Przymusowa wdzięczność

Koszmar unieważnienia
28 lutego 2025
Koszmar unieważnienia
28 lutego 2025

Transkrypcja tekstu:

„Obyś żył w ciekawych czasach” to powiedzenie, które uznawane jest za chińska starożytną klątwę, w rzeczywistości po raz pierwszy padło z ust Josepha Chamberlaina, który jak wiemy sam swoją polityczną karierą mocno się przyczynił do „uciekawienia” czasów. Później jego syn Austin złośliwie odebrał autorstwo tego powiedzenia ojcu i przypisał je Chińczykom, a jeszcze później użył go Terry Pratchett w swojej trylogii klątwy, jako pierwszej z trzech najgorszych rzeczy, które mogą się nam za życia zdarzyć. Przywołuję je zaś nie bez powodu, bo przecież czasy są ciekawe, skoro na przykład poranny przegląd bieżących komentarzy amerykańskich vlogerów dostarcza nam obecnie więcej emocji niż wszystkie części Mission Impossible razem wzięte. I wystarczy prześledzić ostatnie doniesienia ze szczytów negocjacyjnych stołów, by się zorientować, że oto na naszych oczach w przestrzeni publicznej pojawiła się jedna z najbardziej perfidnych technik manipulacyjnych mających na celu utrzymanie kontroli. Mowa oczywiście o przymusie wdzięczności, która to technika jest niestety na tyle częsta, że przestaliśmy ją zauważać, czy też przypisywać jej jakieś wyjątkowe znaczenie. A oczywiście jest nie tyle wyjątkowa, co naprawdę silnie ingerująca w nasz system emocjonalny. Przyjrzymy się jej zatem. Jednak w oderwaniu od obecnych wydarzeń, polityki czy międzynarodowych knowań, bo mamy z nią do czynienia również z mikrowymiarze naszych relacji i to w ich dowolnych formach. Pokażmy ją zatem na przykładzie. Oto klasa ósma B niech będzie w latach osiemdziesiątych, żeby nie było że zmyślam rzeczywistość, o której nie mam pojęcia. W klasie tej żeński towarzyski prym wiedzie grupa kilku dziewczyn (którą nazwiemy sobie grupą Alfa), które nie tylko trzymają się razem, ale też decydują kto jest fajny, a kto nie; z kim ewentualnie można się zadawać, a z kim zadawanie się stanowi definicję klasowego obciachu. Mówiąc inaczej popularne „alfianki” decydują o akceptacji i odrzuceniu, żąglując emocjami otoczenia – w szczególności zaś tych koleżanek, które chciałyby to tej grupy dołączyć. I wreszcie nadarza się taka okazja, bo w klasie pojawia się atrakcyjna Zośka, od której co tu dużo mówić chłopaki nie mogą oderwać wzroku. Pragmatyzm grupy Alfa nie pozostaje bez reakcji, bo przecież atrakcyjność Zosi niejako odbiera im uwagę, co powoduje, że same już takie atrakcyjne się nie wydają. Wyjścia są dwa – należy albo obniżyć atrakcyjność Zosi w oczach chłopaków, albo sprawić by dołączyła do grupy, co klasową atrakcyjność ustawi na należnym miejscu i rozwiąże problem. Pierwsze wyjście mimo wielu prób się nie udało, bo chłopaki się nie dali nabrać, więc zostało to drugie. Teraz Zosia wchodzi do grupa Alfa, dzięki czemu alfianki są w stanie utrzymać swoją klasową pozycję. Ale zaraz zaraz. Co będzie jak Zosia zacznie fikać. Jak nie daj boże zorientuje się, że jest cennym nabytkiem grupy Alfa i że bez niej grupa zacznie się chwiać w posadach? Nie, do tego alfianki nie mogą dopuścić, więc trzeba obmyśleć plan przejęcia kontroli nad Zosią, by nawet jej do łba nie przyszło kwestionować dominację grupy. I tu pojawia się doskonała technika, która ma tylko jedną wadę – otóż będzie działać, jeśli będzie stale stosowana, eksponowana i wiecznie podsycana. To technika, którą streścimy w zdaniu wypowiedzianym przez najsilniejszą z Alfianek do Zosi: „Powinnaś być wdzięczna, że w ogóle do nas należysz i nigdy nie zapominaj nam za tym podziękować, najlepiej przy każdej okazji. Więc siedź cicho, rób swoje i się nie wychylaj, bo wciąż masz mnóstwo konkurentek, które biją się o twoje miejsce i w razie czego będą gotowe cię zastąpić na jedno nasze skinienie. I nie wyskakuj nam tu z jakimiś swoimi potrzebami, czy pomysłami, bo ty nie jesteś od tego. Ciesz się tym co już masz, aha i pamiętaj o podziękowaniach, bo dzisiaj te twoje podziękowania jakoś tak niezbyt dobrze wybrzmiały, więc musisz się bardziej postarać”.
