
Językowe poślizgi, czyli czy ja to naprawdę powiedziałem?
10 kwietnia 2025
Transkrypcja tekstu:
Wyobraźmy sobie około trzydziestoletniego Zenka siedzącego przy biurku, na którym znajduje się otwarta skrzynka narzędziowa, gdzie w najprzeróżniejszych przegródkach mamy poukładane narzędzia. Od śrubokrętów, po kombinerki, od zestawów wymiennych bitów do wkrętarki, po brzeszczoty do metalu, drewna i czegoś tam jeszcze. Wszystko równiutko uporządkowane i czekające na użycie. Teraz Zenek po kolei przygląda się swoim narzędziom a w jego głowie również po kolei pojawiają się myśli, niejako wygenerowane przez właśnie oglądane narzędzie. Mówiąc inaczej – kiedy Zenek patrzy na śrubokręt krzyżakowy to w jego głowie pojawia się myśl. „No właśnie, to byłby idealny krzyżak żeby dokręcić te nogę od stołu, bo przecież tam jest właśnie taka śruba.” Teraz wzrok Zenka pada na rozwijaną taśmę mierniczą i leżącą obok poziomicę. Ten widok w głowie Zenek przywołuje ostatnią potrzebę przywieszenia na ścianie nowego obrazka, bo żeby wisiał równo, to przecież konieczne będzie odmierzenie stosownych odległości i finalnie wypoziomowanie. I tak, krok po kroku Zenek oglądając narzędzia każdemu z nich przypisuje jakieś zadanie, którego wykonanie umożliwiają. Teraz zostawmy Zenka i przenieśmy się do rzeczywistości Agaty, która również siedzi przy swoim biurku, na którym znajdujący się przedmiot koncentruje jej wzrok. To otwarty laptop z uruchomionym programem gromadzącym kontakty do jej najprzeróżniejszych znajomych. Agata przygląda się liście nazwisk ułożonej alfabetycznie oraz przypisanym do nich informacjom takim, jak numer telefonu i miejsce pracy. Przy każdym nazwisku Agata na chwilę się zatrzymuje i wtedy w jej głowie odpalana jest myśl: „Muszę się umówić na spotkanie z Robertem, on może mnie wkręcić do dużo fajniejszego towarzystwa, niż to obecne”. Następne nazwisko na liście wywołuje kolejną myśl: „A ja się zastanawiałam jak załatwić sobie robotę w telewizji, no przecież Danka tam pracuje, ona mi to nakręci”. Kolejne nazwisko i kolejna myśl związana z konkretną potrzebą lub zadaniem do wykonania. Teraz spróbujmy porównać Zenka siedzącego przed skrzynką z narzędziami z Agatą. Czy aby na pewno jest między ich zachowaniem i podejściem do świata tak wielka różnica, że te dwa przykłady są nieporównywalne? Otóż naukowcy z Uniwersytetu w Amsterdamie w swoich najnowszych badaniach, bo opublikowanych 24 marca 2025 roku, czyli zaledwie dwa tygodnie temu ustalili, że niektórzy ludzie z pełną świadomością i można by powiedzieć premedytacją traktują swoich znajomych i przyjaciół wyłącznie narzędziowo. I nie chodzi tutaj o sytuację, w której od czasu do czasu zwracamy się do naszych znajomych czy przyjaciół z prośbą o przysługę, bo przecie to całkowicie naturalne i wszyscy to robimy. Chodzi o sytuację, w której danej osobie znajomi i przyjaciele służą wyłącznie jako narzędzia do realizacji konkretnych zadań, potrzeb czy planów i do niczego więcej. Ba, chodzi o sytuację, w której znajomi są dobierani wyłącznie narzędziowa, co oznacza, że nowa znajomość pojawia się i powstaje wyłącznie jako efekt poszukiwań możliwości osiągnięcia jakiegoś celu czy realizacji zamierzenia. W takiej sytuacji dana osoba poszukuje tylko takich znajomych i tylko z takimi wchodzi w jakiekolwiek interakcje społeczne, które są dla tej osoby w jakiś sposób użyteczne i które może wykorzystać do swoich planów. W tej perspektywie znajomość, która nic nie może załatwić, czy też taka, której nie da się wykorzystać dla jakiejś własnych korzyści jest zbędna, a więc nie zostaje zawarta lub po przypadkowym zawarciu jest całkowicie ignorowana jako bezużyteczna. We wspomnianych badaniach wzięło udział ponad sześć tysięcy osób z różnych środowisk i grup społecznych, więc ich wyniki raczej bronią się przed oskarżeniem o przypadkowość. Z naszej perspektywy najbardziej interesujące w tych badaniach było zestawienie wyników tzw Dyspozycyjnej skali chciwości z pomiarem funkcji przyjaźni. W tej pierwszej pomiar dotyczy ustalenia występowania oraz poziomu natężenia form, które naukowcy klasyfikują jako „chcenie więcej” pojawiających się na przykład w kontekście zdobywania środków materialnych ale nie tylko. Bo celem „chcenia więcej” może być również zdobycie innych, pozamaterialnych wartości – jak na przykład władza, popularność, czy pozycja społeczna. Drugi aspekt mierzy relacyjną funkcję przyjaźni i stara się odpowiedzieć na pytanie co nas motywuje do zawierania znajomości a następnie co decyduje o ich trwałości i bliskości. W holenderskich badaniach wzięto pod uwagę sześć takich funkcji. Pierwszą była stymulacja towarzyska, czyli poszukiwanie i zawiązywanie znajomości dla wspólnego robienia przyjemnych lub ekscytujących rzeczy. To na przykład sytuacja, w której poszukujemy znajomości po to, by razem uprawiać jakiś sport, dzielić