Sposoby na ludzi wysoko konfliktowych

Chciwość społeczna
11 kwietnia 2025
Znudzenie relacją
25 kwietnia 2025
Chciwość społeczna
11 kwietnia 2025
Znudzenie relacją
25 kwietnia 2025

Transkrypcja tekstu:

Kiedyś pewien znajomy z dawnych lat opowiadał mi o tym, jak jeszcze na korytarzu, tuż przed wejściem do swojego biura albo tuż po przekroczeniu progu rozpoznawał, czy jedna z koleżanek – niech to będzie Weronika, jest w pracy. Otóż podpowiedzi były dwie. Pierwsza była oczywista – Weronikę było po prostu słychać. Była bowiem głośniejsza od innych. Kiedy coś mówiła, do czegoś przekonywała, czy jak zwykle szukała dziury w całym czyniła to o co najmniej jeden akustyczny poziom wyżej od innych. Nie dało się więc jej obecności nie zauważyć, co potwierdzali też inni pracownicy. Druga podpowiedź była już bardziej subtelna, ale równie szybko stała się podpowiedzią oczywistą. Otóż kiedy wchodziło się do biura od razu można było wyczuć tak gęstą i negatywną atmosferę, że w powietrzu można by było zawiesić nie tylko siekierę, ale cały czołg. Wszyscy patrzyli na siebie wilkiem, wszyscy byli ze sobą skłóceni i nikt do nikogo się nie odzywał. Co oczywiście było przeciwnością pierwszej podpowiedzi czyli hałasu, bo tę drugą podpowiedzią była raczej grobowa cisza, która następowała po hałasie. Weronika posiadała bowiem niezwykłą umiejętność skłócenia wszystkich ze sobą, na co potrzebowała zaledwie kilkunastu minut. Kiedy cokolwiek było sprzeczne z jej oczekiwaniami, założeniami czy życzeniami natychmiast nie tylko poszukiwała winnych tego stanu rzeczy ale też ich błyskawicznie znajdywała dokładając jeszcze do tego podburzanie jednych przeciwko drugim, więc finalnie wszyscy czuli się winni i podenerwowani, mimo, iż tak naprawdę nikt niczego złego nawet jeszcze nie zdążył zrobić. Można by powiedzieć że roztaczała w powietrzu pretensję, które sobie rosły nie oszczędzając nikogo i jednocześnie zarażając inne systemy, przez co pretensja stawała się najczęstszą formą firmowej komunikacji. Ale nie tylko pretensje, czy obarczanie winą przybierały nabrzmiałe rozdmuchane formy – bo zjawisko to dotyczyło również emocji. Można by powiedzieć, że kiedy w Weronice pojawiały się emocje, to zawsze były bardziej okazale. Złość była bardziej intensywna, gniew bardziej wylewny, żal bardziej rozżalony i tak dalej. Wszystkiego było więcej i intensywniej. I tylko jedna rzecz wymykała się tej formule. Był nią kompromis. Zamiast kompromisu dominowała bowiem zasada „wszystko albo nic”, w myśl której albo sprawy toczyły się zgodnie z myślą Weroniki, albo następował koniec świata, zgliszcza, Armagedon i egipskie plagi razem wzięte. Weronika nigdy nie brała pod uwagę żadnych ustępstw, możliwości występowania innych rozwiązań, czy analizy sytuacji pod kątem rożnych opcji. Miało się wrażenie, że w innych rozwiązaniach niż te z góry założone i przyjęte Weronika nie jest w stanie przetrwać, czego broniła tak zawzięcie, jakby od tego zależały losy świata. I nie dotyczyło to wyłącznie spraw kluczowych, wielkich czy milowych kroków projektowych w tym małym biurze. Dotyczyło to wszystkiego – od kąta ustawienia kwiatków w oknie, przez rodzaj papieru do drukarki aż po rozstrzygnięcie kto w czym bardziej źle wygląda. Kiedy zaś coś nie szło