Znudzenie relacją

Sposoby na ludzi wysoko konfliktowych
25 kwietnia 2025
Nieuchronny upadek rannych uzdrowicieli
9 maja 2025
Sposoby na ludzi wysoko konfliktowych
25 kwietnia 2025
Nieuchronny upadek rannych uzdrowicieli
9 maja 2025

Transkrypcja tekstu:

W mini-wykładzie 90, czyli jakieś sześć i pół roku temu przyglądaliśmy się zjawisku hedonistycznej adaptacji i związanej z nim teorii bieżni sformułowanej przez brytyjskiego psychologa Michaela Eysencka. W teorii tej badacz wskazuje, że system szybko adaptuje się do osiągniętego zadowolenia czy szczęścia i wraca do stabilnego poziomu, a doznania związane z satysfakcją i szczęściem szybko odchodzą w zapomnienie. Teoria ta oczywiście najczęściej była stosowana do wyjaśnień ludzkich zachowań w kontekście zdobywania dóbr czy też budowania zawodowej kariery. Jednak warto przyjrzeć się jej mniej znanemu aspektowi, a mianowicie temu w jaki sposób wyjaśnia ona znudzenie relacją. Na przykład to, dlaczego niektórzy ludzie kończą relację szybciej niż można by się było spodziewać uznając je za rozczarowujące, czy niespełniające oczekiwań, podczas gdy ci sami ludzie jeszcze nie dawno te same relacje uznawali za zachwycające, szczęśliwe i gwiazdkę z nieba. Najpierw jednak przyjrzyjmy się dwóm przykładom wyjaśniającym ten mechanizm. Oto Monika i Bogdan, para pojawiająca się na domowym przyjęciu u ich wspólnych przyjaciół. Jest głośno, szałowo i z rozmachem. Zjawili się i dawni dobrzy znajomi i całkiem nowi ciekawi uczestnicy rozmów. Atmosfera pulsuje dobrą zabawą i wszyscy są zgodni co do tego, że już dawno nikt nie zorganizował tak świetnego i udanego przyjęcia. I nagle Bogdan mówi do Moniki, że najchętniej by już poszedł do domu. „Jak to – Monika nie może wyjść ze zdziwienia – źle się czujesz, coś ci jest?” „Nie – odpowiada Bogdan – wszystko ok, tylko chcę już po prostu iść”. „No ale przecież dopiero dziewiąta wieczorem – przyszliśmy raptem dwie godziny temu a impreza właśnie się rozkręca” – Monika wciąż nie może ogarnąć decyzji Bogdana. „To super impreza – przytakuje Bogdan – świetnie się bawiłem, ale mi już wystarczy i chcę się pożegnać”. Teraz drugi przykład: oto obserwujemy parę tworzoną przez Basię i Maćka. Mieszkają ze sobą od jakichś sześciu miesięcy i można śmiało powiedzieć że ich związek tryska fajerwerkami. Romantyzm Moody blues śpiewających o nocach w białej satynie to przy tym mały pikuś. Jest wszystko czego można by sobie wymarzyć tworząc miłość jak z bajki – wspólne zainteresowania, wspólne ekscytacja i wspólne wzruszenia. Znajomi jak ich widzieli to odwracali głowę, bo ilość tego lukru potrafiła zalepić oczy. I nagle, dzisiaj rano, tuż po ósmej, kiedy Maciek zwlekł się z łóżka dreptając do łazienki zauważył w kuchni na stole kartkę zostawioną przez Basię. Było na niej napisane: „świetnie się bawiłam, ale mi już wystarczy i chcę się pożegnać”. Czy te dwa skrajne wydawało by się przykłady dotyczące naszej aktywności równie skrajnie się od siebie różnią? Kiedy zestawimy ze sobą teorię hedonistycznej adaptacji z teorią kosztów utopionych, o której opowiadałem w mini-wykładzie 246 możemy dostrzec ten sam motywacyjny fundament. Pokażmy to zestawienie na trzecim przykładzie. Teraz widzimy Antka, któremu odchodzący z tego świata wujek zostawił w spadku hodowlę turkuci podjadków. Antek nigdy wcześniej nie widział tego połączenia kreta ze świerszczem i kompletnie nie ma pojęcia po co się hoduje to dziwne coś, ale przecież w imię dobrej pamięci wujka nie pozbędzie się turkuci, bo jak się okazuje to całkiem intratne przedsięwzięcie biorąc pod uwagę innych hodowców, którzy między sobą handlują najbardziej dorodnymi okazami. Antek dostaje więc wiatru w żagle i postanawia zdobyć niezbędną wiedzę jak się z tymi turkuciami obchodzić i jak tej hodowli nie zmarnować. Zapisuje się na dwuletnie studia podyplomowe – jedyne w jego okolicy oferujące kierunek entomologii, czyli wiedzy o owadach. Początek studiów to istne fajerwerki. Mnóstwo ciekawej wiedzy, otwarcie na nowy świat, pasja i szaleństwo w jednym. Jednak już cztery miesiące później Antek rezygnuje z dalszych zajęć. Dlaczego? Bo dowiedział się tego co chciał i czego potrzebował, jego eksplozja ciekawości została zaspokojona i można by powiedzieć że uczelnia spełniła swoją rolę. Dla Antka więc wobec powyższego pozostawanie jej studentem chociaż o jeden dzień dłużej byłoby po prostu stratą czasu, przekroczeniem pułapu inwestycji zainteresowania zbalansowanego otrzymanym rezultatem. I już. To ten sam mechanizm, który spowodował, że Bogdan postanowił opuścić szaloną imprezę już o 21-szej uznając, że otrzymał co chciał i dalsza