Zróbmy prosty test: spróbuj sobie przypomnieć takie zachowania z twoje przeszłości, których się wstydzisz? Na pewno takich nie ma? Nie oszukuj! Wszyscy takie mamy. Wszystkim nam zdarzyło się zachować kiedyś w nieodpowiedni sposób. I to z różnych przyczyn. Po pierwsze dlatego, że nie wiedzieliśmy wówczas, że to nieodpowiednie zachowanie. Albo też dlatego, że chcieliśmy uzyskać określony zamierzony efekt, a wyszło niespecjalnie dobrze. Co tu dużo mówić: wyszło okropnie. Tak okropnie, że na samą myśl o tym chcemy się zapaść pod ziemię. Mówimy sobie – „jak ja mogłem to powiedzieć?” „Po jasną cholerę tak się zachowałem? I jeszcze wydawało mi się że jestem taki fajny!” Kiedy przypominamy sobie, że w naszym życiu miały miejsce zachowania, których dzisiaj byśmy nie powtórzyli to pojawia się poczucie wstydu. A w wielu przypadkach czujemy zażenowanie swoim własnym zachowaniem z przed lat. A to bo trochę (lub bardzo) podkolorowaliśmy opowiadaną historię, by była bardziej atrakcyjna dla słuchaczy, jednak z dzisiejszej perspektywy dopiero odkrywamy jak łatwo wykrywalny i żenujący to musiał być zabieg i jak miast rosnąć w oczach słuchaczy kurczyliśmy się tak naprawdę do rozmiarów małej zakompleksionej myszki. Albo też kiedy chcieliśmy zrobić dobre wrażenie udając, że się na czymś znamy, coś potrafimy, w czymś jesteśmy dobrzy i kiedy oczywiste kłamstwo wychodziło na jaw miażdżąc nasze poczucie własnej wartości. Albo też w sytuacji, kiedy potraktowaliśmy kogoś naprawdę nieadekwatnie do tego, w jaki sposób na to zasługiwał i kiedy się zorientowaliśmy było już za późno, żeby odwrócić bieg spraw. Taki przykładów można mnożyć, a zdarzają się każdemu z nas, czy chcemy się do tego przyznać czy też nie, ponieważ właśnie tak wygląda życie. Potknięcia są jego częścią dokładnie tak samo jak to, że czasem zrobiliśmy z siebie kompletnego idiotę. Pamiętam z przed wielu lat pewnego kumpla, który wypracował w takich sytuacjach zachwycająco skuteczny mechanizm. Otóż ilekroć zdarzyło mu się powiedzieć coś głupiego, robił niewinną minę i natychmiast przyznawał się do porażki za pomocą krótkiego stwierdzenia: „O, zdaje się że właśnie palnąłem!”, po czym wybuchał rozbrajającym śmiechem. To genialne rozwiązanie, jednak problem w tym, że większość ludzi nie jest w stanie z niego skorzystać, ponieważ kiedy coś rzeczywiście „palną” nie potrafią się do tego przyznać za żadne skarby świata. A palnięcie czegoś głupiego jest tak samo naturalne jak wszelkie inne życiowe czynności. Zdarza się każdemu i nie trzeba, by to udowodnić, przeprowadzać żadnego skomplikowanego naukowego wywodu, miast tego wystarczy włączyć telewizor. Problem jednak nie w tym, by w życiu nic nigdy głupiego nie zrobić, ale w tym, by się czegoś z tego faktu nauczyć, zamiast się tym zadręczać. A niestety to drugie wyjście jest wielokrotnie w naszym zachowaniu częstsze niż pierwsze. Uwielbiamy się zadręczać i czynimy to z taką zaciętością, jakby nam ktoś za to płacił. Kiedy tylko pojawia się takie żenujące, czy też zawstydzające wspomnienie uruchamiamy wymiennie dwa mechanizmy. Albo staramy się to wyprzeć z pamięci, zapomnieć jak najszybciej, by już nas nie nękało, albo też pogrążamy się coraz bardziej w rozpamiętywaniu, jak strasznie się kiedyś wygłupiliśmy. W tym pierwszym wypadku popełniamy potężny błąd. Ilekroć bowiem chcemy o czymś nie myśleć, tylekroć uruchamiamy myślenie właśnie o tym. Kiedy ci teraz powiem, nie myśl o małym puchatym szczeniaczku, to dziwnym trafem szczeniaczek pojawia się w twojej głowie. Mechanizm, w którym próbujemy odrzucić pchającą się do głowy myśl, tak naprawdę tę myśl jedynie energetyzuje. A im więcej energii dostanie, tym silniejsza się staje, tym dłużej będzie gościć w naszej głowie i tym natrętniej będzie do niej powracać. Drugie rozwiązanie, czyli zadręczanie siebie rozpamiętując przeszłe momenty życiowej kompromitacji też nie jest najlepsze. Powoduje poważny negatywny impakt w nasze poczucie własnej wartości, a co za tym idzie tracimy pewność siebie. Pojawia się wtedy konstrukt: „skoro już kiedyś się tak zachowałem, to najlepiej bym teraz się w ogóle w takich sytuacjach nie odzywał”! Czyli mówiąc innymi słowy po prostu strach się odezwać! Nie ma chyba nic gorszego, co moglibyśmy sami sobie zrobić posiłkując się taką właśnie strategią. I w pierwszym i w drugim przypadku nie radzimy sobie z problemem poczucia wstydu. A dzieje się tak, ponieważ nie wiemy, że rozwiązanie tego problemu leży zupełnie gdzie indziej. Najpierw jednak wyobraźmy sobie oś czasu. Oto przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, czyli ten moment w