po jej myśli albo złośliwa natura nie dawała się ustawić pod jej dyktando do ekstremalnych emocji dołączały ekstremalne zachowania. W ruch szły przedmioty, a dokładniej mówiąc ruch poziomy szybujący, bo Weronika potrafiła rzucić zszywaczem w kolegę, czy koleżankę. Kiedy zaś ktoś stawał okoniem i nie poddawał się jej wizji i oczekiwaniom nie wahała się używać kłamstwa, plotek i pomówień by osiągnąć swoje. Aż trudno uwierzyć, że jedna osoba może mieć taki repertuar, prawda? I te już kilkadziesiąt lat temu, kiedy słyszałem z ust znajomego opowieść o krwawej Weronice, jak ją nazywano w biurze ani ja ani znajomy nie wiedzieliśmy jeszcze o istnieniu Billego Eddy, autora ponad dwudziestu książek i założyciela kalifornijskiego Instytutu Wysokiego Konfliktu w San Diego, który od kilkudziesięciu lat bada i opisuje osoby wysokiego konfliktu, których wspomniane wcześniej Weronika była pełnouprawnioną przedstawicielką. Po swych wieloletnich badaniach Bill Eddy odrzuca pomysł jakoby zespół High Conflict People miał być kolejnym zaburzeniem i uznaje, że to raczej cecha osobowości, która i owszem może czasem towarzyszyć konkretnym zaburzeniom, co jednak jeszcze z niej zaburzenia nie czyni. Jest bardziej wzorcem zachowań, które można scharakteryzować czterema głównymi wyróżnikami. Pierwszym jest obwinianie innych. Za co? Otóż za wszystko za co tylko można. Za domniemane błędy, niewłaściwe zachowania, za to że z ich przyczyny sprawy nie idą po myśli konfliktowca lub wyłącznie za to, że akurat konfliktowiec ma zły humor, czy coś mu pod kopułą w odpowiedni sposób niezatrybiło. I tu dostaje się zarówno osobom bliskim, jak i nieznajomym, nawet wówczas kiedy ci nieznajomi są spotykani wyłącznie w internecie. Drugim wyróżnikiem jest myślenie spod znaku „wszystko albo nic”, w którym zawsze istnieje wyłącznie jedno rozwiązanie. Koncept „albo myślisz tak jak jak, albo się mylisz” wyklucza branie pod uwagę jakichkolwiek alternatywnych rozwiązań, innych opcji czy możliwości. Takie słowa jak „elastyczność” czy „kompromis” po prostu nie istnieją w słowniki konfliktowca. Trzeci wyróżnik to zerowe umiejętności zarządzania emocjami z przerysowaniem ich intensywności. W takiej osobie kiedy na przykład pojawia się strach to nie bierze jeńców. Kiedy pojawia się złość to musi poruszyć mury niczym trzęsienie ziemi, a kiedy pojawia się dowolne emocjonalne poruszenie to jest ono komunikowane otoczeniu tak głośno, że słychać je trzy ulice dalej. Emocje u High Conflict People najczęściej są nieproporcjonalne do problemu którego dotyczą, a kiedy już opadną to są przez te osoby bagatelizowane lub też bronione jako zupełnie właściwe w zaistniałej sytuacji. Czwarty wyróżnik to ekstremalne zachowania, które pojawiają się w przypadku utraty kontroli nad sytuacją lub w obliczu zagrożenia takiej utraty. Wówczas pojawia się nie tylko krzyk, czy robienie burzy w szklance wody, ale też chwytanie się wszelkich sposobów by upragnioną kontrolę odzyskać. Jeśli ma w tym pomóc kłamstwo, szantaż, czy pomówienie to takie rozwiązania bez najmniejszego zastanowienia pojawią się w repertuarze zachowań. Zdarzają się też akty fizycznej agresji – jeśli ktoś nie chce poddać się woli HCP, to kuksaniec czy wymierzenie policzka też może wchodzić w grę.
