Jazda na obcym tempomacie

Relacja z ręką na klamce
24 marca 2025
Językowe poślizgi, czyli czy ja to naprawdę powiedziałem?
10 kwietnia 2025
Relacja z ręką na klamce
24 marca 2025
Językowe poślizgi, czyli czy ja to naprawdę powiedziałem?
10 kwietnia 2025

Transkrypcja tekstu:
Na początek przyjrzyjmy się scence rozgrywającej się na autostradzie. Obserwujemy dwa samochody jadące w tym samym kierunku, których kierowcy wybrali się w dość długą drogę – niech cała trasa ma więcej niż trzysta kilometrów. W pierwszym samochodzie kierowca A decyduje się na skorzystanie z tempomatu ustawionego na taką prędkość, która mu najbardziej odpowiada i jednocześnie nie łamie przepisów. Jedzie więc w swoim jednostajnym tempie, kiedy zaś przed nim pojawia się samochód to jego tempomat odpowiednio zwalnia dostosowując się do prędkości pojazdu przed nim i przyśpiesza do ustawionej prędkości dopiero kiedy pas z przodu się zwolni. Co więcej tempomat w samochodzie A jest ustawiony tak, żeby w takim wypadku utrzymywać stały odpowiednio bezpieczny dystans pomiędzy pojazdami. I nagle z tyłu pojawia się samochód B, którego kierowca postanawia przypiąć się na ogonie samochodu A. Jak zwalnia A, to zwalnia B, jak przyśpiesza A to przyśpiesza B. Problem jednak w tym, że odległość pomiędzy A i B jest zbyt mała i w niektórych sytuacjach wynosi zaledwie kilka metrów, co niepokoi i stresuje kierowcę A. Postanawia więc pozbyć się ogonowej przylepy i łamiąc przepisy oraz korzystając z wolnego pasa przed soba przyśpiesza do 160 na godzinę, mając nadzieję, że to zniechęci kierowcę B do takiej jazdy. Niestety kierowca B również przyśpiesza i cały czas siedzi mu na ogonie. Po prostu przylepił się i nie da się go pozbyć. I tak trwa ta jazda ogonowa aż w końcu pojawia się przy nich trzeci samochód – który nazwiemy C. Kierowca tego samochodu przez chwilę jedzie w tym samym tempie co A i B i orientując się co tu się dzieje i że kierowca A ma na ogonie nieproszonego pasożyta w końcu rusza w drogę swoim własnym tempem. Tymczasem kierowca A wciąż nie może się pozbyć z ogona kierowcy B, bo nawet kiedy wyłączył tempomat i przerzucił się na własne tempo proceder siedzenia na ogonie wciąż trwał.
Podsumowując spróbujmy rozważyć te scenę z punktu widzenia relacji i podzielmy je na relację pomiędzy A i B, oraz relację pomiędzy A i C. W tej pierwszej uznalibyśmy że jest to relacja zależna, bo cokolwiek zrobi kierowca A zostaje to skopiowane przez kierowcę B, oczywiście z pewną dozą nieudolności kopiowania o czym świadczy nieodpowiedni, zbyt bliski dystans pomiędzy nimi. Możemy zatem powiedzieć, że z jakiegoś powodu kierowca B zdecydował się na niesamodzielność. Jakby wyłączył własne kierowanie pojazdem, pozbył się celowo autonomii i przerzucił odpowiedzialność za dowiezienie się do celu na kierowcę A. W drugiej relacji kierowca C zauważył taką możliwość, bo przecież obserwował relację pomiędzy A i B, jednak nie zdecydował się na taką samą strategię i postanowił pokonać drogę w sposób samodzielny. Teraz powinniśmy sobie zadać pytanie po co kierowca B robi to co robi, jaki ma w tym cel i czy rzeczywiście chodzi wyłącznie o przekazanie odpowiedzialności za dowiezienie do