Psychopata w pracy

Kiedy nostalgia nam szkodzi?
10 października 2020
Życie. Następny poziom. Wydanie drugie
10 października 2020

Transkrypcja tekstu:

Najpierw przykład. Oto Anka, która od niedawna pracuje w nowej firmie. Podjęła tę pracę z trzech głównych powodów. Po pierwsze całkiem niezła kasa – wprawdzie nie tak duża jakby mogła być, ale na początek ok. Po drugie Anka będzie mogła robić to co najbardziej lubi, a najbardziej lubi zarządzać projektami. Innych te słupki i kreski w tabelach Ganta przyprawiły by o mdłości, a Anka w harmonogramach wstecznych czuje się jak ryba w wodzie. Po trzecie przyjmujący ją do pracy manager Rysiek, a teraz jej bezpośredni przełożony, był taki ujmująco miły i elokwentny, że ze świeczką szukać. Nie to co ten z poprzedniej oferty w koszulce z Metallicą i brodą jak u ormiańskiego mnicha. A Rysiek jest po prostu super – wygadany, pełen uroku, z tym swoim delikatnym uprzejmym uśmiechem – zawsze troskliwy i pomocny. Wymarzony szef. I tenże wymarzony szef przydziela Ance jedno z pierwszych zadań – ma opracować projekt oparty na ostatnich wskaźnikach. Okazuje się, że najbardziej aktualne wskaźniki ma Sylwia pracująca w innym dziale i Rysiek przynosi je nawet Ance w teczce by z nich skorzystała. Kiedy po kilku dniach projekt jest gotowy… Anka zostaje wezwana do biura szefów firmy. „Szanowna Pani – mówi jeden z prezesów – w naszej firmie nie możemy tolerować takich sytuacji. Miała pani proste zadanie – zebrania wskaźników do raportu przygotowywanego przez pani przełożonego Ryśka. I okazuje się, że zamiast włożyć w to własną pracę te wskaźniki pani wykradła z raportu koleżanki z innego działu i ich stworzenie ma pani czelność przypisywać teraz sobie.” Teraz Ani zrobiło się ciemno przed oczami: „Ale zaraz, przecież to ja zrobiłam cały raport i to Rysiek chciał żeby do niego dołączyć wskaźniki Sylwi”. Na co jednej z prezesów zwraca się do otwartych drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia: „Rysiek, pozwól tu na chwilę”. Po czym do sali wchodzi Rysiek i mówi: „Aniu, bardzo się na tobie zawiodłem. Nie możesz tak kłamać. To nieprzyzwoite wykorzystywać innych i przypisywać sobie ich zasługi. Niestety będziemy się musieli z tobą pożegnać!”. Kurtyna.
Kolega Rysio z powyższego przykładu zaatakował błyskawicznie, ale w rzeczywistości psychopaci potrafią budować dłuższe i bardziej wyrafinowane strategie dręczenia swych ofiar, w efekcie których osiągają swój cel. Kim są psychopaci? Jak ich scharakteryzować by móc prawidłowo rozpoznać? To niestety nie takie proste, bo po pierwsze psychopatia jako zaburzenie osobowości nie znalazła się de facto w żadnej klasyfikacji chorób psychiatrycznych – istnieje tylko drobna wzmianka w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, ale tam wymienia się ją jako możliwą część osobowości dysocjacyjnej, więc żadnych konkretów. Po drugie charakteryzowanie osobowości psychopatycznej i owszem istnieje w literaturze przedmiotowej, ale psycholodzy