Ukryty narcyzm #122

Atakowanie posłańca #121
22 listopada 2019
Druga strona prokrastynacji #123
6 grudnia 2019

Transkrypcja tekstu:

Wyobraźmy sobie taką oto historię: obserwujemy grupę znajomych z tego samego działu na firmowym przyjęciu. Kilka pań oraz kilku panów raczy się drinkami i prowadzą ożywioną i wesołą dyskusję na tematy damsko – męskie. Bohaterami tej historii będą Stefan – postawny, mało atrakcyjny mężczyzna z wyraźnie zaokrąglonym brzuchem, za to dość dziarsko udzielający się towarzysko, opowiadacz dowcipów i dusza towarzystwa oraz Franek – gość wyciszony, wycofany i małomówny, sprawiający wrażenie dość wrażliwego, spokojnego i dobrotliwego człowieka. Obu panów łączy długa znajomość i brzuch, bo obaj wyglądają – co tu dużo mówić – jakby właśnie połknęli piłkę lekarską. Rozmowa schodzi na to, co kobiety uznają za atrakcyjne u mężczyzn. Stefan z głośnym śmiechem dobrotliwie obejmuje Franka i głośno wyznaje: „My, z Frankiem dobrze wiemy jak wyglądamy, więc jedyne co nam pozostaje, to brać na osobowość, co nie Franek?” Franek spuszcza głowę i postępuje jedynie krok do tyłu, za to Stefan wydaje się nieźle ubawiony własnym dowcipem.
Mija kilka miesięcy. W tym samym dziale firmy ma dojść do głosowania, gdzie wyłoniony zostanie szef nowego, dużego projektu. Faworytem jest Stefan ze względu na swoją specjalizację, doświadczenie i wiedzę. Jednak w głosowaniu zabrakło mu głosów i wynik pozostał nierozstrzygnięty. Trwają zakulisowe rozmowy, konsultacje i ustalenia. Ostatecznie jednak wybór pada na Franka. Stefan jest rozczarowany i wstrząśnięty, przecież akurat w tym projekcie jego kwalifikacje były najwyższe, a Franek nie ma o tym pojęcia. Ale cóż… życie.
Po jakimś czasie Stefan znajduje inną pracę i angażuje się w nią, porzucając dotychczasową firmę. Po dwóch latach przypadkiem spotyka w pubie Magdę, byłą koleżankę ze swojej dawnej firmy. „Co tam słychać u kierownika Franka?” – pyta Stefan. „U prezesa Franka”- poprawia go Magda i opowiada, jak w zaledwie dwa lata Franek ustawił się w firmie, dochodząc do pozycji wiceprezesa. „Pozbył się ze swojego otoczenia wszystkich wartościowych, ale samodzielnych ludzi i obstawił służalczymi, przytakującymi mu we wszystkim miernotami. Istny zamordyzm, ludzie chodzą jak na rozżarzonych węglach, nie mogą uwierzyć, że ten dobry wrażliwy i cichy Franek mógł wyrosnąć na takiego bezwzględnego autokratę. Aha, a tamte wybory na szefa projektu przegrałeś właśnie z powodu intryg Franka”
Powyższy scenariusz oczywiście zmyśliłem w najdrobniejszych szczegółach, ale czy aby na pewno tego typu ludzie nie istnieją? Jaki mechanizm może stać za taką strategią na życie? Otóż wielu badaczy wskazuje tutaj na istnienie cechy nazywanej introwertycznym, wrażliwym lub też ukrytym narcyzmem. Obydwie odmiany narcyzmu – ekstrawertyczny i introwertyczny, czy też jawny i ukryty – nie różnią się od siebie pod względem wielu emocji oraz swych źródeł. Różnica jest jednak istotna w kontekście ekspozycji. Narcyzm ekstrawertyczny łatwo zauważyć, bo taki delikwent sam dąży do ekspozycji swojej osoby. Moglibyśmy powiedzieć, że ma „parcie na szkło”, a aktywności spod znaku „lansu” towarzyszą mu każdego dnia. Narcyz jawny głośno manifestuje siebie – wysyła wszem i wobec komunikaty o swojej świetności, wielkości i doskonałości. Narcyzm ukryty dużo trudniej odkryć, ponieważ zostaje on zasłonięty przez samego narcyza przez wiele zasłon dymnych, wiele zakamuflowanych form działania. Nie jest jawny, więc ukrywa się pod wieloma maskami, a najczęstsze z nich to te, które jego otoczeniu najtrudniej przejrzeć. To na przykład maska człowieka chętnego do pomocy innym, wrażliwego na czyjeś cierpienie, dobrze nastawionego do świata, wyciszonego, spokojnego, dobrotliwego