Halucynacja odwrotna

Czy sapioseksualność uratuje ludzkość?
17 czerwca 2021
Trzy tajemnice „silnej psychiki”
2 lipca 2021

Transkrypcja tekstu:

Pamiętacie może kawałek „Piła tango” zespołu Strachy na lachy z płyty o tym samym tytule wydanej w 2005 r.? W tekście odnajdujemy otóż wzmiankę o niejakim Bacy, który wyemigrował do Londynu, bo – tutaj zacytujmy – „lżej się tam halucynuje, nikt go tam nie śledzi”. Oczywiście pominiemy poetycki rozbiór tekstu Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego na detekcję podmiotów lirycznych oraz wyszukanych peryfraz i zajmiemy się na chwilę samym, użytym w tym kontekście słowie: halucynować. Otóż najprawdopodobniej oznacza ono wiedzenie dość wyluzowanego żywota na obczyźnie, w którym korzystanie z psychodelicznych używek i ganianie w samych majtach po Hammersmith and Fulham w poszukiwaniu tęczowych smoków uchodzi płazem. Bo nie ma tam nikogo na tyle znajomego, by donieść mamusi, że nie byliśmy na nieszporach, co w rodzinnej miejscowości nie ujdzie uwadze czujnym okiennym sąsiedzkim radarom. Jednak termin halucynacja rozumiany jest w nauce nieco szerzej niż tylko polowanie na tęczowe smoki – to silny wskaźnik zaburzeń psychotycznych, w których występują cechy rzeczywistego postrzegania zmysłowego, przy jednoczesnym braku zewnętrznych bodźców, które w niezaburzonym systemie są odpowiedzialne za reakcje zmysłów. Do tego osoba doświadczająca halucynacji, ma silne przekonanie, że jej doświadczenia i doznania są absolutnie realne. Moglibyśmy zatem powiedzieć, że zarówno londyński golas na prochach, jak i osoba o zaburzeniach psychotycznych dostrzegają rzeczy których nie ma. Widzą coś, co nie istnieje w obiektywnej, w rozumieniu postrzeganej przez bezstronnego obserwatora, rzeczywistości. Jednak jak się okazuje, to nie jedyne zaburzenie o rysie halucynacyjnym, które stało się przedmiotem zainteresowania współczesnych badaczy, bo istnieje jeszcze halucynacja odwrotna. I jak się okazuje współcześnie jest to zjawisko coraz bardziej powszechne. Bo jednak przyznajmy – polowanie na smoki to działalność raczej rzadka i incydentalna, natomiast halucynacji odwrotnej doświadczamy częściej niż nam się mogłoby wydawać. Czym jest to zjawisko? Otóż – zgodnie z nazwą dokładną odwrotnością halucynacji. Skoro w niej widzimy to czego nie ma, to w halucynacji odwrotnej po prostu nie widzimy tego co jest i to w wielu obszarach naszej aktywności – doświadczanych sytuacjach, w relacjach z innymi, czy naszych interakcjach z przestrzenią, w której się znajdujemy. Pokażmy to na kilku krótkich przykładach: oto Janek i Małgorzata siedzą razem w kawiarni i oddają nie rozmowie. To znaczy Małgorzta próbuje się przebić do świadomości Janka, który większość zdań zaczyna od zaimka „ja”, a kiedy rozmowa schodzi na temat, który nie jest z nim związany szybko przywraca ją na właściwe dla siebie tory. „To co tam u twojej babci – pyta wesoło Janek” na co Gosia ze smutkiem odpowiada: „Przecież mówiłam ci że zmarła dwa miesiące temu, tylko że kiedy o tym opowiadałam podziwiałeś swój nowy telefon”. „Sorry – teraz Jankowi przestaje być do śmiechu – chyba jakoś niezbyt wyraźnie to powiedziałaś”. „Nie – odpowiada wkurzona Gosia – mówiła ci to kilka razy: w samej dzisiejszej rozmowie ze dwa”. Oto Aneta i jej kilkuletnia córka Emilia. Siedzą w samochodzie przed szkołą Emilii, bo jak codzień Aneta podwozi ją na zajęcia. Tym razem jednak Anecie wyjątkowo się śpieszy. Ma dzisiaj ważne spotkanie z kontrahentami i nie może się spóźnić. „To trzymaj się – mówi do córki – ja muszę pędzić”. „Jak to pędzić – Emilia przeciera oczy ze zdumienia – przecież dzisiaj jest ten dzień” „Jaki dzień” – dopytuje już bardzo zniecierpliwiona Aneta. „No dzisiaj mam ten występ w szkolnym teatrze – mówi Emilia już przez łzy – przecież tyle razy obiecywałaś, że ze mną będziesz, żebym się nie bała wystąpić”. Lucka spotykamy w galerii handlowej. Spaceruje dość nerwowo z telefonem ściskanym w ręku. Myśli nad rozmawą z szefem, który nie jest zadowolony