Prekrastynacja

Gra w przebijanie
17 stycznia 2025
Toksyczni wybawiciele
31 stycznia 2025
Gra w przebijanie
17 stycznia 2025
Toksyczni wybawiciele
31 stycznia 2025

Transkrypcja tekstu:

Zjawisko prokrastynacji było już wałkowane na tysiąc sposobów w tysiącach serwisów i trudno chyba dzisiaj znaleźć osobę, która nie zdawałaby sobie sprawy jak wredna to przypadłość i jak odkładanie rzeczy na później szukając usprawiedliwienia dla tego, by nie zrobić tego, co powinno zostać zrobione może poważnie zmniejszyć naszą produktywność, efektywność czy sprawczość. Jednak liczba osób świadomych odwrotności prokrastynacji, czyli prekrastynacji nie jest już tak spora. Większość z nas nie zdaje sobie z tego efektu sprawy, a kiedy mu się poddajemy to wbrew pozorom ani nie zwiększamy swojej produktywności ani też szybkości wykonania – jedyne co zazwyczaj ulega zwiększeniu to bezproduktywny wydatek energii, którą wkładamy w wykonanie jakiegoś zadania i prawdopodobieństwo tego, że efekt naszych działań będzie miał dużo mniejszą jakość. Czym zatem jest prekrastynacja? Pokażmy ją przykładach. Oto Monika, która pracuje w domu i której jednym z zadań jest obsługa sklepu internetowego, a w tym realizacja wysyłek zamówionych w tym sklepie przedmiotów. Jest godzina dwudziesta pierwsza i Monika zaglądając do komputera zauważa, że pojawiło się nowe zamówienie. Wprawdzie równie dobrze mogła by je zarejestrować do wysyłki nazajutrz wraz z innymi zamówieniami, ale nie bacząc na późną porę Monika siada do wykonania tego zadania, bo woli już to mieć z głowy. W efekcie późnej pory i zmęczenia po całym dniu pracy musi drukować list przewozowy trzykrotnie, bo dwa razy błędnie wpisuje adres i spędza sporo czasu na poszukiwanie błędu, który sama zrobiła. To zaś sprawia, że zadanie które jutrzejszego poranka zajęłoby jej zaledwie kilka minut, teraz zatrzymuje ją przy komputerze na ponad dwa kwadranse, czyniąc ją jeszcze bardziej zmęczoną i dodatkowo poirytowaną, która to irytacja obróci się przeciwko jej mężowi, który z kolei zaniepokojony jej przedłużającą się nieobecnością przed telewizorem przyszedł sprawdzić co jest powodem jej utknięcia. Przykład drugi: teraz podglądamy Maćka, który wraz z rodziną wybiera się na zasłużony i od dawna oczekiwany urlop. Wprawdzie do urlopu zostało jeszcze kilka dni, ale Maciek już zabiera się za pakowanie walizek, sporządzanie listy niezbędnych przedurlopowych zakupów i odkładanie przewidzianych do zabrania ze sobą ciuchów. Jednak ten mocno przedwczesny raise fiber kończy się tym, że na dwa dni przed podrożą dwie walizki i tak trzeba wypakować, by znaleźć rzeczy do ubrania oraz przedmioty, bez których bieżące funkcjonowanie okazało się znacznie utrudnione. Przy okazji też Maciek odkrywa, że owoce, które kupił za wczasu i schował w podróżnej torbie kuchennej już niestety nie nadając się do zjedzenia, więc i tak trzeba kupić nowe. Problem w tym, że to niedziela i kupienie tego co zamierzał okazuje się znacznie trudniejsze i wymaga przejechania samochodem przez otwarte dzisiaj sklepy. No tak, i przy okazji zatankowany bak pod wlew i tak trzeba uzupełnić, co zabiera Maćkowi dodatkowe półgodziny bo do stacji benzynowej jest od niego spory kawałek. W efekcie odpowiednio wczesne przygotowania, które miały oszczędzić czas spowodowały jedynie, że Maciek stracił na nie dużo więcej czasu i energii niż można się było spodziewać.