i psychiatrzy zajmujący się tym obszarem aktywności człowieka, czy też społecznych dysfunkcji tych aktywności, wywodzą swoje wnioskowanie od badania przestępców osadzonych w więzieniach i ośrodkach odosobnienia. Tak pojawiła się pierwsza charakterystyka osobowości psychopatycznej autorstwa Clekleya, zawarta później w jego książce „Mask of insanity”, która później została dopracowana przez kolejnego badacza – Hare’a również wyspecjalizowanego w badaniu przestępców, który tę charakterystykę rozszerzył do 20 punktów. I to w zasadzie jedyne dwa narzędzia pozwalające nam współcześnie zdiagnozować zachowania psychopatyczne. Przy czym – co trzeba zaznaczyć – obydwa te narzędzia są też krytykowane, chociażby za zbytnią ogólność pojęć, czy też to, że niektóre zachowania z tego wachlarza wcale nie muszą być efektem psychopatii ale zupełnie innych zaburzeń osobowości. Do tego dochodzą kolejne czynniki utrudniające prawidłową definicję psychopatii. Jak na przykład to, że nie wszyscy psychopaci popełniają przestępstwa, zatem nie trafiają do zamkniętych ośrodków, w których można by ich precyzyjnie zbadać. Albo to, że o działalności sporej grupy z nich nigdy się nie dowiemy – to wszystkie te przypadki, kiedy psychopata dręczy członków rodziny, a ta jakoś to znosi i raczej nie zamierza się tym chwalić. Lub te przypadki, w której działalność psychopaty w danej firmie jest dla tej firmy tak naprawdę pożądana i opłacalna – psychopaci są niezwykle skutecznymi, ale jednocześnie bezdusznymi szefami, którzy nie zawahają się użyć wielu technik – kłamstwa, manipulacji, czy szantażu, by osiągnąć swój cel. Z punktu widzenia prezesa Rysiek się sprawdza – nie ma znaczenia jak to robi, to że przypisuje sobie zasługi innych, a sam unika przemęczenia – znaczenie ma to, że jest skuteczny i nie rozczula się nad ludźmi.
Kolejnym czynnikiem jest liczba psychopatów. W rzeczywistości mimo, że spotykamy ich co rusz wcale nie jest ich tak dużo. Można by tu raczej powiedzieć, że są sprytnie rozstawieni, a mówiąc dokładnie są rozstawieni tam, gdzie nie da się ich nie spotkać. Badania Kevina Duttona z 2012 roku ujawniły, że psychopaci lubują się w konkretnych zawodach – to na przykład managerowie i prezesi firm, to lekarze zarządzający innymi, urzędnicy piastujący kierownicze stanowiska, redaktorzy gazet, którzy mają pod sobą zespół pracowników, politycy wykorzystujący swą pozycję i układy. Już po tych przykładach widać co je łączy – otóż psychopata najlepiej czuje się tam, gdzie ma jakąś władzę nad innymi, bo to ona pozwala mu dopiero wykorzystywać swoje ulubione strategie manipulacyjne. Kiedy psychopata nie ma władzy, nikim nie zarządza i nic i nikt od niego nie zależy, to nie może – w jego mniemaniu – prawidłowo funkcjonować, więc będzie robił wszystko by odnaleźć się w zawodach i na pozycjach, które mu te władzę umożliwiają. W rzeczywistości szacuje się, że psychopaci to zaledwie kilka procent populacji – od 1 do 2% kobiet i od 2 do 4% mężczyzn.
