Czy sapioseksualność uratuje ludzkość?

Osobowość dokuczliwie dręcząca
9 czerwca 2021
Halucynacja odwrotna
17 czerwca 2021

Transkrypcja tekstu:

W 2006 roku Hollywood uraczyło nas filmem, który zapowiadał się na kolejną mało wymagającą komedię pod tytułem „Idiokracja”. Fabuła jest dość prosta – oto żołnierz i prostytutka na skutek błędu popełnionego przy eksperymencie z hibernacją zostają wybudzeni nie po jednym roku a po pięciuset latach. Tyle, że w przeciwieństwie do Maksa i Albercika z „Seksmisji” nie budzą się w podziemnym świecie bez mężczyzn i wśród kobiet w szortach ale w rzeczywistości, w której okazują się najmądrzejsi na planecie. W czasie bowiem tych pięciuset lat nastąpiło nasilenie prokreakcyjnego efektu, w którym najwięcej potomków pojawiało się w rodzinach najmniej inteligentnych, zaś wśród ludzi o wysokiej inteligencji prokreacja po prostu najpierw zwolniła, a potem ustała. Świat odziedziczył geny naczęściej rozmnażających się ludzi, więc zaczęło być coraz głupiej. Rządzący, liderzy, przywódcy i w ogóle ci co mają coś do powiedzenia stawali się coraz mniej inteligentni, co skutkowało decyzjami ekonomicznymi, politycznymi czy społecznymi na poziomie Jasia z 4B. A zatem po pięciuset latach pojawia się nowy system społeczny, czyli idiokracja: społeczeństwo zarządzane przez ludzi delikatnie mówiąc coraz mniej inteligentnych. Dzisiaj po piętnastu latach od premiery tego filmu coraz częściej słychać – na razie nieśmiałe, ale stanowcze głosy, że ten film tak naprawdę przestrzega nas przed tym, co może nas w wymiarze społecznym w przyszłości czekać. Czy zatem jest jakiś ratunek, by z pokolenia na pokolenia nie robiło się wokół coraz głupiej? Coraz mniej wymagająco, coraz mniej lotnie? Czy istnieje choć cień szansy na to, by koncepcja” „ja tego nie rozumiem, wiec to jest źle wytłumaczone” zmieniła się na koncepcję „ja tego nie rozumiem, więc muszę się podciągnąć w umiejętnościach kognitywnych”? Otóż istnieje pewien rodzaj ratunku i z tego co twierdzą badacze, jest on coraz częściej identyfikowany w przypadku młodych ludzi – tych pomiędzy 18-tym, a 35 rokiem życia. Ratunkiem zaś jest – przynajmniej w mojej opinii – zjawisko sapioseksualności – na tyle nowo odkryte, że jeszcze nie doczekało się szeregu naukowych badań, które pozwoliły by nam nie tylko je dobrze zrozumieć, ale przede wszystkim odkryć jego prawdziwą skalę. Jak dotąd przeprowadzono jedno badanie tego zjawiska – a przynajmniej to jedno badanie jest najczęściej cytowanym w naukowych opracowaniach. Ale zanim przyjrzymy się jego wynikom spróbujmy wyjaśnić czym jest sapioseksualność. Nazwa czerpie z łacińskiego przymiotnika „sapere” czyli „mądry” lub rzeczownika „sapientia” czyli mądrość. I teraz stało się jasne co oznacza jedno ze słów w nazwie naszej fundacji. Samo zaś zjawisko określa sytuację, w której wysoki poziom czyjejś inteligencji jest uznawany przez inną osobę za jej najbardziej atrakcyjną seksualnie cechę, która to cecha dominuje wszystkie inne – w tym wygląd ze swoimi przymiotami płciowej atrakcyjności cielesnej. A to oznacza, że u osoby sapioseksualnej w interakcji z osobą, której inteligencję wysoko ocenia, pojawia się podniecenie seksualne wywołane właśnie tą oceną inteligencji, a nie czymkolwiek innym. I tutaj warto wskazać na istotne rozróżnienie – otóż w wielu badaniach mierzących zestaw porządanych cech partnerki czy partnera u osób wchodzących w relacje lub w nich