celu z jednoczesnym poświęceniem autonomii. Mówiąc inaczej musielibyśmy odpowiedzieć na pytanie co tak naprawdę zyskuje kierowca B w takiej ogonowej sytuacji jadąc na cudzym tempomacie. Żeby zaś odpowiedzieć na to pytanie musimy się na chwilę zanurzyć w pojawiającą się na świecie dyskusji na temat zagrożeń wynikających z coraz bardziej obecnej w naszym życiu sztucznej inteligencji. Jedna strona sporu uznaje, że kiedy oddajemy decydowanie za nas właśnie sztucznej inteligencji, to zwalnia nas to z samodzielnego myślenia, w wyniku czego nie trenujemy naszego aparatu inteligencji, co siłą rzeczy będzie prowadziło do tego, że jako społeczeństwo z każdą dekadą staniemy się coraz głupsi i mniej utalentowani. Druga strona sporu ma zgoła odmienne argumenty. Mówi, że oto wkraczamy w erę społeczeństwa postkognitywnego, co oznacza, że tak naprawdę się rozwijamy odkrywając, że sama inteligencja nie jest ostatnim poziomem naszego rozwoju. Jeden ze światowych guru od sztucznej inteligencji John Nostra – reprezentujący te drugą opcję przekonuje, że poznanie oparte na inteligencji lokalnej czerpiącej z wewnętrznych zasobów stało się biologicznie ograniczone z racji tego, że człowiek nie jest w stanie oprzeć swojego intelektu na czymś więcej niż własne zasoby poznawcze. Kolejnym zaś krokiem ludzkiego rozwoju jest przejście na system korzystania z inteligencji czerpiącej z zewnętrznego poznania, czyli nieskończonej liczby zasobów dostępnych waśnie dla AI. Bo ta wyższa inteligencja nie jest ograniczona do zasobów pamięci czy świadomości. Czyli mówiąc inaczej może istnieć i mieć się całkiem dobrze bez własnego poznania, czerpiąc wyłącznie z obcych zasobów poznawczych.
Czy model proponowany przez Johna Nostrę nie przypomina nam czegoś, co przecież doskonale znamy. Właśnie dlatego użyłem przykładu z jazdą na obcym tempomacie. Bo przecież kierowca B robi dokładnie to co definiuje Nostra: odpuszcza własne poznanie powierzając się w wykonaniu zadania obcemu poznaniu, czyż nie? Przecież oszczędza sobie w ten sposób wiele stresu wynikającego z potrzeby podejmowania własnych decyzji na drodze. Jedzie za autem A czerpiąc z narzędzi poznawczych kierowcy A by nie musieć przegrzewać systemu czerpiąc z własnych. Kiedy sytuacja na drodze powoduje potrzebę zmniejszenia szybkości, co wykrywa tempomat A, on też zwalnia nie zastawiając się po co. Kiedy jadący przed nim samochód A przyśpiesza on też przyśpiesza bez potrzeby zastanawiania się czy to dobry moment na przyspieszenie i ile przyśpieszyć. Dolepił się do kierowcy A zauważywszy u niego w miarę stabilną i równą jazdę wymuszoną tempomatem. Ale sam tempomat nie ma tutaj znaczenia, bo kiedy kierowca A go wyłącza i zaczyna samodzielnie decydować o przyśpieszaniu czy hamowaniu, kierowca B również to kopiuje. Jest po prostu podpięty pod obcy system kognitywny i nie korzysta w tym czasie z własnego, co pozwala mu najprawdopodobniej pokonać te samą drogę do celu, ale jednocześnie pozbawiając się wyzwań, decyzji i wyborów których na drodze dokonuje kierowca A. Wygodniej. Spokojniej. Mniej stresowo. Ale płacąc za to koszt braku rozwoju własnych umiejętności, aparatu poznawczego, ośrodków decyzyjnych itd.
