
Toksyczni wybawiciele
31 stycznia 2025
Kosmiczne Walentynki
14 lutego 2025
Transkrypcja tekstu:
„No nie uwierzysz jaki on jest uroczy” – opowiada Olka swojej przyjaciółce Eli o nowo poznanym księciu z bajki. „Tak bardzo jest zakochany, że nieustannie by mnie nosił na rękach. Sam mówi że nie może się oderwać od swojego anioła. Nawet jak szłam tutaj na spotkanie z tobą, to tak mi romantycznie wyznał, że ma wrażenie, jakbyś mu kradła te chwile, kiedy ty będziesz ze mną a nie on. Normalnie nosi mnie na rękach i obsypuje prezentami, cudownie, nie?’ Drugi przykład. Teraz nowy pracownik firmy odbiera wieczorny telefon od swojej przełożonej: „Wiesz Tomek, chciałam ci jeszcze powiedzieć, jaka jestem szczęśliwa, że udało nam się pozyskać kogoś tak wspaniałego jak ty, z takimi ogromnymi kompetencjami. Po naszej dzisiejszej rozmowie o tych nowych tranzystorach poczułam jakbyś był moją bratnią duszą. Musimy mieć ze sobą stały kontakt. Czeka nas wspólna wspaniała przyszłość. Zobaczysz, że zawojujemy rynek i skosimy konkurencję. A tak w ogóle to przystojniak z ciebie, wiesz?”. Trzeci przykład oto świeżo upieczony motocyklista Czacha rozmawia z szefem klubu „Ogniste ślizgi” od którego słyszy” Olej tych patałachów z klubu „Krwiożercze motorynki”. Tam cię nie docenią, a tacy jak my muszą się trzymać razem. Jesteś za dobry na tych fajfusów. Tylko u nas dostaniesz wszystko na co naprawdę zasługujesz. Właśnie kolega Męczygrucha montuje ci nowe sakwy, a to dopiero początek, bo już się szykują klubowe slajdery”.
Kiedy słyszymy o sobie dobre rzeczy, kiedy ktoś przekonuje nas do tego, że wcześniej nie byliśmy odpowiednio docenieni i nie traktowani tak jak na to naprawdę zasługujemy i że jesteśmy kimś absolutnie wyjątkowym a na dodatek obdarowuje nas prezentami i obietnicami wspólnego raju, to trudno się dziwić, że w tak wielu przypadkach właśnie zapalona czerwona lampka umyka naszej uwadze, bo przyćmiewają ją licznie odpalane fajerwerki. Ale początkowe relacyjne fajerwerki często mają ukryty cel. Po pierwsze by je podziwiać musimy zadrzeć głowę w górę, a taka postawa, czyli wyprostowana sylwetka z dumnie uniesioną głową wyprodukuje zupełnie inne hormony niż te, które by towarzyszyły naszemu społecznemu skuleniu. Po drugie zarówno blask, jak i huk fajerwerków powodują, że w trakcie takiego spektaklu na niebie dużo trudniej dostrzec to, co w tym samym czasie dzieje się na ziemi. Im bardziej bowiem lewitujemy ze szczęścia, w tym większym zakresie nasze nogi odrywają się od twardego gruntu. Technika manipulacyjna nazywana bombardowaniem miłością wykorzystuje właśnie to zjawisko, by usypiając czujność swej ofiary doprowadzić do sytuacji, w której dużo łatwiej jest przejąć nad nią kontrolę. Oczywiście pewnie istnieje gdzieś na świecie przykład bombardowania miłością czynionego z czystej miłości, ale większość naukowców zajmujących się badaniami tego mechanizmu jak na razie jeszcze go nie stwierdziła. Istnieją oczywiście domniemania, że taki mechanizm może zachodzić na przykład w relacji rodzinnej pomiędzy rodzicem i dzieckiem, ale i tam bardzo często również skrywa kontrolę, którą w ten sposób buduje miłosny bombardier nad swoją ofiarą. Najczęściej oczywiście