przebywających często wskazywaną cechą jest inteligencja, co oznacza, że w zestawie przymiotników, którymi badani opisują swoje preferencje w doborze partnerów inteligencja znajduje się zazwyczaj dość wysoko. Jednak po pierwsze w rzeczywistych związkach te deklaracje już nie są potwierdzane, bo mogą je zdominować inne cechy – na przykład atrakcyjność fizyczna, poziom dochodów, stan posiadania czy pozycja społeczna i działa to w dwie strony, czyli dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Jednak sapioseksualność nie polega na tym, że inteligencja jest umieszczana w zestawie porządnych cech, ale na tym, że stanowi najsilniejszy determinant popędu seksualnego, który odsuwa na bok wszystko inne. Moglibyśmy powiedzieć, że w takiej sytuacji, w której mężczyzna spotyka jego zdaniem superinteligentną kobietę lub kobieta mężczyznę to będzie ich do potrzeby zbliżenia popychała sama detekcja intelektu, zaś wygląd czy inne atrybuty nie będą tu miały większego znaczenia. Badania o których wspomniałem zostały przeprowadzone w Australii przez zespół dr Gillesa Gignaca w 2017 roku i co od razu trzeba zaznaczyć mają moim zdaniem dwie ale za to poważne wady. Pierwszą jest wysokość próby, bo w tych badaniach przetestowano jedynie 383 osoby, co wydaje się odrobinę zbyt mało na solidne statystyczne wnioskowanie. Drugą wadą jest operat pomiarowy inteligencji, do którego zastosowano wskaźniki poziomu IQ. Nie będę się już po raz kolejny znęcał nad testowaniem IQ – wątpliwym pochodzeniem tego typu pomiaru, ciemną i jednocześnie wstydliwą historią, która się z tym wiąże oraz różnicą pomiędzy ocenianą przez te testy tak naprawdę umiejętnością szybkiego i logicznego kojarzenia faktów oraz zdolnością obliczeniową, a rzeczywistą inteligencją kognitywną, której dużo bliżej do zdolności adaptacyjnych niż matematycznych. Zainteresowanych tym fenomenem pozwolę sobie odesłać do dwóch książek, w których poświęciłem temu miejsce.
Jednak z drugiej strony, mimo tych dwóch badawczych wątpliwości póki co nie dysponujemy żadnymi innymi wynikami badań na sapioseksualnością – chyba że coś pominąłem – wtedy proszę o informację bo chętnie rozszerzę swą wiedzę. W każdym razie badania australijskie ujawniły kilka ciekawych faktów. Stawiano na przykład przed uczestnikami następujące twierdzenia: „Słuchanie kogoś, kto mówi bardzo inteligentnie, podnieca mnie seksualnie” i „Byłoby seksualnie ekscytujące, gdybym odbył/odbyła stymulującą intelektualnie rozmowę z potencjalną partnerką/ partnerem.” Okazało się, że istnieje różnica w ilości klasyfikacji pozytywnej powyższych stwierdzeń, ale nie przebiega ona według pomiaru poziomu IQ u badanych, ale według autodeklaracji sapioseksualności. A to oznacza, że nie wszyscy ludzie określający się jako sepioseksualni i jednocześnie potwierdzający tezy podobne do tych dwóch wymienionych dysponują tak samo wysokimi wynikami testów IQ. I to potwierdza nie tylko moją wątpliwość – testy IQ w ocenie naszego intelektu są niestety mało miarodajne. Okazało się również, że samookreślenie jako osoby sapioseksualnej jest częstsze u młodych osób niż u starszych badanych: w grupie 18- 35 lat może ono wynosić nawet 8% populacji, a przynajmniej tak sugerują wyniki badań. Co więcej jako sapioseksualne identyfikują się nie tylko osoby heteroseksualne, ale również osoby LGBT. Dodatkową cegiełkę do tej układanki dorzucają autorzy dużego międzynarodowego medycznego portalu