człowieka. Odkrycie rzeczywistych cech ukrytego narcyzmu pod tak wieloma maskami wymaga czasu, ale nie jest niemożliwe, ponieważ prędzej czy później ukryty narcyz zdradza się efektami swojej działalności. A musi się zdradzić, bo odróżnia go od ekstrawertycznego narcyza bardzo ważna cecha – otóż narcyz ukryty kolekcjonuje krzywdy, których w jego przekonaniu doznaje od innych. Potrafi je hodować w sobie latami i tak manipulować otaczającą go rzeczywistością i ludźmi, by doprowadzić do sytuacji, w której pojawi się możliwość zemsty. A wówczas będzie się mścił w sposób wielokrotnie większy, niż domniemane krzywdy mogłyby wskazywać. I tutaj też pojawia się największy problem dla ludzi, którzy z różnych powodów i na skutek różnych okoliczności stają się stroną relacji z kimś takim. Kiedy bowiem ukryty narcyz się mści, to jest już zazwyczaj zbyt późno, by można się było przed tym obronić. Zatem introwertyczny narcyzm prędzej czy później objawi się światu, tyle że wówczas ten świat gra już pod jego dyktando. Ale to nie jedyna cecha ukrytego narcyzmu. Przyjrzymy się pozostałym.
Po pierwsze mamy tutaj do czynienia z nadwrażliwością na jakąkolwiek krytykę i to do tego stopnia, że w efekcie tejże krytyki wrażliwy narcyz będzie budował w sobie nienawiść do krytykującego. Co więcej, tejże nienawiści zacznie towarzyszyć pogarda, w imię zasady „ludzie są zbyt głupi, aby docenić moją wielkość. Nie dość, że nie doceniają, to jeszcze pozwalają sobie na krytykę, więc nie zasługują, by być kimkolwiek czy cokolwiek posiadać!” Zgodnie z tym przekonaniem ukryty narcyz będzie karał swoich krytyków dezawuowaniem ich pozycji, a jeśli będzie miał na to wpływ, to decydowaniem o obniżeniu ich dochodów, zysków, majętności itd.
Po drugie ukryty narcyz wykazuje się wysokim stopniem pamiętliwości. W jego pamięci, błahostki będą urastały do rangi mega problemów. To do niego pasuje zwrot: „obrazić się na śmierć i życie”, jednak pamiętajmy, że jednocześnie zrobi wszystko, by tej obrazy nie było widać. Będzie wciąż uczynny, dobrotliwy i wyciszony. No, chyba, że się znajdzie w sytuacji, w której wie, że oprócz ciebie nikt go nie widzi. Wtedy wybuchnie, a ty będziesz zdziwiona, czy też zdziwiony, jak niewielka rzecz do takiego wybuchu go sprowokowała.
Po trzecie – potrzeba uwielbienia i uznania. Tutaj ukryty narcyz będzie w taki sposób konstruował swoje otoczenie, by zapełnić je ludźmi, którzy będą oddawali mu należne w jego opinii dowody docenienia, uznania wielkości i zasług. By je otrzymać, będzie zdolny do wszelkich dostępnych form cichej manipulacji. Nie cofnie się przed nastawianiem jednych przeciwko drugim, kłamstwo uznaje wyłącznie za jeden z oręży w walce o własną pozycję, więc nie sprawia mu żadnego kłopotu obiecywać coś, z czego się później i tak nie wywiąże.
Po czwarte – pogarda. W rzeczywistości ukryty narcyz gardzi innymi ludźmi uznając, że nie dorastają mu do pięt. I zachodzi tutaj ciekawa zależność. Bo z jednej strony usuwa ze swojego otoczenia tych, którzy mu nie składają pokłonów i otacza się wyłącznie klakierami, którymi, paradoksalnie, gardzi jeszcze bardziej. Jest gotowy wytykać innym najmniejszy błąd, dając tym samym do zrozumienia, że popełnianie nawet tak małych błędów kompletnie ich dyskwalifikuje. Ludzie, którzy dadzą mu się wciągnąć w tę grę, prędzej czy później będą chodzili wokół niego na paluszkach, byle tylko na nich krzywo nie spojrzał. A zdarza mu się to często, bo jak już wychowa sobie dwór adoratorów, to nie będzie unikał drobnych gestów niesmaku i niezadowolenia, min, które w ostentacyjny sposób będą wskazywały jego rozczarowanie, zawiedzenie czy odrazę. Bo w ten sposób, za pomocą regularnych upokorzeń, będzie utrzymywał swoją władzę nad innymi.