W 2014 roku dr Dawid Rosenbaum z wydziału psychologii Uniwersytetu Pensylwani wraz ze swym zespołem przeprowadził słynny eksperyment wiadrowy na grupie 257 uczestników, którego wyniki nie tylko mocno zszokowały badaczy, bo przeczyły ich logicznym przewidywaniom, ale też dały przyczynek do ukucia nowego pojęcia, czyli prekrastynacji, by zilustrować jak czasem potrafimy zachować się zupełnie niezgodnie z logiką, zabierając sobie jedynie energię i czas w imię ich zakładanego zaoszczędzenia. Za chwilę opowiem o tym eksperymencie a oglądających ten mini-wykład poproszę by sobie wyobrazili, że w nim uczestniczą i sami sobie odpowiedzieli na pytanie jakiego wyboru by dokonali. Zatem wyobraź sobie, że stoisz na początku wyznaczonej linią ścieżki, na której końcu, jakieś dziesięć metrów od ciebie znajduje się miejsce z obszarem wyznaczonym na zakończenie czekającego cię zadania. Zadanie zaś polega na tym, by ruszywszy przed siebie zanieść na ten końcowy punkt jedno z wiader, które mijasz poruszając się po wyznaczonej prostej. Każde wiadro jest wypełnione ważącym kilka kilogramów ciężarem, więc generalnie mówiąc jest co nosić. Pierwsze wiadro ustawiono na twojej ścieżce po twojej lewej stronie jakieś trzy metry od ciebie, drugie zaś ustawiono po prawej stronie mniej więcej pięć metrów od ciebie. Pamiętaj że zadanie polega na tym, by jak najszybciej nie przerwawszy marszu chwycić jedno z wiader i zanieść je na punkt końcowy. Które z wiader zdecydujesz się zabrać po drodze? To po lewej, które miniesz jako pierwsze bo przecież stoi zaledwie trzy metry od ciebie, czy też to po prawej, które stoi kolejne dwa metry dalej?
Kiedy jesteśmy obserwatorami takiego eksperymentu wydaje się logiczne, że skoro nie ma znaczenia które wiadro należy zanieść na punkt końcowy, to najlepiej jest zanieść to po prawej, bo trzeba z nim pokonać krótsza drogę niż z tym po lewej, a więc krócej nieść zawarty w nim ciężar by wykonać zadanie. Wprawdzie to wiadro po lewej mijamy jako pierwsze, ale wybranie właśnie tego wiadra spowoduje, że będziemy musieli nieść ciężar o dwa metry dalej, co będzie wymagało więcej wysiłku. Czy zatem uczestnicy tego eksperymentu zgodnie z logiką wybrali wiadro po prawej? Eksperyment ten w rożnych konfiguracjach ustawień wiader powtórzono wielokrotnie i za każdym razem średnio 70% badanych chwytało za pierwsze wiadro i niosło je do mety, mimo, że drugie wiadro znajdowało się od tej mety sporo bliżej. Jak wytłumaczyć ten fenomen? Czy rzeczywiście większość z nas woli rozpocząć zadanie szybciej by – jak twierdzili zapytani o swoje zachowanie uczestnicy eksperymentu – mieć to zadanie już z głowy? Czy zatem prekrastynacja to metoda, w której staramy się pozbyć napięcia wynikającego z czekania na wykonanie zadania, w którym szybkość pozbycia się tego napięcia jest dla nas ważniejsza od wysiłku, który w dane zadanie musimy włożyć? Od czasów eksperymentu Rosenbauma wielu innych badaczy pochylało się nad zjawiskiem prekrastynacji i na podstawie ich odkryć wydaje się, że najlepszym wyjaśnieniem tego zjawiska jest potrzeba odciążenia poznawczego. Działa to trochę tak jakbyśmy stojąc w obliczu potrzeby wykonania jakiegoś zadania i które jest nieuniknione ale jednocześnie takie, które tak naprawdę nie wymaga natychmiastowego działania zapełniali tą potrzebą obszar, który możemy nazwać pojemnikiem pamięci roboczej. Ląduje więc tam to co