Jak zatem radzić sobie z osobami wysoko konfliktowymi. Pierwsza rada Billego Eddy dotyczy ich przełożonych i mówi, że rozwiązaniem nie jest ich wywalanie z roboty, bo często są bardzo inteligentni i mogą być wartościowymi pracownikami, pod warunkiem że nie przydziela się im zespołowych działań, uczestniczenia w pracy grupowej czy w ogóle nie wymaga się od nich kontaktu z innymi, a najlepiej jest ten kontakt im ograniczyć do niezbędnego minimum. Należy jednak pamiętać, że kiedy to się nie uda, nieizolowany HCP w zespole oznacza znacznie obniżenie wydajności i efektywności pozostałych pracowników, co negatywnie wpływa na wydajność całego działu. Co zaś zrobić kiedy mamy taką osobę w pracy, rodzinie lub wśród znajomych i z różnych powodów nie możemy się od niej uwolnić. Wówczas gra już nie dotyczy tego jak fajnie można sobie taką interakcję ułożyć, ale tego jak zminimalizować straty i jeszcze bardziej nie pogorszyć tego, co jest. Po pierwsze więc bądź przygotowany na atak, który ze strony takiej osoby może nastąpić pod byle pretekstem. A przygotowanie w tym wypadku oznacza również unikanie nieświadomego prowokowania takiej osoby do jej toksycznej aktywności. Jak wskazuje Eddy – unikaj rad, upomnień i przeprosin bo prędzej czy później zostaną one wykorzystane przeciwko tobie. Ogranicz komunikację do prostych, jednoznacznych formuł i nigdy nie wchodź na grząskie tereny wyznań, zwierzeń czy chęci stworzenia bliższej relacji, bo to rownież zostanie kiedyś obrócone przeciwko tobie. Osoba wysoko konfliktowa przypomni sobie słowa, które wypowiedziałeś czy wypowiedziałaś trzy lata temu i nada im takie znaczenie, by stało się ono podstawą do oskarżeń, podsycenia konfliktu, czy wpuszczenia cię w rejony, z których będzie się trudno wydostać. Po drugie analizuj realistyczne opcje interakcji z taką osobą, zanim jeszcze taką interakcję podejmiesz. Rozważ różne scenariusze i dobierz taki, który ma najbardziej realistyczny sens w kontaktach z HCP. Po trzecie postaw jasne i precyzyjne granice, których przekroczenia nie akceptujesz i za których przekroczenie są konkretne konsekwencje – na przykład odwołania współpracy, rezygnacji ze wspólnego projektu czy działań. Dobra granica to świadomość dotycząca tego, na co nie wolno sobie przy tobie pozwalać, bo to wiąże się z konkretną stratą dla tej osoby. To postawienie jej przed wyborem, czy na pewno warto zaprzepaścić coś na czym jej zależy w imię emocjonalnego impulsu, czy innych ekstremalnych zachowań, które po czasie nie okażą się wcale tak ważne, jak by można sądzić.
Do listy Billa Eddy dodałbym jeszcze po czwarte, czyli powstrzymanie się od szukania jakichkolwiek logicznych rozwiązań czy argumentów w kontaktach z taką osobą. Jej wewnętrzny świat nie jest logiczny, a więc i zewnętrzna logika nie jest dla niej żadnym argumentem. Z twojej logicznej perspektywy rozwiązaniem było by znalezienie sposobu dogadania się w trwającym konflikcie, ustalenia jakiegoś satysfakcjonującego wszystkie strony wyjścia, wypracowanie czegoś sensownego. Niestety po drugiej stronie są inne cele, a głównym z nich jest podtrzymywanie konfliktu, podgrzewanie go w nieskończoność i szukanie wciąż nowych powodów by nigdy nie ustał. Bo konflikt jest rodzajem karmy, którą HCP się żywi. Rozwiązania, logika, kompromisy jedynie pozbawiają go karmy, a więc z tej perspektywy są wysoce niepożądane. Po piąte zaś wskazałbym na potrzebę stałej świadomości energetycznej równowagi, co oznacza, że po interakcyjnym doświadczeniu sposobu funkcjonowania HCP zawsze rozważ, czy twoja energia, którą poświęcasz na taką interakcję jest warta osiąganych w wyniku tej interakcji efektów. Zazwyczaj nasz wydatek energetyczny, który trwonimy usiłując dogadać się z osobami wysoko konfliktowymi jest nieadekwatnie wysoki do osiąganych korzyści. Szkoda tej energii, szkoda stresu i nerwów, którymi trzeba będzie zapłącić za tak toksyczną relację. Co poddaję do rozważenia i pozdrawiam.