Transkrypcja tekstu:
Lubię czasem sięgać do idei, czy też wiedzy przekazywanej nam przez mistyków lub wielkich nauczycieli pojawiających się w rożnych tradycjach w historii świata. To często bowiem wiedza albo zapomniana, albo też taka, której przydatność nam umyka, bo nie widzimy odpowiednio silnego związku pomiędzy taką dawną nauką a możliwością z niej skorzystania we współczesnym świecie. Niekiedy jednak wystarczy obrać te wiedzę z często niepotrzebnego filozoficzno – religijnego bagażu byśmy mogli z niej skorzystać również i dzisiaj. Jednym zaś z moich ulubionych nauczycieli był Georgij Gurdżijew. Urodzony przed stu pięćdziesięcioma laty pół Grek, pół Ormianim, zdążył zebrać wokół siebie sporą gromadkę uczniów, wraz z którymi odbywał długie piesze wędrówki nauczając dość niezwykłych modeli psychologicznych. Za namową swojej żony, nawiasem mówiąc Polki Juli Ostrowskiej, zaczął również publikować. Niestety bardzo mała ilość dzieł wyszła z pod jego własnego pióra – w głównej mierze dość alegoryczne i nie do końca zrozumiałe historie. Jednak pośród jego uczniów znalazł się ówczesny rosyjski filozof i autor ezoterycznych książek Piotr Uspieński i to właśnie dzięki jego książce tłumaczonej w Polsce jako Fragmenty nieznanego nauczania możemy dzisiaj odkrywać niezwykły dorobek Gurdżijewa. Dodajmy – był on twórcą modeli, które do dzisiaj są stosowane we współczesnej psychologii często zupełnie nieświadomie, że ich autorem jest właśnie „nauczyciel tańców”, bo tak do siebie kazał mówić sam Gurdżijew, kiedy żegnał się z tym światem w swoim podparyskim Instytucie Harmonijnego Rozwoju Człowieka, nieopodal zamku Fontainebleau. Wśród wielu arcyciekawych teorii i modeli, wśród których polecam między innymi modela eneagramu – daleko bardziej doskonale i precyzyjnie wyjaśniający ludzkie archetypy, niż dokonał tego Carl Gustav Jung. Jednak ten, któremu przyjrzymy się dzisiaj nie jest tak skomplikowany, a mimo wszystko precyzyjnie wyjaśnia na przykład to, dlaczego na całym świecie większość zwycięzców fortun w grach losowych traci swoje majątki w ciągu zaledwie dwóch lat od wygranej, czy też to dlaczego tak wielu dzisiejszych wykładowców, trenerów, czy mówców motywacyjnych potrafi pięknie opowiadać o wzrastaniu i samorozwoju i jednocześnie ich własne życie zdaje się świadczyć o czymś zupełnie przeciwnym. Ciekawe, prawda?
