
Nanoships, czyli przewidywania relacyjnych trendów na 2025
17 stycznia 2025
Prekrastynacja
24 stycznia 2025
Transkrypcja tekstu:
Czy mieliście okazję spotkać na swojej drodze mistrza lub mistrzynię przebijania? Kogoś kto wobec dowolnej informacji na wasz temat zawsze wyskakuje z informacją na swój temat skonstruowaną w taki sposób by przebiła waszą? Kogoś kto nawet najmniejsze wasze osiągnięcie dyskontował własnym? Albo kogoś, kto obniżał istotność waszych doświadczeń podając, że tego czego doświadczyliście on doświadczył wcześniej, głębiej, lepiej, szybciej i bardziej okazale? Czy też dowolną waszą historię usiłował przebić swoją historią – lepszą, ciekawszą czy bardziej atrakcyjną? Pokażmy to na przykładach. Oto Andrzej opowiada w pracy jak wybrał się na ryby i w jeziorze Linówko złowił całkiem fajny okaz…. Tu jego historię przerywa Bartek „no to jest coś, muszę ci powiedzieć, ja rozumiem tę radość, bo jak ostatnio zaliczyłem halibuta w norweskich fiordach, to wiem o czym mowa”. Przykład drugi: „Ale przepiękna bryka, normalnie cudo – cmoka z zachwytu Arek widząc samochodowy nabytek sąsiada – no to teraz trzeba uważać na wertepach, że by ta cała szpachla nie odpadła. Ja jak kupowałem swojego w salonie, to też że niby nówka nieśmigana zapewniali, ale wie pan w tych salonach to też cwaniaki siedzą”. Przykład trzeci. „O jaka ładna torebka – mówi Elka na spotkaniu z Kryską – ja miałam podobną tylko że od Gucciego to oddałem szwagierce, bo dla niej to szał, a ja z tymi torebkami markowymi to już nie umiem w szafie się zmieścić”. I tak dalej i tak coraz gorzej. Ten mechanizm dyskredytacji innych wobec ich dowolnych osiągnięć za pomocą ekspozycji własnej jest formą neggingu, czyli formy manipulacyjnej strategii obliczonej na podważenie pewności siebie co w efekcie ma prowadzić do obniżenia poczucia własnej wartości osoby poddanej takiej manipulacji dając atakowanemu wartościową przewagę. Oczywiście motywacji korzystania z tego typu zabiegów narracyjnych może być wiele, ale jedna z nich wydaje się na tyle ciekawa że warto się jej przyjrzeć bliżej, bo nie tylko wyjaśnia dlaczego ktoś posługuje się wobec nas nieustannym przebijaniem ale też pokazuje, że źródła takich zachowań mogą znajdować się tam, gdzie się ich zupełnie nie spodziewamy a mianowicie w ruminowanym lęku przed pogardą. U podstaw sekwencji odpowiedzialnej więc za przebijanie leży porównywanie się z innymi ludźmi, takimi, którzy są oceniani wyżej od osoby, która dokonuje takiego porównania. Mówiąc w skrócie chodzi o porównywanie się w górę, w którego efekcie pojawia się wnioskowanie, że ci, z którymi nasz delikwent – niech to będzie Zenek – się porównuje są od niego w czymś lepsi, bo albo posiadają więcej od niego, albo też w jego ocenie są bardziej uzdolnieni. W kolejnym kroku Zenek musi poszukać sensownego dla niego wyjaśnienia dlaczego tak jest i co sprawia, że ci których namierzył jako lepszych są lepsi, czyli mówiąc wprost czym Zenek odstaje od tych lepszych w dół. No bo skoro oni są lepsi, to on jest gorszy, a to oznacza, że powód tej sytuacji będzie w Zenku generował dyskomfortowe napięcie tak długo, dopóki nie zostanie wyjaśniony. Wyjaśnienie tej różnicy ma przynieść ulgę i zlikwidować napięcie. Stąd nic dziwnego, że w sytuacji interakcji z innymi, tymi lepszymi, wyjaśnienie jest pilnie przez Zenka poszukiwane. Oczywiście Zenek nie ma pełnego dostępu do historii innych, nie zna większości szczegółów, ani też kontekstu, który sprawił że ci inni są przez Zenka w taki sposób oceniani. Tutaj możemy posłużyć się prostym przykładem. Oto osiemnastolatek podziwia swojego rówieśnika, którego dostrzegł prowadzącego brawurowo super wypasiony sportowy samochód. Nasz osiemnastolatek jednak nie wie tego, że brawurowa jazda podziwianego kolegi nie jest efektem jego stylu życia, tylko tego, że ten lśniący samochód, którym pokonuje ostre zakręty ukradł i teraz tak zaiwania bo ucieka przed policją. Kontekst może sporo zmienić, prawda? Dokładnie ten sam błąd popełnia Zenek, który w swoich porównaniach widzi ludzi jako lepszych od siebie i nie znając całego kontekstu tej niby lepszości sam w swej głowie tworzy scenariusze wyjaśniające to, że oni są lepsi, a on sam jest gorszy. I tutaj wracamy do wyjaśnienia, które ma przynieść Zenkowi ulgę,. Otóż istnieje wysokie prawdopodobieństwo że Zenek znajdzie swoje