ta technika pojawia się w związkach romantycznych, gdzie jeden partner czy jedna partnerka właśnie w ten sposób urabia sobie drugą stronę relacji pod przyszłą kontrolę, ale to nie jedyny kontekst interakcyjny, w którym bombardowanie się pojawia. Oprócz tak oczywistych przykładów jak sekty, w których w ten właśnie sposób związuję się ze sobą nowych wyznawców, możemy dostrzec bombardowanie również w relacjach towarzyskich, gdzie pod zasłoną fałszywej przyjaźni skrywa się manipulacja mająca na celu uzyskanie jakiejś konkretnej korzyści lub też w świecie zawodowym, gdzie przełożony urabia sobie w ten sposób podwładnego, by w efekcie ten ostatni dawał z siebie więcej, pracował dłużej i ciężej, najczęściej kosztem swojego prywatnego życia. Uznaje się więc, że z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, bombardowanie miłością powinniśmy traktować jako wyjątkowo perfidną formę manipulacji i działanie przemocowe opresora wobec swojej przyszłej ofiary. Dr Karyl McBride, autorka kilku książek, w tym bestsellera „Czy kiedykolwiek będę wystarczajaco dobry?” wymienia szereg znaków rozpoznawczych, dzięki którym możemy zorientować się czy czasem nie znaleźliśmy się na celowniku miłosnego bombardiera i które warto przytoczyć, bo nie wszystkie wydają się oczywiste. Na pierwszym miejscu znajduje się obsypywanie drogimi prezentami i to na tym etapie relacji, na którym wydaje się na to stanowczo zbyt wcześnie, co oczywiście ma na celu nie tylko zjednanie sobie ofiary ale przede wszystkim wzbudzenie w niej poczucia wdzięczności, w efekcie którego nie mając możliwości zrewanżowania się równie drogimi podarunkami będzie rekompensowała tę wdzięczność dokładnie takim zachowaniem, jakiego sobie oprawca życzy. Na drugim miejscu listy znajdujemy pośpiech, czyli tendencję bombardiera do przyspieszania rozwoju relacji i nadmiernego naciskania by tak się stało. Kolejna pozycja to nadmiernie częste wypowiadanie formuły o wyjątkowości ofiary. Coś w stylu „nigdy wcześniej nie spotkałam tak doskonale pasującej do mnie osoby”, czy „to cud, że tak bratnie dusze wreszcie się spotkały”, co jest zazwyczaj wypowiadane na tym etapie relacji, na którym zdobyta wiedza na temat drugiej osoby siłą rzeczy jest zbyt mała, więc jeszcze raczej nie uprawnia do takich wyznań. Kolejny znak rozpoznawczy to domaganie się maksymalnego czasu i uwagi i to najczęściej kosztem rezygnacji z planów, kontaktów z innymi ludźmi czy zaangażowania w cokolwiek innego. I oczywiście za niespełnienie tych oczekiwań obwiniana jest ofiara, której przypisuje się zbyt małe zaangażowanie w myśl konceptu „ja tyle dla ciebie robie i poświęcam, a ty tego nie chcesz docenić”. Przy czym – i to kolejne ostrzeżenie – bombardier nie akceptuje ani odmowy ani też stawiania jakichkolwiek granic. Następne na liście dr McBride znajdują się próba izolacji od innych, w tym od najbliższej rodziny i przyjaciół oraz nadmierne dzielenie się uczuciami i to w sytuacjach, które niespecjalnie wydają się adekwatne do takich wyznań – oto rozmawiacie o przysłowiowych czterech literach niejakiej Maryni, a tu nagle bombardier czy bombardierka wyskakuje z wyznaniem o głebokiej lojalności, czy świecie wspólnych wartości.
