Nanoships, czyli przewidywania relacyjnych trendów na 2025

Ekspozycja + nienegocjowalność
3 stycznia 2025
Gra w przebijanie
17 stycznia 2025
Ekspozycja + nienegocjowalność
3 stycznia 2025
Gra w przebijanie
17 stycznia 2025

Transkrypcja tekstu:

Mamy ledwo jedną trzecią stycznia, motocykliści zapuścili brody i udali się do swych garażowych gawr na przezimowanie a internet rozgrzewają publikowane w wielkiej obfitości przepowiednie na nowy rok, z których wynika, że będzie to rok przełomowy, który wszystko i wszystkich zmieni. „Mówię ci Grażyna – westchnął Stefan – tu nie wiadomo komu wierzyć. Jedna taka mówi o rozdwojeniu osi czasu w 2025 r.” „Czyli że co?” – zainteresowała się Grażyna. „Czyli że ci niefajni utkną w osi czasu, która popłynie w jedną stronę, a ci fajni zaczną się rozwijać na drugiej osi bez tych niefajnych, czy jakoś tak i jeszcze na koniec roku wylądują kosmici z oficjalną delegacją”. „Kosmitami bym się nie martwiła – odpowiada Grażyna – jakby nas mieli utłuc, to już by to dawno zrobili. Gorzej z tymi osiami, bo nie wiadomo po której stronie człowiek wyląduje i z przedstawicielami której opcji politycznej trzeba się będzie męczyć, a mnie już wkurzają wszyscy”. Co powiedziawszy zrezygnowana i posmutniała Grażyna zajrzała przez Stefanowe ramie i kiedy zobaczyła co Stefan ma na ekranie komputera, nagle ją ożywiło: „Stefan, ty ćwoku obślizgły – co ty sobie Tindera założyłeś? A zdjęcie se dałeś z komunii czy takie aktualne jak się ślinisz przed komputerem do gołych bab w tych swoich rozciągniętych gaciach w kaczuszki?” „No co ty, Grażyna – obruszył się Stefan – gdzie mi tam szukać nowej baby, jak ja z jedną ledwo daję radę. Niech mnie przed innymi ręka Boska broni – ja czytam Tindera bo właśnie ogłosili raport trendów randkowych na 2025 rok”. „I co szykujesz się w tych gaciach na analizę trendów?” złośliwie zapytała Grażyna. „Ty arogancka babo – wybuchnął Stefan – czy ty sobie zdajesz sprawę, że obok raportu statystyk Pornhuba, to najważniejszy raport dla socjologii relacji? Czy ty wiesz, że teraz już nie przewiduje się relacji, tylko w ich miejsce nanostatki”.
No dobrze, odpuśćmy sobie dalsze podsłuchiwanie tej jakże naukowej dyskusji i nieco wadliwego tłumaczenia, które Stefan był łaskaw zaczerpnąć z internetowego tłumacza. W rzeczywistości termin „nanoship” to połączenie dwóch słów: określenia „nano” oznaczającego coś bardzo małego – wszak nanometr oznacza zaledwie jedną miliardową metra oraz zaczerpniętej ze słowa relationship samej końcówki ship. Ta zaś doczekała się również swojego slangowego znaczenia a to za sprawą serialu „Z archiwum X” z lat dziewięćdziesiątych, którego fani właśnie za pomocą słówka „ship” określali tę dziwną relację łączącą dwójkę głównych serialowych bohaterów. Dużo bardziej więc precyzyjnym tłumaczeniem od nanostatku było by użycie pojęcia mikro relacja, przy czym słowo mikro odnosić by się musiało nie tylko do poziomu zaangażowania partnerów w taki związek ale również do potencjalnej wyjątkowo niewielkiej trwałości jej przebiegu, jak i prognoz na przyszłość. Formuła „nanoship” została wymieniona w raporcie trendów randkowych serwisu Tinder powstałych po przebadaniu najbardziej aktywnych użytkowników tej apki w roku 2024, jako jeden z pięciu najważniejszych predyktorów formuł relacyjnych oczekiwanych w 2025 r. Tutaj zacytujmy fragment raportu: „Chodzi o odzyskiwanie romansu we wszystkich jego formach, bo rok 2024 pokazał nam, że nawet najmniejsze romantyczne chwile mogą być znaczące. W roku 2025 nanoships będą nadal nieźle prosperować, ponieważ single odnalazły radość w tych mikro-połączeniach. Każde spojrzenie, każda przypadkowa rozmowa przy kawie — każda mała chwila ma swój własny klimat. Ponieważ prawie jedna czwarta ankietowanych singli skupia się na znajdowaniu pozytywności i radości w świecie, wnoszą oni optymistyczne podejście do randek i związków, doceniając małe iskry po drodze.”
Oczywiście musimy wziąć jedną poprawkę na tę przepowiednię – otóż na Tinderze świat się nie kończy, nie wszyscy korzystają z tego serwisu i nie wszyscy muszą się Tinderowym trendom podporządkowywać, ani nawet o nich wiedzieć. Co więcej sam serwis ma duży wkład w zepsucie ludzkich relacji, wiec niech teraz lepiej siedzą cicho zamiast się wychylać z jakimś nowym niby trendem, bo to może być tak jak z młodzieżowym słowem roku, które jedynie członkom komisji konkursowej wydaje się młodzieżowe, bo sama młodzież jak zwykle o niczym takim nie słyszała.