Generalnie narcyz zrobi wszystko, by ludzie uwierzyli w jego wielkość i gotów będzie posunąć się bardzo daleko, żeby ukryć przed światem swój brak wiary w samego siebie. Tak, to prawda i do tego udowodniona badaniami przeprowadzonymi przez specjalistów z Uniwersytetu Ruhr w Bochum, a ogłoszonymi na łamach „Journal of Indywidual Differences” w styczniu 2019 r. Otóż okazało się, że wrażliwy, ukryty narcyzm negatywnie koreluje z samooceną i satysfakcją życiową, zaś pozytywnie z budowaniem relacji współzależnych. A to oznacza, że w swoim wnętrzu ukryty narcyz ocenia się stosunkowo nisko, co ma zdecydowany wpływ na brak umiejętności czerpania z życia satysfakcji, on po prostu nie uznaje swojego życia za satysfakcjonujące. Ale jednocześnie czerpie pozytywną dla niego energię z sytuacji relacyjnych, w których uda mu się zbudować czyjąś zależność od jego władzy, humorów, decyzji, czy nastawienia.
Wiemy już zatem jakimi głównymi cechami posługuje się ukryty narcyzm i że jego rozpoznanie tak naprawdę jest możliwe dopiero po konkretnych efektach jego aktywności. A jak zatem rozpoznać czy my sami mamy tendencję do bycia ukrytym narcyzem? Tutaj posłużymy się pięciostopniową skalą oceny przywoływaną przez profesor Berit Brogaard z Unwiersytetu w Miami. Zatem jeśli chcesz sprawdzić czy czasem nie przejawiasz tendencji do ukrytego narcyzmu, spróbuj odpowiedzieć na trzy poniższe pytania oceniając intensywność oraz prawdziwość doświadczanych stanów w pięciopunktowej skali, gdzie 1 oznacza brak występowania, zaś 5 to, że tego rodzaju odczucia towarzyszą ci każdego dnia. A oto te pytania:
„Czy czuję się niezbyt dobrze w towarzystwie ludzi, którzy mnie nie rozumieją i nie doceniają?”
„Czy trudno jest mi przyznać się do słabości i błędów?”
„Czy preferuję tylko takich przyjaciół, którzy na mnie polegają i którzy wiedzą jak wiele ode mnie zależy, ponieważ to sprawia, że czuję się ważny?”.
Profesor Brogaard przywołuje jedynie te trzy pytania, ale przecież pozostałe możemy zadać sami sobie, konstruując ich treść na podstawie cech narcyza ukrytego, które wymieniłem wyżej. Jeśli na tej liście pytań – tych od pani profesor i twoich własnych – wyjdzie ci wynik trzykrotnie przekraczający ilość pytań (dla trzech pytań byłoby to 9 punktów i więcej), to warto uważniej przyjrzeć się własnym cechom w tym kontekście.
Niestety, ukryci narcyzi, podobnie jak i narcyzi jawni, rzadko kiedy sami zgłaszają się po specjalistyczną pomoc. Głównie dlatego, że nie widzą problemu. Z ich perspektywy, to ich otoczenie ma problem, a nie oni. To przecież ludzie są od nich gorsi, mniejsi, głupsi i generalnie zasługujący na pogardę. Jeśli teraz od tych zaś ludzi usłyszeliby, że mają problem i co więcej – mają coś z tym problemem zrobić, to w ich głowie powstanie koncept: „Nie dość, że są głupi i nie widzą swoje głupoty, to jeszcze mnie wysyłają do wariatkowa!” Dlatego w tak wielu przypadkach terapie usiłujące pomóc w poradzeniu sobie z ukrytym narcyzmem nie odnoszą skutków. Z własnego doświadczenia wiem, że po pomoc ukryci narcyzi sami z siebie zwracają się tylko w jednym przypadku – kiedy odkrywają, że swoim zachowaniem i postawą krzywdzą ludzi naprawdę im bliskich. Ale to, niestety, bardzo rzadkie przypadki. Nie dlatego, że nie krzywdzą, ale dlatego, że w większości nie posługują się w ogóle takim uczuciem, jak empatia. Co zatem robić w przypadku odkrycia, że tworzymy relację z ukrytym narcyzem? Tutaj wielu autorów – podobnie jak przy eksponowanym narcyzmie – jest zadziwiająco zgodnych: lepiej brać nogi za pas i zwiewać jak najdalej.
Pozdrawiam