Obniżone standardy w toksycznych relacjach

Manipulacyjna instalacja fałszywych wspomnień
4 października 2024
Przypadek Heleny
17 października 2024

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładów. Oto nowa nauczycielka Monika pojawia się w szkole podstawowej, czyli swoim nowym miejscu pracy. Czuje się nawet nieźle przygotowana do zawodu i ma w sobie wystarczająco dużo pasji oraz motywacji, więc kroczy przez korytarz w kierunku pokoju nauczycielskiego. Przyszła wcześniej niż miała, bo przecież lepiej być wcześniej niż się spóźnić, więc po wejściu do pokoju siada na wolnym miejscu i od razu zwraca uwagę nieco od niej starszej Bożeny. „Widzę że zaczynasz, to pozwól że cię trochę wprowadzą i opowiem najważniejsze rzeczy” rozpoczyna znajomość Bożena. „Najważniejsze jest to, że żeby się załapać na herbatę trzeba spełnić dwa warunki – dopchać się do czajnika i mieć swoją herbatę”. Nagle drzwi się otwierają dosyć raptownie i do pokoju nauczycielskiego wpada rozwścieczona dyrektorka szkoły i od razu przystępuje do ataku na jednego z nauczycieli siedzącego w rogu: „Ile razy ci mam powtarzać…” i tu zaczyna się awantura, a właściwie jeden, ale za to konkretny i mocny bluzg, w korym dyrektorka na oczach kilku zgromadzonych świadków równa swoją ofiarę z ziemią. Nauczyciel siedzi, ma spuszczone oczy i nawet nie znajduje w sobie odwagi by na panią dyrektor spojrzeć. Widać jak się kurczy i ma się wrażenie, że zaraz zniknie. W końcu dyrektorka kończy połajankę i wychodzi z pokoju trzasnąwszy drzwiami.” Nastaje cisza, nikt nie wie co zrobić z oczami i tylko Bożena zaczyna szeptać do ucha Moniki: „Wiesz, to jeszcze początek roku i ona ma tyle na głowie, jutro już będzie do rany przyłóż, ona nie zawsze się tak zachowuje, a z drugiej strony pokaż mi taką dyrekcję co nigdy nikogo nie ochrzania”. Tutaj zatrzymujemy film pamiętając jednak to co tu się odwaliło i przechodzimy do drugiego przykładu. Oto Michał. Ma dwadzieścia parę lat, najchętniej by już dawno wyfrunął z rodzinnego gniazdka, ale sytuacja ekonomiczna i generalnie mówiąc niezbyt wesołe perspektywy zdobycia własnego lokum zmuszają go do mieszkania z rodzicami. Niestety nie obywa się bez kosztów, a są one głównie związane z atakami wściekłości ojca, który ewidentnie nie radzi sobie emocjonalnie nie tylko z przeciwnościami losu, ale nawet z najmniejszą pierdołą, która idzie nie po jego myśli. Stąd właściwie nie ma dnia, by ojciec nie jechał po Michale i z perspektywy zewnętrznego obserwatora jest jasne, że ojciec się na nim wyżywa i traktuje jak psychiczny worek treningowy zapewniający ujście swojej agresji, Takim zewnętrznym obserwatorem jest Gosia, bardzo bliska znajoma, a może już nawet dziewczyna Michała, która widząc co się dzieje za każdym razem pyta: „Jak możesz pozwalać sobie na takie traktowanie?”. Michał jednak zawsze znajduje jakieś usprawiedliwienie zachowań ojca. „Wiesz – odpowiada Gosi – on wykonuje bardzo stresującą i odpowiedzialną pracę” albo „Akurat dzisiaj to ja go sprowokowałem” albo „On miał w życiu bardzo pod górkę, spotkało go wiele nieszczęść i na jego miejscu każdy miałby rozklekotane nerwy”. Przykład ostatni – teraz przyglądamy się małżeństwu Ani i Bogdana, który co tu dużo mówić przysłowiowo żadnej kiecce nie przepuści. Oczywiście przyznaje się do zdrad jedynie na nich przyłapany, ale tak w ogóle to niespecjalnie uważa, żeby Anię swoimi skokami na bok jakoś mocno krzywdził. No bo przecież zawsze wraca, zawsze w końcu ląduje w domowych pieleszach i zawsze – prędzej czy później latanie za innymi babami zostaje mu w końcu wybaczone. Ania mu wybacza, bo za każdym razem wierzy w jego deklaracje poprawy i tego, że się zmieni. I rzeczywiście po tych aktach przebaczenia Bogdan na jakiś czas się zmienia. Ale niestety kiedy na horyzoncie pojawia się jakaś nowa spódniczka, Bogdan rusza na łowy. I tak trwa ta karuzela zdrad i wybaczania, ale przecież on zawsze wraca, prawda?