Kiedy zaś mamy już opanowany fundament tych strategii kognitywnych przenieśmy je teraz na relacje. Oto osoba B siedzi na relacyjnym ogonie osoby A – celowo nie podaję płci bo tego typu konfiguracje wymykają się klasyfikacji płciowej oraz formom relacji, bo nie ograniczają się jedynie do relacji romantycznych, ale pojawiają się rownież w relacjach zawodowych, rodzinnych czy towarzyskich. Na czym zaś samo siedzenie na relacyjnym ogonie może polegać. Oto wyobraźmy sobie Andrzeja, który w swoim życiu kieruje się zasadą pochodzącą wprost z teorii Johna Nostry i społeczeństwa postkognitywnego, co oznacza, że zamiast inwestować we własne zasoby i na nich budować umiejętności kognitywne jedynie korzysta w tym zakresie z zasobów innych, z którym na dowolnym etapie życia wchodzi w relacyjne interakcje. Oszczędza energię i czas by nie podejmować własnych decyzji i dokonywać własnych wyborów uznając, że skoro ktoś inny podjął już wcześniej decyzję w podobnej kwestii i dokonał konkretnych wyborów w podobnych obszarach, to można je wykorzystać zamiast męczyć się i ryzykować podejmując własne. Andrzej więc wykonuje pracę, którą mu podpowiedzieli rodzice, a co do której tak naprawdę nie ma ani talentu, ani też najmniejszej pasji czy ciekawości. Zdobywa to co zdobył jego starzy brat, bo to przecież musi być dobry wzorzec, skoro brat tak egzystuje i jakoś ten system działa. Andrzej więc jeździ podobnym samochodem, mieszka w mieszkaniu skopiowanym z pomysłu brata i rozgląda się za podobną panną, którą na partnerkę życia wybrał sobie jego brat. Ponieważ zaś kiedyś na imprezie u znajomych usłyszał od atrakcyjnej interesującej go dziewczyny, że najfajniejsi są ludzie z pasją, to samą pasję podpatrzył u kumpla z roboty. Tak więc co niedziela chadza na polowania z przewieszoną przez ramię strzelbą, cały na zielono i z piórkiem w kapeluszu. Wprawdzie na razie upolował zerwanie ścięgna i o mało sobie nie odstrzelił kolana, ale pasja musi mieć swoje wymagania, prawda? Chociaż już powoli rozważa, czy nie zgapić pasji do sąsiada, ale póki co odstrasza go nieco wstawanie o trzeciej nad ranem, by potem na tej zimnicy siedzieć nad stawem wpatrując się godzinami w nieruchomy spławik. I tak leci życie na obcym tempomacie – ktoś skręca, Andrzej skręca, ktoś zwalnia Andrzej zwalnia, ktoś zmienia pas ruchu, Andrzej również to robi nie zastanawiając się wiele nad rzeczywistą potrzebą takich zachowań. Powoli mija życie. Teraz Andrzej ma sześćdziesiątkę już rozgląda się za sposobem na emeryturę podpatrując kolejnych kandydatów do skopiowania. Już za dziesięć lat Andrzej stanie przed lustrem i powie: „Ech, to życie, to muszę wam powiedzieć przereklamowane jest”.
Jazda na obcym tempomacie może dotyczyć nie tylko wyborów dokonywanych zajęć, czy życiowych strategii. Może obejmować również poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa, określonych poglądów i przekonań, pogodni za spełnieniem, poczuciem szczęścia, czy życiowej równowagi. I nawet jak układa to życie w przewidywalny i porganizowany sposób, to ma dwie podstawowe wady. Po pierwsze jest to jazda obca, a nie własna, a po drugie czerpiąc z obcych zasobów znacznie hamuje lub w ogóle wstrzymuje rozwój własnych umiejętności poznawczych. Może i jest wygodniej. Może i zmniejsza ryzyko niepowodzenia. Może też pozbywa się ciężaru własnej odpowiedzialności za ewentualne pomyłki i nietrafione decyzje. Jednak prowadzi – niczym zapamiętana z podstawówki równia pochyła wymuszająca ruch jednostajnie przyśpieszony – do życiowego zgorzknienia, rozczarowania i finalnego uczucia pustki, której nijak nie da się wypełnić obcą treścią. Być może w kontekście społecznej rzeczywistości etap postkognitywny jest nie do uniknięcia. Ale czy na pewno nas uszczęśliwi?
Pozdrawiam