Konstruktywny żal

Kolekcjonowanie rozczarowań
24 października 2025
FOBB: strach przed byciem nudnym
31 października 2025
Kolekcjonowanie rozczarowań
24 października 2025
FOBB: strach przed byciem nudnym
31 października 2025

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładów. Oto wyobraź sobie, że siedzisz w kawiarni, w której oprócz twojego stolika znajdują się jeszcze tylko trzy. Nie trzeba zatem mieć gumowego ucha, żeby słyszeć rozmowy, które się przy nich odbywają. Po prawej stronie, przy stoliku który nazwiemy stolikiem A siedzą dwie młode kobiety. Jedna mówi do drugiej: „Wiesz co, znowu się zawiodłam na kolejnym facecie. Za każdym razem jest tak samo. Najpierw wydaje się taki fajny, godny zaufania, rokujący duże nadzieje na przyszłość. A potem wychodzi jak zawsze. Miało być pięknie, a jest do bani. Nie wiem skąd oni się biorą. Pouciekali z jakiegoś laboratorium hodującego złoli w próbówkach, czy co? A wiesz co jest najgorsze. To nie zdarza się tylko w moich związkach, ale do jasnej cholery również w pracy. Ostatnio zatrudnili nowego menadżera. Byłam naprawdę zachwycona. Taki był słodziutki i tak doskonale się zapowiadał. I wiesz co? Nie zgadniesz. Wystarczyły dwa miesiące i znowu mnie rozczarował.”
Teraz przenieśmy naszą uwagę na stolik po lewej stronie, który nazwiemy stolikiem B. Siedzi przy nim tylko jedna osoba – młody mężczyzna, który gada przez telefon. Niestety na tyle głośno, że słyszymy każde jego słowo. Mężczyzna opowiada komuś o swoich niedawnych wakacjach i basowym tubalnym głosem wali do telefonu: „wiesz co stary, to były totalnie źle wydane i zmarnowane pieniądze. W sumie morze niczego sobie nawet ciepłe. No wiesz, plaża, parawany i tylko 40 minut spacerkiem od hotelu, więc nawet znośnie. Ale przez cały pobyt przyczepiła się do nas taka para brat i siostra łata. Normalnie trole. Wiecznie czegoś od nas chcieli, wiecznie było ich wokół nas pełno a to chodźmy razem na plażę, a to chodźmy razem na potańcówkę, a to chodźmy razem wszędzie gdzie idziemy. Mówię ci do wyrzygu. Po prostu nie dało się od nich odczepić. Zepsuli nam całe wakacje. Wiecznie mi się coś takiego przytrafia. Taka sytuacja. Nie uwierzyłbyś za każdym razem jakbym te sytuacje przyciągał. Jestem totalnie zawiedziony i rozczarowany po raz kolejny.
Na koniec przykładów podsłuchujemy rozmowę dwóch przyjaciółek ze stolika, który oznaczymy sobie literą C. Jedna mówi do drugiej: „wiesz co jak patrzę na to pyszne ciastko, które mam teraz przed sobą na talerzu, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że znowu siebie zawiodłam. Tyle razy podejmowałam już próbę zrzucenia tych kilogramów i za każdym razem to ciastko ze mną wygrywa. Nie wiem czy to efekt mojej słabości, czy tego że w ogóle nie nadaje się do tego typu wyzwań, ale chyba będę musiała znosić te tłuste zwały już do końca życia. A wszystko wskazuje na to, że prędzej czy później będę wyglądała jak Barbapapa. Jestem zawiedziona sobą oczywiście, bo wiesz, tym zarąbistym ciastkiem już absolutnie nie.”
Dr. John Grumet, autor książki „Kod celu” wskazuje, że naczęściej doświadczamy tych trzech typów rozczarowań. Typ A dotyczy rozczarowania przez innych ludzi i stanowi – jak mówi Grumet – nieunikniony podatek od więzi międzyludzkich, który należy zapłacić w sytuacji, w której obdarowujesz ludzi nieograniczonym zaufaniem, czy też uznajesz, że na wszystkich których spotykasz możesz z jednakową mocą polegać. Typ B to rozczarowanie okolicznościami, który trafia się nam, kiedy znajdujemy się w nieodpowiednim miejscu w niewłaściwym czasie i kiedy poddajemy się magicznemu myśleniu, w którym zakładamy że złe rzeczy nie mogą się nam przytrafić, skoro głęboko wierzymy, że to co nas spotka może być wyłącznie pozytywne i zgodne z naszymi oczekiwaniami. Typ C to rozczarowanie samymi sobą, które wg Gurmeta ma najbardziej gorzki smak, ponieważ atakuje tę naszą część, która jest przekonana że powinniśmy dać radę, wiedzieć lepiej i nie bierze pod uwagę myśli, że coś może nam się nie udać.
