FOBB: strach przed byciem nudnym

Konstruktywny żal
24 października 2025
Konstruktywny żal
24 października 2025

Transkrypcja tekstu:

„Szukam kogoś fascynującego” – westchnęła Monika, kumpela Grażyny wydymając odrobinę zbyt duże usta – „takiego kogoś, przy kim bym się nie nudziła, kto by sprawił, że każdy dzień byłby przygodą”. „Ja mam kumpla na którym siedzi czterech komorników – usłużnie podpowiedział Stefan – gość ma taką jazdę każdego dnia, że byś się na pewno nie nudziła, dam mu twój numer, dobra?” Grażyna i Monika zmierzyły Stefana wzrokiem pełnym niesmaku i ignorując jego obecność wróciły do ożywionej dyskusji. „Z takim się umówiłam wczoraj – tu Monika zaczęła scrolować Instagram pokazując Grażynie kolejne wpisy – Zobacz jaki rozrywkowy koleś. Tu impreza, tu ze znajomymi, tu nurkuje, a tu pokazuje, jak kogoś wkręca. Normalnie super, nie?”. „I co fajny był – dopytuje Grażyna – to musiała być randka jak skok na bungie, co?” „No właśnie nie – tu Monika znowu wydęła wydatne usta – jak już go poznałam osobiście, to okazał się takim nudziarzem, a wiesz, nudny facet to najgorsza rzecz pod słońcem”. „No wiem – westchnęła Grażyna patrząc na Stefana wgapionego w ekran komputera. „No co – wzruszył ramionami Stefan – właśnie ci kupuję linę do bungie!”
Kiedy po raz pierwszy widzimy akronim FOBB, stworzony z pierwszych liter zwrotu „fear of being boring” od razu pojawia się nam skojarzenie ze słowem „fobia”, a to przecież silny lęk przed czymś, czego należy unikać by tego lęku nie doświadczać. W strachu przed byciem nudnym mamy podobny schemat. To intensywna emocja, karząca robić wszystko co tylko się da, by nie być uznanym za osobę nudną. Nie tylko przez swoje otoczenie, ale również przez samego siebie. Wg. Phila Starka, autora kilku książek, w tym bestselleru „Gdzie jest moje kartarsis? strach przed byciem nudnym pojawia się najczęściej w okolicach czterdziestego roku życia, kiedy zaczynamy się orientować, że najbardziej ekscytujący życiowy okres jest już za nami. To wtedy zaczynamy też uświadamiać sobie nieuniknioną śmiertelność i to również wówczas nasze ciało pokazuje nam, że nie jest już tak niepokonane, jak mogło by nam się wcześniej wydawać. Stark mówi, że właśnie wtedy zaczyna rozwijać się konflikt pomiędzy wciąż aktywnym w naszych głowach dotychczasowym obrazem siebie zbudowanym na wszystkich tych ekscytujących rzeczach towarzyszących pierwszej połowie życia, a obecnymi doświadczeniami, w których życie jest już dużo bardziej stabilne, przewidywalne i wiedzione z określoną rutyną dnia wymuszoną codziennymi obowiązkami zawodowymi, rodzinnymi czy środowiskowymi. Ale teoria Phila Starka nie wyjaśnia dlaczego FOBB dosięga również ludzi przed czterdziestką, a nawet nie tyle przed czterdziestką co po prostu bardzo młodych. Inni autorzy wskazują, że wystarczy rozejrzeć się po mediach społecznościowych i zarejestrować wiodący sposób autoprezentacji, w którym wielu ludzi tworzy swój własny wizerunek w taki sposób, by maksymalnie uatrakcyjnić swoje życie, aktywność czy sposób funkcjonowania. Budują w ten sposób taki obraz siebie, by uniknąć największego zagrożenia, które upatrują w uznaniu siebie za osoby nudne. Ostatnio serwis Medium zamieścił dosyć drastyczne wyznanie młodej dziewczyny, która przyznaje, że jej rówieśnicy wyolbrzymiają w sieci swoje historie, filtrują swoje doświadczenia w taki sposób, by przestawić je jako ekscytujące i dobierają słowa tak konstruując przekaz, by w maksymalny możliwy sposób uczynić go ciekawym, niesztampowym i pełnym atrakcji. Co więcej proceder ten nie dotyczy jedynie opisu swoich życiowych aktywności – imprez, zabawy czy interakcji z przyjaciółmi. Sięga daleko dalej, bo wyolbrzymieniu podlegają w nim również emocje. Jak pisze autorka wpisu: „rzeczy, które przyciągają uwagę, to nie ciche, zwykłe chwile, ale te, które szokują lub robią wrażenie”. Spokój i emocjonalne opanowanie nie są na tykle atrakcyjne by przyciągnąć tak upragnione kliknięcia. Skoro tak, to należy podkręcić emocje, podgrzać atmosferę i zagęścić dramaturgię. W efekcie emocje są edytowane: pojawia się napompowany entuzjazm, dopracowany, wręcz poetycki smutek i przesadzone podniecenie. Opisywane stany nie są już jedynie zapisane pod postacią nudnego kodu zwykłych czy ostrożnych reakcji. W miejsce tego starego zapisu pojawia się nowy, w którym wszystko jest „WOW”, opisy życia epickie, zdarzenia wywołane przez domniemane nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, rozstania ekstremalne, związki wyłącznie burzliwe, szokujące zdrady aranżowane na potrzeby kamery. Bo nieważne czy rzeczywistość opisu jest prawdziwa. Najważniejsze że nie może być nudna. Obserwujemy ten trend nie tylko w opisie aktywności użytkowników sieci, ale również wśród celebrytów, którzy już się zorientowali, że kiedy nie ma skandalu, to ludzie się nimi nie interesują, więc by nieustannie brylować na górnych pozycjach plotkarskich serwisów muszą co rusz dostarczać nowej powody do tego, by ludzie łapali się za głowę i zastanawiali co jeszcze jedna z drugą, czy jeden z drugim są w stanie wymyślić by rozgrzać serwery. Autorka wpisu sama przyznaje, że to wyłącznie desperackie próby bycia interesującym i równie desperackie unikanie posądzenia o najgorsze o co dzisiaj można posądzić drugiego człowieka, a mianowicie o bycie nudnym. Jeśli tak, to samo to musi nakręcać FOBB, czyli strach przed byciem nudnym, bo taka ocena zaczyna towarzysko dyskwalifikować. W efekcie uciekający przed tym oskarżeniem produkują swoje sieciowe czy publiczne awatary. Wirtualne, turbo zasilane twory, które przez dwadzieścia cztery godziny i siedem dni w tygodniu są zawsze na wysokich obrotach. Są atrakcyjne właśnie dzięki temu wirtualnemu turbodoładowaniu, tyle że jak wiemy – tego typu system zasilania działa wyłącznie na obrazku. W życiu już to nie działa w ten sposób. Ci, którzy doładowują się używkami szybko kończą po drugiej stronie osi, gdzie równia pochyła uzależnień błyskawicznie odbiera im atrakcyjność. Ci zaś, którzy eksponują swoje wirtualne awatary jako głośne, zawsze zabawne i zawsze zaangażowane w ekscytujące czynności szybko zdają sobie sprawę jak wielki rozdźwięk pomiędzy swoim awatarem a swoją rzeczywistością wygenerowali. Kiedy ich spotykamy na żywo, bez otoczki medialnego opakowania nie trzeba nawet pięciu minut rozmowy by się zorientować jak nieprawdziwi się stali. Jak zgubili swoją autentyczność, na rzecz fajerwerków. Jak w gonitwie za interesującym wizerunkiem zatracili to, co być może bywa nudne, ale przynajmniej jest uczciwe, indywidualne i prawdziwe. Inwestując sto procent swojego zaangażowania w tworzenie sztucznych obrazów, by zadowolić innych i przyciągnąć ich uwagę, zamienili życie ego-syntoniczne, w którym aktywność zgodna z wewnętrznym obrazem siebie czyni je spełnionym i szczęśliwym, na ego-dystoniczne, w którym rozbieżność tożsamości własnej z kreowaną toczy życie jak robal pozbawiając go resztek autentyczności i pchając w coraz to bardziej mroczną zgorzkniałość. Ale to nie koniec koszmaru, bo istnieje tutaj dodatkowy czynnik, który pojawił się jako efekt uboczny takich strategii uciekania od oceny bycia nudnym. To rówieśnicze oraz romantyczne oczekiwanie, które przenosi obraz z wirtualnego świata na rzeczywistość, co sprawia, że kiedy przyzwyczaimy innych do wizerunku ekscytującej osoby, prędzej czy później zaczną oczekiwać tego samego już w niewirtualnym życiu. A tutaj sprostać temu zadaniu jest o wiele trudniej. Kiedy zaś nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniej wizerunkowej spójności i takiego poziomu zgodności, w której awatar nie rozmija się drastycznie z realną osobą, to uwagę zdobytą w sieci, w życiu rzeczywistym zaczynamy już wyłącznie tracić. Wtedy ratunkiem wydają się desperackie próby uczynienia swego życia tak samo ekscytującym jak to które zostało sprzedane pod postacią przygód awatara. To się jednak nie może udać, co wynika z samej natury naszego funkcjonowania, a więc musi zostać skażane na porażkę. Bo desperacko wyolbrzymiając ekscytującą atrakcyjność nie tylko gubimy po drodze tę autentyczną wersję siebie, ale też tworzymy oczekiwanie wśród innych, w którym ich życie z nami będzie równie ekscytujące jak nasze. A tego oczekiwania nie da się spełnić. Właściwie tutaj możemy postawić kropkę. Ale pomyślałem sobie, że warto jeszcze na chwilę wrócić do Phila Sparka i jego teorii, w której wyjaśnia strach przed byciem nudnym jako naturalny proces, z którym w określonym wieku będziemy się musieli zmierzyć. Rozwiązaniem zaś nie jest uciekanie przed nudą tworząc swoje pokazowe życie jako pełne ekscytacji w taki sposób by zdobyć zainteresowanie innych i uniknąć tego, byśmy nie zostali ocenieni jako nudni. Rozwiązaniem jest to, byś nie był nudny, czy nudna dla samego siebie. A to czy ktoś twierdzi inaczej na szczęście wraz z wiekiem można mieć coraz bardziej gdzieś.
Pozdrawiam