Transkrypcja tekstu:
Zacznijmy od przykładu. Oto Zuza i Grzesiek. Małżeństwo od kilku lat. Właśnie powoli szykują się do organizowanego w ich mieszkaniu przyjęcia dla grupy znajomych. Zuza prosi Grześka by ten dokończył pisanie maila do szefa i posprzątał swoje biurko, bo widok bałaganu, który się tam znajduje raczej nie będzie pasował do jej przyjęciowych planów. Grzegorz przytakuje: „tak, oczywiście kochanie”. No ok. Zuza zanurza się w kuchenny wir przygotowań. Po kilkunastu minutach zagląda do Grześka i widząc, że biurko wciąż jest nie posprzątane mówi: „Grzesiek, proszę weź to ogarnij”. Grzegorz spogląda na Zuzę i z uprzejmym uśmiechem odpowiada: „Tak, tak, dobrze”. Po kilkunastu kolejnych minutach i ponownych prośbach o uprzątnięcie biurka Zuza nie wytrzymuje i wybucha: „Do szału mnie doprowadzasz z tym uśmieszkiem, nie możesz po prostu posprzątać tego pieprzonego biurka? Mam już tego dosyć”. Na co Grzegorz wciąż z uprzejmym uśmiechem odpowiada: „Ok, już się za to zabieram. Chciałem tylko skończyć pisać tak jak chciałaś. Nie wiedziałem, że aż tak sobie nie radzisz z emocjami. I że taka pierdoła potrafi sprawić że stracisz panowanie nad sobą.” Teraz Zuza, cała poczerwieniała na twarzy i roztrzęsiona już sama nie wie, czy jest wściekła na Grzegorza czy na samą siebie za ten niekontrolowany wybuch złości. Z każdą zaś kolejną minutą zaczyna się sama przed sobą wstydzić za to jak zareagowała. Grzegorz tymczasem zachowuje ten swój uprzejmy uśmiech, patrzy Zuzi w oczy i oczywiście w dalszym ciągu nie sprząta biurka.
Powyższy przykład to tylko jedno z możliwych zachowań pasywno agresywnych, znanych również pod nazwą Angry smile, którymi posługują się ludzie chcący zamaskować uczucie gniewu przed innymi w taki sposób, by ten sam gniew wywołać w innych jednocześnie samemu unikając o taki gniew podejrzenia. To rodzaj postawy, w której oprawca karmi się, czy też czerpie przyjemność z tych sytuacji, w których uda mu się sprowokować innych do negatywnych emocjonalnych poruszeń samemu unikając podejrzeń o bycie przyczyną takich reakcji, czy też unikając zdemaskowania własnego gniewu. Często te zachowania są trudno wykrywalne, bo łączą w sobie dwa wydawało by się sprzeczne elementy. Z jednej strony mamy więc rodzaj wycofania się, spokój i uprzejmość i często niewinny uśmiech – więc faktory, które uznajemy za bierne, czy pasywne. Z drugiej strony źródłem tych zachowań jest skrywany gniew, chęć dokuczenia czy ubliżenia innym i radość z pastwienia się nad innymi, czyli czerpanie siły tak naprawdę z uruchomienia gniewu w innej osobie. Tutaj zatem mamy do czynienia raczej z faktorami aktywnej agresji. Problem w tym, że w tych typach zachowań te dwa, wydawało by się krańcowo różne faktory występują jednocześnie. Mamy więc do czynienia z uśmiechem, uprzejmością, spokojem, podczas gdy pod spodem buszuje demon złości i gniewu, który tym lepiej sam się poczuje im większą psychiczną ranę uda mu się zadać drugiej stronie. Skoro zaś tak trudno nam prawidłowo zdiagnozować ten styl zachowań u osoby z naszego relacyjnego kręgu, to tym łatwiej taka osoba osiąga swój cel, bo tym szybciej dajemy się emocjonalnie podpuścić doprowadzając się do dokładnie takiej reakcji, która została obliczona i wymyślona dla nas przez osobę pasywno agresywną. Jak już powiedziałem wachlarz takich zachowań jest dość spory, ale na szczęście w ich diagnozowaniu pomogą nam pewne charakterystyczne wzorce. Mamy zatem wśród nich powstrzymywanie lub zaprzeczanie uczuciu gniewu, używanie krótkich lakonicznych odpowiedzi w stylu „nic mi nie jest”, czy też udzielanie odpowiedzi wymijających. Granie ciszą, wycofaniem, dąsaniem się z jednoczesnym