WEbMD, którzy zauważają zjawisko nowego ruchu wśród młodych ludzi, którzy wchodzą głownie w interakcje społeczne w środowiskach cyfrowych. Otóż ruch ten ma na celu uznanie nowej tożsamości seksualnej, która była by niezwiązana z tradycyjnymi układami binarnymi typu mężczyzna – kobieta, czy homo – hetero, czyli właśnie sapioseksualizmu. W tym rozumieniu to zjawisko stawiane jest ponad płciowością, czy dominantą homo lub heteroseksualną, co oznacza, że to wysoki intelekt partnera czy partnerki jest kluczowy a nie jego płeć czy orientacja seksualna. Przedstawiciele tego ruchu zwracają też uwagę, że obecnie sapioseksualność jest marginalizowana przez na przykład apki randkowe, które swoje determinanty wyboru zainteresowania jakąś osobą zawężają jedynie do wyglądu i to wygląd głównie jest w nich odpowiedzialny za to, czy przesuwamy kogoś w lewo czy prawo. Oczywiście są też takie głosy, które mówią, że sapioseksualność to jedynie kolejny fetysz i moda, powstała w opozycji do świata promującego wyłącznie urodę i atrakcyjność fizyczną, zaś sapioseksualni kontestują tę rzeczywistość z buntu, tak samo jak czynił to ruch punk kontestujący kapitalizm przed pięćdziesięciu laty w zachodniej Europie. Zdaje się jednak, że albo zjawisko przybiera na sile, albo po prostu coraz częściej zostaje zauważone w tzw. main streamie. W poszukiwaniach tematyki sapioseksualnej trafiłem na przykład na artykuł w Times of India, w którym znajdziemy siedem wskaźników, pozwalających nam rozpoznać prawdopodobieństwo czy mamy do czynienia z osobą sapioseksualną, czy też sami tacy jesteśmy. Podaje się tutaj, że związki sapioseksualne zazwyczaj powstają w oparciu o starą, długoletnią przyjaźń, w której partnerzy znają się od lat i najpierw ich połączyła przyjemność intelektualnych rozmów, która z czasem przerodziła się w namiętny związek. W takich związkach ma się również unikać gadki szmatki prowokując partnera czy partnerkę do bardziej intelektualnych rozmów, bo small talk wydaje się im wyłącznie stratą czasu i marnowaniem intelektualnego potencjału. To co – według Times of India – jest kolejnym znakiem rozpoznawczym to pokora, która cechuje partnerów, będąca dla nich oznaką inteligencji, a więc postawa, w której to że czegoś nie rozumiem, nie jest zarzutem dla osoby, której słucham ale stanowi ważną informację zwrotną dla mnie samego motywującą mnie do większej pracy nad sobą – zdobycia wiedzy, ćwiczenia umysłu itd. W tym zestawie pojawia się również komplementacja procesu myślowego, czyli umiejętność docenienia tego, kiedy partner czy partnerka potrafi sformułować myśl czy sentencję, której trafność i poziom wywołuje uczucie intelektualnej satysfakcji. Jedną z kolejnych cech jest też wzajemne stymulowanie rozwoju, czyli sytuacje, w której partnerzy mogą się uczyć od siebie nawzajem i dzięki temu edukacyjnemu procesowi sami rozwijać.
Budujące, prawda? Wprawdzie nauka dopiero stoi przed wyzwaniem zbadania i zrozumienia sapioseksualności, ustalenia w jakim stopniu to zjawisko jest związane z wiekiem, wykształceniem, czy płcią biologiczną, ale już teraz samo namierzenie tego typu cechy u młodych ludzi, przynajmniej dla mnie stanowi sporą nadzieję. Głównie na to, że film „Idiokracja” wraz ze społecznym postępem tego co nas czeka w ciągu najbliższych dekad, czy nawet lat wciąż będzie mógł być uznawany jedynie za zwykłą komedię i to niezbyt wysokich lotów, a nie za film dokumentalny.
Pozdrawiam