Jednak powyższe, jakże prawdzie i słuszne zastrzeżenie nie powinno nam odbierać ciekawości, bo w moim i nie tylko moim przekonaniu zjawisko nanoship mówi nie tylko o naszych czasach coś niezwykle ważnego, ale też pokazuje, że nowa dynamika relacyjna nie jest już tylko zarezerwowana dla wchodzących na relacyjny rynek nowych pokoleń, ale może być również związana ze zmęczeniem dotychczasowymi regułami pokoleń nieco starszych. Ten wątek podnosi niezmordowany i mój ulubiony profesor Lee z Nowojorskiego Uniwersytetu wskazując, że wielu nie tylko młodych ludzi uznaje dzisiejsze życie za na tyle niepewne, że planowanie czegokolwiek w dłuższej perspektywie po prostu nie ma sensu, bo nigdy nie wiadomo dokąd nas zaprowadzi i to najbliższa przyszłość. W tej zaś niepewności siłą rzeczy musiała się zmienić perspektywa relacyjnej wartości, w której by zdobyć jakiś rodzaj wartości nie koniecznie trzeba sięgać do budowania trwałych relacji, z wielkim poziomem namiętności, burzliwego romansu, czy zaangażowania. Kiedy zaś przyszłości nie da się zaplanować to tym bardziej warto żyć chwilą niespecjalnie martwiąc się o to, dokąd coś może zmierzać. I dokładnie takie myślenie towarzyszy ankietowanym przez Tindera, którzy termin nanoship opisują za pomocą dwóch dodatkowych zjawisk. Pierwsze to „textuationship”, zaś drugie to: „eyecontactship”.W tym pierwszym jak łatwo się domyśleć chodzi o smsy, czy inne formy wiadomości tekstowych, które nagle pojawiają się na twoim telefonie od konkretnej osoby i które nie niosą ze sobą jakichś specjalnych znaczeń, ale które po prostu sprawiają ci przyjemności. Według ankietowanych to najczęściej wiadomość zawierająca słowo „dzień dobry”, którą ktoś komuś wysyła na początek dnia. I tylko tyle, a może aż tyle, by tym samym spowodować czyjś dobry nastrój. I dodajmy – za tym powitaniem nie pojawia się nic dalej. Nie ma tu zaproszenia do wspólnej aktywności, propozycji spotkania, czy czegokolwiek, co miało by rozpocząć jakiś rodzaj interakcji. Jest wyłącznie samo „dzień dobry”, z którego nigdy nie wiadomo co i czy w ogóle coś się może rozwinąć. Może się spotkamy jutro przypadkiem, może nie. Może odnajdziemy się kiedyś wśród gości tej samej imprezy, a może nie. Może obudzimy się kiedyś rano w tym samym łóżku na potężnym kacu i odkryjemy, że za nami wspólna szalona noc, tyle że nie pamiętamy z niej ani jednego szczegółu. To nie ma znaczenia, bo przecież to tylko lekki dreszczyk niepewności zapewniany obu stronom przez nanoship. Ten sam efekt, a właściwie początkowy impuls w nanoship niesie to drugie wspomniane zjawisko, czyli „eyecontactship”, co moglibyśmy przełożyć, jako niezaplanowany, ale przyjemny kontakt wzrokowy. Oto wasze oczy się spotykają pośród tłumu i nawzajem widzicie w nich skierowany do siebie uśmiech. Nie ma znaczenia czy się znacie czy też nie, bo wasze oczy właśnie się ze sobą z radością przywitały. Czy z tego coś wynika? Może ale nie musi. Czy to coś znaczy – a cholera to wie. Ważne że dostraczyliście sobie nano przyjemności, by na tę krotką chwilę wyłączyć się we dwójkę z symbolicznego uniwersum, w którym zanurza nas codzienność. Czy z tego spojrzenia będzie coś więcej? Możliwe, bo to tylko zawieszona w przestrzeni relacyjna potencjalność. Uchylone drzwi. A czy skorzystacie z tego przejścia? Tego nikt nie może wiedzieć, bo być może przy wyjściu z metra pędzący niewolniczo korporacyjny tłum popchnie każde z was w inną stronę, ale możliwe też że jak w Noting Hill oblejecie się kawą, co rozpocznie najfajniesjzą relacyjną przygodę w życiu. To właśnie definicja otwartości, potencjalności, które nie tylko nie mają obowiązku za sobą czegokolwiek pociągać, ale też nikt po nich się tego nie spodziewa. Sms ze słowem „dzień dobry”, krotki kontakt wzrokowy uśmiechniętych nawzajem do siebie oczu i już. Oto nanoship w całej swej krasie!
Czy z poziomu analizy społecznych trendów interakcyjnych powinniśmy się tym nowym zjawiskiem martwić. Ani ja, ani profesor Lee jeszcze nie wiemy. Z jednej strony byłoby trochę crepy gdyby ludzkość miała nie przetrwać ograniczając relacje do mówienia sobie elektronicznego dzień dobry i zadowalania się jedynie wspólnym spojrzeniem, z którego dzieci raczej nie będzie. Z drugiej jednak strony nanoships i ich potencjalność to zawsze coś dużo lepszego niż rosnąca społeczna wrogość, alienacja, atomizacja i cała masa innych społecznych okropności kończących się na „acja”. A może dajmy nanostatkom szanse, niech płyną. A gdzie? To się zobaczy.
Pozdrawiam