inwestycja czasu i energii jest już zbędna. I to ten sam mechanizm, który popchnął Basię do pozostawienia zdziwionego Maćka z kartką w ręce, na której napisała dokładnie to samo. Dostała co chciała. Każdy kolejny dzień wiązałby się z poczuciem że inwestycja energii i czasu nie jest współmierna do otrzymywanych korzyści. Wydawałoby się, że w kontekście relacji strategia, w której po doświadczeniu tego, po co taka relacja została zawiązana jest ona opuszczana, może być przypisywana zwykłej interesowności, wytyczonej przez z góry określony wynik relacyjnej transakcji. A zatem osobę, która wychodzi z relacji uznając, że już doświadczyła tego co chciała i dalsze trwanie relacji byłoby stratą czasu, najchętniej uznalibyśmy za silnie egocentryczną, skoncentrowaną jedynie na własnych oczekiwaniach, potrzebach i wartościach. Jednak szereg badań, do których linki dla zainteresowanych umieszczam w transkrypcji tekstu na mojej stronie, wskazuje, że może istnieć inne wyjaśnienie takiej sytuacji. A wyjaśnieniem tym jest indywidualny wzorzec wydajności doświadczenia, na który składa się kilka efektów – m. in. poziom hedonistycznej adaptacji, poziom wrażliwości na koszty utopione, czy teoria obciążenia poznawczego. Mówiąc w prostych żołnierskich słowach – każdy i każda z nas dysponuje indywidualnym wzorem wydajności doświadczenia, który reguluje to z jaką intensywnością i w jakim czasie wolimy nasycać się doświadczeniami nowymi, oczekiwanymi lub pożądanymi. To tak jakbyśmy sobie wyobrazili kogoś, kto właśnie kupił nowy telefon komórkowy – wypasione i mega nowoczesne cacko z trylionem funkcji i możliwości. Jak długo będzie się ekscytował swoją zdobyczą? Jak długo będzie bawił się jego możliwościami sprawdzając czy nowe funkcje mogą mu się do czegoś przydać? Kiedy nastąpi ten moment, kiedy owo lśniące cacko stanie się już zwykłym telefonem, do którego sięga się jedynie w razie potrzeby, a nie fascynującą zabawką, która stale jest w obrocie? Wzór wydajności doświadczenia u jednej osoby sprawi, że takim telefonem będzie się bawiła kolejne trzy dni, a u innej że być może góra pół godziny. Zarówno u jednej osoby, jak i u drugiej w końcu wystąpi efekt nasycenia poznawczego, po którym to momencie telefon już nie będzie taki fascynujący jak tuż po zakupie. Czy to oznacza, że osoba, która szybciej odstawi nowy telefon jest bardziej samolubna, bardziej skoncentrowana na sobie i egocentryczna. Nie koniecznie, bo oznaczać to może wyłącznie to, że posiada inny wzór wydajności doświadczenia, w ramach którego może potrzebować silniejszych doznań, ale trwających dużo krócej by osiągnąć to samo nasycenie poznawcze, na które ktoś inny potrzebuje mniej intensywnych doświadczeń trwających jednak o wiele dłużej. Kiedy teraz świadomość indywidualnych wzorów wydajności doświadczenia przeniesiemy na nasze relacje to nie trzeba zmysłu dedukcji Sherlocka Holmsa, by się zorientować, że relacja osoby z wysokim wzorem wydajności doświadczenia z osobą o niskim wzorze nie wróży niczego dobrego. Dla tej z wysokim wzorem taka relacja szybciej zacznie tracić swój początkowy efekt fascynacyjny niż dla osoby z niskim wzorem. W efekcie zawsze ktoś poczuje się pokrzywdzony, niedoceniony i odtrącony, a ktoś inny rozczarowany, znużony czy zniechęcony. Czy zaś istnieje relacyjne rozwiązanie takiego mezaliansu? Kiedy już się pojawi to raczej niewiele z tym można zrobić. Dużo łatwiej jest w tym przypadku zapobiegać niż leczyć, co oznacza, że zanim relacja zostanie zainicjowana warto uświadomić sobie poziom własnego wzoru wydajności doświadczenia i tego, czy ten poziom będzie mniej więcej taki sam lub przynajmniej podoby do poziomu drugiej osoby. Wtedy relacja ma największe szanse na przetrwanie. Przy wysokich poziomach relacja potrwa krótko ale na tyle burzliwie że będzie przedmiotem wspomnień do końca życia, albo też przy obopulnym zapale intensywność doświadczeń będzie nieustannie podsycana przez obydwie strony, zapewniając relacyjną jazdę bez trzymanki. Będzie głośno i na krawędzi, ale na pewno nie będzie nudno. W przypadku niskich wzorów relacja może być spokojniejsza, delikatnie smakowana jak przednie wino i oczywiście długotrwała. Wszystko w rękach wzorów, a dokładniej mówiąc tego, czy wchodząc w relacje – nie ważne czy towarzyskie, zawodowe czy romantyczne jesteśmy ich świadomi.
Pozdrawiam

Linki do badań:

https://academic.oup.com/edited-volume/38623/chapter-abstract/335207243?redirectedFrom=fulltext&login=false

https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1002/bdm.370

https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/B9780123876911000028