wyjaśnienie w posiadaniu wad, które przypisuje sobie i których w jego ocenie ci lepsi inni są pozbawieni. Mówiąc inaczej – by wyjaśnić to że on jest gorszy, a ci z którymi się porównuje są lepsi, Zenek uznaje sam siebie za osobę, która musi posiadać odpowiednio większą ilość wad od innych. I tutaj pojawia się kolejny błąd, którego nieopatrznie dokonuje Zenek w swojej strategii – otóż tak jak we wcześniejszej ocenie siłą rzeczy pomijał kontekst sukcesu innych, tak teraz pomija ich wady z czego budowany jest konstrukt: „gdybym nie miał swoich wad to mógłbym osiągnąć to co inni”. Jak się łatwo domyśleć konstrukt ten staje się doskonałym początkiem ruminacji, w której od tego momentu Zenek będzie wałkował w swej głowie swoje wady, dzięki czemu nada im dużo większe znaczenie niż rzeczywiście mają, co w znacznym stopniu powiększy te domniemaną dysproporcję wad pomiędzy sobą a osobami do których się porównuje. I tutaj następuje kulminacyjny moment, w którym Zenek dokonuje założenia, że skoro on widzi różnicę pomiędzy sobą a innymi dzięki analizie swoich wad i ewentualnych wad innych, to inni przecież też to muszą robić. To odkrycie zaś prowadzi Zenka do wniosku, że inni również dostrzegają tę dysproporcję i doskonale widzą, że Zenek ma tych wad więcej niż reszta, co musi oznaczać że nim gardzą. Zobaczmy jaki makabryczny stos przekonań zbudował teraz Zenek: inni są lepsi i posiadają więcej, bo nie mają tylu wad co ja, więc kiedy mnie widzą z tymi moimi wadami, to od razu wiedzą, że jestem gorszy, więc czują wobec mnie pogardę. Od tego momentu koncentracja Zenka w interakcjach z innymi będzie już nieustannie zogniskowana na nawet najmniejszych przejawach, które w jego głowie będą potwierdzały scenariusz który sobie wymyślił. I teraz jeśli przy Zenku ktokolwiek pokaże że ma coś lepszego, na przykład samochód, czy że spędził czas na łowieniu ryb, kiedy Zenek pracował, to sam akt tej ekspozycji będzie dla Zenka dowodem na pogardę okazywaną mu przez innych wynikającą z tego, że Zenek im w jego własnym przekonaniu nie dorównuje i co jednocześnie w jego własnych oczach potwierdza że nie posiadając tego co jest dowodem na bycie lepszym sam jest gorszy. Jeśli więc sąsiad ma lepszy samochód, to od tej pory będzie to dla Zenka policzkiem wymierzonym w twarz i dowodem na poczucie wyższości posiadacza samochodu nad Zenkiem, który nie może się pochwalić taką zdobyczą. Dla Zenka to po prostu kopanie leżącego, więc by się przed tym obronić musi jakoś wyrównać rachunek, a jedynym sposobem na to, by to zrobić staje się droga na skróty, w której należy zdyskredytować to co czyni w oczach Zenka kogoś lepszym. I do tego służy narracyjny dwutakt: najpierw powiem ci że to czym się chwalisz wcale nie jest takie wspaniałe, a potem dopowiem, że sam mam lepsze, wiec to co ty masz nie robi na mnie wrażenia. W ten sposób Zenek de facto ukrywa swoje domniemane wady przed tymi, których ocenia za lepszych, by zabezpieczyć się przed pogardą, której doświadcza, kiedy poprzez bycie gorszym jego wady mogłyby zostać wywleczone na świecznik. A to oznacza, że by samemu przed sobą poradzić sobie z poczuciem odstawania w dół, dla Zenka strategicznie lepiej jest wyrazić zakamuflowaną pogardę wobec innych, by uprzedzić uderzenie pogardy w niego samego.
Co zatem zrobić w sytuacji, kiedy takich przebijających Zenków różnej płci i wieku spotkamy na swojej drodze? Otóż najgorsze wyjście to dać się wciągnąć w tę grę i dawać im kolejne powody do przebijania. Będą to robić bez końca by zawsze ich było na wierzchu, bo to jedyny sposób, za którego pomocą chcą uniknąć wyimaginowanej pogardy innych wobec siebie, którą stworzyli jako wyjaśnienie domniemanej dysproporcji wad. Nie trzeba dodawać, że zarówno pogarda, jak i dysproporcja wad są jedynie iluzją, czymś co zostało stworzone w ludzkiej głowie, by jakoś poradzić sobie z napięciem towarzyszącym porównaniom, którym zazwyczaj czynimy sobie sami krzywdę. Schematu przebijania nie można wygrać. Będzie prowadzony tak długo, aż dla przebijającego osiągnie satysfakcjonujący poziom zwycięstwa. Można go jedynie zatrzymać za pomocą przytaknięcia, potwierdzenie czyjegoś przebicia i nie kontynuowania tego wyścigu dalej. Wtedy wygrywamy a prawdziwym zwycięstwem nie jest przebicie cudzego przebicia tylko przejrzenie mechanizmu stojącego za tym dlaczego ktoś to robi.
Pozdrawiam