Możemy się oczywiście roztapiać i pogrążać hodując w sobie dowolne pokłady każdego z rozczarowań, ale możemy również dokonać transformacji, w której przekształcamy nasze rozczarowanie w żal. A dokładnie mówiąc w konstruktywny żal. Na czym ten trick polega? Otóż w myśl wskazówek innego autora Daniela Pinka, przekształcenie rozczarowania w żal dodaje doń nowy komponent, w którym pojawia się nowa operatywność. Samo rozczarowanie bowiem ma wymiar wyłącznie pasywny, w którym przyjmujemy rzeczywistość jako coś, co nas zawiodło i jedyne czym zazwyczaj reagujemy jest narzekanie na to, jak bardzo nam to rozczarowanie doskwiera. Zamiana w żal dodaje do tego komponent aktywny, w którym znajduje się – jak mówi Grumet – dźwignia do zmiany. Jak to zrobić? Jak przekształcić rozczarowanie w konstruktywny żal?
Żeby to zrobić trzeba odnaleźć w każdym z tych rodzajów rozczarowań to, co w danej sytuacji stanowiło element naszego własnego udziału. Pokażmy to na przykładzie wszystkich trzech typów. W typie A dotyczącym rozczarowania innymi zadajemy sobie na przykład następujące pytanie: na ile w doświadczonym rozczarowaniu miałem swój własny udział. Np. kiedy spotykam człowieka który mnie finalnie rozczarował, to mój komponent własny może znajdować się w tym, że w stosunku do tego konkretnego człowieka wykazałem się zbyt daleko idącym zaufaniem, zbyt daleko idącym oczekiwaniem, zbyt daleko idącym założeniem, że spełni to co w nim pokładam, czego po nim się spodziewam, czego oczekuje. To może być równie pytanie o to, na ile mój entuzjazm wynikający ze spotkania z nową osobą nałożył na moje oczy klapki, w skutek których nie dostrzegałem sygnałów ostrzegawczych, które zauważone odpowiednio wcześniej mogły by ostudzić moje zapędy bezgranicznej wiary, że spotkana osoba jest tak nieskazitelna, doskonała czy fascynująca. Przy czym przyjmuje założenie, że w rożnych sytuacjach i okolicznościach mogę nie mieć wpływu na to, że tacy ludzie pojawiają się na drodze mojego życia i będą tak samo rozczarowujący jak wszyscy pozostali. Ale mam wpływ na regulację własnego podejścia do tych relacji. To z kolei oznacza że mogę np. albo omijać takich ludzi szerokim łukiem albo podchodzić do tego typu osób z ograniczonym zaufaniem, które pochodzi z moich poprzednich doświadczeń w interakcjach z takimi osobami.
Odnalezienie komponentu własnego w rozczarowaniu B, czyli okolicznościami czy sytuacją będzie polegało na próbie udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie „na ile kierowałem się myśleniem magicznym, życzeniowym, w którym to myśleniu nie brałem pod uwagę żadnych innych scenariuszy niż ten, który sobie założyłem jako docelowy. Na ile nie dostrzegałem lub nie chciałem dostrzec tych wszystkich przesłanek, za którymi kryło się ryzyko, że dana sytuacja finalnie może się dla mnie wydać dużo mniej satysfakcjonująca, niż tego oczekiwałem. Na ile przekonywałem sam siebie, że będzie idealnie podczas, gdy jednocześnie odrzucałem wszystkie znaki na niebie i ziemi, mówiące że wcale tak idealnie nie musi być, co wynika z samej istoty okoliczności, na którą wpływ mogą mieć czynniki, których po prostu nie da się przewidzieć. Albo też to sytuacja, w której nie bierze się pod uwagę sporego prawdopodobieństwa, że coś może pójść nie do końca po naszej myśli, a potem odczuwa się zawód że jednak tak się stało. Tu od razu przychodzi mi na myśl przykład motocyklowy – to tak jak wybrać się na motocyklową wycieczkę w lipcu, do kraju w którym akurat w tym okresie często leje i wrócić z tej wycieczki rozczarowanym, że przez połowę czasu padał deszcz.
Komponent własny w rozczarowaniu typu C, czyli rozczarowaniu samym sobą może dotyczyć sytuacji, w której przeceniliśmy nasze możliwości, przeceniliśmy nasze dysponowanie energią, zaangażowanie, motywację, poświęcony czas, czy siły którymi dysponujemy. Jak również talent i predyspozycje oraz bardzo wiele innych czynników które finalnie sprawiły, że nie osiągnęliśmy tego co zamierzyliśmy, a więc jesteśmy rozczarowani swoją postawą i tym, że nie daliśmy rady tego osiągnąć. Można by powiedzieć – że w tej sytuacji dosyć kiepsko zmierzyliśmy siły na zamiary, a skoro tak, to nie dziwmy się, że osiągnięcie się nie udało. Żeby przebiec maraton trzeba sporo się napocić by się do tego przygotować. Jeśli całe przygotowania opierają się jedynie na twojej wierze, że dasz radę, to trudno się dziwić, że odpadasz po pierwszym kilometrze.
Obserwując i ustalając wpływ własny we wszystkich typach rozczarowań możemy dokonywać zmiany na przyszłość właśnie poprzez regulację tego wpływu. Kiedy zaś zdobywamy zdolność regulacji komponentu własnego, to przechodzimy na poziom konstruktywnego żalu, w którym wyciągamy konkretną naukę i konkretne wytyczne do przyszłych zachowań na podstawie doświadczenia dowolnego typu rozczarowania. A to po prostu oznacza lepsze i bardziej świadome zarządzanie ryzykiem na przyszłość.
Pozdrawiam