zaprzeczaniem w stylu: „ale o co ci chodzi, przecież wszystko jest w porządku, przecież nic od ciebie nie chcę, czego cię czepiasz”. Kolejne charakterystyczne zachowanie u osób pasywno agresywnych to deklaracje zgody i współpracy z jednoczesnym ukrywaniem tak naprawdę braku zgody oraz braku współpracy. To te momenty, w których taka osoba deklaruje że coś zrobi, że się na coś zgadza czy przystaje i jednocześnie tego tak naprawdę nie robi lub odsuwa w czasie w nieskończoność lub też wykonuje to, do czego się zobowiązała nieefektywnie. Oczywiście wszystko po to, żeby rozdrażnić, czyli powiedzielibyśmy by przerzucić swój gniew na drugą osobę. To trochę jakby ktoś czuł gniew, ale nie chciał się do tego przyznać, więc stwarza sytuację, w której inna osoba przeżyje ten gniew za niego. To rodzaj oddawania swojego gniewu do konsumpcji innej osobie. Kiedy jej puszczą nerwy i gniew wyjdzie na jaw, to osoba pasywno agresywna osiąga swój cel. Pozbywa się w ten sposób sporej części napięcia wynikającego z faktu nie radzenia sobie z własnym gniewem. Kiedy bowiem jej własny gniew pojawi się u sprowokowanej w ten sposób innej osoby, ona sama zamienia się w ofiarę i przyjmuje postawę: „nie wiedziałem że to cię tak zdenerwuje” w czym jest również element oskarżycielski. Ulga zatem wynika z prostego faktu, którego często nie zauważamy – ten kto przerzuca na nas swój gniew, zamienia się jednocześnie w ofiarę w ten sposób sprowokowanego wybuchu i oskarżyciela osądzającego za ten wybuch. Mówi: „nie radzisz sobie z gniewem”, czyli oskarża nas tak naprawdę za swój własny gniew, dzięki czemu nie musi już oskarżać samego siebie. W ten właśnie sposób zostajemy zmanipulowani doświadczając uczucia, do którego nasz prowokator sam nie chce się przyznać. Zjadamy czyjś gniew, odbębniamy efekt jego braku umiejętności radzenia sobie z emocjami za tę osobę, by mogła poczuć się lepiej oczywiście naszym kosztem. I żeby ten system działał, czyli żeby osoby pasywno agresywne mogły się w ten sposób pozbywać własnych napięć stworzyły całą masę technik manipulacyjnych, których celem jest sprowokowanie drugiej osoby do emocjonalnej reakcji podczas gdy one same przyjmują postawę grzecznego, uprzejmego uśmiechu. Wśród zaś tych technik znajdują się następujące prowokacje: „muszę ci powiedzieć, że jak na kogoś takiego jak ty, to nawet ci to dobrze idzie”, ”myślałem że to jest dla ciebie oczywiste, zakładałem że przecież to wiesz”, „przecież ja tylko żartowałem, nie możesz tak wszystkiego brać do siebie i wściekać się o byle co”. Takich konstrukcji jest dość sporo i pewnie nie są wam obce, bo słyszeliście je wielokrotnie, prawda? Oczywiście nie każde powyższe zdanie jest być dowodem na sięganie do takich manipulacji, ale jak się okazuje osoby pasywno agresywne używają tego typu konstrukcji dość często. I niestety, wielu badaczy zachowań spod znaku pasywno agresywnych uznaje, że zachowania te występują częściej u kobiet niż u mężczyzn, co najprawdopodobniej ma związek z procesem wychowania. W przypadku chłopców istnieje po prostu większe społeczne przyzwolenie na zachowania bezpośredniej ekspozycji gniewu czy agresji niż u dziewczynek. One zatem wychowywane często w przeświadczeniu, że samo podniesienie głosu jest zbrodnią, musiały wypracować inny sposób radzenia sobie z tłumioną złością czy gniewem. Jednak ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że ta teza nie do końca mnie przekonuje, chociażby z tego powodu, że znam naprawdę sporo przypadków postaw pasywno agresywnych, czyli angry smile u mężczyzn. To co jednak moim zdaniem nie ulega wątpliwości to to, że takie zachowania zdradzają stosunkowo niski poziom poczucia własnej wartości.
