
Pogarszający się „stan umysłu”
10 października 2025
Konstruktywny żal
24 października 2025
Transkrypcja tekstu:
„Och jakże jestem rozczarowana” – wzdycha Grażyna. „A byłabyś tak łaskawa – nieśmiało dopytuje Stefan – i poinformowała mnie jeszcze czym jesteś rozczarowana. Poza mną oczywiście”. „Ty se jaja robisz – oburzyła się Grażyna – a ja naprawdę mam jakąś taką chandrę. Zobacz co to za jesień jest. Zimno, ponuro i wieczna mżymżawka. Łączyłam takie nadzieje z nowymi kwiatkami na balkonie, a tu rozczarowanie. Łudziłam się, że u nas w firmie niezłodzieje rozliczą złodzieji, a tu znowu rozczarowanie. Wszędzie same tylko rozczarowania jak okiem po horyzont sięgnąć”. Tu Grażyna zatrzymała wzrok na Stefanie. No i od razu przyznajmy, że Stefan rano trochę się obkidał podżeranymi z lodówki powidłami i teraz chyba sam się zorientował, że w tych plamach na koszulce nie wygląda najlepiej, co również nie umknęło uwadze Grażyny. „No i na koniec tak patrzę na ciebie – ponownie westchnęła Grażyna – ty mój księciu z bajki w rozciągniętych gaciach. Eh… – Grażyna wzruszyła ramionami – miało być tak fajnie, a wyszło jak zawsze”.
Rozczarowanie tylko z pozoru jest jedynie niewinnym marudzeniem na zastaną sytuację, kiedy porównujemy to co zastane, z tym, co było przedmiotem naszych oczekiwań. W rzeczywistości to mechanizm, który ma swoje głębokie konsekwencje, z których najczęściej nie zdajemy sobie sprawy. A przecież towarzyszy nam częściej niż by się mogło wydawać i nie dotyczy tylko spraw błahych, ale rownież tych, które na planie naszego życia, zarówno w odległej, jak i tej bardziej nam bliskiej przeszłości uznawaliśmy za ważne, kluczowe czy też takie, które miały definiować to, czy nasze życie przyniesie nam spełnienie, czy też jedynie żal za tym co miało się spełnić, a co nigdy tak naprawdę nie stało się naszym udziałem. Rozczarowanie bowiem to aktywny proces regulacji dopaminy w naszym organizmie, który, jak się okazuje w badaniach, ma swoje poważne konsekwencje nie tylko dla naszego funkcjonowania, ale również dla podatności na problemy psychiczne, z którymi w efekcie będziemy się musieli zmierzyć. Wykazały to badania przeprowadzone na grupie 5242 uczestników przez naukowców z Wydziału Psychiatrii Uniwersytetu Montrealu w 2023 r, w których wykazano, że doświadczenie rozczarowań w taki sposób reguluje poziom dopaminy w mózgu, że ten uczy się adaptacji, w efekcie której każde kolejne oczekiwanie dowolnej nagrody będzie wiązało się wyłącznie z bólem, więc system zaczyna rezygnować z oczekiwań. Skoro bowiem oczekiwanie prowadzi do bólu ,to by sobie go zaoszczędzić najłatwiej jest przestać oczekiwać, a to z kolei – jak tłumaczy wynik badań doktor Jason Shimiaie, ze szpitala klinicznego Mount Sinai w Nowym Jorku – prowadzi do tzw pesymizmu neurobiologicznego, czyli takiego funkcjonowania systemu, który już niczego nie oczekuje. Można to zobrazować konceptem, w którym dana osoba zakłada, że nie mogła by znieść bólu związanego z doznanym zawodem, czy rozczarowaniem, więc by zabezpieczyć się przed taką sytuacją rezygnuje z jakichkolwiek oczekiwań. Wtedy pojawia się efekt wyuczonej bezradności, który – co pokazały wyniki badań – jest ściśle związany właśnie z dopaminą, czyli tym neuroprzekaźnikiem, którego działanie często opisywane jest w kontekście błędu predykcji nagrody. Sama dopamina bowiem jest uwalniana nie w sytuacji otrzymania nagrody, ale wówczas kiedy jej otrzymanie jest przez nas oczekiwane. Kiedy zaś system uczy się, że każde przewidywanie kończy się rozczarowaniem, co związane jest z bólem wygasza uwalnianie dopaminy, co ma swoje konsekwencje na przykład w motywacji oraz uczeniu się. Taki system nie dysponuje już ani paliwem motywacyjnym, ani też najmniejszą chęcią uczenia się. A to oznacza – jak mówi dr Shimiaie – koniec poczucia że jesteśmy żywi. I owszem nasze ciało żyje, ale umysł nie jest już w stanie doświadczać radości, przyjemności czy pobudzenia, na myśl o czymkolwiek co nowego mogłoby się nam przydarzyć.