Przyjrzyjmy się zatem modelowi Gurdżijewa, który on sam nazywał dwiema liniami życia. Otóż w tym modelu wraz z biegiem naszego życia stajemy przed możliwością skorzystania z dwóch dróg, czy też ścieżek naszego rozwoju. Na pierwszej z nich podróżujemy przez życie zdobywając doświadczenie. Można by powiedzieć, że doświadczamy wszystkiego co nam się przydarza, ale jednocześnie nasze doświadczanie nie warunkuje rozumienia przyczyn oraz mechanizmów zdarzeń, które nam się przytrafiają. To linia, w której obowiązuje zasada, podług której nie musimy rozumieć tego co się dzieje, by to się działo. Spójrzmy na kilka przykładów: oto ktoś produkuje jakiś gadget. Ludziom się to wyprodukowane coś podoba i zaczynają to kupować. Sprzedaż rośnie, osiąga poziom nasycenia rynku i się zatrzymuje. Producent zarobił sporo pieniędzy i tworzy kolejne podobne gadgety. Jednak tych kolejnych ludzie już nie kupują. Jeśli producent nie ma precyzyjnej wiedzy dlaczego jego pierwszy gadget się sprzedał, to nie będzie mógł znaleźć odpowiedzi na pytanie dlaczego nie sprzedają się kolejne. Moglibyśmy powiedzieć, że pierwsze zarobione pieniądze pojawiły się łutem szczęścia, czy też przypadkiem, ale jednocześnie nie stała za tym procesem wiedza, jak się to dokonało. To zaś co istnieje, to wyłącznie doświadczenie dobrej pierwszej sprzedaży. Inny przykład – wyobraźmy sobie kogoś, kto przez przypadek doprowadza do zmieszania odpowiednich składników i wychodzi mu z tego znakomity, powalający na kolana tort. Jednak niestety nasz cukiernik amator nie jest świadomy co dokładnie spowodowało, że tort okazał się ósmym cudem świata. I wszystko jest ok, dopóki goście nie zjedzą tortu i nie poproszą o przyrządzenie takiego samego na kolejną uroczystość. Tutaj cukiernik rozkłada ręce, ponieważ nie potrafi swego arcydzieła powtórzyć. Człowieka, który podąża linią doświadczenia czy bycia, Gurdżijew nazywa głupim świętym. To ktoś, kto doświadczył dowolnego zdarzenia, sytuacji czy jakiegoś konkretnego przypadku, ale jednocześnie nie ma wiedzy na temat mechanizmu, który za tym przypadkiem stoi. To ktoś kto zarobił pieniądze, ale nie potrafi już ani tej sztuki powtórzyć, ani też nikogo tej sztuki nauczyć. To ktoś, kto nie rozumie związków przyczynowo skutkowych, kto nie ma świadomości w jaki sposób działa życie, co z czego wynika i jak rozumieć to co się dzieje. Ktoś kto uczestniczy w wirze wydarzeń, kim ten życiowy wir rzuca na wszystkie strony i kto jest kompletnie w tym wirze zagubiony, bo nie rozumiejąc zasad jego działania nie ma jednocześnie na to co się dzieje najmniejszego wpływu. To ktoś, kto w ten sposób sam siebie pozbawia możliwości wpływania na własne życie, a więc pozostaje mu jedynie rola reaktywna. Może tylko reagować na to co się dzieje, ale nie jest w stanie tego co się dzieje kreować. Głupi święty nie ma najmniejszych zdolności operacyjnych: tak naprawdę nie decyduje o tym czego doświadcza.
Drugą linią jest linia wiedzy. Ta zaś w przeciwieństwie do linii bycia oznacza podążanie wyłącznie ścieżką wiedzy z jednoczesnym brakiem doświadczania jej skutków czy efektów. Na tej linii dużo wiemy, ale jednocześnie nie potrafimy przełożyć tej wiedzy na życie. Pojawia się zarówno wiedza, jak i rozumienie, ale jednocześnie cały ten kognitywny bagaż pozostaje wyłącznie na teoretycznym poziomie. Tutaj Gurżijew podróżującego tą linią nazywa słabym joginem. To ktoś, kto zna wszystkie asany jogi. Zna ich sanskryckie nazwy, pochodzenie oraz precyzyjnie potrafi opisać i wytłumaczyć każdą z nich. Potrafi wskazać w jaki sposób należy ułożyć ciało, jakie mięśnie i ścięgna aktywować by prawidłowo daną jogiczną pozycję wykonać. Jednak mimo całej swoje precyzyjnej wiedzy słaby jogin nie potrafi prawidłowo wykonać ani jednej asany. I