Co zatem zrobić, kiedy trafiamy na takie zachowania po stronie naszego partnera, wspólnika, dziecka, czy znajomego? Signe Withson, współautorka książki o pasywno agresywnych zachowaniach w rodzinie, szkole i miejscu pracy przekonuje, że powszechna w radach psychoterapeutycznych strategia ignorancji takich zachowań, mająca swoje źródło w zablokowaniu efektu karmienia takiej osoby swoimi emocjami, nie jest jedyna. Co więcej ignorowanie takich postaw nie zawsze jest możliwe, a poza tym, nie odwodzi pasywnego agresora od podejmowania kolejnych prób przerzucenia swojego gniewu na swoje otoczenie. Withson proponuje więc strategię sześciu kroków. Krok pierwszy to rozpoznanie, czyli prawidłowa diagnoza takich zachowań na jak najwcześniejszym etapie. Kiedy zaś zidentyfikujemy, że pasywny agresor zachowuje się w taki sposób by nas sprowokować do wybuchu, dużo łatwiej nam zapanować nad naszymi emocjami. Krok drugi to świadoma odmowa udziału z konflikcie. To rodzaj dostrzeżenia: „wiem co robisz, ja się w to nie bawię”, co jest wyraźnym sygnałem dla pasywnego agresora że jego strategia właśnie przestała działać. Tutaj oczywiście należy się spodziewać natychmiastowej reakcji wyjętej z omawianego wyżej arsenału, czyli stwierdzeń w stylu: „ale o co ci chodzi”, „nie znasz się na żartach”, „nie bądź przewrażliwiony, trochę więcej dystansu”. I to dobry moment na krok trzeci, czyli jawną identyfikację gniewu. Na przykład za pomocą następującej strategii: „domyślam się, że coś cię rozgniewało, czy też czujesz się o coś na mnie zła, czy zły. Jednak myślę, że gdybyśmy o twoim gniewie czy złości po prostu szczerze porozmawiali, to przyniosło by to lepszy efekt niż wycofywanie się i mówienie, że nic się nie stało. Wiesz, to że czasem pojawia się w nas gniew, czy złość jest czymś naturalnym. Kiedy jednak oboje o tym wiemy, to razem jest nam taką sytuację łatwiej opanować i rozbroić”. Tutaj musimy się na chwilę zatrzymać, by wyjaśnić co się tak naprawdę dzieje. Otóż w tej strategii trzeciego kroku posługujemy się równocześnie kilkoma sprytnymi czynnikami informacyjnymi. Pierwszy informuje osobę pasywno agresywną, że znamy już źródło jej zachowań, a więc to na czym jej najbardziej zależy, czyli ich ukrycie już się niestety nie może udać. Gdybyśmy na tym poprzestali, to po drugiej stronie najprawdopodobniej gniew, złość czy agresja jeszcze się powiększą. Stąd nie możemy na tym poprzestać i musimy zaaplikować kolejny czynnik, tym razem pokazujący, że dajemy drugiej osobie prawo do tego, by czuła gniew. I tu pamiętajmy – co powtarzam już któryś raz w kontekście zarządzania emocjami – przyznanie prawa do odczuwania emocji nie jest tym samym co przyznanie komuś racji. A zatem dajemy tutaj wyraźny sygnał informujący, że oto właśnie przyznaliśmy prawo osobie pasywno agresywnej do odczuwania gniewu. Czyli dajemy jej coś, czego ona sama sobie nie chce udzielić. Jeśli zrobimy to w odpowiednio szczery i życzliwy sposób, to tym samym pozbywamy jej właśnie tego napięcia, którego sama tak rozpaczliwie próbuje się pozbyć. I na koniec domknięciem sekwencji tego kroku jest trzeci czynnik informacyjny – to oferta uczestniczenia i pomocy w rozwiązaniu problemu. To rodzaj informacji „nie musisz być z tym sam”, „możemy spróbować rozbroić to razem, w czym ci chętnie pomogę”. Czyli podsumowując – trzeci krok to jednoczesna implementacja trzech sygnałów: „widzę, że źródlem twoich zachowań jest gniew, zapewniam, że masz do odczuwania takich emocji prawo i oferują swoją pomoc w ich poskromieniu, bo razem jesteśmy zawsze silniejsi niż w pojedynkę”. Krok czwarty nazywany jest zarządzaniem odmową. Polega on na przyjęciu założenia, że w sytuacji, w której po stronie osoby pasywno agresywnej pojawi się odmowa współpracy, odmowa zaakceptowania nowej strategii proponowanej w punkcie trzecim, czy też kolejne próby manipulacji i prowokowania to i tak nie zmienia to naszej odmowy udziału w