się pasją, czy spędzaniem czasu w konkretny sposób. Drugą zarządzał imperatyw pomocy, czyli zawarcie znajomości w celu otrzymania jakiejś formy wsparcia i to zarówno dotyczącego wiedzy w konkretnym temacie ale również strategii poradzenia sobie z trudnym wyzwaniem. To na przykład sytuacja kiedy celem znajomości jest otrzymywanie pomocy związanej z organizacją zajęć – jak pomoc przy dziecku, zapewnienie nad czymś opieki, jak na przykład nad domostwem podczas nieobecności domowników. Trzecią badaną funkcją była intymność, czyli tworzenie przyjaźni by odnaleźć w niej osobę wrażliwą na emocje, otwartą na szczere wyrażanie myśli, uczuć i informacji osobistych. To rodzaj przyjaciela czy przyjaciółki powiernika, których głównym zadaniem jest słuchanie o problemach i udzielanie emocjonalnego wsparcia. Na czwartym miejscu postawiono funkcję nazywaną niezawodnym sojuszem, w której znajomość a później przyjaźń jest realizowana głównie dla otrzymania stale dostępnej lojalności, w której można zawsze liczyć nie tylko na czyjąś niezawodną obecność, ale też na to, że dana osoba zawsze opowie się po naszej stronie niezależnie od okoliczności. Piąta funkcja dotyczy tzw. samozatwierdzenia, w której przyjaźń jest budowana po to, by stale otrzymywać pomoc w utrzymaniu pozytywnego wizerunku. To sytuacja, w której uznaje się, że głównym zadaniem przyjaciela jest potwierdzanie naszej wartości i tego, że dokonujemy wyłącznie słusznych wyborów i podejmujemy wyłącznie słuszne decyzje, co pozwala utrzymać swój własny pozytywny wizerunek na odpowiednio wysokim poziomie. Mówiąc inaczej – w tej funkcji przyjaciel to ktoś, kogo zadaniem jest przypominać nam jacy jesteśmy fajni. Ostatnia z funkcji dotyczy bezpieczeństwa i oznacza znajomość i przyjaźń dzięki której w trudnych czy groźnych sytuacjach będziemy w stanie utrzymać odpowiedni komfort i pewność siebie. To tu na przyjaciela wybieramy na przykład sobie kogoś w stylu Jacka Reachera, którego zadaniem jest stanie za naszymi plecami, co umożliwia nam hojraczenie w sytuacjach, w których bez Reachera szybko bralibyśmy nogi za pas. I nie chodzi tu jedynie o sytuacje konfrontacji siły, ale też wiedzy, umiejętności, osiągnięć, własnej wartości itd. Potężne badania, prawda? Ich wynik jednak okazał się niemniej potężnie zastanawiający. Otóż okazało się, że osoby o wysokim zarejestrowanym poziomie chciwości poszukują znajomości i wiążą się w relacje wyłącznie narzędziowo, co oznacza, że w ich wypadkach znajomości i przyjaźnie są wyłącznie po coś. By osiągnąć to co sobie zaplanowano. Przyjaźnie wówczas są cenione i kultywowane jedynie do momentu, w których ich funkcjonalność jest aktualna. Kiedy zaś ona wygasa, bo ktoś na przykład już nie jest w stanie załatwić tego, czego się od niego oczekuje, to taka przyjaźń jest zrywana bez słowa wyjaśnienia i odtrącana jako kompletnie bezużyteczna, a więc już bez znaczenia. Ludzie do znajomości dobierani są interesownie co bywa skrzętnie ukrywane w obawie o to, że mogą przejrzeć na oczy, odkryć prawdziwe powody znajomości i zrejterować pozostawiając interesanta bez osiągnięcia zamierzonego rezultatu. I tak się często dzieje – co pokazały te badania, bo jak się okazuje znajomościowi interesanci nie zawsze są dobrymi aktorami, a poza tym informacje o ich znajomościowych wyczynach szybko obiegają świat, by ostrzec kolejne ofiary przed ich społeczną chciwością. Działając w ten sposób na dłuższą metę trudno utrzymać dobrą reputację, co finalnie zawsze kończy się jakimś rodzajem samotności. Wprawdzie społeczni chciwcy rzeczywiście często zyskują na swoich strategiach, bo w końcu pozwalają im osiągnąć zamierzenia ale finalnie kończą opuszczeni przez wszystkich, bo środowisko w końcu się orientuje co do istoty rzeczy. Tę korelację właśnie pomiędzy społeczną chciwością a docelową samotnością wykazały holenderskie badania. Co więcej naukowcy wskazują, że finalna samotność ma charakter dwukierunkowy, bo z jednej strony sam interesant odrzuca w swoich strategiach tych, z których skorzystał i którzy są już nieużyteczni, a z drugiej strony sam powoli zaczyna być odgradzany od zawierania znajomości, kiedy wiedza o jego rzeczywistych intencjach zaczyna być coraz bardziej środowiskowo powszechna. Jak we wnioskach napisali badacze: chciwość zarówno materialna, jak i niematerialna w relacjach społecznych może prowadzić do większego życiowego sukcesu, ale również do poczucia samotności i mniejszej życiowej satysfakcji, mniejszego finalnego zadowolenia z życia i stałego obniżenia samopoczucia.
Warto więc rozważyć czy to aby na pewno dobra strategia na życie, skoro na końcu tej wycieczki czeka niechybna zgorzkniałość. Co jest oczywiście jakąś tam przestrogą dla społecznych interesariuszy, i niestety słabym pocieszeniem dla wszystkich tych, których zaufanie i dobre intencje wykorzystali po drodze.
Pozdrawiam