tutaj też sięgnijmy do przykładów. Wyobraźmy sobie kogoś, kto uczy innych ludzi jak zostać milionerem i jednocześnie sam ma problem by przeżyć od pierwszego do pierwszego. Współczesny słaby jogin to ktoś, kto będzie ci udzielał wielu rad, jak masz się zachowywać w swoim życiu prywatnym i zawodowym, i jednocześnie sam będzie miał w swoim życiu zawodowym i prywatnym same problemy. To ktoś kto będzie nauczał jak żyć i kompletnie nie radził sobie we własnym życiu. To profesor, który zza swojej katedry będzie wygłaszał cudowne socjologiczne tyrady i jednocześnie nie będzie się potrafił odnaleźć pośród socjologicznych uwarunkowań współczesnego świata. To pani psycholog ucząca w telewizji jak budować związki i jednocześnie w swoim realcyjnym życiu ponosząca klęskę za klęską. To trener uczący zarządzania emocjami, który sam strzela focha, bo nie spodobał mu się czyjś komentarz na jego temat. Takich przykładów można by mnożyć i pewnie z własnego otoczenia znasz ich bez liku. Jedne są śmieszne, inne żenujące a jeszcze inne po prostu groźne. Kiedy dwudziestolatek nie potrafiący poradzić sobie ze swoim ego siada za kierownicę samochodu i przy szybkości stu czterdziestu na godzinę w swoim wyklepanym BMW na autostradzie tuż za Łodzią usiłuje wymusić na mnie bym zwolnił mu pas ruchu podjeżdżając do tyłu mojego samochodu na dwadzieścia centymetrów, to zapewniam, że cała akcja przestaje być śmieszna. Co z tego, że on teoretycznie wie jak się prowadzi samochód, co z tego że potrafi naciskać pedały i trzymać kierownicę, kiedy nie potrafi panować nad swoimi emocjami. Wówczas jego wiedza o prowadzeniu samochodu staje się bezużyteczna, bo wystarczy milisekunda nieuwagi, byśmy obaj stracili życie. I podobnie się dzieje w tych przypadkach, kiedy dwudziestolatek próbuje sił na zbyt mocnym motocyklu. Co z tego, że wie jak się prowadzi motocykl, jak jego ego karze mu odkręcić manetkę gazu do końca, żeby spacerujące nieopodal panny zwróciły na niego uwagę. Wiedza wyprzedza doświadczenie. Słaby jogin ginie, zanim mu się uda nadrobić tę różnicę. Podobnie jest w sytuacji, w której ludzie dziedziczą majątki czy wygrywają fortuny w grach losowych. Pojawia się bogactwo, ale nie stoi za nim wiedza, czyli rozumienie, w jaki sposób za pomocą własnej pracy, talentu, sprytu i często wyrzeczeń można takie pieniądze zdobyć. Głupi święty musi więc przegrać z rzeczywistością, bo koszt różnicy poziomów pomiędzy linią bycia i linią wiedzy jest zawsze bardzo wysoki.
Jaki zatem wniosek płynie dla nas z modelu Gurdżijewa? Otóż ilekroć nam w życiu cokolwiek nie wychodzi, kiedy nie jesteśmy do końca zadowoleni z efektów naszych działań, poziomu uzyskiwanych rezultatów czy też poziomu realizacji zamierzeń, to w pierwszej kolejności powinniśmy się przyjrzeć naszym własnym życiowym liniom bycia i wiedzy i to dokładnie w tym kontekście, w którym odkrywamy najwięcej życiowych niepowodzeń. Kiedy zaś przyjrzymy się dokładnie, to odpowiedzmy sobie uczciwie i szczerze na pytanie, czy czasem nie cierpimy na jedną z gurdżijewowych przypadłości: słabego jogina czy też głupiego świętego. Czy aby nasze doświadczenie idzie w parze z naszą wiedzą? Czy aby na pewno precyzyjnie rozumiemy wszystko czego doświadczamy? Czy aby na pewno, za wiedzą którą się posiłkujemy i którą uznajemy za zdobytą stoi doświadczenie, w którym te wiedzę potrafimy wprowadzić w życie i zweryfikować? Odkrycie własnych niedostatków zarówno po stronie głupiego świętego, jak i słabego jogina jest bolesne, bo uświadamia nam, że wcale nie jesteśmy tacy świetni, jak nam się wcześniej wydawało. Ale z drugiej strony daje nam niezwykle istotne wskazówki informujące nas co powinniśmy poprawić, nad czym popracować, jakie braki uzupełnić. A to zawsze bezcenna lekcja, pozdrawiam.