ćwiczyć jak oszalały. Mało kto wytrzyma taki kierat z tak mglistą i odległą w czasie nagrodą. To osadzenie w czasie, w rzeczywistości jest destrukcyjne dla zmiany, bo prędzej czy później pojawi się zniechęcenie. Prędzej czy później wysiłek okaże się nieadekwatny do nagrody. Nie ma jej teraz, więc staje się jedynie obietnicą. A obietnica nagrody, a sama nagroda to dwie różne rzeczy, prawda?

Co więcej wiara w to, że jakiś punkt graniczny postanowienia zmiany utrudni nam zrezygnowanie z jej dokonywania jest destrukcyjny, bo w kategoriach demotywacji jest nieporównywalnie słabszy niż wysiłek, którego od siebie wymagamy, by wytrwać w postanowieniu. To proste: jeśli nigdy nie biegałeś, a karzesz sobie codziennie przebiec kilka kilometrów, to ostatnią rzeczą, która ci przyjdzie na myśl po kilku dniach (a może już tego samego dnia wieczorem – jest to, że szkoda by było zrezygnować, bo umówiłeś się z samym sobą na dopilnowanie jakiejś daty. Tak ten system po prostu nie działa i pora by przestać dawać się oszukiwać myśleniu, że jakikolwiek punkt graniczny w czymkolwiek nam pomoże.

Wszyscy jednak, którzy z powodzeniem zrzucili kilogramy wiedzą, że nagroda pojawia się dużo szybciej, tylko trzeba umieć ją dostrzec i docenić. Już dwu – trzy procentowa utraty masy działa nagradza nas lepszym samopoczuciem. Już w kilka dni po rezygnacji z codziennej dawki alkoholu odkrywamy lepszy i zdrowszy sen, a po tygodniu regularnych spacerów odkrywamy pełniejszy oddech, będący efektem powiększającej się objętości płuc. To są nagrody, które otrzymujesz błyskawicznie i którymi możesz się cieszyć w teraźniejszości, a nie składając sobie wakacyjne obietnice szczęścia.

Główny błąd popełniamy w tym, że oddajemy się w ten sposób zewnętrznej a nie wewnętrznej motywacji – motywacja jest wtedy oparta na zaistnieniu zewnętrznego warunku i dlatego nie działa. Nie działa, bo „zmienię się bo już najwyższy czas”, albo „zmienię się bo to idealny moment” przesuwa wektor motywacji z naszego wnętrza „chcę się zmienić”, na zewnątrz „chcę się zmienić, bo…” a to musi być nietrwałe i kończy się klęską „może następnym razem się uda”. Nie może się udać, bo zazwyczaj stawiamy sobie albo zbyt wysoki cel, a ten wymaga zbyt długiego czasu na swoją realizację.