Jednak przytoczone wyżej charakterystyki – zarówno Clekleya, jak i Hare’a – mogą nam się bardzo przydać, bo pokazują pewien wspólny mianownik dla cech psychopaty oraz jego najczęstszych zachowań. Zatem charakteryzuje ich zazwyczaj ujmująca uprzejmość, maska za którą oczywiście czai się drapieżnik. Mają silny przerost poczucia własnej wartości – uznają się za dużo lepszych od innych, co pozwala im na ich instrumentalne traktowanie jako wyłącznie środków do osiągnięcia celu. Są kompletnie pozbawieni wyrzutów sumienie i poczucia winy, czemu towarzyszy również totalny brak empatii. Ich nie obchodzi co czuje ofiara, bo ofiara jest dla nich czymś kompletnie nieistotnym, głupszym i gorszym. Należy się więc nią posłużyć, bo tylko do tego według psychopaty się nadaje. Psychopata kłamie jak najęty. Można by powiedzieć, że wręcz patologicznie, bo kłamstwo i manipulacja to jego podstawowe narzędzia. Co więcej – można go rozpoznać po tym, że nigdy nie przejmuje się tym czy jego kłamstwo zostanie wykryte, bo w razie czego omami swoje otoczenie kolejnym kłamstwem. Uznaje przecież swoje otoczenie za głupsze, więc jest przekonany, że każde kolejne kłamstwo będą łykali jak pelikany. Przecież do tej pory tak robią, nie? Uznaje się też, że psychopaci są pozbawieni emocji, lub też odczuwają je na tak płytkim poziomie, że są dla nich wręcz niezauważalne. Czy rozpoznajesz kogoś takiego w swoim firmowym otoczeniu? No właśnie – sprytnie się ustawił, nie?
Oczywiście charakterystyk psychopatów jest o wiele więcej – więc to nie materiał na mini-wykład ale na książkę – która powinna się pojawić już na wiosnę i do której lektury jeszcze na tym kanale będę zapraszał.
Skoro już mniej więcej wiemy, jak rozpoznać psychopatów to pora odpowiedzieć na jeden z największych dylematów pojawiających się w dyskusjach o psychopatii, a mianowicie odpowiedzi na pytanie, czy da się psychopatę wyleczyć, zmienić czy też znacznie wyciszyć jego aktywność. I tu są dwie szkoły – jedna mówi, że jakieś tam efekty przynosi połączenie ingerencji farmakologicznej z odpowiednią psychoterapią. Druga szkoła mówi, że nie ma się co zastanawiać i najlepiej uciekać. I od razu się przyznaję – jestem zwolennikiem tej drugiej szkoły i to z prostej przyczyny. Otóż dominuje w niej koncepcja, w myśl której psychopatia jest uwarunkowana biologicznie, na co wskazują badania ujawniające różnice struktur mózgowych w ośrodkach mózgu w kontekście funkcjonowania systemu neuroprzekaźników. Szczególnie dotyczy to wszystkich tych obszarów, które są odpowiedzialne za prawidłowe doświadczanie systemu emocjonalnego. Wprawdzie uznaje się, że czynniki środowiskowe, takie jak doświadczenia dzieciństwa, wzmacniają zachowania psychopatyczne, ale są jedynie czynnikami – jakże modne to dzisiaj słowo – współwystępującymi. A to oznacza, że po prostu psychopaty nie da się wyleczyć czy zmienić, bo ten proces wymagałby rekonstrukcji ośrodków układu nerwowego.