którym się właśnie znajdujemy. Na razie pomińmy, jakże znaczący fakt, mówiący, że zarówno przeszłość i przyszłość nie istnieją. Przeszłość to wyłącznie nasze jej wspomnienie, a nie byt rzeczywisty i co więcej: jest to wspomnienie przefiltrowane przez naszą wybiórczą pamięć. Zaś przyszłość nie istnieje również, ponieważ to co nazywamy przyszłością jest jedynie jej antycypacją, czyli wyobrażeniem na jej temat konstruowanym w naszej własnej głowie. Na użytek jednak tego mini wykładu to rozróżnienie w zupełności wystarczy, a samą psychologiczną konsekwencję naszego postrzegania czasu spróbuję się zająć innym razem. Jednak to, co jest teraz dla nas ważne to właściwe zrozumienie wektora mądrości. Otóż nasza życiowa mądrość ma swoje źródło w dwóch głównych elementach, Stanowią je wiedza i doświadczenie. Jeśli tak, to oznacza, że wektor życiowej mądrości na osi czasu zawsze zwrócony jest w prawo. To proste: jeśli wyobrazimy sobie mnie za rok, to ten ja z przyszłości siłą rzeczy musi być mądrzejszy od tego mnie z teraźniejszości, bo przez ten rok zdobędzie więcej wiedzy, niż nią dysponuje teraz oraz zwiększy swoje doświadczenie. Ja z przyszłości będzie miało dostęp do tych zasobów, do których dostępu ja obecne nie ma teraz. Ale wektor mądrości nie pracuje wyłącznie na odcinku teraźniejszość przyszłość, ale również na odcinku przeszłość teraźniejszość. To zaś oznacza, że ja teraźniejsze jest zawsze mądrzejsze od ja przeszłego. Bo ja z teraźniejszości dysponuję bagażem wiedzy i doświadczenie, którego ja z przeszłości nie miało. Skoro już to wiemy, to wróćmy do poczucia wstydu i przyjrzyjmy mu się w kontekście tej samej osi czasu. Otóż nasze poczucie wstydu jest generowane przez wspomnienie, czyli to co zapamiętaliśmy z przeszłości. Przypomnijmy sobie więc dowolną rzecz, dowolne nasze zachowanie z przeszłości, w skutek którego przypomnienia obecnie pojawia się w nas wstyd. Już samo to założenie, że wspomnienia ma się pojawić w teraźniejszości oznacza, że dotyczy ono czegoś co wydarzyło się w przeszłości. A zatem źródło poczucia wstydu leży w jakimś naszym wcześniejszym, przeszłym zachowaniu. Kiedyś zrobiliśmy coś, co dzisiaj nas zawstydza. Idąc dalej tym tropem rozumowania możemy powiedzieć, że dzisiaj wiemy, że pewne nasze zachowania były niewłaściwe, czego wcześniej nie wiedzieliśmy, bo się tak zachowaliśmy. Stąd prosty wniosek, że dzisiaj tak byśmy się nie zachowali, chyba, że generowanie wstydu na przyszłość jest naszą życiową misją. Jeśli dzisiaj już wiemy, że nie zachowalibyśmy się tak, jak kiedyś to co to oznacza? Oznacza to, że zmieniliśmy się. Że jesteśmy mądrzejsi niż kiedyś. Że dzisiaj widzimy rzeczy i zdajemy sobie sprawę z mechanizmów, których kiedyś nie widzieliśmy. Jeśli zaś dzisiaj jesteśmy inni niż kiedyś i dostrzegamy coś, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy kiedyś, to oznacza, że nie tylko nie powtórzylibyśmy swego zachowania, ale też wiemy dlaczego. I prawdę powiedziawszy nie znam lepszej definicji uczenia się. Nauczyliśmy się czego nie robić, a to jest tak samo cenna nauka jak nauczenie się tego, co należy robić! Jeśli więc dzisiaj wiesz już jak się nie chcesz zachować, to znaczy że odebrałeś z własnego życia bezcenną lekcję. Bo każda lekcja, która powiększa naszą życiową mądrość i powoduje że wzrastamy jest po prostu bezcenna. Jeśli by tak nie było, to z biegiem lat zachowywalibyśmy się coraz głupiej, coraz bardziej nieroztropnie i robilibyśmy z siebie idiotów coraz częściej. Tak się jednak nie dzieje, a przynajmniej nie powinno dziać. Każda więc z takich przeszłych wpadek była bezcenna, bo dzięki niej wiemy jak żyć i w jaki sposób tego nie robić. Zatem za każdym razem kiedy pojawi się w tobie poczucie wstydu traktuj je wyłącznie jako czystą neutralną informację. Coś co nie jest ani negatywne, ani pozytywne. A jedynie coś co w neutralny, bezemocjonalny sposób pokazuje ci że wzrastasz. Że dokonujesz zmiany na planie swego życia, że stajesz się coraz bardziej doświadczony, zdobywasz coraz większą wiedzę, a co za tym idzie stajesz się mądrzejszy niż do tej pory. Jeżeli spojrzysz na swoje własne poczucie wstydu z tej perspektywy, to niechybnie pojawi się poczucie ulgi. Wiesz już, że tak jak wtedy, byś się teraz nie zachował. Czy może być cenniejsza lekcja od takiej właśnie? Niech zatem twoje własne poczucie wstydu od teraz nie będzie dla ciebie źródłem negatywnych emocji. Witaj je w swoim życiu z wdzięcznością i ulgą, bo mimo iż przyzwyczailiśmy się myśleć, że jest ono naszym wrogiem, tak naprawdę jest jednym z najcenniejszych przyjaciół. Wskazuje, że mądrzejmy!
Pozdrawiam