Kiedy przyjrzymy się powyższym czerwonym flagom to łatwo zwrócimy uwagę na to, że wszystkie one posiadają zasadniczy wspólny mianownik, który pozwala nam rozpoznać kolejne zachowania z pod znaku bombardowania miłością, a jest ich oczywiście sporo więcej. Otóż wszystkie one oparte są na pewnej przesadzie i nieadekwatności do sytuacji – zarówno jej kontekstu, jak i tego na jakim obecnie etapie znajduje się dana relacja. I tu warto przypomnieć, że nie dotyczy to jedynie relacji romantycznej bo bombardowanie miłością to technika manipulacyjno przemocowa stosowana również w innych relacyjnych formach. Pora odpowiedzieć na pytanie czemu luzie to robią? I tu odpowiedzi są dwie. Bieżąca mówi o konkretnym manipulacyjnym celu, który ma zostać w ten sposób osiągnięty. Jest nim przejęcie kontroli nad życiem i aktywnością ofiary. Rodzaj zawłaszczenia jej dla siebie, by docelowo robiła to czego sobie bombardierzy zażyczą, realizowała jakiś ich plan czy też po prostu była na podorędziu na każde skinienie, kiedy zajdzie taka potrzeba. Udzielenie drugiej odpowiedzi wymaga z jednej strony przyjrzenia się osobowości bombardiera, którą najczęściej typuje się jako głęboko narcystyczną, bo jak wiemy manipulacja nie jest strategią zarezerwowaną jedynie dla makiawelistycznego zaburzenia osobowości, skoro równie chętnie sięgają po nią narcyzi. Z drugiej strony uznaje się, że za tendencją do tego typu zachowań może stać jakiś rodzaj negatywnych doświadczeń z przeszłości jak na przykład style przywiązania pochodzące z teorii brytyjskiego psychiatry Johna Bowlby’ego, gdzie wskazuje się, że miłośni bombardierzy to najczęściej osoby, które w dzieciństwie wypracowały styl lękowo – ambiwalentny, w którego efekcie pojawia się niepewność co do zachowań opiekuna, co wpływa na wykształcenie niskiej samooceny. I ten właśnie aspekt potwierdzono badaniami przeprowadzonymi w 2017 r. przez zespół badaczy z kilku uniwersytetów, w tym Uniwersytetu Pensylwanii oraz Arkansas, w których to badaniach wykazano ścisłą zależność pomiędzy lękowa ambiwalentnym stylem przywiązania, niskim poczuciem własnej wartości a stosowaniem bombardowania miłością w relacjach. Wprawdzie badania przeprowadzono na milenialsach, ale nie zacieśniałbym tego wzorca jedynie do przedstawicieli tego pokolenia. Link do badań umieszczam w transkrypcji tego odcinka na mojej stronie.
Jakie jest zatem rozwiązanie, kiedy jako podwładny, członek nowej grupy, czy świeżo upieczony partner czy partnerka romantycznego związku odkryjemy, że właśnie znaleźliśmy się pod ostrzałem miłosnych bomb? Po pierwsze nie dać się zwieść kolorytowi tych fajerwerków i uświadomić sobie, że takie miłosne bomby, które dzisiaj wydają się mile łechtać nasze ego, są tak naprawdę zapowiedzią sporych relacyjnych problemów i to już w najbliższej przyszłości. Wskazują na to, że wiążemy się z osobą niedojrzałą, która w ten sposób usiłuje poradzić sobie z deficytami poczucia własnej wartości czy też zaleczeniem jakiejś rany, którą nosi w sobie od czasów własnego dzieciństwa. Relacja osoby dojrzałej z niedojrzałą raczej nie zapowiada niczego dobrego. Relacja dojrzałej kobiety z małym chłopcem w ciele dorosłego faceta, czy dojrzałego faceta z mała dziewczynka w ciele dorosłej kobiety jeszcze nigdy nie skończyła się dobrze – niezależnie od tego czy to relacja romantyczna, zawodowa czy towarzyska. Pozdrawiam