z wyników oddziału i grozi cięciami etatowymi oraz obniżeniem kwartalnej premii dla zespołu. W pewnym momencie przez megafony w galerii handlowej odzywa się głos wzywający właściciela samochodu zaparkowanego na parkingu przed galerią o jak najszybsze pojawienie się przy swoim aucie. Dopiero przy trzeciej zapowiedzi Lucek orientuje się, że chodzi o jego samochód. Biegnie więc na skąpany w słońcu parking. Tam zastaje grupkę ochroniarzy otaczających jego samochód z rozbitą szybą. „Co się stało?” pyta zdyszany Lucek dobiegając do samochodu. „Zostawił pan na ten upał w samochodzie psa. Jak można być taką okrutną kanalią – nie wytrzymuje jeden z ochroniarzy.” Dopiero teraz Lucek widzi, że przy samochodzie leży truchło psa przykryte folią. „Nie zdążyliśmy go uratować” – mówi ktoś do Lucka, ale Lucek już nie słucha – przed oczami ma jedynie swojego jedenastoletniego syna, który tyle razy mówił że Burek to jego jedyny i najlepszy przyjaciel.
Zrobiło się ponuro, nieprzyjemnie i strasznie? Takie właśnie: ponure, nieprzyjemne i straszne są wnioski z badań nad efektem halucynacji odwrotnej przeprowadzonych przez zespół dr. Williama Van Gordona z brytyjskiego Uniwersytetu w Derby w 2019 roku. W badaniach tych halucynacje odwrotną nazwano nowym psychologicznym czynnikiem chorobotwórczym, leżącym u podstaw przenoszenia szeregu kluczowych globalnych problemów zdrowia publicznego. Uznaje się ją za odpowiedzialną za – tu cytuję – odgrywanie aktywnej roli w stopniowym przenoszeniu chorób tradycyjnie uważanych za niezakaźne, takich jak: problemy ze zdrowiem psychicznym, otyłość i uzależnienie od mediów społecznościowych. Halucynacje odwrotne powodują, że ludzie poddają się błądzeniu umysłu, które zniekształca postrzeganie tego co dzieje się w chwili obecnej, zwiększając podatność na urazy, powodując dysfunkcje relacyjne i kłopoty z pamięcią krótkotrwałą. Doświadczamy ich w tych wszystkich sytuacjach, w których nasz umysł jest na tyle pochłonięty myślami dedykowanemi czemuś, co znajduje się poza naszą obecną przestrzenią i kontekstem aktywności, że jednocześnie tracimy zdolność do samoświadomości na trzech poziomach. Świadomości sytuacyjnej odpowiedzialnej za prawidłowe rozumienie kontekstu sytuacyjnego, w którym w danej chwili się znajdujemy. Świadomości introspektywnej, która odpowiada za naszą zdolność do doświadczania wrażeń wewnętrznych – w tym kontroli nad systemem emocjonalnym oraz strumieniem myśli. I w końcu świadomości egzystencjalnej odpowiedzialnej za zdolność do doświadczania własnego istnienia w ramach określonego kontekstu zewnętrznego. Ta utrata samoświadomości zaś jest rozpatrywana z perspektywy granicy wyrządzania krzywdy sobie lub komuś innemu. Na przykład kiedy przechodzimy prze ulicę wgapieni w telefon komórkowy i pochłonięci treściami, które w ten sposób absorbujemy możemy mieć szczęście i nie wpaść pod koła samochodu. Wówczas utrata świadomości nie przekroczyła granicy wyrządzenia sobie krzywdy. Kiedy jednak wpadamy pod samochód granica zostaje przekroczona, bo w skutek utraty świadomości skrzywdziliśmy siebie. W drugim przykładzie wyobraźmy sobie kogoś, kto w czasie prowadzenia samochodu pisze smsa. Tutaj też efektem może być uniknięcie lub zrobienie komuś krzywdy, na przykład potrącając przechodzącego przez ulicę pieszego. Dostrzeżenie granicy uczynienia krzywdy w halucynacji odwrotnej jest kluczowe z punktu widzenia badań tego zjawiska, bo zwróćmy uwagę – tylko kiedy ta granica zostaje przekroczona skutki są widoczne, więc dopiero wówczas jesteśmy w stanie ocenić poziom występowania tego zjawiska w skali społecznej. Kiedy zaś ta granica nie jest przekraczana to zjawisko pozostaje ukryte i nie istnieje żadne narzędzie badawcze, które w wiarygodny i jednocześnie precyzyjny sposób mogło by ocenić jego skalę. Można i owszem zaufać na przykład badaniom ankietowym, ale problem w tym, że wielu ludzi nawet anonimowo nie będzie się chciało do takich epizodów przyznać lub z ich występowania nie zdaje sobie sprawy.