Dr Joyce Vromen, z Katedry Neurologii Klinicznej Nuffield na Uniwersytecie Oksfordzkim wskazuje, że schemat przymusowej wdzięczności najczęściej ma miejsce w sytuacjach, w których ktoś znajdujący się na domniemanej wyższej pozycji czuje się zagrożony i obawia się jej utraty. Podaje przykłady pochodząc z firm i organizacji, gdzie konkretny lider stosuje przymusową wdzięczność wobec konkretnego pracownika, by z jednej strony zabezpieczyć jego ewentualny wyścig po przejęcie władzy a z drugiej strony na przykład zniechęcić do starań o podwyżkę, zmarginalizować znaczenie czy utrzymać pod stałą kontrolą. To sytuacja w której lider zespołu mówi do swojego podwładnego: „Ciesz się że tu w ogóle jesteś i że dostałeś szansę tej pracy”, co oznacza tak naprawdę „Nie podskakuj, bo w każdej chwili możesz stąd wylecieć”. Dr Vromen dowodzi, że strategia przymusowej wdzięczności jest również często stosowana wobec dowolnej mniejszości, bo za jej pomocą dowolna większość może uniknąć sprawiedliwego podziału decyzyjności czy dostępu do dóbr, w wyniku którego może utracić dotychczasowe przywileje w tym względzie. To zaś sytuacja, w której przedstawiciele większości mówią do przedstawicieli mniejszości: „Powinniście być wdzięczni, że w ogóle bierzemy was pod uwagę i że w ogóle możecie tu mieć reprezentację. Ale wasze oczekiwania i potrzeby to już stanowczo za dużo.” I dotyczy to nie tylko mniejszości etnicznych, płciowych, rasowych – ale również reprezentacji działów w organizacji, czy korporacyjnych departamentów. Za każdą z tych strategii przymusowej wdzięczności skrywa się zawsze jakiś rodzaj obawy o utratę dotychczasowej pozycji, a więc korzyści, które są z nią związane. I ta strategia ma oczywiście swoje konkretne cele. Ma w ofierze przekierować koncentrację właśnie na wdzięczność, co tym samym ma odsunąć w niebyt starania o realizację potrzeb. Kolejnym celem tej strategii jest wywołanie presji, by udowodnić, że zasługuje się na to co już się posiada, jaką pozycję się obecnie zajmuje oraz wywołanie lęku przed tym, że to co się ma może zostać łatwo utracone. Dodatkowo oczywiście mechanizm przymusowej wdzięczności ma wywołać w ofierze poczucie winy, które docelowo ma zostać uruchomione za każdym razem kiedy tylko ofiara odważy się zażądać cokolwiek więcej niż to, czym obecnie dysponuje. Z powyższego wyłania się dosyć klarowny mechanizm manipulacyjnej kontroli, za pomocą którego reguluje się czyjeś aspiracje utrzymując je na stale niskim poziomie zapewniając sobie przywilej decydowania o czyimś losie i takiej redystrybucji ogólnie rozumianych dóbr, by ofiara już zawsze zadowalała się okruchami z pańskiego stołu mimo, iż tak naprawdę z czystej arytmetyki podziału dostępu należy się jej więcej. Powyższe strategiczne cele przymusowej wdzięczności muszą mieć zatem konkretne konsekwencje. I tutaj wymienia się m. in. pojawienie się w ofierze syndromu oszusta, w którym już nieustannie będzie zmagała się z potrzebą uzasadniania swojej wartości oraz nieuniknione stąpanie po skorupkach jaj, by tylko nie zirytować opresora i nie narazić się na etykietę kogoś trudnego, stwarzającego problemy, z kim nie da się pracować, rozmawiać czy negocjować.
Jak się bronić przed przymusową wdzięcznością? Rozpoznawać ten mechanizm z wszystkimi jego konsekwencjami i eksponować to rozpoznanie. To model w którym głośno mówisz: „Wiem co robisz i po co to robisz” oraz równie głośno wyliczasz wszystkie cele i konsekwencje tej strategii, by nie było najmniejszej wątpliwości, że ten manipulacyjny system został prześwietlony, odkryty i wyeksponowany. To według dr Vromen jedyny sposób, by wymusić na drugiej stronie zmianę narracji – zazwyczaj kończy się zaprzeczeniem „ale oczywiście że tak nie robię”, po którym stosowanie tej samej strategii, czyli przymusowej wdzięczności staje się znacznie trudniejsze, wobec tego, że wszyscy w około już to widzą i będą automatycznie skoncentrowani na tym by wyłapywać najmniejsze przejawy takich zachowań. Strategia rozpoznania i ekspozycji jest tak naprawdę pierwszym korkiem, bo idąc za ciosem należy jak najszybciej ustalić właściwe granice interakcji, by zdjąć z siebie odium osoby podatnej na tego typu manipulacyjne techniki. To oczywiście nie oznacza, że manipulator zupełnie odpuści swoje cele, a wyłącznie tyle, że uzna iż dotąd stosowana strategia przymusowej wdzięczności w tym konkretnym przypadku po prostu przestała działać. Na koniec warto zacytować fragment jednego z artykułów dr Vromen: „Rozpoznanie i kwestionowanie tej dynamiki jest koniecznym krokiem w kierunku bardziej sprawiedliwych struktur przywództwa. Im bardziej eksponujemy te wzorce i sprzeciwiamy się im, tym bardziej zbliżamy się do świata, w którym przywództwo opiera się na zdolnościach i wizji, a nie na obowiązku bycia „wdzięcznym” za systemowe resztki.” Nic dodać, nic ująć kiedy żyje się w ciekawych czasach, prawda?
Pozdrawiam