Lepki umysł

Gra w gorącego ziemniaka
17 lutego 2023
Kompatybilność z innymi
3 marca 2023

Transkrypcja tekstu:

„Spotkałam dzisiaj Aśkę – mówi Grażyna do Stefana po powrocie z pracy – To się w głowie nie mieści jak ta dziewczyna ma pod górkę. Zostawił ją facet, wywalili ją z roboty i została z niespłaconym kredytem. Do tego chyba ma jakieś zaburzenia. To znaczy nie wiedziała że ma dopóki jej psychoterapeutka nie powiedziała. I jak się dowiedziała o tych zaburzeniach to sobie kupiła taki specjalny tajny notes, że by je notować i teraz ten pierwszy już a cały zapisany i musiała sobie kupić trzy kolejne”. „A czemu trzy?” – ze stoickim spokojem zapytał Stefan podnosząc głowę znad kolorowej gazety. „Trzy, bo akurat była promocja – odpowiedziała Grażyna – a ta psychoterapeutka to się podobno dopiero rozkręca”. Grażyna usiadła zrezygnowana na kanapie jakby jej odcięło zasilanie „Wiesz Stefan – jak ja słyszę takie coś, to mi się to od razu przykleja i potem myślę i myślę i już sama nie wiem czy nie kupić notesów, bo wiesz ta promocja jeszcze trwa.” „A ty znasz tę Paulinę, co to ma własny biznes, trzepie kasiorę i już trzecią furę se w tym roku kupiła? – zagadnął Stefan. „No pewnie że znam – odpowiedziała Grażyna – chodziłyśmy razem na roraty.” „Ciekawe, że jej przygody jakoś ci się nie przyklejają, nie? – odpowiedział Stefan przerzucając kolejną kolorową stronę komiksowego wydania dzieł zebranych Calvina i Hobbesa.
Termin „lepki umysł” najprawdopodobniej po raz pierwszy ujrzał światło dzienne za sprawą pary psychologów – dr. Martina Seif i dr Sally Winston, współautorów wydanej w 2014 roku książki zatytułowanej: „Co każdy terapeuta powinien wiedzieć o zaburzeniach lękowych” niestety w Polsce wciąż niewidzialnej. Czym zatem jest „lepki umysł”? To rodzaj powtarzającego się zapętlenia myślenia połączonego z tendencją do pogrążania się w zmartwieniach, które to faktory są na tyle silne że nie tylko wzmacniają siebie nawzajem, ale tworzą w umyśle coś w rodzaju na tyle głośnego i natarczywego strumienia myśli, że zagłusza on wszystko inne. Najprawdopodobniej jest efektem ponadnormatywnej aktywności przedniej kory obręczy naszego mózgu przez którą przechodzi neuronalne połączenie pomiędzy ciałem migdałowatym a korą przedczołową i to właśnie ta część mózgu według wspomnianych badaczy wywołuje zapętlone doznania lękowe u osób, które wykazują się tą cechę mentalnej aktywności, czyli czymś co nazwano „lepkim umysłem”. Osoby z tą cechą wykazują wyższą tendencję od innych do tworzenia kompulsywnych rozmyślań o negatywnym podłożu, w efekcie których pojawia się w systemie trwały i nasilający się z czasem niepokój, a w dłuższej perspektywie coraz silniejszy lęk, co trochę przypomina sytuację, jakby ludzie ci napawali lękiem samych siebie przez wałkowanie tych samych myśli, które z każdym kolejnym przetwarzaniem wydają się coraz bardziej mroczne i niepokojące. Jak twierdzą doktorzy Seif i Winston „Ludzie z takimi predyspozycjami są tak przyzwyczajeni do martwienia się i rozmyślania, że po prostu postrzegają siebie jako niespokojnych ludzi.” Uznają, że trwanie w stanie nieustannego zmartwienia i wywołanego nim niepokoju jest częścią ich osobowości, do której na tyle się przyzwyczajają, że trudno im uwierzyć, by była to cecha nabyta a nie wrodzona. Co więcej są w dużo większym stopniu skłonni uznać, że to cecha związana z jakimś zaburzeniem, czy też jednostką chorobową, a nie jedynie, wprawdzie silna, ale wyłącznie tendencja do kreowania konkretnych emocjonalnych stanów, której można się pozbyć, czy też znaczniej osłabić jej destrukcyjnych wpływ na ich samych czy też całe otoczenie. I tutaj pojawia się kolejny problem, ponieważ osoby wykazujące tę cechę najczęściej nie zdają sobie z sprawy z tego jak silnie ich zachowanie wpływa na ich otoczenie i to za równio na poziomie infekcji emocjonalnej jak i interakcyjnej energii. Z czasem dla swych bliskich stają się niestety toksyczni, bo pozbawiają ich energii i uznają, że do opisu rzeczywistości powinny być stosowane jedynie czarne barwy, a jeśli ktoś nie podziela ich sposobu myślenia, to reagują irytacją, gotowi są posądzać innych o krótkowzroczność, bezrefleksyjność czy wręcz głupotę i ignorancję. Na dłuższą metę są nie do wytrzymania, wiec prędzej czy później tracą związki, relacje czy znajomych, których wewnętrzne emocjonalne systemy w końcu się buntują przeciwko stałemu odbieraniu życiowej energii. Problem mają jednak ci ich najbliżsi, którzy z różnych powodów – na przykład rodzinnych – nie zdecydują się na ucieczkę i pozostawienie ich samym sobie, bo to jednocześnie jest równoznaczne z poddaniem się stałemu obniżającemu samopoczucie wpływowi, który prędzej czy później odbija się na zdrowiu.