Jest jednak jeszcze jeden ważny element który warunkuje możliwość zaistnienia zmiany. Jest nim, oprócz samego wysiłku, jeszcze jego  poziom. Im większy sobie narzucisz, tym mniejsza staje się twoja szansa na zmianę. Im więcej wysiłku zaczniesz w swym noworocznym postanowieniu wkładać w zmianę, tym krócej będzie twoje postanowienie trwało. Bo sam wysiłek, a dokładniej mówiąc jego poziom stanowi największy problem w dokonaniu zmiany. Zawsze ilekroć musimy się do czegoś zmuszać, powodujemy powstanie oporu po drugiej stronie. Każde ekstremum po jednej stronie powoduje powstanie jego lustrzanego odbicia po przeciwnej. Im większy zatem wysiłek wkładasz w dokonanie zmiany, tym w większym stopniu tą zmianą będziesz po prostu zmęczony. Ludzie, którzy postanawiają biegać, nie powinni zaczynać od biegania. To wygląda na paradoks, ale niestety jest prawdziwy. Jeśli nigdy wcześniej nie biegałeś, to wybierając się do parku by pobiegać najprawdopodobniej zrobisz sobie krzywdę. Nie masz bowiem ani odpowiedniej kondycji, ani wypracowanej techniki biegu, ani też odpowiedniej pojemności płuc. I nawet najlepszy sprzęt i ciuchy do biegania kupione w najmodniejszym sklepie niczego tutaj nie zmienią. Jeśli chcesz zacząć biegać, to najpierw wybierz się na krótki spacer. W kolejnych dniach wydłużaj swoje spacerowanie ale wyłącznie o taki dystans, w którym przyjemność z jego pokonania będzie większa od zmęczenia. Najlepiej by wysiłek nie pojawił się wcale Po prostu idź i spaceruj rozkoszując się jego przyjemnością. I z każdym spacerem delikatnie zwiększaj dystans. W końcu zadaj sobie pytanie czy dałbyś radę przebiec od jednego drzewa do drugiego i spróbuj to zrobić. Uda się – dobrze. Nie uda się: też dobrze. Po prostu spróbujesz następnym razem. I tak krok po kroku, z tygodnia na tydzień dostrzeżesz, że jakoś twojego życia się zmienia, bo zmienia się jakość samopoczucia i świadomości ciała. W ten sposób dużo szybciej dojdziesz do regularnego kilkukilometrowego biegu niż ci się wydaje, a przynajmniej tak było w moim wypadku. I dopiero wówczas wybierz się do sportowego sklepu po ciuchy i sprzęt, Gwarantuję ci że wtedy to będą o wiele lepiej wydane pieniądze. Jednak by proces prawdziwej zmiany mógł mieć miejsce powinniśmy zacząć od czegoś zupełnie innego. A mianowicie od uczciwego odpowiedzenia sobie na pytanie po co nam ta zmiana… teraz? Nie od pytania jak chcę by było w przyszłości, ale od uczciwego pytania jak nie chcę by było teraz? Kiedy wyrażamy życzenie jak chcemy by było malujemy w naszym mózgu kolorową wizję raju. Kiedy pytamy samych siebie, jak nie chcemy by było teraz miast malować kolorowych wizji zastanawiamy się co tak naprawdę nam przeszkadza w tym właśnie momencie naszego życia. Odpowiedź zaś wówczas nie dotyczy tego, jak chcemy by było, ale jak nie chcemy tego co jest. I tutaj wielu ludzi odkrywa, że tak naprawdę nie chcą żadnej zmiany. Że zmiana jest wymuszona poprzez społeczny wdruk, poprzez oczekiwania wobec siebie stworzone przez innych. A tak naprawdę najbardziej chcą żyć jak żyją, jeść jak jedzą i nie ruszać się jak się nie ruszają. To przecież ich wybór, ich decyzja i ich życie i mają do tego prawo. Jednak w takiej sytuacji nie ma najmniejszego sensu katować się jakimikolwiek postanowieniami, bo i tak to nic nie da i niczego nie zmieni. Zmiana może zajść wyłącznie wówczas, kiedy stan zastany nam naprawdę doskwiera. Kiedy to co jest wcale nie jest naszym ulubiony stanem, ale tak naprawdę udręką. Wtedy, kiedy to co jest wcale nie jest wygodne, ale właśnie niewygodne, niefajne i przez nas niechciane. Dopiero wówczas pojawia się silna motywacja wewnętrzna by to zmienić. Wówczas odwracają się wektory – już nie szukamy jakichkolwiek bodźców zewnętrznych, które mają nas popchnąć do zmiany i ułatwić wytrwanie w wysiłku, bo wszelkie potrzebne nam do zmiany bodźce znajdujemy sami w sobie.

Jak zatem się zmienić? Jak dokonać trwałej zmiany? Spróbujmy skondensować zasady prawdziwej zmiany w siedmiu krótkich punktach:

  1. Przemyśl po co ta zmiana? Co chcesz zmienić teraz w sobie? Co ci tak naprawdę doskwiera właśnie w tej chwili? I nigdy nie daj się zwieść obietnicy szczęścia w przyszłości. Posiłkuj się wyłącznie tym jakie profity zmiany możesz otrzymać w ciągu kilku najbliższych dni.

2. Nie stawiaj prze sobą żadnych wielkich celów. Im większy zamierzony cel, tym mniejsza szansa na jego realizację. Zmieniaj się dla czerpania zysków z samej zmiany, a nie wielkości zamierzonego celu.

3. Zawsze szukaj motywacji wewnątrz a nie na zewnątrz. Ta z zewnątrz prędzej czy później cię zawiedzie, niezależnie od tego czy będzie to jakakolwiek data, czy presja środowiska

4. Nie przesadzaj z wysiłkiem, a najlepiej zaplanuj zmianę tak, by był on jak najmniejszy. Im większy wysiłek sobie narzucić, tym większe prawdopodobieństwo, że zmęczenie które się pojawi będzie silniejsze od nagrody.

5. Do każdej zmiany profesjonalnie się przygotuj. Przeczytaj jak dokonali jej inni, sprawdź jak najskuteczniej sobie poradzić ze zmianą nawyków i przyzwyczajeń, dowiedz się co cię czeka po drodze. Im lepiej będziesz przygotowany, im więcej będziesz wiedział tym łatwiej dokonasz zmiany.

6. Miast stosować motywację „do” (co chcę osiągnąć), stosuj motywację „od”(jak nie chcę by było teraz), a będzie ci łatwiej dostrzec efekty w czasie teraźniejszym.

7. Przestań gadać o zmianie i zadręczać swoimi postanowieniami wszystkich dookoła. Mówienie o zmianie wprawia w dobry nastrój wyłącznie ciebie i nikogo wokół.

Chcesz się zmienić, to po prostu zacznij się zmieniać. A jeśli nie chcesz to się nie zmieniaj. Przecież to twoje życie, prawda? Ty wiec decydujesz.

Pozdrawiam