Dr William Van Gordon – autor badań nad halucynacją odwrotną – wskazuje kilka wskaźników, w których możemy ocenić prawdopodobieństwo doświadczania tego efektu w naszym życiu, by w porę dostrzec zapalającą się ostrzegawczą czerwoną lampkę, zanim jeszcze dojdziemy do etapu zrobienia krzywdy sobie lub komuś innemu. To na przykład jedzenie, które Gordon nazywa „trybem karmienia” , w którym to procesie ledwo smakujemy jedzenie, czy też nie jesteśmy świadomi, że wkładamy do ust kolejne jego kęsy, co się zdarza najczęściej kiedy w trakcie posiłku czytamy gazetę, przeglądamy telefon, czy oglądamy telewizję. Kolejnym wskaźnikiem jest nieświadomość przestrzeni osobistej innych osób poprzez nieużywanie słuchawek lub niewyłączanie głośnika podczas korzystania z urządzeń z dostępem do Internetu lub aplikacji sieci społecznościowych w przestrzeni publicznej, gdy w pobliżu znajdują się inne osoby. Dalej mamy nawykowy pośpiech, aby gdzieś dotrzeć (np. do pracy), a następnie pośpiech, aby wrócić do domu, nie zauważając podróży i jednocześnie bez występowanie uzasadnienia takiego pośpiechu. Następnie angażowanie się w rozmowę z drugą osobą, ledwo jej słuchając lub w ogóle jej nie słuchając. Korzystanie z telefonu komórkowego lub aplikacji mediów społecznościowych w sytuacjach, w których takie korzystanie stwarza zagrożenie dla zdrowia swojego lub innych. Angażowanie się w zadanie lub czynność, taką jak spacer na zewnątrz, z niewielką lub żadną świadomością widoków, dźwięków, zapachów lub ruchów ciała, z powodu rozpamiętywania przeszłości, fantazjowania o przyszłości lub rozmyślania o problemie osadzonym w kontekście innym niż wynikający z miejsca, w którym się przebywa.
Zdiagnozowanie u siebie tendencji do zachowań z powyższej listy jest dosyć istotne z podstawowego powodu – otóż badania nad halucynacją odwrotną wskazują, że z czasem, jeśli w porę nie podejmiemy starań, by je pokonać, to zjawisko w nas eskaluje, przybierze na sile i zacznie się w naszej codzienności pojawiać coraz częściej. Dzisiaj jedynie nie usłyszałeś jak znajomy w rozmowie mówił o czymś dla niego ważnym, za kilka lat zapomnisz o zostawionym w nagrzanym i zamkniętym samochodzie dziecku. To straszna wizja, ale niestety życie pokazuje, że wcale nie zmyślona.
Jak się zatem bronić? Co zrobić, kiedy zauważymy u siebie pierwsze, nawet póki co delikatne i wydawałoby się niewinne symptomy halucynacji odwrotnej. Dr Gordon podaje jak na razie jeden sprawdzony sposób obniżenia intensywności a z czasem pozbycia się tego efektu. To uważność ćwiczona przede wszystkim w praktyce nieformalnej, o której mówiłem już w kilku mini-wykładach, więc nie ma potrzeby po raz kolejny tego wałkować. Przy czym warto pamiętać, że uważnościowa praktyka formalna, czyli medytacja, znacznie przyśpiesza proces radzenia sobie z halucynowaniem odwrotnym. Każdy ma swoje smoki – jedni tęczowe, na które polują biegając po ulicach wielkich miast. Inni – i tych jest najwięcej – również muszą się zmierzyć ze smokiem, tyle że akurat w przypadku halucynacji odwrotnej, to smok, którego hodujemy we własnej głowie i na własne życzenia. Przystępując zaś z nim do walki, zanim ubierzemy się w zbroję i dobędziemy miecza warto pamiętać, że im mniejszy i jeszcze niewyrośnięty jest nasz przeciwnik, tym łatwiej nam go pokonać.
Pozdrawiam