Wszystkie trzy powyższe przykłady to przełożone na codzienność efekty tzw obniżonych relacyjnych standardów. Jeśli spojrzymy na dowolne relacje – a w naszych przykładach reprezentują je relacje zawodowe, rodzinne i romantyczne – z perspektywy transakcyjnej wymiany i założymy, że środkiem płatniczym w relacyjnych transakcjach są takie wartości jak lojalność, bliskość, przyjaźń, zaufanie i wsparcie, to zaburzona transakcyjnie relacja oznacza sytuację, w której jedna ze stron otrzymuje więcej niż daje, co stanowi przykład braku ekwiwalentu zbalansowanej wymiany wartości. Taka relacja jest uznawana za toksyczną bo powoli ale wielce skutecznie zatruwa system tej strony, która na transakcyjnej wymianie traci, co skutkuje emocjonalnym dyskomfortem na początek, bo z biegiem czasu skutki stają się coraz gorsze. System emocjonalny pogrąża się w ruinie, aż w końcu coś pęka i relacja się rozpada, po którym to akcie niestety trzeba będzie przez całkiem spory czas jeszcze jakoś dojść do siebie. Efekt obniżonych standardów relacyjnych oparty jest na tym samym mechanizmie, tyle, że tutaj osoba doświadczająca deficytu wymiany wartości w relacji usiłuje rozładować powstałe w ten sposób napięcie, biorąc na siebie odpowiedzialność za wytłumaczenie postępowania drugiej strony relacji. To wydaje się absurdalne, ale z poziomu ochrony systemu emocjonalnego jest rodzajem mechanizmu przynoszącego jakich rodzaj ulgi ułatwiającej przetrwanie w takiej sytuacji. Pokażmy to na czysto absurdalnym przykładzie – wyobraźmy sobie kogoś kto zakupiwszy bilet wsiada do wagonu pociągu klasy de lux i tam się dowiaduję, że jego miejsce jest zajęte, więc jeśli chce jechać to musi sobie przycupnąć na podłodze w przejściu tuż koło wejścia do toalety. Wobec takiej informacji rośnie w tym kimś napięcie wynikające z niesprawiedliwego potraktowania i świadomości że wartość zakupionego biletu jest nieadekwatna do proponowanych mu warunków podróży. Osoba ta może się więc tego napięcia pozbyć na dwa sposoby. Pierwszy jest oczywisty – wysiada z pociągu i zaiwania do biura obsługi by odzyskać kasę za bilet i odpowiednio poustawiać do pionu wszystkich, którzy zawinili tej sytuacji. Jednak przy wyborze tego sposobu wiadomo, że planowana podróż się nie odbędzie, bo pociąg w międzyczasie odjedzie. Drugim sposobem jest odbycie podróży siedząc pod kiblem, ale wówczas by pozbyć się napięcia trzeba obniżyć standardy swoich oczekiwań wobec podróży, co można zrobić za pomocą jednej z trzech technik: uzasadniając tę sytuację obiektywnymi czynnikami, minimalizując rozmiar krzywdy, której się doświadczyło lub po prostu wybaczając sprawcy tej sytuacji z nadzieją, że przecież kiedyś zrozumie swój błąd i się poprawi. Przy czym nie chodzi tutaj o samo wybaczenie, którego przecież nie piętnujemy, ale o wybaczanie bez końca, które nie sprawia, że w partnerze następuje jakakolwiek zmiana. Te trzy techniki wymienia dr Mark Trawers z Uniwersytetu Cornell wskazując, że stanowią one reprezentację zbyt niskich standardów relacyjnych, które odnoszą się do indywidualnych oczekiwań oraz kryteriów dotyczących tego, co jest akceptowalne w zachowaniach relacyjnego partnera a co nie. Travers wymienia tutaj różne aspekty potrzeb, w których osoby w takich relacjach regulują napięcie obniżając swoje standardy – to na przykład potrzeby kontaktu fizycznego, czy poczucia bezpieczeństwa, potrzeby związane z emocjonalnym wsparciem, zrozumieniem, czy empatią oraz potrzeby wynikające z psychologicznej bliskości, takie jak potrzeba wsparcia, czułości, zainteresowania czy lojalności. Kiedy jednak pojawia się dysproporcja we wzajemnej wymianie realizacji potrzeb wówczas mamy do czynienia z sytuacją, w której w jednym lub wszystkich tych obszarach jeden z partnerów relacji przekracza granice postawione przez drugiego partnera i dynamika relacji z funkcjonalnej i zdrowej przeradza się w toksyczną. Iluzorycznym ratunkiem wówczas nie jest obrona swoich granic, ale ich obniżanie, wycofywanie, czy też zapominanie, że kiedykolwiek jakiekolwiek w danej relacji istniały. Działania nakierowane na obniżenie granic, czy też standardów wykonywane są w nadziei na utrzymanie związku, czy też zapewnienie trwania relacji, ale w rzeczywistości czynią ją jeszcze bardziej toksyczną niż była. Chociażby z tego powodu, że z relacji wycofywane są hamulce niejako dając partnerowi przekraczającemu granice ciche pozwolenie na ich dalsze przekraczanie, czyli de facto bezkarność. Kiedy zaś przekraczanie granic staje się bezkarne i niezwiązane z jakimikolwiek kosztami, to z biegiem czasu staje się nie tylko coraz częstsze ale też coraz bardziej śmiałe. I tutaj pojawia się spirala w dół, która będzie pogrążała relację – osoba obniżająca standardy szybko się przekona, że ten proces nie ma końca, bo z każdym kolejnym obniżeniem zachowania przekraczające granice będą wymagały, coraz większego obniżania. Aż w końcu obniżający standardy zaczyna się orientować, że już nie ma czego obniżać i relacja – o ile jeszcze trwa – zamienia się w piekło na ziemi, z którego wyjście już nie jest takie łatwe, nawet wówczas, kiedy po samej relacji nie ma już śladu.
Obniżenie standardów wydaje się przynosić niejaką ulgę, bo przecież w ten sposób sprawiamy że napięcie pojawiające się w efekcie tego czego doświadczamy wydaje się mniejsze. Ale to tylko pozór, na który naprawdę nie warto się nabierać.
Pozdrawiam