Dlatego zwolennicy tej drugiej szkoły mówią – jeśli odkrywasz, że jesteś w związku z psychopatą, to pakuj manele i zwiewaj. Jeśli w pracy masz do czynienia z psychopatą to zmień pracę. Jeśli zachowania psychopatyczne są ulubioną rozrywką któregoś z twoich rodziców to jak najszybciej się uniezależnij, by ograniczyć kontakt jedynie do niedzielnych obiadów, które jakoś przetrwasz. Jednak co zrobić kiedy nasza ucieczka nie jest możliwa? Kiedy z różnych, często niezależnych od nas przyczyn jesteśmy skazani na kontakt z psychopatą w naszej firmie. Skoro wiec decydujesz się na udział w nierównej walce i pozostanie na placu boju lub nie masz wyjścia i musisz na nim zostać, to jedyną możliwą formą przetrwania jest przyjęcie nowej strategii. Po pierwsze przełóż karabin. I żeby wyjaśnić o co chodzi posłużę się wojennym przykładem. Wyobraź sobie że jesteś żołnierzem wysłanym na nocny patrol. Kiedy nie ma wojny a na patrolu możesz spotkać co najwyżej wystraszonego zająca, to idziesz z karabinem przewieszonym przez plecy, bo nie spodziewasz się nawet sytuacji, w której musiałbyś swojej broni użyć. Jednak jeśli jest wojna, a ty patrolujesz okolice, w której może się pojawić wróg już nie niesiesz karabinu na plecach, ale trzymasz go przed sobą, odbezpieczony i w pozycji gotowej do strzału. I dokładnie to musisz zrobić w pracy z psychopatą – musisz uzbroić się w czujność na każdym kroku, w biurze i przy ekspresie do kawy, na parkingu i kiblu. Bo uderzenie może przyjść znienacka, w każdej sytuacji. A dzieje się tak, bo psychopata jest leniwy, więc zawsze uderza wtedy, kiedy jego ofiara jest najsłabsza, zaskoczona i zdezorientowana. Dowiedz się zatem jakich narzędzi używa twój psychopata i bądź na nie przygotowana czy przygotowany w każdej sytuacji. Po drugie z góry przyjmij założenie, że twój psychopata uwielbia kłamać i kłamie nawet wtedy kiedy nic mu to nie daje, a jedynie po to, by sprawdzić twoje reakcje i na ich podstawie przygotować nową strategię uderzenia. A to oznacza, że unikaj jak ognia wszelkich ustaleń, których brzmienia nie da się później udowodnić. Wymyśl sposób, by cała wasza komunikacja była możliwa do wiarygodnego odtworzenia – przyjmuj polecenia wyłącznie mailem i archiwizuj te maile tak, by nie dało się ich zmanipulować. Spraw by każde, nawet najbardziej błahe ustalenie miało formę pisemną, którą później jest łatwo uwierzytelnić. I w końcu po trzecie bądź silny, czy silna – niech psychopata widzi że jego strategia po tobie spływa. Pamiętaj – jesteś dla niego jedynie przedmiotem, kamyczkiem, który leży na drodze do celu, więc nie traktuj tego osobiście. On ma swoją grę, ty miej swoją. On się nie przejmuje, ty też się nie przejmuj. Nawet jak usłyszysz, że jesteś ćwokiem i do niczego się nie nadajesz podziękuj za tę opinię i poproś czy mógłby ci ją wystawić na piśmie, bo ty kolekcjonujesz takie kwiatki i masz ich już sporo a szykujesz się do tapetowania łazienki. Pamiętaj – psychopata działa jak drapieżnik, który obserwuje stado by wybrać zeń najłatwiejszą ofiarę. A ponieważ te ofiary traktuje przedmiotowo szkoda mu czasu i energii na zmanipulowanie kogoś silniejszego, jak ma do dyspozycji obok trzech słabszych. Ale też pamiętaj, że psychopata kłamie i manipuluje dla sportu, więc nawet jak uzna cię za trudną zdobycz, to i tak do końca będzie sprawdzał, czy czasem twoja siła nie zmalała, i czy nie dało by się ciebie jakoś ustrzelić. Chociażby dla zemsty. Znam przypadek pewnej pani przełożonej, która od dwudziestu lat wykorzystuje bezwględnie swoje biurowe ofiary i której od dwudziestu lat nie udaje się zmanipulować jednego gościa, bo ten jest tak sprytny, że potrafi się jej zawsze wywinąć. Myślicie, że po dwudziestu latach odpuściła próby? Nic bardziej mylnego – dalej co jakiś czas sprawdza, czy jednak temu gościowi nie dało by się jakoś zepsuć życia.
Kiedy decydujesz się na pozostanie na placu boju – czy robisz to z przymusu czy dla podniesienia sobie adrenaliny w nudnym świecie – wiedz że czeka cię nierówna walka. Ale nie ma aż tak nierównych walk, co przecież udowadnia nam historia bitewna świata – których nie dałoby się wygrać.
Pozdrawiam