jest do zrobienia i od czego raczej się nie wymigamy. Problem jednak w tym, że ten pojemnik, czy też zbiornik nie dają się rozciągać w nieskończoność, co oznacza, że zakładamy wewnątrzsystemowo jego ograniczoną pojemność. Każde zaś zadanie, które ładujemy do pojemnika pamięci roboczej stanowi jakiś rodzaj obciążającego ten zbiornik dyskomfortu, bo najlepiej się czujemy z pustą pamięcią roboczą, bo wówczas nie występuje napięcie pomiędzy konceptem „coś jest do zrobienia” a konceptem „jeszcze się za to nie wziąłem”. Im większe zadanie oraz im więcej takich zadań do zrobienia tym większe napięcie temu towarzyszy. Co więcej – świadomość zajętego miejsca w pojemniku pamięci roboczej jest dla nas również dyskomfortowa z racji tego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć co też nas będzie czekało niebawem i jakie kolejne zadania mogą się w naszym funkcjonowaniu pojawić. Jeśli zaś pojawi się coś nieprzewidzianego, to lepiej być na to przygotowanym, na przykład poprzez utrzymywanie odpowiednio wolnego miejsca w tymże pojemniku. Im więc więcej tam upchamy rzeczy, tym większego dyskomfortu doświadczymy kiedy pojawi się coś nieprzewidzianie nowego do zrobienia. Towarzyszy też temu założenie, że dysponujemy ściśle określonymi mocami przerobowymi, a przeciążenie systemu może spowodować, że wszystko posypie się jak domek z kart. Stąd potrzeba jak najszybszego opróżnienia pamięci roboczej. Jedynym skutecznym sposobem by to się stało jest zabranie się za wykonanie czegoś co jest nieuchronnie do zrobienia najszybciej jak to tylko możliwe. Problem w tym, że ta szybkość wynikająca z odczuwania potrzeby opróżnienia pamięci roboczej ma zasadniczy wpływ nie tylko na obniżenie jakości tego co finalnie robimy, ale też infekuje tym szaleństwem ludzi, z którymi dzielimy bieżącą przestrzeń – zarówno fizyczną, jak i mentalną, bo oni również niestety partycypują w większym wysiłku energetycznym, zmarnowanym tak naprawdę czasie i obniżonej jakości oczekiwanych efektów. Jak zatem poradzić sobie z prekrastynacją – jeśli odkryjesz, że pojawia się w twoim życiu częściej niż powinna? Tutaj badacze dają nam szereg rad – jak na przykład bardziej uważane i racjonalne planowanie działań, dokładniejszą priorytetyzację, czy korzystanie z harmonogramów zadaniowych, jak na przykład wciąż dosyć dobrze sprawdzające się krzywe Ganta. Ja jednak sugerowałbym nieco inne rozwiazanie a klucz do niego znajduje się tak naprawdę w ćwiczeniu umiejętności z zakresu inteligencji emocjonalnej, a dokładniej mówiąc w pierwszej i drugiej ćwiartce modelu zarządzania emocjami zaproponowanego przez Golemana. Chodzi więc zarówno o umiejętność prawidłowej diagnozy obecnego stanu emocjonalnego wraz z precyzyjnym nazwaniem emocji, które w danej chwili są ściśle związane z konkrewnym odczuwanym napięciem oraz umiejętności zarządzania tym stanem. Przy czym zarządzanie własnymi emocjami nie oznacza jedynie podjęcia konkretnej aktywności wobec naszej emocjonalnej autodiagnozy, ale też umiejętność zaniechania takich aktywności. A z tym jest już jak z rozwojem mięśni na siłowni lub sucharem z długą brodą z zawartą w nim trafną odpowiedzią autochtona na pytanie turysty „jak tu się panie dostać do filharmonii?” Trzeba ćwiczyć. Przy czym umiejętne zarządzanie zadaniami nie oznacza ich odkładania na ostatnią chwilę, bo wtedy do systemu może już pukać prokrastynacja.
Pozdrawiam