Jednak pogląd o nieodwracalnej cesze osobowości jest mylny, o czym najlepiej świadczy dosyć istotne obserwacja. Otóż lepkość umysłu nie utrzymuje się w czasie zawsze na tym samym czy też konsekwentnie wzrastającym poziomie. Okazuje się, że ma charakterystykę epizodyczną, w której okresy natężenia zależne są od kilku obserwowalnych czynników. Cecha ta przybiera na sile kiedy na przykład pojawia się większe zmęczenie, przeciążenie systemu wynikające z przedłużającej się sytuacji konfliktowej czy działania przedłużającego się stresu. Jest rownież zauważalnie większe na drugi dzień po spożyciu alkoholu i nie chodzi tu nawet o jego duże, wywołujące solidnego kaca ilości, ale również o te dużo mniejsze, którym zazwyczaj nie przypisujemy żadnych późniejszych efektów. Co więcej lepki umysł staje się bardziej lepki również w efekcie brania sterydów lub u kobiet w okresie poprzedzającym miesiączkowanie. Ale działa to też w drugą stronę, co wykazały prace badaczy. W tych wszystkich sytuacjach, w których badani nauczyli się prawidłowo relaksować, wyciszać, wytracać napięcie emocjonalne i uspokajać, tendencje do lepkości umysłu znacznie malały.
Skąd się jednak tak naprawdę bierze cecha lepkiego umysłu i czy aby na pewno jest to cecha, w którą zostaliśmy wyposażeni przez naturę wraz z przyjściem na świat? Otóż Seif i Winston przekonują, że w głównej mierze odpowiedzialny jest efekt rodzinnego dziedziczenia strategii emocjonalnych, które nabywamy nie wraz z urodzeniem, ale podpatrując w tym względzie to, w jaki sposób ze swoimi emocjami radzili sobie nasi opiekunowie i to na najwcześniejszych etapach naszego życia. Mówiąc inaczej – jeśli nasi rodzice, lub któryś z nich – wykazywali cechę lepkiego umysłu, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że to właśnie od nich nauczyliśmy się tego rodzaju psychicznego funkcjonowania. A zatem to nie nasza cecha, ale przekazywana przez przodków kolejnym pokoleniom i mamy po prostu pecha, że załapaliśmy się na ten koszmarny łańcuszek. Na tym jednak kończy się pech, bo jeśli nic z tym nie zrobimy i pielęgnujemy w sobie ten system przez resztę życia to już sami przyczyniamy się do tego, że natarczywe podbudowane lękiem i zmartwieniami myśli nie dają nam spokoju.
Czy istniej wyjście z tego labiryntu, w którym goni nas sprezentowany w dzieciństwie myślowy minotaur? I owszem, ale nie znajduje się ono tam, gdzie byśmy się go spodziewali, czyli w farmaceutykach na uspokojenie czy w korzystaniu z promocji na notesy, by zapisywać wszystkie swoje domniemane zaburzenia. Jedno ze skutecznych rozwiązań znajdziemy zamiast tego w mechanice kwantowej, a dokładniej mówiąc w efekcie obserwatora, w którym sama obserwacja pomiaru wpływa na jego wynik. Tyle, że tutaj zamiast słowa obserwacja podłużmy słowo świadomość. W tym celu nie potrzebujesz trzech notesów – wystarczy jedna kartka papieru i zapisanie na niej wszystkich obserwacji własnego lepkiego umysłu. Zapisania tego kiedy jest najbardziej aktywny, co go pobudza i stymuluje, kiedy się pojawia i jakie bodźce go wywołują, czy też nasilają jego aktywność. Co powoduje że w tym trybie – jak wskazują badacze – zaczynamy przedkładać wartość obsesyjnych wątpliwości nad zdrowy rozsądek? Co i kiedy sprawia, że idea „to się na pewno wydarzy” wygrywa w głowie z ideą „istnieje jedynie takie prawdopodobieństwo i to niezbyt duże”? Kiedy tak się dzieje, że zbudowane w głowie historie wydają się bardziej rzeczywiste od realnego świata? Co wywołuje schemat dawania pierwszeństwa domniemaniom pochodzącym z zasłyszanych obcych historii nad własnymi rzeczywistymi doświadczeniami? Kiedy i na skutek czego zdrowo rozsądkowa perspektywa zmienia się w lęk podsycany narastającym zmartwieniem, które tak naprawdę nie jest osadzone w faktach, a jedynie przesłankach tworzonych w głowie? Kiedy już twoje uwagi świadomego obserwatora zostaną zanotowane spróbuj sobie przypomnieć z przeszłości, czy aby jakaś osoba z twojego najbliższego, najczęściej rodzinnego otoczenia nie posługiwała się podobnymi myślowymi schematami. Jeśli tak, to spróbuj porównać to co zapamiętałeś z tych schematów ze swoimi. Jeśli odkrywasz podobieństwo to właśnie namierzyłeś tego, kto ci zamontował w głowie ten rodzaj myślenia.
Czy zapisana kartka rozwiązuje ten problem? Raczej nie. Stanowi ona jednak pierwszy, niezwykle ważny krok na drodze do tego, by się swoim lepkim umysłem zająć i nie zostawiać jego harców samym sobie, bo to najgorsze co możemy zrobić. Tym bardziej, że Stefanowe komiksowe przygody Calvina i Hobbesa są od naszych zapętlonych zmartwień dużo ciekawsze.
Pozdrawiam