Czy tego typu ponure konsekwencje mogą powstawać na nasze własne życzenie? I owszem – jeśli stajemy się kolekcjonerami rozczarowań, czyli wówczas, kiedy nasza koncentracja zogniskowana jest na jedynym możliwym zakładanym planie A, i nie bierze pod uwagę tego, że brak realizacji planu A, może oznaczać wdrożenie planu B, który może nie jest tak atrakcyjny jak A, ale również niesie ze sobą wiele możliwości, przyjemności czy rozwiązań. Rozczarowanie jest bowiem konceptem, który pojawia się przy jednowymiarowej koncentracji na przyjętym założeniu, w której pomijane są jakiekolwiek odchylenia od przyjętych oczekiwań. W najprostszym przykładzie to sytuacja, w której Stefan siedzi na kanapie i nagle przychodzi mu ochota na jabłko. Wraz z tą ochotą w jego głowie odpala się wizja chrupania wielkiego soczystego czerwonego jabłka, która to wizja – jak w predykcji nagrody – powoduje wystrzał dopaminy. Stefan więc zrywa się z kanapy, leci na złamanie karku do pobliskiego osiedlowego sklepu, wpada na półkę z warzywami i orientuje się, że jabłek zabrakło. Obok wprawdzie leżą dorodne gruszki, śliwki, pomarańcze i banany, ale przecież nasz Stefcio już sobie wyobraził jak wcina jabłko i stworzył to wyobrażenie na tyle nieelastyczne, że żaden inny owoc nie jest w stanie mu zastąpić tych doznań, które sobie założył. A to oznacza, że zamiast złagodzić sobie ból rozczarowania soczystą gruszką, Stefan wybiega ze sklepu mrucząc pod nosem jakie to życie jest rozczarowujące i jak karmi go rozczarowaniem na każdym kroku. Do tego mruczenia natychmiast dołącza Stefanowe ego, które uwielbia się przecież pławić w porażkach i zaczyna podszeptywać mu kolejne koncepty, by potwierdzić, że miało rację kiedy podpowiadało, że życie jest do dupy. Teraz wiec do rozczarowania brakiem jabłka Stefan dołącza w swoim marudzeniu kolejne rozczarowania, bo przecież wczoraj w pracy też się rozczarował brakiem papieru toaletowego w swej ulubionej duchowej samotni, a przedwczoraj na imieninach teściowej brakiem kompotu z rabarbaru, bo przecież zawsze był. I w ten sposób kolekcja rozczarowań rośnie. Zarówno tych sporych, jak i tych najdrobniejszych. Z każdym zaś kolejnym powiększeniem kolekcji jego system zarządzania dopaminą uczy się, że skoro oczekiwanie prowadzi do bólu rozczarowania, to najlepiej sobie tego bólu oszczędzić i niczego już nie oczekiwać. Wraz zaś z tym konceptem pojawia się zmierzch wszelkiej motywacji i chęci uczenia się czegokolwiek bo przecież po co.
Jeśli Stefan nic z tym nie zrobi i dalej będzie kolekcjonował rozczarowania, to czeka go reszta życia w pęczniejącej zgorzkniałości, i finalnie stanie się nie do zniesienia. Nie tylko dla swojego otoczenia, ale przede wszystkim dla samego siebie. Stąd zasadne wydaje się pytanie, czy w ogóle da się z tym coś zrobić, a jeśli tak, to co? Po pierwsze trzeba usunąć przyczynę problemu, bo bez tego nie ma co liczyć na pozbycie się skutków. A to oznacza, że nie ma innego wyjścia jak zaprzestanie kolekcjonowania rozczarowań, a najlepszym sposobem na to jest rozpoczęcie pracy nad taką konstrukcją zamierzeń, w której zawsze bierze się pod uwagę plan B. Jednak skonstruowany w taki sposób by jego atrakcyjność nie była zerowa, ale by kryło się za nim coś wartościowego, istotnego, co nie zostanie odnotowane przez system jako całkowita porażka, ale raczej jako inne wyjście, inny sposób realizacji siebie, z którego również można zaczerpnąć odpowiednią dawkę satysfakcji i przyjemności. To tylko kwestia odpowiedniego ustawienia proporcji, znaczeń i założeń, czyli takiego wymyślenia planu B, by spełniał te warunki. Po drugie – co dr Jason Shimiaie nazywa rekonwalescencją – należy popracować nad przywróceniem zdolności do ponownego pragnienia. To trudna przeprawa z samym sobą i wymagająca sporo energii i czasu, ale może być wspomagana przez zawsze obecny, i owszem mniej atrakcyjny, a nie w ogóle pozbawiony uroku plan B. Bo tak jak system oduczył się wyrzutów dopaminy w oczekiwaniu na nagrodę, tak na powrót musi się tej sztuki nauczyć. Niestety innej drogi nie ma.
Pozdrawiam