tej grze. Zarządzanie odmową, to po prostu życzliwe ale stanowcze utrzymywanie swoich emocji na wodzy i reagowanie na każdą próbę przerzucenia gniewu powtórzeniem trzech faktorów informacyjnych zawartych w punkcie trzecim. To na przykład sytuacja, w której osoba pasywno agresywna w dalszym ciągu usiłuje nas sprowokować jednym ze swych ulubionych manipulacyjnych chwytów, czyli wyrażeniem na coś zgody i jednocześnie unikaniem jej realizacji, czy też ponownym odkładaniem w czasie. My spokojnie powtarzamy całą sekwencję z punktu trzeciego: „wiem co robisz, wiem po co to robisz, wiem że źródłem tego co robisz może być złość czy gniew, wiem też że masz prawo do odczuwania takiej emocji i oferuję ci swoją pomoc w tym, byśmy mogli wspólnie sobie z nią poradzić”. Krok piąty polega na zrewidowaniu myśli i chodzi w nim o to, by stać się wyczulonym na kolejne zachowania pasywno agresywne, ale takie, które pojawią się w innych przestrzeniach. To wyostrzenie naszej uważności na to, że osoba pasywno agresywna będzie próbowała zemsty, czyli najprawdopodobniej zastosuje inną technikę z całego wachlarza swoich zachowań by jednak nas czymś sprowokować i postawić na swoim, To trochę tak jakbyśmy się przygotowywali na konstrukt pojawiający się w głowie takiej osoby: „taki jesteś cwany, to ja ci udowodnię jak szybko się wściekniesz i nawet się nie zorientujesz. A ponieważ udało ci się mnie przyłapać na jakimś konkretnym zachowaniu dotyczącym konkretnej rzeczy, to tego zachowania już nie powtórzę, ale zajdę cię z innej strony.”
I właśnie tutaj mogą się znienacka pojawiać wspomniane wcześniej prowokacje w stylu: „jak na kogoś takiego jak ty, to nawet nieźle sobie radzisz” lub „myślałam, że masz więcej dystansu do siebie”. Jeśli się takie zachowania pojawiają, to wówczas wracamy do zrewidowania myśli, czyli przekazu „to o czym rozmawialiśmy poprzednio wciąż jest aktualne, wciąż oferuję ci pomoc w opanowaniu tych emocji, do których odczuwania masz oczywiście prawo i które usiłujesz na mnie przerzucić.” Mówiąc inaczej krok piąty to po prostu wyczulenie na możliwe ataki z innych stron i utrzymywanie swojej postawy z kroku trzeciego. Krok szósty to identyfikacja kompetencji, czyli przekonanie osoby pasywno agresywnej, że w waszej relacji pojawiła się nowa kompetencja po twojej stronie. To teraz my utrzymujemy kontrolę nad jakością relacji i to również my możemy stosować takie narzędzia jak na przykład wyrachowana cisza. To narzędzie, w którym po przeprowadzeniu kroku trzeciego i braku reakcji ze strony osoby pasywno agresywnej zawieszamy komunikację, by osoba ta mogła pozostać na chwilę sama z przemyśleniem „zaraz, zaraz, co tu się wydarzyło, jak to się stało, że moja strategia nie zadziałała?” Taki epizod ciszy może być – według Withson – jednym z niezbędnych elementów pozwalających drugiej stronie przemyśleć swojej zachowanie, w czego efekcie może się pojawić konstatacja, że wprawdzie dotychczasowa strategia w tej relacji już nie działa, ale sama relacja jest wciąż opłacalna.
Czy powyższe sześć strategicznych kroków zawsze zadziała? Pewnie nie, bo przecież tak naprawdę stąpamy tutaj po grząskiej ziemi lub jak kto woli po kruchym lodzie. Trzeba wyjątkowego opanowania by nie dać się sprowokować i by konsekwentnie tę nową relacyjną kompetencję wdrażać w życie. I rację ma tutaj sporo psychologów utrzymujących że gra jest niewarta świeczki i lepiej kogoś takiego po prostu zignorować i nie karmić naszymi emocjami, wybuchami czy efektami udanym prowokacji. Czasem jednak na stały kontakt z osobą pasywno agresywną jesteśmy po prostu skazani przez koligacje rodzinne, układ zawodowy czy też po prostu miłość. Wówczas moim zdaniem warto podnieść rękawicę i stanąć do tego nierównego boju. Jeśli wygramy, to możemy wspólnie stworzyć naprawdę wartościową relację. Jeśli jednak przegramy ten bój, to przynajmniej sporo się o relacjach nauczymy, a to także cenne.
Pozdrawiam